Rozdział 9. Rozmowa.
Poczułam głaskanie po głowie. Spojrzałam na tą osobę. Był to Raph. Usiadłam z jego pomocą.
-Jak się czujesz?- Spytał się zmartwionym głosem.
-Lepiej. Długo byłam nieprzytomna?- Spytałam patrząc na niego.
-Tylko 4 godziny. Miałaś wysoką gorączkę i z tych wszystkich emocji straciłaś zapewne przytomność.- Powiedział siadając obok mnie.
-Pewnie tak. Zrobili coś tobie i reszcie?- Spytałam patrząc na niego.
-Na szczęście nie. Ale... Ten czarno włosy facet co cie gonił to emm.. To dość skomplikowane.- Odparł Raph gdy do pomieszczenia weszła jakaś kobieta. Spojrzałam na nią z Raphem.
Mógłbyś zostawić nas same?- Spytała się kobieta na co Raph spojrzał na mnie.
-Za niedługo wrócę.- Powiedział po czym wyszedł z pomieszczenia. Kobieta podeszła do łóżka i usiadła na krawędzi łóżka patrząc na mnie.
-Jak się czujesz Hayley?- Pytanie mnie zaskoczyło. Skąd ona wie jak się nazywa?
-Emm... D-Dobrze.- Powiedziałam niepewnie.
-Pewnie twój przyjaciel ci jeszcze nie powiedział o tym.- Powiedziała kobieta otwierając w naszyjnik w kształcie serca. Pokazała mi zdjęcie małego dziecka. Miało brązowe włosy i jasne niebieskie oczy. Identyczne do moich.- To moja córka. Nazywa się Hayley. Wiele lat temu nasz świat Oblivion zaatakował nas Regar. Musiałam zrobić wszystko by była bezpieczna.- Powiedziała kobieta.
-I co się z nią stało?- Spytałam się patrząc na nią.
-Hayley jest pewnie na ziemi. Jesteś do niej podobna. Poza tym na plecach Hayley miała znanie w kształcie róży.- Na słowa kobiety od razu pomyślałam by sprawdzić czy nie mam czegoś takiego.- Chciałabym sprawdzić o ile się zgodzisz czy masz...- Nie dałam kobiecie skończyć.
-Zgadzam się.- Odpowiedziałam. Z pomocą kobiety uniosłam koszulkę z pleców.
-Moja mała Hayley.- Na słowa kobiety uśmiechnęłam się lekko. Przytuliłam się do kobie... Do mojej mamy. Przez całe moje życie myślałam, że moi rodzice nie żyją lub mnie nie kochali i po prostu porzucili.- A teraz chodź. Ubierzesz się w coś i oprowadzę cię po pałacu. W między czasie porozmawiamy i nadrobimy te 16 lat.- Powiedziała z uśmiechem. Również się uśmiechnęłam. Podeszłyśmy do szafy i zaczęłam szukać idealnej sukienki. W końcu wybrałam suknię którą ubrałam. (zdjęcie poniżej)
Następnie wyszłam z mamą z pokoju. Zaczęłam z nią chodzić przez korytarze. Mama powiedziała mi, że jutro będzie gambit z powodu mojego powrotu jak i moje 16 urodziny. W dodatku mama opowiedziała mi też o tym, że mam trzech braci. Szczerze mówiąc nie wiedziałam za bardzo co teraz zrobić? Moi rodzice i bracia to demony, a mój gatunek jest nieznany.
-O ja pierdole!- Usłyszałam kiedy przechodziłam z mamą koło jednego okna. Następnie coś o coś uderzyło. Spojrzałam przez okno i zauważyłam że jakaś dziewczyna.
-Elya co ty wyprawiasz?- Spytała się moja matka.
-No co? Mamy tu zajebisty ogród. Razem z Valaxem bawimy się w pierniczonego tarzana.- Powiedziała ta cała Elya gdy nagle Valax zeskoczył.
-A mówiłem ty melepeto, że pod tym kontem pierdolniesz w ławeczkę.- Powiedział i spojrzał na mnie i mamę.- O siema mamo, siema Hayley.- Powiedział z głupim uśmieszkiem. Zaśmiałam się w duszy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro