3
Dwudziestodwulatek o czerwonych włosach złożył dłonie jak do modlitwy i przymknął oczy, biorąc głęboki wdech. Następnie spojrzał na siedzącego przed nim blondyna i wycelował w niego palcami.
— Dlaczego?
Jasnowłosy przewrócił oczami, rozwalając się na wysłużonej, skórzanej kanapie jeszcze bardziej.
— Wkurwił mnie — chłopak wzruszył ramionami, jakby zaatakowanie byłego producenta jednego z najlepszych studiów nagraniowych w kraju nie było niczym odbiegającym od normy.
— Nas wszystkich nieźle wkurwił — do pomieszczenia wszedł niewysoki dwudziestolatek o złotych włosach z pofarbowanymi na czarno kilkoma pasemkami. Czarny jak smoła tatuaż w kształcie pioruna na szyi chłopaka, rozciągał się od szczęki do obojczyka. Zniszczona dżinsowa kurtka zakrywała jego część, a srebrny nieśmiertelnik na jasnej koszulce kołysał się w rytm kroków muzyka.
— Ale wy nic nie zrobiliście — blondyn podniósł się z kanapy i oparł o ścianę garażu, by utrzymywać z przyjacielem kontakt wzrokowy na tym samym poziomie.
— Bakugou...
Czerwonowłosy przetarł twarz dłonią, podczas gdy najmłodszy z przyjaciół usadowił się na znajdującym się w rogu pomieszczenia blacie (tuż obok mikrofali) i zaczął przygrywać na gitarze bliżej nieokreśloną melodię.
— Zasłużył — opierający się o ścianę blondyn przewrócił ponownie czerwonymi oczami i spojrzał na przyjaciela kątem oka.
— Wiesz jakie możemy mieć przez to, kurwa, kłopoty? — warknął basista, podchodząc do blondyna. — Jebać proces sądowy, jebać nawet kurwa grzywnę czy chuj wie co, wyobrażasz sobie jakie piekło rozpętają media?!
— Zajebiste — mruknął niemal do siebie złotowłosy gitarzysta, po czym westchnął i odłożył instrument na stojak. Podszedł do stolika przy kanapie i zgarnął z blatu paczkę czerwonych Winstonów, należącą do lidera zespołu. Kirishima podążył za nim zmartwionym wzrokiem, a czerwonooki blondyn zmarszczył brwi.
— Od kiedy on pali? — spytał.
— Od kiedy wali nam się kariera — warknął na niego — Widzisz do czego doprowadziłeś?
— Czemu to wszystko to nagle moja wina, ha?! — Bakugou zmarszczył brwi. — To Sero nie wytrzymał pierdolonej presji! To ten gnój zostawił nas na lodzie i, kurwa mać, jak zwykle jest na mnie!
Kirishima odsunął się, z niedowierzaniem patrząc na Katsukiego. Pokręcił głową, przygryzając wargę i spojrzał na drżącego na zimnie Denkiego i szary dym, ulatujący z trzymanego w smukłych palcach papierosa.
— Tu już nie chodzi o Sero — mruknął. — Wcale mu się nie dziwię.
Bakugou zacisnął zęby i odwrócił wzrok, wlepiając go w perkusję, stojącą na środku.
— I tak jesteśmy skończeni — powiedział. Kirishima przeniósł wzrok na blondyna, stojącego na dworze. Wolna dłoń wokalisty zacisnęła się w pięść.
***
— Napisałem nam piosenkę — Kaminari przerwał grę i spojrzał na Bakugou, siedzącego na workowatej pufie, którą zaklepał sobie odkąd tylko zaczęli razem grać. Kirishima odłożył niedojedzony brzeg pizzy do pudełka i oblizał palce.
— No dawaj.
Denki, nie podnosząc się nawet z pozycji leżącej, odchrząknął i złapał pierwszy akord.
— He left us week ago, our drummer is an asshole, we lost thousand fans, we fucked up this time.
— Chujowe rymy — mruknął Bakugou, sięgając po butelkę coli, stojącą na stole.
— Myślę, że chujowe rymy to najmniejszy problem — Kirishima sięgnął po paczkę papierosów.
— Wyjazd mi z tym gównem na dwór — warknął Denki, celując w chłopaka palcem.
— To mój garaż — powiedział czerwonowłosy.
— Sam wczoraj jarałeś — zauważył perkusista i podniósł się z pufy. Zatrzymał się tuż obok miejsca, gdzie zazwyczaj stał keyboard Sero i wlepił wzrok w pozostałe jedynie wgniecenia na starym dywanie.
— I dusiłem się potem pół nocy — jęknął Denki. — Nie znoszę tego dziadostwa.
Wśród przyjaciół zapadła cisza. Kaminari szarpał pojedyncze struny, cały czas trzymając g-moll, gdyż nie miał już siły nawet zmieniać akordów. Kirishima wstał z podłogi i podszedł bliżej wyjścia, by nie denerwować wokalisty zapachem papierosów. Odpalił jednego i zaciągnął się długo, wlepiając zmęczone spojrzenie w perkusistę. Bakugou wziął w dłoń pałeczki i zaczął okręcąc je w palcach, krążąc wokół dywanu, na którym stał cały sprzęt. Kirishima podążał za nim wzrokiem, zastanawiając się czy chłopak zaraz nie straci nerwów i czegoś nie rozwali.
— Ktoś ma jakiś plan? — Katsuki odrzucił głowę do tyłu i westchnął. — Kiri, jesteś liderem, wymyśl coś.
Eijiro przewrócił oczami i rzucił niedopałek na ziemię, przydeptując go następnie podeszwą czarnych glanów.
— Pierwszy raz od dawna nie mam pojęcia co robić — westchnął basista. Kaminari odłożył czarną gitarę na podłogę obok kanapy i pogładził odklejającą się naklejkę z nazwą zespołu. Z ciężkim westchnieniem odrzucił głowę z powrotem na kanapę i z lekkim trudem wyjął telefon z kieszeni przetartych dżinsów.
— Co robisz? — spytał Kirishima, a blondyn wzruszył ramionami. Złote włosy opadły mu na nos, ale chłopak nie zwracał na to uwagi.
— Szukam nam studia — powiedział. — Nie mam zamiaru się poddać po takim czasie. Znajdziemy studio, znajdziemy kogoś za Sero i wrócimy na scenę.
— Bardzo to ambitne, Kaminari — prychnął Bakugou. — Ale jebnie.
— Nie mamy nic do stracenia — zanucił chłopak na wymyśloną przez siebie melodię, a perkusista westchnął cierpiętniczo.
— Co z koncertem w Jokohamie? — spytał nagle, rzucając pałeczkę w powietrze i łapiąc ją po chwili wyuczonym gestem.
— Kurwa, zapomniałem odwołać — Kirishima przyłożył dłoń do czoła.
— Zostaw na razie — mruknął Kaminari. — Mamy dwa miesiące, na pewno kogoś znajdziemy.
— Jasne — prychnął Bakugou. Denki odłożył telefon i spojrzał na niego z irytacją.
— Twój pesymizm jest wkurwiający — powiedział.
— A twój optymizm nieuzasadniony — warknął starszy chłopak i zacisnął palce u nasady nosa. Wciągnął powietrze ze świstem i westchnął ciężko.
— Ogarnę to — uspokoił ich basista i wyjął z paczki kolejnego papierosa.
— O! Mam coś — Denki podniósł się do pozycji siedzącej i nachylił nad telefonem. — SoundProve, jakieś dojebane studio w centrum.
— Myślę, że patrząc na naszą renomę, żadne szanujące się studio nas nie przyjmie. Nie po tym co odjebał Bakugou...
— Odpieprz się — mruknął blondyn, zakładając ramiona na piersi.
— Znajdź coś mniejszego — powiedział Kirishima, a Denki zaczął energicznie scrollować przez wyszukiwarkę. Bakugou usiadł na swoim miejscu i zaczął wystukiwać rytm do "Sick thoughts". Kirishima odłożył Winstony na stolik obok pudełka z niedojedzoną pizzą (która zawsze idealnie starczyła im na czterech) i wziął do ręki stojący obok perkusji bas. Przerzucił sobie pasek przez szyję i podpiął gitarę do wzmacniacza. W trakcie refrenu dołączył do przyjaciela, szarpiąc pojedyncze struny. Kaminari po chwili wahania odłożył na bok rozbitego iPhone'a i sięgnął po gitarę, leżącą na podłodze. Przerzucił pasek przez plecy i zaczął uwijać się, by podpiąć instrument, włączyć mikrofon i ustawić drugi wzmacniacz. Już po chwili dołączył z gitarą i wokalem do drugiej zwrotki. Bakugou uniósł lekko kącik ust i wymienił z Kirihismą smutne uśmiechy. Grali we trójkę pierwszy raz od odejścia Sero. Zawsze byli razem. Zawsze mieli jego klawisze, jego wsparcie, jego najchłodniej kalkulujący umysł i jego opanowanie. Zawsze mieli pełne brzmienie, lecz teraz... Teraz odczuwali niezprzeczalną pustkę i nie chodziło wyłącznie o brak klawiszy. Stanęli przed wyzwaniem jakim było pogodzenie się z odejściem przyjaciela i żaden z nich nie miał pojęcia jak to przełknąć.
Kirishima nikomu w życiu by się do tego nie przyznał, jednak w głębi duszy obwiniał się za wypadek przyjaciela. Nikt nigdy nie spodziewałby się, że Sero, ten wiecznie opanowany realista, w głębi duszy nie radził sobie z presją fanów, presją społeczeństwa i bezpodstawną presją, jaką odczuwał ze strony członków swojego zespołu. Wszyscy byli w szoku, gdy znaleźli go zaćpanego niemal na śmierć w swoim własnym pokoju i mimo, że Hanta przeżył, do tej pory nie mogli się z tym uporać.
Kaminari skończył śpiewać i odsunął się od mikrofonu. Dograli utwór do końca i Denki odłożył gitarę na stojak. Westchnął ciężko i przeczesał palcami złote włosy.
— Nieźle się porobiło.
Bakugou obrócił w palcach pałeczkę i spojrzał na wokalistkę.
— No.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro