Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XI

Hejka! Tak bardzo Was kocham,że wstawię dla Was jeszcze jeden rozdział.

Zaczynamy!

-Toby to mój brat!

-Ale,jak?

Jeff's POV

Myślałem,że wyskoczę z siebie,gdy zobaczyłem moją,podkreślam MOJĄ Wiki wraz z Tobi'm w kuchni. W dodatku przytulali się. To mnie rozbiło. Wczoraj było nam cudownie,chciałem,aby to przerodziło się w coś więcej.Chciałem...chciałem jej miłości. Wiem,że taki morderca jak ja,nie zasługuje na nią,ale ja jej potrzebuję. Dziewczyna zaczęła za mną biec.

-Jeff! Czekaj! To nie tak jak myślisz!

-Czyżby? To dlaczego się z nim przytulałaś,hę?

-Toby to mój brat!

-Ale,jak?

Zamurowało mnie. Przecież to niemożliwe! Toby miał siostrę,racja. Ale była od niego starsza i zginęła w wypadku samochodowym.

-Jeff,chodźmy do mojego pokoju i porozmawiajmy,wszystko Ci wyjaśnię,proszę.-dziewczynie stanęły łzy w oczach. Nie mogłem się tak dłużej na nią patrzeć,kiedy widać,że cierpi i to przeze mnie. Złapałem ją za rękę i poszliśmy do jej pokoju. Zamknęliśmy za sobą drzwi,ale na łóżku zauważyliśmy Marysię i Off'a śpiących. 

-Może pójdziemy do mnie?-zapytałem.

-N-no dobrze.

Wyszliśmy z jej pokoju i skierowaliśmy się do mnie. Otworzyłem drzwi i wpuściłem Wiki pierwszą. Zamknąłem za nami drzwi na klucz i usiedliśmy na moim łóżku. Tak,to właśnie na tym łóżku, to wszystko się wydarzyło.

-Proszę,nie płacz-powiedziałem,gdy zobaczyłem,że po jej rumianym policzku spływa pojedyncza łza. Otarłem ją i posadziłem na swoich kolanach.

-Teraz mogę Ci opowiedzieć.-uspokoiła się i zaczęła mówić.

-Slenderman mówił mi,że moja mama,czyli również mama Tobi'ego zaszła w ciążę niecałe dwa miesiące od urodzenia Tobi'ego. Załamała się, ponieważ nie miała środków,aby utrzymać trójkę dzieci. Na ojca nie miała co liczyć. Kiedy się urodziłam,oddała mnie do domu dziecka,ale nigdy o mnie nie zapomniała. I to właśnie Toby,przyczynił się,że teraz tutaj jestem.

-Przepraszam.

-Za co?

-Za to,że Cię skrzywdziłem.-powiedziałem przytulając Wiki jeszcze mocniej.

-Ja też przepraszam,za to,że nie powiedziałam Ci o moim pochodzeniu.

-Wiki...Wiem,że to może zabrzmieć dziwnie,bo znamy się bardzo krótko,ale ja Cię...Kocham!

-Jeff,ja Ciebie też.-odpowiedziała. Zacząłem ją całować. To były delikatne,ale bardzo namiętne pocałunki. Wiki oddawała mi je z podwójnym zaangażowaniem. Gdy ktoś przeszkodził nam w tej wspaniałej chwili.

-Wiki! Tutaj jesteś!-krzyknęła uradowana Marysia.

-Mary,no wiesz,tak jakby przeszkadzasz.

-Ups,to ja już wychodzę.-wyszła z naszego pokoju cała czerwona,nieświadoma tego co przed chwilą tu się działo. Chociaż mogła się tego domyśleć...

Do next'a :*


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro