1
Chłopak ledwo mógł złapać dech. Pot zalewał mu oczy, biało-czerwone kosmyki mokrych włosów przyklejały się do przypudrowanego czoła, a całe ciało krzyczało z wyczerpania. Dwudziestodwulatek zdjął koszulę szybkim ruchem i pozwolił asystentowi na zdjęcie z siebie mikrofonu i całego sprzętu. Jego klatka piersiowa unosiła się gwałtownie w spazmatycznych oddechach, a Shoto marzył już tylko o długim śnie. Jego zmęczenie z koncertu na koncert robiło się coraz bardziej uciążliwe i gorsze do zniesienia.
— Wszystko gra? — średniego wzrostu blondyn w czarnych spodniach od garnituru i czerwonej koszuli podszedł do niego z butelką wody.
Todoroki pokiwał głową i wziął napój od mężczyzny. Opróżnił zawartość w kilka sekund, a opakowanie zwrócił menadżerowi. Ten spojrzał na niego złotymi oczami i westchnął.
— Za piętnaście minut będziemy w hotelu, Sho — powiedział i podszedł do niego, by w razie czego chłopak mógł się ma nim oprzeć. Blada twarz kontrastowała z zaczerwienionymi policzkami, a oddech gwiazdora nadal nie zdążył się wyrównać.
— Zasnę w aucie — rzucił chłopak, a Hawks uniósł kącik ust.
— W razie czego zaniosę cię na górę — obiecał, a wokalista zaśmiał się bez siły.
— Mieszkamy na dziewiątym piętrze — wychrypiał, blondyn spojrzał na niego z troską.
— Uno, ważysz jakieś sześćdziesiąt kilo. Duo, mamy windę. Tres, widziałeś te bicepsy, stary?
Todoroki parsknął, słysząc charakterystyczne "duo" menadżera i zarzucił mu ramię na szyję, czując jak kontuzjowana kostka przestaje dłużej dawać sobie radę. Keigo niemal od razu, wziął na barki ciężar ciała wokalisty i zaprowadził go na tyły hali koncertowej, gdzie znajdowała się garderoba piosenkarza.
— Przebierasz się? — mężczyzna próbował puścić chłopaka, lecz gdy tylko poczuł jak ten osuwa się w dół, złapał go jeszcze mocniej niż wcześniej.
— Jebie mnie to — westchnął Todoroki, nadal starając się za wszelką cenę złapać oddech. Blondyn spojrzał na niego kątem oka.
— Ty jebiesz — mruknął, a Shoto niemal się zaśmiał.
— Możemy usiąść na chwilę?
Keigo Takami bardzo chciał powiedzieć, że tak, jednak nie płacili mu za okłamywanie swojego klienta.
— Twój ojciec na nas czeka — wyjaśnił, a Todoroki wydał z siebie długie westchnięcie, zmieszane z cierpiętniczym jękiem.
— W takim razie chodźmy — chłopak wyprostował się i spróbował postawić kilka kroków o własnych siłach, jednak palący ból w stawie skokowym skutecznie mu to uniemożliwił. Keigo powrócił więc do swojej asysty, prowadząc wokalistę korytarzem, na którego końcu czekała limuzyna, mająca zawieźć ich obu do pięciogwiazdkowego hotelu w centrum Osaki.
Dwie minuty później wyjechali na rozświetloną latarniami ulicę, a wrzask tysiąca fanów, czekających na odjazd gwiazdora przed halą, uderzył go ponownie z taką siłą, że chłopak miał ochotę przebić sobie bębenki.
Masa ludzi krzyczała jego imię, nazwisko czy pseudonim na zmianę z komplementami, podziękowaniami i wyznaniami miłości. Todoroki bardzo chciał opuścić szybę, posłać fanom olśniewający uśmiech i pomachać z wdziękiem, jednak nadal nie miał sił otworzyć oczu, a jego świszczący oddech wręcz przerażał siedzącego obok menedżera. Chłopak opuścił więc szybę do połowy i wystawił dłoń, chcąc choć tyle zrobić dla ludzi, którym zawdzięczał to, że był tu gdzie był. Pisk i wrzask przybrały na sile, a Shoto zacisnął zęby starając się odrzucić męczące go ostatnimi czasy myśli, które teraz wróciły do niego z podwójną siłą.
Shoto opuścił dłoń, nie mając już siły na zamknięcie okna. Złote oczy przewiercały go niemal na wylot i już po chwili dłoń Keigo zacisnęła się na jego ramieniu.
***
Pierwszym co zrobił Shoto, gdy już wybudził się z niemal dwunastogodzinnej pokoncertowej drzemki, był prysznic. Długi i gorący prysznic, który pozwolił mu zmyć z siebie nie tylko brud i pot, lecz także tony stresu, napięcia i niezadowolenie z własnego występu. Todoroki Shoto miał za sobą zaledwie trzy lata kariery. Trzy długie lata pełne nagrywania płyt, albumów, koncertów, wywiadów i tras. Pełne treningów wokalnych i tanecznych, wizyt u stylistów, masy wykupionych karnetów na siłownie i strachu. Strachu związanego z byciem niewystarczającym, z porażką, z utratą opinii publicznej, na którą tak ciężko pracował odkąd skończył liceum. Shoto naprawdę chciał sławy. Chciał śpiewać, chciał pisać, chciał podróżować i koncertować w najważniejszych miastach na świecie. Chciał być rozpoznawany, kochany i doceniany. Chciał być idolem, którym właśnie był. Jednak jak wszystkie dziecięce marzenia, wiązało się to z niejednym rozczarowaniem i teraz, ten ponad dwudziestoletni mężczyzna, nominowany do nagrody Grammy, z pięcioma albumami dostępnymi na Spotify, trzema trasami koncertowymi za sobą i majątkiem, który wystarczyłby mu do końca życia, ledwo powstrzymał łzy. Psychiczny ból, który ściskał go w piersi zakłócało jedynie pieczenie na łokciu, który piosenkarz zdarł na jednym ze stojących na scenie głośników podczas finałowej piosenki.
Chłopak obniżył znacznie temperaturę wody i odchylił głowę w tył, pozwalając zimnym kroplom zmyć napięcie ze swojej twarzy. Shoto westchnął ciężko, czując jak powoli schodzi z niego stres.
— Sho, jak się będziesz próbował utopić to wyważę drzwi! — stłumiony głos Keigo dotarł do zalanych wodą uszu chłopaka. Wokalista zakręcił kran.
— Będziesz musiał za nie zapłacić! — odkrzyknął Todoroki.
— Też uważam, że byłaby to zbyt duża szkoda!
Shoto wyszedł spod prysznica i owinął się w pasie miękkim kremowym ręcznikiem, który znalazł złożony na łóżku pierwszego dnia przyjazdu.
Otworzył drzwi, nie przejmując się tym, że jest półnagi i spojrzał na blondyna. Hawks, jak kazał się do siebie zwracać tylko przyjaciołom (do których Shoto oczywiście się zaliczał), zmarszczył brwi i zmierzył go od góry do dołu analizującym spojrzeniem. Todoroki odgarnął do tyłu mokre włosy i odetchnął głębiej. Keigo uderzył go wierzchem dłoni w brzuch.
— Forma ci spadła, młody — powiedział. — Jak to możliwe?
— To przez te pieprzoną dietę, którą ojciec wymyślił — warknął chłopak, stając przed lustrem i przeczesując sklejone kosmyki czarnym grzebieniem. — Czuję się jakbym nie jadł od tygodnia.
— Ja również uważam, że taka ilość przy twoim trybie życia to gwóźdź do trumny, ale co mam mu powiedzieć? — Hawks oparł się o framugę, patrząc na niewyraźną twarz piosenkarza, odbijającą się w zaparowanym lustrze.
— Nic mu nie mów, bo jak cię zwolni to chyba się zaćpam na śmierć — mruknął chłopak, odkładając grzebień na blat.
Keigo wzruszył ramionami.
— Prędzej padniesz z wyczerpania — stwierdził, a Shoto zerknął na niego przez ramię.
— Coś w tym jest.
Hawks odepchnął się od drzwi z westchnieniem i spojrzał na dwudziestolatka.
— Dobra, Sho, załóż coś na tyłek i zejdź do jadalni, bo już prawie południe — powiedział. — Pora na śniadanko nie uważasz?
— Zaraz zejdę — odparł chłopak, mijając menadżera i podchodząc do leżącej na łóżku walizki z zamiarem wyboru jakiegoś zestawu ubrań na dzisiejszą podróż do Tokio. Keigo wyszedł, podśpiewując jeden z utworów z repertuaru Todorokiego.
Heterochromik westchnął ciężko, marząc już tylko o powrocie do swojego wielkiego pokoju, w swoim jeszcze większym apartamencie, gdzie czekała na niego podpisana czarnym markerem płyta z dziesięcioma piosenkami, których Shoto nie zdążył jeszcze przesłuchać od ostatniego koncertu w stolicy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro