Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18. Nowy facet?

LILLI

— Jezu, czego? — jęknęłam, przewracając się na drugi bok i kładąc poduszkę na głowę.

Ktoś z uporem maniaka dobijał się do mnie na telefon i najwyraźniej nie miał zamiaru odpuszczać, bo gdy tylko komórka przestawała wibrować, chwilę później znowu rozlegał się ten wkurzający dźwięk. Wyciągnęłam rękę i po omacku odszukałam telefon na szafce przy stoliku. Chwyciłam go do dłoni, po czym, odkrywając twarz, zerknęłam na wyświetlacz.

Stephan

Zacisnęłam usta, odrzucając połączenie i zupełnie wyciszyłam telefon. Nie miałam zamiaru z nim rozmawiać, a już nie na pewno po tym, co usłyszałam od niego w nocy. Znalazł się pan idealny, który po pozorach oceniał innych. Nie dość, że po wcześniejszej wiadomości, miałam zrujnowany nastrój, to jeszcze on potem dołożył mi zmartwień. Nie sądziłam, że potraktuje mnie tak chamsko. Poza tym spać nie dawały mi jego słowa o ewentualnym dziecku i zastanawiałam się, dlaczego tak nagle o tym wspomniał. Tak długo o tym rozmyślałam, że spać poszłam dopiero nad ranem i to dopiero po opróżnieniu butelki wina.

Westchnęłam przeciągle, siadając na łóżku, po czym wstałam i powolnym krokiem przeszłam do kuchni, żeby napić się wody. Suszyło mnie tak bardzo, że wypiłabym i cysternę wody, ale nie mogło być inaczej po wypiciu sporej ilości alkoholu. Na dodatek przespałam pół dnia, a i tak czułam się kiepsko. Przetarłam dłońmi twarz, po czym ruszyłam do łazienki, a następnie wróciłam do sypialni, gdzie dosłownie runęłam na łóżko. Chciałam spać i nic więcej do szczęścia nie było mi potrzebne. Przymknęłam oczy z zamiarem zaśnięcia, ale niestety moje plany popsuł dzwonek do drzwi. Zignorowałam pierwszy dźwięk, jednak na moje nieszczęście pojawił się drugi, a gdy ja nadal nie otwierałam, gość postanowił zapukać do drzwi pięścią.

— Lill! Otwieraj! — Nawoływał Elias, na co westchnęłam ciężko, wstając z łóżka. Niby byłam z nim dzisiaj umówiona, ale myślałam, że wpadnie wieczorem.

Powolnym krokiem przeszłam do drzwi i otworzyłam mu. Uśmiechnęłam się sztucznie, na co on pokręcił głową z dezaprobatą. No cóż, zdawałam sobie sprawę z tego, że mój wygląd pozostawiał wiele do życzenia, ale sam był sobie winien, bo mógł przyjść później. W tym samym momencie z mieszkania obok wyszedł Stephan. Minął nas, zerkając na mnie, ale słowem się nie odezwał. Najpierw wydzwaniał do mnie jak opętany, a potem nie potrafił się przywitać. Kultura na najwyższym poziomie. Przesunęłam się na bok, żeby Elias wszedł do środka, a gdy to zrobił, zamknęłam drzwi i ruszyłam do kuchni, gdzie już rozkładał papiery na stole.

— Co udało ci się załatwić? — zapytałam, omiatając wzrokiem dokumenty. — Ile? — Zrobiłam wielkie oczy, widząc kwotę, jaką miałabym zapłacić, chociaż zdawałam sobie sprawę z tego, że to i tak niewielka część z tego, co usłyszałam na początku.

— Powiedział, że niżej nie zejdzie — odparł Elias, a ja usiadłam na krześle i podparłam głowę rękoma.

— Okey i tak sporo opuścił — mruknęłam, zastanawiając się, skąd wezmę taką sumę.
Nie chciałam wyczyszczać konta do zera, ale to było chyba nieuniknione. Dobrze, że za chwilę zaczynałam pracę.

— Wyperswadowałem mu to i tamto. — Puścił mi oczko z zadowoleniem. Wiedziałam, że to był sukces i powinnam być mu wdzięczna, ale widmo utraty sporej ilości gotówki, było dla mnie ciężkie do przyjęcia.

— Dzięki. — Uśmiechnęłam się lekko, chociaż nie było mi do optymizmu.

— Masz tyle? — zapytał, jakby czytał w moich myślach i wiedział o moich rozterkach. — Chcesz, to mogę ci coś pożyczyć.

— Dam radę — odparłam, patrząc na niego pewnie, pomimo że było we mnie sporo wątpliwości.

Utrata płynności finansowej, to było coś, czego najbardziej się obawiałam, bo przecież musiałam z regularnie opłacać rachunki. Ciężko byłoby mi prosić już na stracie nowego pracodawcę o zaliczkę, bo mógłby źle o mnie pomyśleć.

— A może ten cały Leyhe by coś dołożył? Jakby nie patrzeć...

— Nie chcę niczego od niego. — Od razu przerwałam Eliasowi. 

Proszenie go o pieniądze byłoby dla mnie upokorzeniem. Może i przyczynił się do tego, z czym teraz się mierzyłam, ale chciałam sama jakoś rozwiązać ten problem.

— Powiesz mu? — Elias popatrzył na mnie, a ja pokręciłam głową.

— Nie, a po co? — powiedziałam, wzruszając ramionami. — Kiedy załatwimy formalności? Chcę mieć to wszystko jak najszybciej za sobą — dodałam.

— Możemy umówić się nawet na jutro — odparł, a ja cicho westchnęłam. — Jeśli masz pieniądze. — Spojrzał na mnie niepewnie, ale ja wiedziałam, że nie mogłam zwlekać. Stwierdziłam, że im szybciej to załatwię, tym lepiej.

— Okey, niech będzie jutro.

— Dziesiąta może być? — Przytaknęłam i w tym samym momencie zadzwonił mój telefon.

Spojrzałam na wyświetlacz, żeby sprawdzić, kto dzwonił. Zrobiłam niezadowoloną minę, widząc, że kontaktowała się ze mną siostra, bo po prostu nie chciałam z nią rozmawiać. Miałam jej dość po ostatnim spotkaniu. Zawsze najmądrzejsza we wszystkim.

— Larisa — mruknęłam, spoglądając na Eliasa. Odrzuciłam połączenie i odłożyłam komórkę na stół. — Mogłaby dać mi już święty spokój, mam jej dosyć.

— Martwi się o młodszą siostrę — powiedział chłopak, na co ja przewróciłam oczami.
Jej chęć kontrolowania wszystkich i wszystkiego doprowadzała mnie czasem do szału.

— Napijesz się czegoś? — zapytałam, a on spojrzał na zegarek.

— Kawę możesz zrobić — odparł, po czym wstał z krzesła i zdjął marynarkę, którą przewiesił przez oparcie, co oznaczało, że chciał zostać na dłużej. Cieszyło mnie to, bo zazwyczaj szybko uciekał dalej, tłumacząc się brakiem czasu. 

Dzisiaj to była miła odmiana.

STEPHAN

Zacisnąłem usta, gdy wracając do mieszkania po treningu, zauważyłem, że pod blokiem nadal było zaparkowane BMW tego lalusia, który przyjechał do Lilli. Kiedy przechodziłem obok nich, gdy stali w drzwiach o mało nie udusiłem się zapachem jego wody kolońskiej. Miałem wrażenie, że wylał na siebie całą butelkę, ale może Lilli podobało się to. Dziwiłem się tylko, że wyszła do niego cała potargana i z podkrążonymi oczami. Zawsze myślałem, że kobiety wolą pokazywać się facetom, których znają od niedawna w pełnym makijażu, nienagannej fryzurze i szałowych ciuchach, a ona otworzyła mu, jakby chciała go zniechęcić do siebie swoim wyglądem.

Zresztą, po co ja zaprzątałem sobie nią głowę? Chciałem dzisiaj z nią porozmawiać, żeby przekonać ją do spotkania, aby porozmawiać o słowach, które padły z naszych ust w nocy, a przede wszystkim o tym, czego dowiedziałem się od Larisy, jednak Lilli zupełni mnie zignorowała. Nie odebrała, tylko odrzuciła moje połączenie, a mnie nie dawało spokoju to, że mogła być ze mną w ciąży. Jednak teraz widząc ją w towarzystwie tego nowego gościa, coraz bardziej wątpiłem w to, że to mogłoby być moje dziecko. Poza tym nie mogłem przeżyć tego, że wokół niej kręciło się tylu facetów. Miałem wrażenie, że skakała z kwiatka na kwiatek, a taka niby była wierna temu swojemu Jacobowi. Zastanawiałem się, czy aby na pewno.
Zatrzymałem się, gdy zauważyłem Larisę, która parkowała niedaleko. Kobieta wysiadła z samochodu i uśmiechnęła się lekko, kiedy mnie ujrzała.

— Cześć. — Przywitała się, gdy podeszła do mnie.

— Cześć — odparłem, odwzajemniając uśmiech. — Przyjechałaś do Lilli? — zapytałem, a ona przytaknęła. 
— Możesz nic nie załatwić, bo ma gościa — dodałem.
Kobieta patrzyła na mnie zdziwiona, marszcząc brwi. 
— Przyjechał do niej jakiś laluś, tam stoi jego samochód. — Wytłumaczyłem, kiwając głową w stronę BMW.

Larisa powiodła tam wzrokiem, robiąc zaskoczoną minę.

— Elias — mruknęła pod nosem.

— Znasz go? — zapytałem,  a ona przytaknęła. — To jakiś były Lilli?

— Nie.

— Nowy facet?  — Kobieta zaśmiała się, kręcąc głową.
Już nic z tego nie rozumiałem.

— To nasz kuzyn — odparła.
Przybrałem kamienny wyraz twarzy, gdy zdałem sobie sprawę z tego, że w nocy zrobiłem z siebie idiotę. 
— Coś kombinują — powiedziała pod nosem, a ja nie wiedziałem, czy mówiła do siebie, czy do mnie.

— Czemu tak sądzisz? — zapytałem z ciekawości.

— Bo o tej godzinie zazwyczaj jest w pracy i nie lubi tracić czasu na zbędne spotkania.

— Przywiózł ją w nocy. — Wymsknęło mi się. Larisa zacisnęła usta, zamyślając się na chwilę.

— Czyli coś się dzieje, a Lilli nie chce mi o tym powiedzieć — powiedziała, cicho wzdychając.
Przetarła dłońmi twarz, jakby była zmęczona, ale być może męczyło ją zachowanie siostry. 
— Mam nadzieję, że nie szuka w nim wsparcia w sprawie aborcji — dodała, na co moja mina stężała.

Ta sprawa nie dawała mi spokoju i nie wiedziałem, jak do tego podejść. Wiedziałem, że powinienem porozmawiać z Lilli, ale jak miałem to zrobić, skoro ona nie chciała?

— Dlaczego tak sądzisz? — zapytałem, przełykając mocno ślinę. 

Denerwowałem się na myśl o zostaniu ojcem, ale jeszcze bardziej na myśl, że Lilli mogłaby usunąć dziecko, nie informując mnie w ogóle o tym. Skoro już zaliczyliśmy wpadkę, to powinniśmy razem podjąć jakąś decyzję.

— Bo znam jego światopogląd — odezwała się Larisa.

Patrzyłem na kobietę, która była kłębkiem nerwów przez tę całą sytuację. Była niewątpliwie wrażliwa i nie wyobrażała sobie, że jej siostra mogłaby pozbyć się dziecka, które nosiła pod sercem.

— No nic. Trzeba się dowiedzieć, po co przyjechał — dodała, ruszając w stronę wejścia. 

Towarzyszyłem jej pod same drzwi sąsiadki, po czym podszedłem pod swoje mieszkanie.

— Nie chcesz w tym uczestniczyć? — zapytała, a ja spojrzałem na nią niepewnie. 

— Nie wiem, czy powinienem — odparłem, chociaż zdawałem sobie sprawę z tego, że jeśli Lilli faktycznie była w ciąży, to ze mną, bo Elias odpadał ze względu na pokrewieństwo.

— Chodź, trzeba to wszystko wyjaśnić raz na zawsze — odezwała się pewnie. — I mam nadzieję, że mnie poprzesz — dodała, na co skinąłem lekko, chociaż nie byłem tego pewien.

Tak naprawdę poczułem się trochę przyparty do muru i chyba wolałem, żeby to Lilli podjęła ostateczną decyzję, bez naciskania jej.
Larisa przycisnęła dzwonek i już po chwili otworzyły się drzwi, za którymi stała Lilli. Patrzyła na nas skołowana, a jej siostra bez zbędnych powitań od razu wtargnęła do jej mieszkania. Ja, chcąc nie chcąc, zrobiłem to samo.

— Jeśli sądzisz, że usuniesz to dziecko, to jesteś w błędzie — powiedziała Larisa, rzucając torebkę na kanapę.
Złapała się pod boki, po czym przeniosła wzrok na siedzącego przy stole mężczyźnie. 
— Widzę, że znalazłaś sobie odpowiednie wsparcie dla tego pomysłu — dodała, spoglądając złowrogo na Eliasa, który zmarszczył brwi, jakby nie wiedział, o co chodziło. 
— Informuję was oboje, że Stephan też ma coś w tej kwestii do powiedzenia. — Wskazała na mnie, a ja nie wiedziałem, co zrobić, więc po prostu uśmiechnąłem się krzywo.

— Jezu, Larisa, co ty znowu wymyśliłaś? — odezwała się Lilli, ciężko wzdychając — ja nie jestem w ciąży. — Gdy wypowiedziała te słowa, to w duchu odetchnąłem z ulgą, za to Larisa wyglądała tak, jakby jej nie wierzyła.

— To, co tu razem kombinujecie? — zapytała kobieta, na co jej siostra i kuzyn spojrzeli na siebie, po czym oboje przenieśli wzrok na mnie.

Poczułem się trochę nieswojo. Sądząc, że chcieli mnie po prostu wyprosić, pożegnałem się, mówiąc, że lepiej będzie, jak wyjaśnią to sobie między sobą. Nie uśmiechało mi się uczestniczyć w rodzinnym nieporozumieniu.

— Powinieneś zostać. — Ze zdziwieniem spojrzałem na mężczyznę, gdy odezwał się do mnie. — Ta sprawa dotyczy też ciebie.

— Elias! — Lilli zgromiła go wzrokiem, ale on nie przejął się tym ani trochę.

Za to zarówno ja, jak i Larisa byliśmy kompletnie zdezorientowani.

— Niech wie, że przez niego tracisz wszystkie swoje oszczędności. 

Zrobiłem wielkie oczy, słysząc to, bo niby w jaki sposób ja miałem przyczynić się to tego?

*********************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro