Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3

Dwudziestodwulatek o czerwonych włosach złożył dłonie jak do modlitwy i przymknął oczy, biorąc głęboki wdech. Następnie spojrzał na siedzącego przed nim blondyna i wycelował w niego palcami. 

— Dlaczego?

Jasnowłosy przewrócił oczami, rozwalając się na wysłużonej, skórzanej kanapie jeszcze bardziej. 

— Wkurwił mnie — chłopak wzruszył ramionami, jakby zaatakowanie byłego producenta jednego z najlepszych studiów nagraniowych w kraju nie było niczym odbiegającym od normy. 

— Nas wszystkich nieźle wkurwił — do pomieszczenia wszedł niewysoki dwudziestolatek o złotych włosach z pofarbowanymi na czarno kilkoma pasemkami. Czarny jak smoła tatuaż w kształcie pioruna na szyi chłopaka, rozciągał się od szczęki do obojczyka. Zniszczona dżinsowa kurtka zakrywała jego część, a srebrny nieśmiertelnik na jasnej koszulce kołysał się w rytm kroków muzyka. 

— Ale wy nic nie zrobiliście — blondyn podniósł się z kanapy i oparł o ścianę garażu, by utrzymywać z przyjacielem kontakt wzrokowy na tym samym poziomie. 

— Bakugou... 

Czerwonowłosy przetarł twarz dłonią, podczas gdy najmłodszy z przyjaciół usadowił się na znajdującym się w rogu pomieszczenia blacie (tuż obok mikrofali) i zaczął przygrywać na gitarze bliżej nieokreśloną melodię. 

— Zasłużył — opierający się o ścianę blondyn przewrócił ponownie czerwonymi oczami i spojrzał na przyjaciela kątem oka. 

— Wiesz jakie możemy mieć przez to, kurwa, kłopoty? — warknął basista, podchodząc do blondyna. — Jebać proces sądowy, jebać nawet kurwa grzywnę czy chuj wie co, wyobrażasz sobie jakie piekło rozpętają media?! 

— Zajebiste — mruknął niemal do siebie złotowłosy gitarzysta, po czym westchnął i odłożył instrument na stojak. Podszedł do stolika przy kanapie i zgarnął z blatu paczkę czerwonych Winstonów, należącą do lidera zespołu. Kirishima podążył za nim zmartwionym wzrokiem, a czerwonooki blondyn zmarszczył brwi.

— Od kiedy on pali? — spytał. 

— Od kiedy wali nam się kariera — warknął na niego — Widzisz do czego doprowadziłeś? 

— Czemu to wszystko to nagle moja wina, ha?! — Bakugou zmarszczył brwi. — To Sero nie wytrzymał pierdolonej presji! To ten gnój zostawił nas na lodzie i, kurwa mać, jak zwykle jest na mnie! 

Kirishima odsunął się, z niedowierzaniem patrząc na Katsukiego. Pokręcił głową, przygryzając wargę i spojrzał na drżącego na zimnie Denkiego i szary dym, ulatujący z trzymanego w smukłych palcach papierosa.

— Tu już nie chodzi o Sero — mruknął. — Wcale mu się nie dziwię. 

Bakugou zacisnął zęby i odwrócił wzrok, wlepiając go w perkusję, stojącą na środku. 

— I tak jesteśmy skończeni — powiedział. Kirishima przeniósł wzrok na blondyna, stojącego na dworze. Wolna dłoń wokalisty zacisnęła się w pięść. 

***

— Napisałem nam piosenkę — Kaminari przerwał grę i spojrzał na Bakugou, siedzącego na workowatej pufie, którą zaklepał sobie odkąd tylko zaczęli razem grać. Kirishima odłożył niedojedzony brzeg pizzy do pudełka i oblizał palce. 

— No dawaj. 

Denki, nie podnosząc się nawet z pozycji leżącej, odchrząknął i złapał pierwszy akord. 

— He left us week ago, our drummer is an asshole, we lost thousand fans, we fucked up this time. 

— Chujowe rymy — mruknął Bakugou, sięgając po butelkę coli, stojącą na stole. 

— Myślę, że chujowe rymy to najmniejszy problem — Kirishima sięgnął po paczkę papierosów. 

— Wyjazd mi z tym gównem na dwór — warknął Denki, celując w chłopaka palcem. 

— To mój garaż — powiedział czerwonowłosy. 

— Sam wczoraj jarałeś — zauważył perkusista i podniósł się z pufy. Zatrzymał się tuż obok miejsca, gdzie zazwyczaj stał keyboard Sero i wlepił wzrok w pozostałe jedynie wgniecenia na starym dywanie. 

— I dusiłem się potem pół nocy — jęknął Denki. — Nie znoszę tego dziadostwa. 

Wśród przyjaciół zapadła cisza. Kaminari szarpał pojedyncze struny, cały czas trzymając g-moll, gdyż nie miał już siły nawet zmieniać akordów. Kirishima wstał z podłogi i podszedł bliżej wyjścia, by nie denerwować wokalisty zapachem papierosów. Odpalił jednego i zaciągnął się długo, wlepiając zmęczone spojrzenie w perkusistę. Bakugou wziął w dłoń pałeczki i zaczął okręcąc je w palcach, krążąc wokół dywanu, na którym stał cały sprzęt. Kirishima podążał za nim wzrokiem, zastanawiając się czy chłopak zaraz nie straci nerwów i czegoś nie rozwali. 

— Ktoś ma jakiś plan? — Katsuki odrzucił głowę do tyłu i westchnął. — Kiri, jesteś liderem, wymyśl coś. 

Eijiro przewrócił oczami i rzucił niedopałek na ziemię, przydeptując go następnie podeszwą czarnych glanów.  

— Pierwszy raz od dawna nie mam pojęcia co robić — westchnął basista. Kaminari odłożył czarną gitarę na podłogę obok kanapy i pogładził odklejającą się naklejkę z nazwą zespołu. Z ciężkim westchnieniem odrzucił głowę z powrotem na kanapę i z lekkim trudem wyjął telefon z kieszeni przetartych dżinsów. 

— Co robisz? — spytał Kirishima, a blondyn wzruszył ramionami. Złote włosy opadły mu na nos, ale chłopak nie zwracał na to uwagi. 

— Szukam nam studia — powiedział. — Nie mam zamiaru się poddać po takim czasie. Znajdziemy studio, znajdziemy kogoś za Sero i wrócimy na scenę.

— Bardzo to ambitne, Kaminari — prychnął Bakugou. — Ale jebnie. 

— Nie mamy nic do stracenia — zanucił chłopak na wymyśloną przez siebie melodię, a perkusista westchnął cierpiętniczo. 

— Co z koncertem w Jokohamie? — spytał nagle, rzucając pałeczkę w powietrze i łapiąc ją po chwili wyuczonym gestem. 

— Kurwa, zapomniałem odwołać — Kirishima przyłożył dłoń do czoła. 

— Zostaw na razie — mruknął Kaminari. — Mamy dwa miesiące, na pewno kogoś znajdziemy. 

— Jasne — prychnął Bakugou. Denki odłożył telefon i spojrzał na niego z irytacją. 

— Twój pesymizm jest wkurwiający — powiedział. 

— A twój optymizm nieuzasadniony — warknął starszy chłopak i zacisnął palce u nasady nosa. Wciągnął powietrze ze świstem i westchnął ciężko. 

— Ogarnę to — uspokoił ich basista i wyjął z paczki kolejnego papierosa. 

— O! Mam coś — Denki podniósł się do pozycji siedzącej i nachylił nad telefonem. — SoundProve, jakieś dojebane studio w centrum. 

— Myślę, że patrząc na naszą renomę, żadne szanujące się studio nas nie przyjmie. Nie po tym co odjebał Bakugou... 

— Odpieprz się — mruknął blondyn, zakładając ramiona na piersi. 

— Znajdź coś mniejszego — powiedział Kirishima, a Denki zaczął energicznie scrollować przez wyszukiwarkę. Bakugou usiadł na swoim miejscu i zaczął wystukiwać rytm do "Sick thoughts". Kirishima odłożył Winstony na stolik obok pudełka z niedojedzoną pizzą (która zawsze idealnie starczyła im na czterech) i wziął do ręki stojący obok perkusji bas. Przerzucił sobie pasek przez szyję i podpiął gitarę do wzmacniacza. W trakcie refrenu dołączył do przyjaciela, szarpiąc pojedyncze struny. Kaminari po chwili wahania odłożył na bok rozbitego iPhone'a i sięgnął po gitarę, leżącą na podłodze. Przerzucił pasek przez plecy i zaczął uwijać się, by podpiąć instrument, włączyć mikrofon i ustawić drugi wzmacniacz. Już po chwili dołączył z gitarą i wokalem do drugiej zwrotki. Bakugou uniósł lekko kącik ust i wymienił z Kirihismą smutne uśmiechy. Grali we trójkę pierwszy raz od odejścia Sero. Zawsze byli razem. Zawsze mieli jego klawisze, jego wsparcie, jego najchłodniej kalkulujący umysł i jego opanowanie. Zawsze mieli pełne brzmienie, lecz teraz... Teraz odczuwali niezprzeczalną pustkę i nie chodziło wyłącznie o brak klawiszy. Stanęli przed wyzwaniem jakim było pogodzenie się z odejściem przyjaciela i żaden z nich nie miał pojęcia jak to przełknąć. 

Kirishima nikomu w życiu by się do tego nie przyznał, jednak w głębi duszy obwiniał się za wypadek przyjaciela. Nikt nigdy nie spodziewałby się, że Sero, ten wiecznie opanowany realista, w głębi duszy nie radził sobie z presją fanów, presją społeczeństwa i bezpodstawną presją, jaką odczuwał ze strony członków swojego zespołu. Wszyscy byli w szoku, gdy znaleźli go zaćpanego niemal na śmierć w swoim własnym pokoju i mimo, że Hanta przeżył, do tej pory nie mogli się z tym uporać. 

Kaminari skończył śpiewać i odsunął się od mikrofonu. Dograli utwór do końca i Denki odłożył gitarę na stojak. Westchnął ciężko i przeczesał palcami złote włosy. 

— Nieźle się porobiło. 

Bakugou obrócił w palcach pałeczkę i spojrzał na wokalistkę. 

— No. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro