Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział IV

Hejka kochani! Dzisiaj rozdział trochę wcześniej. Mam nadzieję,że się cieszycie.

Zaczynamy!

-Księżniczko,już jesteśmy-powiedział Jeff schodząc ze schodów...

-Dziękuję za podwózkę,ale myślę,że do gabinetu dam radę dojść sama.

Chłopak postawił mnie na podłodze,ale od razu poczułam niewyobrażalny ból w nodze. Nie chciałam wyjść na mięczaka i zaczęłam iść.

-Wiki,przecież widzę,że nie dajesz sobie rady. Od dzisiaj jestem Twoją podwózką!

Podbiegł do mnie,złapał i wziął na ręce.

-D-dziękuję-znów się zarumieniłam. Dlaczego ja się tak często rumienię?!

-Nie ma za co,koteczku-uśmiechnął się na widok moich rumieńców i wszedł do gabinetu Slenderman'a.

-Dzień dobry dziecko-powiedział Slenderman.

-Dzień dobry Slendermanie-odpowiedziałam.

-Muszę przeprowadzić z tobą poważną rozmowę,na temat Ciebie. Jeff,możesz wyjść?

-...Yyy,Tak-ocknął się Jeff. Cały czas patrzył się na mnie swoim zadziornym uśmiechem.

Kiedy Jeff wyszedł i zamknął za sobą drzwi,zaczęliśmy rozmawiać.

-Wiktoria,dziecko. Wiesz,że jesteś adoptowana,prawda?

-Tak,wiem.

-A wiesz kim byli Twoi rodzice i rodzeństwo?

-Nie. Ja miałam rodzeństwo?

-Tak. Dwoje,starszą siostrę i brata.

-Myślałam,że jestem jedynaczką.

-Nie,nie jesteś. Twoja siostra nie żyje. Zginęła w wypadku samochodowym,ale brat żyje. Mieszka wraz z nami w tym domu. Jest mordercą. To...Toby.

-Ale,jak to?

-Kiedy Twoja mama urodziła Tobi'ego, niecałe dwa miesiące później ponownie zaszła w ciążę. Bardzo się tym martwiła,ponieważ nie miała środków,aby utrzymać trójkę dzieci.Ojciec był alkoholikiem,więc nie mogła na niego liczyć. Od razu po urodzeniu trafiłaś do domu dziecka,ale nigdy o Tobie nie zapomnieli. To właśnie Toby przyczynił się do tego,że teraz tutaj jesteś. Wiedzą to tylko ty,ja i Toby. Nikt inny. A teraz zmykaj,zapoznaj się z resztą domowników i oczywiście z Tobi'm.

-Tylko,że nie mogę za bardzo chodzić.

-Ouu...Już wołam Jeff'a. Pewnie i tak stoi za drzwiami i próbuje podsłuchać naszą rozmowę. Jeff!

Drzwi natychmiast się otworzyły i wszedł przez nie czarnowłosy chłopak.

-Zajmij się Wiktorią i przedstaw jej innych domowników.

-Tak jest!-zasalutował. Kiedy to zrobił zaczęłam się śmiać. 

-D-dziękuję Slendermanie-powiedziałam przez śmiech.

-Nie ma za co dziecko.

Wyszliśmy z gabinetu Slendera.To znaczy,Jeff wyszedł ze mną na rękach. Mogłabym się do tego przyzwyczaić. On jest taki słodki...Że co?! O boże,chyba się zakochałam...

Do next'a :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro