Rozdział 4
Dedykacja dla osoby, która całe życie mnie popędza z pisaniem książki zwiadowcahogwartu_😘😂
Pov. Harry
Przez pół godziny rozważałem wszystkie argumenty za i przeciw, by pójść na tą imprezę. Jednak postanowiłem zaryzykować i trochę się zabawić. Znowu jestem w Hogwarcie i bardzo się z tego cieszę, więc kto mi zabroni...
- Harry, nie możesz pójść na tą imprezę u ślizgonów! - jednak nieczego w życiu nie można być pewnym. Hermiona prawie wyrwała drzwi z zawiasów, jak wbiegła do pokoju.
- Dlaczego nie? Przecież ta impreza jest organizowana przez krukonów.
- Bo to jest u ślizgonów...
- Skoro tak, to chodź razem ze mną, będziesz mogła mnie "przypilnować", żebym nie zrobił czegoś głupiego. - zrobiłem cudzysłów w powietrzu. Hermiona myślała przez kilka minut nad tym, ale w końcu się zgodziła i powiedziała, że widzimy się za chwilę w pokoju wspólnym.
Szybko się przebrałem i zszedłem na dół, gdzie moja przyjaciółka już czekała na mnie. Jak tylko mnie zobaczyła, pomachała do mnie i ruszyła do wyjścia. Po drodze zastanawiałem się dlaczego krukoni wynajmują salo-piwnicę od ślizgonów, skoro mają własne pomieszczenia, ale uznałem, że te rozważania do niczego nie prowadzą. Po kilkunastu minutach drogi, znaleźliśmy jakiegoś ślizgona, który dopiero po długim wyjaśnianiu, że idziemy na imprezę, a nie "szpiegować" wyjaśnił nam jak się mamy dostać do ich pokoju wspólnego.
Zanim weszliśmy do głównego pomieszczenia słychać było muzykę, a gdy stanęliśmy w progu uderzyła w nas fala gorąca (z nutą alkoholu). Ciekawie się zapowiada...
Część osób była przy mini barku, gdzie jakiś ślizgon rozlewał napój osobą podstawiającym kieliszki i szklanki. Kilka znajomych twarzy mignęło mi w tłumie tańczących. Nigdzie jednak nie mogłem znaleźć Malfoy'a, który jest jednym z organizatorów. To jest jego dormitorium, jego impreza, a on pewnie znowu coś knuje.
Miałem zamiar z nim porozmawiać, bo obietnic Gryfonów nie rzuca się na wiatr, a tu nie. Malfoy wolał się gdzieś zaszyć i mi nie pokazywać. Powiem wprost, że mi to nie przeszkadza. Przynajmniej o jedną hałaśliwą osobę mniej...
- Jednak wilki pan Potter zaszczycił nas swoją obecnością. Jest mi niezmiernie miło gościć tak znaną osobę na tej imprezie! - gdyby mówił to tylko do mnie, to byłoby jeszcze znośnie, ale teraz wszyscy patrzyli się w moim kierunku. Ciekawe co on chce osiągnąć. - Jako przedstawiciel ślizgonów oraz współorganizator tej imprezy powitalnej, proponuję wznieść toast za tak szanownego gościa. - i tu mnie zatkało. Wszyscy nalewali sobie po kieliszku alkoholu, a ja stałem bez ruchu, nie wiedząc co z sobą zrobić.
Jak ludzie przesłali już zwracać na mnie uwagę, Draco zbliżył się do mnie i cicho szepnął - Jesteś mi winien przysługę Potter. Nie odpowiedziałeś na moje pytanie, więc dostaniesz coś do zrobienia...
Gdy się odwróciłem prawie przywaliłem głową w brzuch Malfoy'a. Stal tak blisko mnie, że widziałem tylko jego podbródek. Cholera, dlaczego jestem taki niski? Ciekawe czy są zaklęcia lub eliksiry na poprawę wzrostu...
- Nie klej się tak do mnie, tylko chodź za mną. Spokojnie, Granger już się zajęła rudym. - zaczął zmierzać w stronę męskich pokoi, a ja nawet nie byłem w stanie zrobić kroku na przód.
- Na co czekasz? Mam cię zaciągnąć lub zanieść? - powolnym krokiem ruszyłem za nim, ale jak wiadomo, nie mam do niego za grosz zaufania. A jednak po chwili stałem w jego (jak mi się zdaje) pokoju. Srebrne ściany, jedno łóżko z zielonymi zasłonami i wielka szafa. Dlaczego on ma takie luksusy, a reszta musi się gnieść w cztery osoby w małej klitce? Pewnie ojciec mu to załatwił...
- Chodź tu, Potter. Chcę żebyś nosił ta bransoletkę. To moje wyzwanie dla ciebie. - podniósł z szafki nocnej kawałek skóry z małym, czarnym kamyczkiem, umiejscowionym na środku paseczka.
- Ładna jest. - powiedziałem wpatrując się w kamień.
- Co? A... Zgadza się... Masz za zadanie nosić to, bez możliwości zdejmowania, jest wodoodporna, więc nie będzie problemu przy kąpieli.
- Dlaczego? Przecież to nadaje się na świetny prezent.
- Nie gadaj tylko zakładaj. - podniósł moją rękę i założył mi bransoletkę, przyciskając kamyczkek tak, że wbił mi się w skórę.
- Ał!.. Co ty robisz? - na ziemię spłynęło kilka kropli krwi, wytarłem nadgarstek i zauważyłem, że kamień zmienił kolor na fioletowy. Przyglądałem się zaciekawiony, do czasu aż Malfoy wydrł mi się do ucha.
- Ogłuchłeś? Wracamy na imprezę. Zaraz ta szlama będzie cię szukać. - uśmiechał się podle, czekając na moją reakcję. Chciałem mu powiedzieć, żeby tak nie mówił o Hermionie, ale z moich ust nie wydobył się żaden dźwięk. Tak jakbym zapomniał, jak się mówi.
- Coś ty zrobił? Dlaczego nie mogłem przed chwilą nic powiedzieć? - zetknąłem na bransoletkę i kamień był koloru zielonego.
- Nie ma za co, Potter. A teraz wracaj na imprezę, bo fani już się za tobą stęsknili. - powiedział i wyszedł z pokoju zostawiając otwarte drzwi. Próbowałem to ściągnąć, ale się nie dało. Miałem wrażenie, jakby ktoś mi to przykleił i cały czas to przytrzymywał. Spróbowałem to zniszczyć za pomocą zaklęcia bombardio (wybaczcie, jeśli jest błąd), ale nadal nic. Co ja teraz zrobię? Mam tylko nikłą nadzieję, że ani Hermiona, ani Ron nie będą się o to wypytywać. Wyszedłem z pokoju Malfoy'a, mając nadzieję, że nikt mnie nie widział i skierowałem się w stronę parkietu.
Muszę przetrwać tą imprezę, bo gdy tylko wrócę, będę musiał popracować nad sposobem zdejmowania tej bransoletki. Zapowiada się naprawdę długi wieczór...
845 słów
Hej!
Wiem, nie było mnie bardzo długo (leń), ale uznałam, że jednak chcę napisać kolejny rozdział i oto jest!
Mam nadzieję, że pisanie lub zbieranie się do napisania kolejnego rozdziału nie będą trwały tak długo xD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro