1. Spotkanie ze Spider-man'em: Ćwiczenia nie z tej ziemi.
- O rany. Co im strzeliło do głowy, żeby się w ogóle oddalać? - mamrotał do siebie pewien samotny Pajęczak, przemieszczając się po pewnym szybie wentylacyjnym, do którego całkiem teoretycznie nie miał prawa wstępu.
Jednak nie byłoby go tutaj, gdyby naprawdę się nie martwił.
- Przecież nie dadzą sobie rady... bynajmniej nie z tym, co narazie potrafią.
--------5 DNI TEMU--------------
- CO?! - wykrzyknąłem głośno, rozszerzając oczy do granic możliwości, kiedy usłyszałem jak sam dyrektor Fury mówi mi, że przyjął tamte dwie do T.A.R.C.Z.Y.
On jednak nic sobie z tego nie robił i szedł spokojnie przed siebie.
Dogoniłem go, próbując przekonać, żeby przemyślał jeszcze swój wybór.
- Wiesz Nick... to znaczy dyrektorze. Jak by ci to delikatnie powiedzieć? - spytałem, drapiąc się po głowie. - Na pewno masz dobre oko. W końcu zmontowaliśmy już trzy drużyny - mówiłem nadal, gestykulując. - Ale wiesz... te dwie dziewczyny są trochę...
- Nieprzewidywalne?
- Powiedziałbym, że raczej nieodpowiedzialne - dokończyłem za siebie.
Dyrektor jednak nie ustępował.
- To zupełnie jak ty, kiedy tutaj przyszedłeś.
- No tak, ale...! - Rany, ten gość, to dopiero potrafi wyciągać argumenty.
Z drugiej strony musi potrafić trzymać wszystko pod swoją żelazną... opaską?
No dobra, to było słabe.
Automatyczne drzwi otwarły się przed nami, a wtedy parę metrów przed sobą zobaczyłem komputer, w którego ekran już wgapiała się moja pierwsza ekipa.
Zupełnie jak wtedy, gdy to ja dołączałem tu jakiś rok temu.
- Jeju... Jak ten czas leci - mruknąłem sam do siebie, krzywiąc się kiedy na młodą blondynkę spadła pokrywa jednego z wybuchających obok niej robotów.
Chodzi mi oczywiście o to, co działo się na ekranie.
Bo dziwnie by było, gdyby coś takiego działo się obok, a ja bym nie zareagował.
Zaraz potem ciemnowłosa znajdująca się obok, zdjęła z niej to żelastwo, spuszczając przypadkowo na siebie.
- Eee... to może ja się przypomnę - powiedziałem, przysuwając się do dyrektora.
- Poczekaj - polecił mi kamiennym głosem, jakby czekał jeszcze na jakiś cud.
Bez urazy. Ale to, co mówołem było dla ich dobra! Mają jeszcze kupę życia przed sobą, a przecież tutaj w ten sposób, nie przeżyją nawet dnia...
-----------------------------------------
- Taa, tak sobie właśnie myślałem. - I raczej niewiele się zmieniło, dodał w duchu, co oglądający fani i tak nieopatrznie usłyszęli. - Ciekawe jak im teraz idzie...
- Pewnie tak samo nieudolnie, jak tobie.
- Szkarłatny? - prawie wykrzyknął bohater, słysząc za sobą głos przyjaciela.
Niestety przed nieumyślnym walnięciem w głowę się już nie uratował.
- Eh, właśnie o tym mówię - wymamrotał, skręcając za mną w prawo. - Powiedz, co my tu w ogóle robimy?
- Najpierw ty powiedz jakim cudem tak szybko mnie znalazłeś! I czy za tobą nie skrada się reszta Wojowników Sieci. - Spojrzałem na niego podejrzliwie.
- Wolałbym nie...
ZNOWU GDZIEŚ W TAJNEJ KRYJÓWCE
- Kiri! Kiriiii! - darła się w niebogłosy trzynastolatka, potrząsając, a raczej rzucając na wszystkie strony dziewczyną, która z niewiadomego powodu nadal się nie podniosła.
Obaj oddaleni tyle tylko ile się dało od tego obiektu chaosu złoczyńcy, zatykali sobie uszy, krzycząc (przez tamte krzyki) jeden do drugiego.
- Mam już tego dość!
- Przecież to ty wpadłeś na to, żeby je zabrać! - odparował, domyślając się tylko o co chodzi koledze.
No ale zwalić winę zawsze można.
A prawie doszłam do 500! Dwóch słów mi zaledwie zabrakło.
Po poprawieniu ten rozdział nie jest chyba nawet taki zły.
Trochę wywodów Pająka, więcej krzyków itd... A co nas wszystkich czeka w następnym rozdziale? To zobaczymy...
W następnym rozdziale!
Nie spodziewaliście się tego, prawda? :D
No to w takim razie do przyszłego!
(11.01.2020r.)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro