Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

20. I posłałaś go do diabła?

KILKA TYGODNI PÓŹNIEJ

LILLI

Po pracy leżałam na kanapie, trzymając telefon w dłoni i wpatrywałam się w wiadomość od Jacoba. Kolejny raz przepraszał mnie rzewnie oraz prosił o rozmowę, ale ja nie miałam na to ochoty, chociaż odpuścił sprawę ze Stephanem i zaniechał roszczeń pieniężnych, przez co nie pozbyłam się swoich oszczędności.

Byłam w wielkim szoku, gdy w dniu, w którym miałam spotkać się z nim oraz Eliasem, żeby podpisać stosowne dokumenty i zapłacić kwotę, której zarządał, mój kuzyn zadzwonił, że sprawa jest nieaktualna, bo Jacob się wycofał. Na początku przeraziłam się, że coś kombinuje i będzie chciał więcej kasy, ale nic takiego nie miało miejsca.

Gdy dzisiaj zobaczyłam wiadomość od niego, myślałam, że zmienił zdanie, ale on kolejny raz przepraszał mnie i prosił o spotkanie. Znowu pisał, jak to żałuje wszystkiego co zrobił i, że mnie kocha, i tęskni. Szczerze mówiąc widzenie się z nim, to było ostatnie, czego chciałam, bo czego by nie powiedział, nie było szans, żebym do niego wróciła. Nasz związek był jednym wielkim kłamstwem z jego strony. Kiedy ja harowałam jak wół, on zabawiał się w moim mieszkaniu z inną i obiecywał jej złote góry. Ze mną się zaręczył, ustalił datę ślubu, a tydzień przed ceremonią wszystko legło w gruzach przez jego niewierność.

Jednak z drugiej strony bałam się, że jeśli mu odmówię, to on się rozmyśli i znowu będzie chciał pieniędzy, bo w przeciwnym razie pozwie Leyhego. Czułam się, jakbym była w potrzasku. Zagryzłam wargę, zamyślając się na chwilę, po czym zignorowałam wiadomość od byłego i wybrałam numer do kuzyna. Chciałam się poradzić, co robić.

— Lill, mam tylko pięć minut. Mam zaraz spotkanie — odezwał się, gdy tylko odebrał połączenie ode mnie.

— Elias, czy ty spisywałeś jakieś papiery z Jacobem?

— Papiery?

— No, że nie będzie domagał się kasy za to, że Leyhe go uderzył. — Sprecyzowałam, a po drugiej stronie zaległa cisza.
— Elias? — odezwałam się, gdy nie odzywał się dłuższą chwilę.

— Jestem — mruknął, po czym usłyszałam ciche westchnięcie.

— Muszę to wiedzieć. Jacob chce się spotkać, a ja nie mam na to ochoty. Muszę mieć pewność, że jak mu odmówię, to nie będzie się mścił.

— Nie spotykaj się z nim.

— Czyli podpisaliście papiery? — zapytałam, bo chciałam mieć stuprocentową pewność.

— Obowiązuje mnie tajemnica zawodowa. Wcześniej mogłem ci wszystko powiedzieć, bo sprawa dotyczyła też ciebie. Teraz chodzi tylko o niego.

— Serio, nie możesz odpowiedzieć po prostu tak lub nie?

— Wiesz co? Najlepiej będzie, jak pogadasz z tym swoim Stephanem — odpowiedział, a mnie na chwilę zatkało.

— A co on ma z tym wspólnego? — zapytałam zdezorientowana.

— Muszę kończyć. Pa — odparł, po czym od razu rozłączył się, nie odpowiadając na moje pytanie.

— Pa — mruknęłam pod nosem, chociaż on i tak już tego nie słyszał. —  I jakim moim Stephanem? Nie jestem z nim — mówiłam do siebie, zupełnie nic z tego nie rozumiejąc.

Przygryzłam palec, zastanawiając się, po co miałabym o tym rozmawiać z sąsiadem, przecież jego to nie dotyczyło. To ja miałam rozliczyć się z Jacobem. Poza tym nawet nie było go w mieszkaniu, bo gdzieś wybył. Zapewne na zgrupowanie, a nie chciałam do niego dzwonić. Zresztą, co bym mu powiedziała? Hej, Stephan, czy ty wiesz coś na temat mojego byłego i jego rezygnacji z kasy? Przecież to bez sensu. Na dodatek sama kilka tygodni przekreśliłam z nim bliższą znajomość, a teraz miałbym złamać swoje postanowienie? Byłam zbyt honorowa, żeby to zrobić, ale z drugiej strony chciałam wiedzieć, co Leyhe wiedział na ten temat. Mruknęłam głośno z niezadowoleniem i ponownie spojrzałam na SMS-a od byłego.

— A weź ty mnie zostaw w końcu w spokoju — powiedziałam do siebie i w złości odpisałam mu, że nie spotkam się z nim za żadne skarby,  i ma się ode mnie odczepić.

Westchnęłam głęboko, gdy po wysłaniu wiadomości zaczęły targać mną wątpliwości, czy na pewno dobrze zrobiłam. Przez chwilę czekałam na odpowiedź od niego, a gdy nie nadeszła w ciągu pierwszych dziesięciu minut od wysłania SMS-a, postanowiłam wyjść na spacer, bo myślałam, że oszaleję. Telefon zostawiłam na kanapie, żeby mieć spokój, ubrałam się i opuściłam mieszkanie.

Gdy wyszłam z bloku, przystanęłam, spoglądając w kierunku samochodu, stojącego na parkingu. Ktoś pomagał z niego wysiąść Stephanowi. Zmarszczyłam brwi i poczułam dziwny niepokój, widząc go o kulach. Jego towarzysz wyjął z bagażnika dwie duże walizki, po czym razem ruszyli w kierunku budynku. Pomimo tego, że Leyhe miał jakiś uraz, to nie wyglądał na załamanego, chociaż domyśliłam się, że dla niego, jako sportowca nie była to komfortowa sytuacja.

Uśmiechnęłam się krzywo, po tym, jak mnie dostrzegł. Dziwnie musiało to wyglądać, gdy tak stałam i wpatrywałam się w niego nachalnie. Jednak postanowiłam poczekać, aż podejdą, bo chciałam im chociaż otworzyć drzwi. W końcu jeden był o kulach, a drugi targał dwie duże walizki, więc stwierdziłam, że przyda im się pomoc.

— Cześć — odezwał się Stephan, przystając naprzeciwko mnie i uśmiechnął się lekko.

— Cześć — odparłam, po czym odchrząknęłam cicho, gdy zdałam sobie sprawę z tego, że głos mi zadrżał.

Jednak nie mogłam nic na to poradzić, bo gdy go zobaczyłam, to poczułam przyjemne ciepło w podbrzuszu. Mimo wszystko przez jakiś czas spotykaliśmy się i sypialiśmy ze sobą, a że dla niego było to coś niezobowiązującego i w międzyczasie spotykał się z inną? Trudno, przecież niczego mi nie obiecywał. To ja w pewnym momencie za bardzo wkręciłam się w tę znajomość. Najgorsze było to, że kilka tygodni temu powiedziałam mu, że zapomniałam o tym, co było pomiędzy nami, a tak naprawdę było to kłamstwo. Nie było wieczoru, żebym nie rozpamiętywała rozmów z nim i namiętnych uniesień.

— To Andreas. Kolega z kadry — powiedział, kiwając głową w kierunku chłopaka, który podał mi dłoń na przywitanie.

— Lilli. — Przedstawiłam się. — To coś poważnego? — zapytałam, spoglądając na nogę.

— Naderwane więzadło — odpowiedział, na co przytaknęłam głową w zrozumieniu.
Lustrowaliśmy nasze twarze, uśmiechając się krzywo. Czułam, że atmosfera była trochę niezręczna.

— Wyliże się. Kilka tygodni i wróci do treningów. — Wtrącił nagle jego kolega, przez co przeniosłam na niego wzrok. Patrzył to na mnie, to na Stephana i uśmiechał się szeroko. Miałam wrażenie, że to spotkanie go bawiło, chociaż mnie widział pierwszy raz. Zaczęłam się zastanawiać, czy mój sąsiad mówił mu coś o mnie.

— W sumie, to przystanęłam, żeby tylko otworzyć wam drzwi — odezwałam się w końcu, po czym pociągnęłam za klamkę.

— Dzięki — powiedział Andreas i wszedł do środka, pchając przed sobą walizki, a Leyhe o kulach ruszył za nim.

— Stephan. — Zatrzymał się i odwrócił w moim kierunku, gdy wypowiedziałam jego imię, a ja zacisnęłam usta.
Niby chciałam z nim pogadać, jak zasugerował Elias, ale chyba pospieszyłam się z tym. Dopiero co wrócił i to jeszcze kontuzjowany, więc powinien odpocząć, a ja mu to uniemożliwiałam. Poza tym wszystkiemu przysłuchiwał się Andreas.

— To ja wejdę już na górę — odezwał się jego kolega, uśmiechając się kolejny raz. Wyglądał, jakby bawiła go ta sytuacja.
— Daj klucze — dodał, a Leyhe wyciągnął je z kieszeni i podał mu. Chłopak ruszył w stronę schodów, przez co zostaliśmy sami.

— Tak? — Stephan spojrzał na mnie pytająco, stojąc w drzwiach.
Ja naprawdę wybrałam nieodpowiednią porę na tę rozmowę, ale skoro powiedziałam a, to trzeba było powiedzieć b.

— Co wiesz na temat Jacoba i tego, że wycofał się z chęci ograbienia mnie z oszczędności? — zapytałam wprost, na co twarz chłopaka stężała.
Zacisnął usta i zamyślił się na chwilę, a ja zmrużyłam oczy, przyglądając mu się z uwagą, bo coś mi nie grało w jego zachowaniu.

— A czemu mnie o to pytasz?

— Elias mi kazał. — Stephan zrobił niezadowoloną minę, co dało mi sygnał, że on faktycznie wiedział coś więcej na ten temat.
— Dzwoniłam do niego dzisiaj, bo Jacob znowu do mnie wypisuje, że chce się spotkać i chciałam mieć pewność, że jak go poślę do diabła, to ty nie będziesz mieć problemów.

— I posłałaś go do diabła? — Spojrzał na mnie z zaciekawieniem, a jednocześnie ze strapieniem, czekając na odpowiedź.

— Tak, ale nie wiem, czy dobrze zrobiłam.

— Zrobiłaś bardzo dobrze. — Uśmiechnął się do mnie.
— I nie musisz się o nic martwić — dodał, po czym przestawił jedną z kul, jakby chciał mi dać tym znać, że to koniec rozmowy i idzie do mieszkania. Zacisnęłam usta, bo tak naprawdę niczego się nie dowiedziałam, a z zachowania Stephana wywnioskowałam, że on wiedział coś więcej.

— Możesz być ze mną szczery? — powiedziałam, na co cicho westchnął i opuścił głowę. — Widzę, że coś ukrywasz, coś knujecie z moim kuzynem. Elias zasłaniał się tajemnicą zawodową, ty nie musisz. O co w tym wszystkim chodzi? Dlaczego Jacob tak nagle odpuścił? — Naciskałam go, a on spojrzał na mnie ze strapioną miną.

— Okey, przyjdź do mnie o dwudziestej, to wszystkiego się dowiesz — odparł i nie czekając na moją odpowiedź, ruszył przed siebie.

W pierwszym odruchu chciałam go zatrzymać, ale ostatecznie zrezygnowałam z tego. Gdyby nie był o kulach, to za żadne skarby nie puściłabym go, ale jego sytuacja zmusiła mnie do tego, żeby teraz dać mu spokój. Zamknęłam drzwi, wzdychając głęboko, po czym ruszyłam przed siebie.

*

Do mieszkania wróciłam godzinę później i było już po dziewiętnastej. Opadłam na kanapę, po czym przymknęłam oczy, zastanawiając się, czy iść do Stephana. Bałam się, że gdy spędzę z nim więcej czasu, niż powinnam, to wszystko we mnie odżyje, a przecież obiecałam sobie ukryć w najodleglejszych zakamarkach mojego serca i umysłu to, co było wydarzyło się między nami. Ostatecznie stwierdziłam, że pójdę pod prysznic, a gdy się wykąpałam, wzięłam butelkę wina oraz kieliszek i rozsiadłam się wygodnie w łóżku, po czym uruchomiłam telewizor. Włączyłam jakiś film akcji i zaczęłam sączyć wino. Postanowiłam, że nie pójdę do Stephana. Zbyt dużo by mnie to kosztowało.

*

Gdy zegar wskazał kwadrans po dwudziestej, a ja opróżniałam kolejną lampkę wina, mój telefon niespodziewanie zadzwonił. Zacisnęłam usta, widząc połączenie od sąsiada. Myślałam, że na rękę będzie mu to, że nie przyszłam do niego, a tymczasem sam się przypominał. Patrzyłam na wyświetlacz, czekając, aż telefon przestanie dzwonić. Postanowiłam zignorować to połączenie. Komórka w  końcu wyciszyła się, a ja z uśmiechem na twarzy wróciłam do oglądania filmu. Po chwili przymknęłam oczy, kręcąc głową, gdy uświadomiłam sobie, że byłam tchórzem, bo nie potrafiłam z nim normalnie porozmawiać. 

**********************************

Przepraszam za długą nieobecność i postaram się, aby kolejny rozdział był znacznie szybciej :)

Do następnego...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro