Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prawdziwy prolog

- Więc... - odezwał się w tej pełnej napięcia ciszy trzynastolatek - Kto mu powie?

- Może zrobimy losowanie? - rzucił luźno jego rówieśnik, zwisając najspokojniej w świecie z sufitu.

W odpowiedzi dostał skwaszoną minę tamtego, a następnie zdanie, po którym prawie każdy obecny w tym pomieszczeniu miałby ochotę przybić sobie facepalma.

- Ale chłopaki, co my mu tak w ogóle mamy powiedzieć?

- Venom... - Iron Spider prawie spadł na niemalże wczoraj wypolerowaną przez Stana Lee podłogę.

- No co? - zdziwił się bohater w czarno-białym "kostiumie". - Chodzi wam o to, że jacyś dziwacy porwali tamte dwie...

- Dziwaczki? - dokończył Miles, będąc zmuszonym znosić kolejne łypnięcia ze strony swoich kolegów. - No co? Taka prawda.

- Znasz je dopiero trzy dni - postawił mu kontrę Szkarłatny Pająk, ale była ona tylko powodem do strasznie długich i jeszcze straszniej zanudzających wywodów Morales'a.

- Niby tak... No ale powiedz tak szczerze: kto normalny je pizzę z majonezem?

- Chłopaki! - przerwał im na powrót Iron Spider, a wszyscy zwrócili na niego swe oblicza. - Ustalmy wreszcie...

- Eee... że Spider-man sam pcha się na tych zbirów i na dodatek nic nam nie powiedział?

- To nie jest... czekaj. Co? - Amadeus prawie aż wstał ze swojego wygodnego fotela na tą wieść (no właśnie prawie, leń jeden).

- No co? Myślałem, że już o tym wiecie - stwierdził wskazując na ekran wielkiego komputera (lecz kto wie co na nim było?)

- Trzymajcie mnie... - dobił się najstarszy z tej paczki.

- Mnie też! - zawtórował mu, dla kontrastu, jeden z najmłodszych. - Że was nie wziął, to ja rozumiem, ale że mnie?! - oburzył się, kapując nagle, że powiedział to wszystko na głos. - No bo wiecie... - zaczął się mętnie tłumaczyć - bo ja ten... jestem jego zmiennikiem... z innego wymiaru - powiedział, jakby to wszystko miało tłumaczyć. - I powinienem...

- Daruj to sobie młody - ukrócił jego kompromitację Szkarłatny. - Lepiej się zbierajmy zanim Spider-man'a spotka coś gorszego niż słaby sobowtór.

TYM CZASEM GDZIEŚ W TAJNEJ KRYJÓWCE

- Myślisz, że naprawdę coś z nich wyciągniemy? - mruknął pewien złoczyńca (zgaduj który xd), nie brzmiący ani trochę na zainteresowanego.

Jego kolega odwrócił się, spoglądając na dwie związane dziewczyny, leżące pod sąsiednią ścianą.

- A skąd ja mam to... - "Niestety" nie dokończył, z powodu szeptów obudzonej już jednej z ofiar.

- Kiri... Kiri! Oni chcą z nas coś wyciągać! A ja nawet nie wiem co i mam nadzieję, że nie ze mnie... pierwszej przynajmniej - dokończyła już mniej rozpaczliwym tonem, co poprzednio.

Jej towarzyszka jednak nie poruszyła się nawet o milimetr, a już, co ważniejsze - NIE ODPOWIEDZIAŁA, a to podchodziło już pod PRZESTĘPSTWO.

Brązowowłosa poruszyła się niespokojnie, i z miejsca porywaczy wyglądało to tak, jakby dostała co najmniej drgawek, albo jakichś konwulsji czy coś.

- Kiri... ona... - zaczęła żałośnie łkać, a potem...

A potem pomieszczenie przeszył się głośny ryk:

- ONA UMARŁAAA!!!

Obaj dorośli spojrzęli po sobie jak po głupkach, (którymi zaiste byli!), a leżąca dotąd blondynka pseudo uśmiechnęła się, zastanawiając w tej samej chwili z kim i za co musi spędzać tak całe swoje życie...

No i co myślicie już po tym prawdziwym prologu?

I... czy orientujecie się w tych wszystkich postaciach, które tu wystąpiły?

*świerszczyk*

No to ten tego... do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro