6. Wyrzuć to do kosza
LILLI
Siedziałam na kanapie i patrzyłam na krzątających się po moim mieszkaniu pracowników salonu meblowego. Po tym, jak wynieśli stare meble, wnieśli te nowe i je skręcali. W międzyczasie zrobiłam im kawę, a teraz obserwowałam to, jak sprawnie składali drewniane deski. Poszło im to dość szybko i już po niecałej godzinie byłam sama w mieszkaniu sama. Usiadłam na nowej kanapie, po czym rozejrzałam się po wnętrzu. Znowu zostałam sama, bo Martin wyszedł z mieszkania po śniadaniu, chociaż myślałam, że dłużej dotrzyma mi towarzystwa.
Zaprosiłam go na noc, ponieważ nie chciałam być sama. W sumie myślałam, że do czegoś pomiędzy nami dojdzie i on chyba też miał taką nadzieję, ale ja potem spasowałam. Nie mogłam się przełamać i nie wiem, dlaczego, więc postanowiłam w nocy przeobrazić się w aktorkę i udawałam, że przesadziłam z alkoholem. Po wspólnym obejrzeniu horroru ułożyłam się na prowizorycznym posłaniu na podłodze, udając, że śpię po zbyt dużej ilości wypitego wina. Nie drgnęłam nawet wtedy, gdy Martin przejechał dłonią po moim udzie. Słyszałam, jak cicho westchnął, po czym przytulił mnie i tak zasnął. Rano rzucił kilka żartów na temat tego, że znowu za dużo wypiłam, a ja obiecałam poprawę. Pogadaliśmy jeszcze trochę i potem pożegnał się, całując mnie na do widzenia.
Siedziałam, analizując to wszystko i wyrzucając sobie to, że wtedy, gdy pocałowałam go pod barem, w którym pracował, mogłam mu dać nadzieję na to, że moglibyśmy coś stworzyć, ale ja tego nie chciałam. Bardziej myślałam, żeby po prostu się zabawić. Martin był świetnym przyjacielem i chciałam, żeby tak zostało. Być może po rozstaniu z Jacobem pogubiłam się i dałam chłopakowi trochę za dużo nadziei, a teraz kombinowałam, jak to wszystko naprawić.
Westchnęłam głęboko i spojrzałam na drzwi, gdy rozległ się dźwięk dzwonka. Postanowiłam go zignorować. Dzisiejszy dzień miałam zamiar spędzić w czterech ścianach samotnie. Potrzebowałam tego, żeby poukładać sobie wszystko w głowie. Wielkimi krokami zbliżał się dzień, który miał być najszczęśliwszym dniem w moim życiu, a wiedziałam, że będzie najgorszym. Jeszcze nie wiedziałam, jak spędzę najbliższą sobotę, ale musiałam coś wykombinować, żeby jakoś przetrwać ten dzień. Już sama myśl, że wtedy miałam mieć ślub, była bolesna.
Ktoś jeszcze dwa razy zadzwonił, a potem rozległ się dźwięk telefonu leżącego na szafce w przedpokoju, który także zignorowałam. W końcu nastała cisza, więc wstałam z kanapy i przeszłam do sypialni, gdzie opadłam na łóżko, a po jakimś czasie zasnęłam.
STEPHAN
Po tym, jak rzuciłem sportową torbę w korytarzu, rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Westchnąłem przeciągle, bo ledwo wróciłem z treningu, a już ktoś się do mnie dobijał. Na początku chciałem zignorować, ale w końcu podszedłem do drzwi i otworzyłem je.
— Dzień dobry — odezwał się kurier, który stał w progu.
Spojrzałem na niego, mrużąc oczy i zastanawiając się, co ostatnio zamówiłem, ale z moich przemyśleń wyszło, że nic i nie rozumiałem, dlaczego zakłócał mój spokój.
— Zna pan może panią Lilli Peters?
— Tak, znam ją, a o co chodzi? — dopytywałem, przyglądając się mężczyźnie.
— Mam dla niej przesyłkę, ale nie otwiera ani nie odbiera telefonu, a to bardzo ważne — mówił, obracając nerwowo paczkę w dłoniach.
— Mógłbym to u pana zostawić? Napiszę jej wiadomość, że paczka jest u pana do odbioru. Wszystko jest opłacone — dodał, spoglądając na mnie błagalnie.
— Dobrze, niech Pan zostawi — odparłem.
W sumie co mi szkodziło wziąć tę przesyłkę? W końcu Lilli mieszkała drzwi obok.
— Dziękuję, miłego dnia. Do widzenia.
— Do widzenia — odparłem i gdy mężczyzna odszedł, zamknąłem drzwi.
Zerknąłem z ciekawości na nadawcę, ale nazwa firmy nic mi nie mówiła. Odłożyłem paczkę na komodę i przeszedłem do łazienki, żeby w końcu ogarnąć się po treningu.
*
Westchnąłem głęboko po rozmowie z kumplem. Myślałem, że wyskoczymy na jakieś piwo, ale on niestety miał już inne plany. Siedziałem na balkonie i stukałem palcami po udzie, zastanawiając się, co robić.
Po chwili spojrzałem na sąsiedni balkon, rozmyślając o tym, czy Lilli będzie w mieszkaniu. Byłem już raz pod jej drzwiami, żeby przekazać jej paczkę, którą zostawił u mnie kurier, ale niestety chyba jej nie było, bo mi nie otworzyła.
Stwierdziłem, że spróbuję teraz, więc wstałem z miejsca i ruszyłem w kierunku przedpokoju, gdzie na blacie stała paczka. Wziąłem ją do rąk i wyszedłem z mieszkania, po czym zadzwoniłem do drzwi sąsiadki. Stałem chwilę, ale niestety znowu nie otwierała. Wcisnąłem dzwonek jeszcze raz i po chwili w końcu usłyszałem ruch w mieszkaniu, co oznaczało, że dziewczyna była jednak w środku.
Uśmiechnąłem się, gdy rozległ się dźwięk przekręcanego zamka.
— Cześć. — Przywitałem się, gdy Lilli otworzyła drzwi.
— Cześć — odparła, przyglądając mi się zmrużonymi oczami. Miałem wrażenie, że nie cieszy się na mój widok.
— Był dzisiaj kurier, ale nie zastał cię w domu, to zostawił paczkę u mnie. Proszę — powiedziałem, wyciągając przed siebie trzymane w dłoniach pudełko.
Lilli spojrzała na paczkę i w jednej chwili spochmurniała, a ja nie wiedziałem dlaczego. Czy zrobiłem coś nie tak? Nie miałem pojęcia.
— Wyrzuć to do kosza — odparła, a ja patrzyłem na nią z niezrozumieniem. — Ja tego nie chcę i... już nie potrzebuję — dodała, na co zmarszczyłem brwi.
— Ale... — odezwałem się, jednak nie mogłem dokończyć, bo dziewczyna zamknęła mi drzwi przed nosem.
Stałem przez chwilę nieruchomo, zastanawiając się, co robić dalej, ale ostatecznie wróciłem do mieszkania.
Usiadłem w kuchni przy stole, stawiając przed sobą paczkę. Zacisnąłem usta, patrząc w pustąprzestrzeń, by po chwili chwycić nóż i rozciąć taśmę, którą był oklejony karton. Lilli kazała mi to wyrzucić, ale ja wiedziony ciekawością postanowiłem zajrzeć do środka. Być może dziewczyna działała pod wpływem jakiegoś impulsu i jutro żałowałaby, że paczka trafiła do śmieci. Chciałem mieć pewność, że nie było tam nic cennego.
Otworzyłem karton i wyciągnąłem elegancką kartkę, która była na samym wierzchu.
Szanowni Państwo,
Najmocniej przepraszam za poprzednie zamówienie i mam nadzieję, że teraz sprostałem Państwa oczekiwaniom.
Wprowadziłem wszystkie zmiany i żałuję, że zamówienie nie było od razu tak perfekcyjne, jak Państwo oczekiwali. Niepotrzebnie przyprawiłem Państwa o dodatkowy stres przed tak ważnym dniem.
Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia.
Zmarszczyłem brwi, po czym wyciągnąłem niewielką tekturową karteczkę z ozdobnym printem, na której była data i jakiś napis, który od razu przeczytałem.
Dziękujemy za Waszą obecność w tym ważnym dla nas dniu.
Lilli & Jacob
Rozchyliłem usta, gdy doszło do mnie, że w dłoni trzymałem małą winietkę weselną, która była przeznaczona dla gości. W kartonie było tego dziesiątki. Kolejny raz spojrzałem na datę i wtedy doszło do mnie, że Lilli miała wychodzić za mąż w ten weekend. Zacząłem rozumieć jej picie, bo kto nie załamałby się, dowiadując się o zdradzie na kilka dni przed tak ważnym dniem?
Przeniosłem wzrok przed siebie, zastanawiając się, co robić. Wiedziałem, że pokazując dziewczynie paczkę, którą przyniósł kurier, na pewno zepsułem jej humor i przywołałem bolesne wspomnienie o nadchodzącym dniu.
Wstałem z miejsca i wyrzuciłem karton do kosza, który zrobił się pełny, więc stwierdziłem, że od razu wyniosę śmieci do kontenera.
Po powrocie do mieszkania zajrzałem do szafki, z której wyciągnąłem butelkę wina. Chciałem pójść do Lilli, żeby z nią pogadać, a nie wypadało tak z pustymi rękoma, więc wziąłem alkohol. Czy niemoralne było to, że wiedząc o jej problemach i to, że je zapijała, chciałem się wprosić, wpadając z procentami? Być może ktoś by tak uznał, ale ja nie widziałem w tym nic złego. Poza tym to była tylko jedna butelka.
Wyszedłem z mieszkania i przycisnąłem dzwonek przy drzwiach sąsiadki, która po chwili mi otworzyła.
— To znowu ja — powiedziałem, uśmiechając się lekko.
— Co tym razem mi przyniosłeś? — zapytała naburmuszona, przez co wiedziałem, że była zła o paczkę.
Podniosłem butelkę wina i pomachałem nią lekko. Lilli spojrzała na alkohol, zaciskając usta, by następnie przenieść wzrok na mnie. Odsunęła się na bok, robiąc miejsce, więc bez słowa wszedłem do mieszkania. Tym razem było w nim zupełnie inaczej. W oczy rzucały się nowe meble, ale przede wszystkim był porządek. Chyba dziewczyna powoli oswajała się z tym, co ją spotkało.
— Siadaj — odezwała się, wskazując miejsce na kanapie.
Usiadłem, stawiając butelkę z winem na stolik. Lilli podeszła do lodówki i wyciągnęła coś z niej. Patrzyłem na stojącą tyłem dziewczynę, która coś kroiła, a potem to układała. Chciałem się odezwać, ale zdałem sobie sprawę z tego, że nie miałem pojęcia co powiedzieć.
— Pomóc ci w czymś? — zapytałem w końcu.
— Nie — mruknęła Lilli, nawet na mnie nie patrząc, a ja przełknąłem ślinę, po czym zacisnąłem usta.
Miałem wrażenie, że nie byłem mile widzianym gościem, ale skoro wpuściła mnie do mieszkania, to nie chciałem już zostawiać jej teraz, samej. Być może jeszcze przeżywała tę nieszczęsną paczkę, którą dostarczył kurier.
Westchnąłem ciężko i w tym samym czasie Lilli odwróciła się w moim kierunku. Uśmiechnąłem się do niej, a ona stała, trzymając w dłoniach dużą deskę, na której były różne przekąski. Podeszła do stolika i położyła to na blat. Uniosłem brwi, widząc sporo przekąsek, które przygotowała do wina. Oblizałem się bezwiednie na widok kilku rodzajów sera, szynki oraz winogron i truskawek.
Dziewczyna poszła po kieliszki oraz korkociąg, który mi podała, a ja otworzyłem butelkę, po czym nalałem nam alkoholu.
— Dziękuję — odezwała się, gdy podałem jej kieliszek.
Upiłem łyk, by następnie zerknąć na Lilli, która opróżniła swój kieliszek do dna. Chwyciła butelkę i dolała sobie, po czym znowu wypiła wszystko duszkiem.
Przymknęła oczy, odchylając głowę i tak trwała przez jakiś czas w tej pozycji, a po chwili przeniosła wzrok na mnie.
— Sorry, musiałam — powiedziała, lustrując moją twarz.
Przytaknąłem bez słowa, przyglądając się jej. Miała ładne oczy, tylko smutne. Lekko rozmazana kredka pod oczami dodawała jej nawet uroku, za to opadające na policzki kosmyki włosów prosiły się o to, żeby zgarnąć je dłonią za ucho. Musiałem walczyć sam ze sobą, żeby tego nie zrobić.
— Zaglądałeś do paczki, prawda? — zapytała, wyrywając mnie z letargu.
Pomrugałem powiekami, wzdychając cicho. Głupio mi było odpowiedzieć, że tak. Czułem się, jakbym był wścibskim sąsiadem, który wściubia nos w nie swoje sprawy.
— Masz mnie teraz za życiową niedojdę? — Padło kolejne pytanie, chociaż nie odpowiedziałem jeszcze na poprzednie.
— Co? Nie! Skądże — odezwałem się, poprawiając na kanapie.
— W sumie — zaczęła dalej mówić, dolewając sobie wina — już mi wisi, co sobie inni pomyślą. Przecież nie z mojej winy nie doszło do tego ślubu. — Popatrzyła do kieliszka, po czym upiła łyk wina i zaczęła monolog.
Siedziałem i słuchałem jej wynurzeń na temat byłego narzeczonego oraz tego, że jej rodzina go nie lubiła. Zrobiłem wielkie oczy, gdy mówiła o tym, jak mężczyzna chciał do niej wrócić. Mówiła, że zaczęła się wtedy wahać i zastanawiać się, czy nie dać mu drugiej szansy, ale ostatecznie na szczęście nie podjęła takiej decyzji. Chyba wziąłbym ją za niespełna rozumu kobietę, gdyby ponownie zawierzyła temu facetowi.
W czasie tego wywodu nie odzywałem się w ogóle. Po prostu słuchałem, a Lilli chyba odpowiadało to, że może wyrzucić z siebie wszystkie żale i pretensje.
Dalsza część wieczoru była potem o wiele przyjemniejsza. Rozmawialiśmy na wiele tematów, śmiejąc się głośno. Nie sądziłem, że po złym początku, będzie nam się tak dobrze rozmawiało. Tak naprawdę w pewnym momencie zacząłem się zastanawiać, pod jakim pretekstem mógłbym się pożegnać z Lilli i wrócić do siebie, ale na szczęście przetrwałem wylewanie jej żali na byłego, a potem spędziliśmy miło czas, popijając sobie wino.
Byłem zadowolony z tego, że przyszedłem do Lilli, bo zyskałem nową, fajną znajomość.
**********************************
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro