14. Myślałem, że pasuje ci taki układ
LILLI
Zagryzłam wargę, gdy rano otworzyłam oczy. Poczułam lekkie ukłucie w sercu, po tym, jak okazało się, że miejsce obok mnie w łóżku było puste. Stephana już nie było, a ja nie wiedziałam, czy uciekł, bo był rozczarowany wspólną nocą, czy dlatego, że chciał mnie tylko zaliczyć, a gdy to mu się udało, to postanowił bez słowa czmychnąć. Byłam rozczarowana jego postawą i zastanawiałam się, czy on w ogóle był jeszcze we Francji. Może spakował walizkę i był już w drodze na samolot do Niemiec, chociaż zostały nam dwa dni odpoczynku?
Usiadłam na łóżku, opierając się o zagłówek i szczelnie okrywając narzutą, karcąc siebie, że dałam się ponieść chwili. Przetarłam dłońmi twarz, cicho wzdychając, gdy uzmysłowiłam sobie to, że wykorzystał mnie kolejny facet.
Zastygłam w bezruchu, słysząc nagle szum wody, dochodzący z łazienki, która przylegała do pokoju, a po chwili z jej wnętrza wyszedł Stephan w samych bokserkach.
Uśmiechnęłam się krzywo, gdy okazało się, że pospieszyłam się z posądzeniem go o ucieczkę po wspólnej nocy. On po prostu poszedł do toalety.
Uśmiechnął się czarująco, wracając do łóżka, a ja przygryzłam wargę, czując ciepło w podbrzuszu. Chłopak wszedł do łóżka i chciał mi dać buziaka, ale zastopowałam zamiary, kładąc dłoń na jego wargi.
— Daj mi chwilkę — powiedziałam, po czym usiadłam na skraju łóżka i sięgnęłam po leżącą na podłodze bieliznę.
— Nie ubieraj się. — Usłyszałam za swoimi plecami.
Odwróciłam się w kierunku Stephana, który puścił mi oczko. Rzuciłam bieliznę z powrotem na podłogę i owinęłam się lekką narzutą, by przejść do łazienki, aby umyć zęby.
Nie wyobrażałam sobie tego, żeby pocałował mnie, gdy miałam nieświeży oddech po nocy, tym bardziej że wyczułam od niego zapach mięty od pasty.
Szybko więc umyłam zęby, przemyłam twarz i rozczesałam włosy, i po takiej toalecie wróciłam do łóżka. Gdy zajęłam miejsce obok Stephana, on przyciągnął mnie do siebie, całując namiętnie, a moje serce wywinęło fikołka. Czy to możliwe, żebym coś do niego czuła? Dopiero co rozstałam się z narzeczonym, a mnie już coś ciągnęło do innego. Czułam się trochę pogubiona.
— Jak się spało? — zapytał Leyhe, gdy oderwał się od moich ust.
Musnął nosem policzek, na którym złożył niewinnego buziaka.
— Dobrze — odparłam, uśmiechając się delikatnie.
Przytuliłam się do jego boku i przymknęłam oczy, ciesząc się chwilą.
— Możesz mi powiedzieć, czemu tak dziwnie na mnie patrzyłaś, gdy wszedłem do pokoju? — Podniosłam powieki, po czym spojrzałam na niego niewinnie.
Stephan przyglądał mi się, mrużąc oczy.
— Dziwnie? — zapytałam, udając zdziwienie, a on przytaknął. Zagryzłam wargę, zastanawiając się, co powiedzieć, ale stwierdziłam, że będę z nim szczera.
— Jak się obudziłam, to nie było cię obok i pomyślałam, że sobie poszedłeś. Gdy usłyszałam szum wody, zrozumiałam, że jednak nie uciekłeś ode mnie — odparłam, a on zrobił wielkie oczy i pokręcił głową.
— Naprawdę pomyślałaś, że po wspólnej nocy, tak po prostu bym wyszedł bez jakiegokolwiek słowa? — Wzruszyłam ramionami, ale musiałam przyznać, że zrobiło mi się przed nim głupio.
— Mhh — wymruczałam potakująco.
— Przecież są faceci, którzy tak robią — dodałam, a on cicho westchnął.
— Ja do nich nie należę — powiedział, chociaż nie musiał mi się tłumaczyć, bo już sama o tym wiedziałam.
— Byłbym idiotą, gdym uciekł od takiej kobiety, jak ty — dodał, całując mnie kolejny raz.
— Podlizujesz się teraz — odezwałam się zaczepnie.
Zmarszczyłam czoło, gdy przytaknął głową.
— To prawda i mam w tym pewien cel — odparł, a ja czekałam z niecierpliwością, co jeszcze mi powie.
— Strasznie nie chce mi się dzisiaj iść na te zabiegi. Może spędzilibyśmy ten czas w inny sposób? — Uśmiechnęłam się, bo tak naprawdę mi też nie zależało na kolejnym masażu.
— W jaki? — zapytałam z ciekawością.
— Wolałbym cię porozpieszczać w inny sposób — powiedział, po czym sprowadził mnie do parteru i zaczął obsypywać moje ciało pocałunkami.
— Stephan! — Pisnęłam, a on spojrzał na mnie, uśmiechając się szeroko.
— Piękna jesteś — szepnął, na co przyciągnęłam go i złączyłam nasze usta w pocałunku.
Dawno nie słyszałam takich słów od mężczyzny. Jacob zazwyczaj mówił mi tylko, co powinnam w sobie poprawić albo ile kilogramów powinnam schudnąć. Stephanowi nie przeszkadzało to, że miałam niewielki biust, a na moim brzuchu znajdowała się fałdka. Całował moje ciało, dając mi przyjemność, którą czerpałam garściami. Byłam szczęśliwa i postanowiłam cieszyć się tym, co było tu i teraz, nie zastanawiając się nad przyszłością.
******
Spojrzałam na swoją dłoń, którą Stephan trzymał, gdy siedzieliśmy w samolocie powrotnym do Niemiec. Nigdy nie sądziłam, że intryga Larisy z wysłaniem go ze mną do tego SPA będzie miała taki finał. Ostatnie dni praktycznie zrezygnowaliśmy z zabiegów i spędzaliśmy czas w łóżku, ewentualnie w jacuzzi, w którym też nie potrafiliśmy trzymać rąk przy sobie. Dopiero teraz, gdy wracaliśmy do domu, doszło do mnie, że zachowywaliśmy się jak niewyżyta para kochanków. Zastanawiałam się, kim tak naprawdę dla siebie byliśmy i czy on mógł coś do mnie czuć.
Przymknęłam oczy, gdy samolot zaczął lądować. Nie lubiłam tego uczucia, tak samo, jak startu. W tym samym momencie poczułam mocniejszy uścisk dłoni Stephana.
— Wylądowaliśmy. — Otworzyłam oczy, gdy usłyszałam jego głos.
Odpięliśmy pasy i powoli wraz z innymi pasażerami zaczęliśmy opuszczać pokład, po czym skierowaliśmy się do hali, żeby odebrać bagaż. Miałam wrażenie, że odkąd wysiedliśmy z samolotu, Stephan był jakiś zamyślony, ale nie pytałam o to. Chciałam, żeby sam mi powiedział, o co chodziło.
— Larisa napisała, że już jest — odezwałam się, gdy odczytałam wiadomość od niej.
Leyhe przytaknął, wpatrując się w taśmę bagażową, a ja zacisnęłam usta, bo miałam wrażenie, że zaczął trzymać dystans. Stwierdziłam, że też przyjmę taką obojętną postawę.
Zobaczymy, kto dłużej wytrzyma — pomyślałam sobie.
W kierunku Larisy szliśmy obok siebie w milczeniu. Co więcej, gdy zbliżyłam się do Stephana i musnęłam jego dłoń, on się odsunął, wtedy miałam już pewność, że coś jest nie tak. Gdy moja siostra nas zobaczyła, pomachała nam, a ja jej odkiwnęłam.
— I jak tam? Wypoczęci? — zapytała radośnie, witając się z nami.
— Pewnie — odezwał się Stephan, na co aż uniosłam brwi, bo nie spodziewałam się, że powie coś pierwszy i to z takim entuzjazmem.
— Żałuj, że też cię tam nie było — dodał ze śmiechem.
— No, żałuj. — Powtórzyłam za nim, zaciskając usta.
Ciekawa byłam, czy on zaczął żałować tego, że był tam ze mną. Od razu pojawiła się myśl, że chciał się tylko zabawić, a teraz doszło do niego, że przecież byliśmy sąsiadami, więc będziemy na siebie wpadać, przez co będzie niezręcznie.
— Gdzie zaparkowałaś? — dopytywałam, ruszając przed siebie.
— W strefie P1 — odparła, a chwilę później wyszliśmy z hali.
— Poczekajcie tutaj. Podjadę, bo i tak tędy będziemy wyjeżdżać, więc nie ma sensu, żebyście taki kawał ciągnęli za sobą walizki — odparła, na co cicho westchnęłam, po tym, jak zostałam sama ze Stephanem.
Larisa poszła po samochód, a ja zerknęłam na chłopaka, gdy poczułam na sobie jego wzrok. Odsunęłam się na krok, gdy musnął moją rękę. Chciałam, żeby poczuł się tak samo, jak ja, gdy wykonałam taki gest w jego kierunku.
— Coś się stało? Zrobiłem coś nie tak? — prychnęłam, gdy o to zapytał.
Najpierw jawnie mnie olewał, a teraz się przymilał.
— Nie — mruknęłam pod nosem. Czułam, że zachowywałam się jak nastolatka, ale zdenerwowało mnie jego wcześniejsze zachowanie.
— I dlatego ignorujesz mój gest?
— Ty mnie ignorujesz, odkąd wysiedliśmy z samolotu, więc jesteśmy kwita. — Wzruszyłam ramionami.
— Nie ignoruję cię — odezwał się spokojnie. — Po prostu nie wiem, czy to dobry pomysł, żeby twoja siostra już wiedziała, że coś jest pomiędzy nami.
— A jest? — zapytałam, unosząc brew.
— A nie?
— Ty mi powiedz, bo seksu owszem było dużo, ale rozmowy już nie bardzo — odparłam, patrząc na niego wymownie. Może to nie był czas i miejsce na tego typu rozmowy, ale skoro już poruszyliśmy ten temat, to chciałam wiedzieć, na czym stałam.
— Myślałem, że pasuje ci taki układ — powiedział, a mnie zatkało na chwilę.
— Układ? — zapytałam zszokowana. Ja naprawdę wpakowałam się w jakąś chorą relację.
— Tak... dobrze myślałeś... pasuje mi taki układ — dukałam podenerwowana.
Nie chciałam mu pokazać tego, jak bardzo ubodły mnie te słowa. Gdy tylko zobaczyłam zbliżający się samochód, za którego kierownicą siedziała Larisa, ruszyłam w jej kierunku, ciągnąc za sobą walizkę.
— Lilli, zaczekaj, bo chyba źle mnie zrozumiałaś. — Stephan próbował się wytłumaczyć ze swoich słów, ale nie miałam na to ochoty.
— Doskonale wiem, o co ci chodziło — mówiłam, idąc przed siebie. — Było miło i się skończyło. Nie martw się, nie będę cię nękać. Nie jestem nawiedzona.
— Lilli... — Na szczęście nie musiałam już słuchać jego pokrętnych tłumaczeń, bo znaleźliśmy się przy samochodzie mojej siostry, więc zamilkł.
Stephan otworzył bagażnik, do którego włożył nasze walizki, a ja w międzyczasie zajęłam miejsce z przodu.
— Coś się stało? — zapytała Larisa, widząc moją naburmuszoną minę.
— Nie, zmęczona tylko jestem — odpowiedziałam, cicho wzdychając.
Dlaczego byłam taka głupia i uległam Stephanowi? Przecież od początku było wiadomo, że nic z tego nie wyjdzie, a jednak, zamiast słuchać swojej intuicji, to dałam ponieść się emocjom.
— Mimo wszystko mam nadzieję, że zaprosisz mnie na kawę i opowiesz, jak minął tydzień — powiedziała, uśmiechając się szeroko.
Mruknęłam pod nosem twierdząco, a w tym samym momencie do samochodu wsiadł Stephan. Siostra wrzuciła bieg i ruszyła przed siebie. Czekała nas jeszcze trzygodzinna droga do domu. Sięgnęłam po telefon, gdy rozległ się jego dźwięk.
OD STEPHAN: zależy mi na tobie
Serce zabiło mi mocniej, gdy odczytałam wiadomość. Jednak postanowiłam być twarda.
DO STEPHAN: na mnie, czy na układzie?
OD STEPHAN: na tobie. Naprawdę. Porozmawiamy później?
Zacisnęłam usta, zastanawiając się chwilę nad odpowiedzią, ale wiedziałam, jaka powinna być.
DO STEPHAN: tak
Nie mogłam napisać inaczej. Musieliśmy ze sobą porozmawiać i oczyścić atmosferę, bo przecież mieszkaliśmy obok siebie. Spotkania były nieuniknione, więc trzeba było sobie wszystko wyjaśnić, bo chyba zwariowałabym, widując go w napiętej atmosferze. Od razu odechciałoby mi się mieszkania w takim bloku, gdzie sąsiedzi patrzą na siebie wilkiem. Musiałam zachować się jak dorosła, racjonalnie myśląca osoba, a nie narwana furiatka.
OD STEPHAN: dziękuję
OD STEPHAN: naprawdę nie miałem nic złego na myśli. Źle się wysłowiłem
DO STEPHAN: OK
Zaśmiałam się pod nosem z tego wszystkiego. Nie ma to, jak pisać do siebie SMS-y, siedząc w tym samym pojeździe. Powalona sytuacja.
*
— Lilli, opowiadaj, bo umrę z ciekawości. — Larisa, jak zwykle była bardziej podekscytowana rozmową niż ja.
Siedziałyśmy na kanapie, trzymając w dłoniach talerzyki, na których było ciasto, a obok na stoliku w kubkach parowała czarna kawa.
— A co mam ci powiedzieć? Chodziliśmy na zabiegi, jedzenie, trochę spacerowaliśmy i tyle — mówiłam, wzruszając ramionami, a siostra przyglądała mi się, mrużąc oczy.
— Tylko tyle? — dopytywała, patrząc na mnie wymownie.
— A no tak, Jacob nas odwiedził — powiedziałam, na co zrobiła wielkie oczy.
Tak przytkała ją ta wiadomość, że nie potrafiła wydusić z siebie słowa.
— Ale... jak to? — wydukała po chwili.
— Przyjechał z kwiatami, żebym do niego wróciła.
— Ale nie zgodziłaś się? — Przyglądała mi się uważnie, a ja pokręciłam głową, przez co odetchnęła z ulgą.
— Chociaż...
— Nie ma żadnego chociaż. — Przerwała mi szybko, gdy chciałam coś powiedzieć na temat byłego.
— Przebył taki kawał drogi, żeby kolejny raz prosić mnie o wybaczenie. Może on jednak jest mi pisany? — powiedziałam, a Larisa dosłownie zgromiła mnie wzrokiem.
— O nie! — wykrzyknęła. — Moja siostra nie będzie z toksykiem. Wybij sobie z głowy pomysł, żeby do niego wracać — mówiła podenerwowana, na co cicho westchnęłam.
— Mam nadzieję, że pogoniłaś go na zawsze?
— W sumie, to bardziej Stephan to zrobił — odparłam.
Larisa zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc moich słów.
— Rozmawiał z nim?
— Gorzej — zaczęłam mówić — uderzył go pięścią w twarz, po tym, jak mnie obraził. — Siostra zrobiła wielkie oczy, słuchając tych rewelacji.
— Mam nadzieję, że nie będzie miał z tego powodu problemów. — Westchnęłam ciężko.
— No, proszę, jaki rycerz z niego — zaśmiała się Larisa. — Ogólnie to się dogadywaliście?
— Mhh — mruknęłam twierdząco.
Nie chciałam wdawać się w szczegóły, a już na pewno nie mówić o tym, że ostatnie dwa dni praktycznie nie wychodziliśmy z łóżka.
— Lilli, znam to spojrzenie, tylko mi nie mów, że... — Larisa oczywiście znała mnie na wylot i ciężko było cokolwiek przed nią ukryć.
— No, powiedz coś — dodała, patrząc na mnie wymownie.
— Przecież miałam nie mówić — odparłam, na co ona przewróciła oczami.
— Spaliście ze sobą — odpowiedziała sobie sama. Przytaknęłam nieśmiało, a siostra uśmiechnęła się szeroko.
— Miałam nosa, żeby was razem wysłać — powiedziała z satysfakcją w głosie. — Ale dzieci z tego nie będzie? — zaśmiała się, a mnie w jeden chwili sparaliżowało, gdy przypomniałam sobie pierwszą wspólną noc.
— Lilli.
— Chryste, Larisa — odezwałam się zdenerwowana. W jednej chwili zrobiło mi się gorąco.
— Za pierwszym razem się nie zabezpieczyliśmy. — Miałam wrażenie, że serce za chwilę wyskoczy mi z klatki piersiowej przez nerwy, gdy zdałam sobie sprawę ze swojej głupoty.
— Ale bierzesz tabletki. — Przetarłam dłońmi twarz, panikując jeszcze bardziej. — Bierzesz, prawda? — Larisa nie odpuszczała, a ja zaprzeczyłam ruchem głowy. Chciało mi się płakać
— Po rozstaniu z Jacobem przestałam — odezwałam się drżącym głosem. — Nie miałam do tego głowy. Jezu, ja nie mogę być w ciąży z przypadkowym facetem. Przecież ja go w ogóle nie znam. — Zaczęłam panikować jeszcze bardziej.
— Bez stresu. — Larisa próbowała jakoś mnie uspokoić. — Na pewno nie zaciążyłaś. Musiałabyś mieć wielkiego pecha, żeby tak wpaść za pierwszym razem.
— Patrząc na moje dotychczasowe życie, to ten pech jest wielce prawdopodobny — jęknęłam zrezygnowana.
— Nie stresuj się na zapas.
— Łatwo ci mówić — mruknęłam pod nosem. — Jezu, dlaczego ja nie myślę. Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? — Chwyciłam poduszkę i zaczęłam okładać się nią po głowie, ale siostra wyrwała mi ją z rąk.
— Przestań panikować — odezwała się spokojnie. W sumie ona nie musiała okazywać żadnych emocji, bo to ja miałam przerąbane.
— Lepiej policz dni płodne. — Chwyciłam telefon do dłoni i zaczęłam przeglądać kalendarz. Liczyłam kilka razy i za każdym coraz bardziej przeklinałam w myślach.
— I? — Spojrzałam na siostrę, gdy się odezwała.
— Na granicy — odparłam, płaczliwym głosem.
Tak bardzo chciałam cofnąć czas, żeby wrócić do tamtej nocy. Pogoniłabym Stephana albo chociaż poszła po rozum do głowy i upomniała się o prezerwatywę. Co mi strzeliło do głowy, żeby aż tak bardzo się zapomnieć?
— Usunę — powiedziałam po chwili stanowczo. — W razie czego po prostu usunę. Nic mu nie powiem i już. Zresztą, co by go obchodziło dziecko z wpadki? Na pewno kazałby mi usunąć — mówiłam, wzruszając ramionami.
Byłam pewna, że on i tak nie chciałby tego dziecka, tak samo, jak ja.
— Lilli, gdyby się okazało, że jednak byłabyś w ciąży, to nie podejmuj decyzji pod wpływem emocji. Okey? Obiecaj mi, że powiesz mi o wszystkim i wspólnie pomyślimy, co dalej. — Larisa chwyciła mnie za rękę i spojrzała na mnie łagodnym wzrokiem.
Przytaknęłam, chociaż wiedziałam, że i tak nic nie powiem siostrze, bo ona robiłaby wszystko, żebym urodziła to dziecko. Ja sobie tego nie wyobrażałam. Samotne macierzyństwo nie było dla mnie.
*
Wieczorem pod moimi drzwiami pojawił się Stephan, ale nie otworzyłam mu. Chociaż obiecałam mu, że porozmawiamy o nas, to jak tchórz siedziałam cicho w domu, czekając, aż wróci do siebie, a gdy to zrobił, spakowałam kilka ciuchów do walizki, po czym wymknęłam się z mieszkania. Potrzebowałam spokoju i odrobiny wytchnienia z dala od sąsiada. We Francji mówił, że za dwa tygodnie pojedzie na zgrupowanie, więc postanowiłam na ten czas zniknąć mu z oczu. Nie miałam ochoty na rozmowę, tym bardziej, gdy uświadomiłam sobie dzisiaj, że mogłam zaliczyć z nim wpadkę. Musiałam pomyśleć nad tym wszystkim i przede wszystkim skupić się nad pracą, którą niedługo miałam zacząć.
***********************************
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro