Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział III

Hejka kochani! Pora na kolejną część opowieści. Więc...

Zaczynamy!

"Matka" mówiła mi,że to eter. Substancja usypiająca. Chwila! Usypiająca?! No nie...

Obudziłam się w wielkim,białym pokoju. Nikogo w nim nie było,przynajmniej tak mi się zdawało. Podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam po pokoju. Był nawet ładny. Na podłodze położone był czarne panele. Tego samego koloru były również meble. Na ścianach wisiała wielka gablota z nożami. Nagle usłyszałam otwieranie drzwi. Wszedł przez nie chłopak, tak na oko 1,85m wzrostu. Miał czarne włosy,strasznie bladą skórę,a na twarzy...wycięty uśmiech. Nie,to niemożliwe. To Jeff The Killer?!

-Ymm...Hej.-odezwał się chłopak.

-Cześć.-odpowiedziałam.

-Znasz mnie,prawda?

-Tak Jeff.

-A ty, o ile się nie mylę to Wiktoria. Tak?

-Yhym. Możesz mi wytłumaczyć gdzie jestem i jak się tu znalazłam?

-Więc tak...Byłem z Tobi'm w parku i obserwowaliśmy Cię. Slender wydał nam rozkaz,abyśmy Cię złapali. Kiedy nas zauważyłaś,zaczęliśmy Cię gonić i uśpiłem Cię eterem. Potem przeniosłem Cię do domu. A teraz jesteś w moim pokoju.

Spojrzałam się na swoje ubranie i dopiero spostrzegłam,że mam na sobie luźną białą bluzę i nie mam spodni.Zarumieniłam się i spytałam:

-Przebieraliście mnie?

-...-chłopak zarumienił się i odpowiedział.

-Tak...My,to znaczy...Ja Cię przebrałem.

W tym momencie spaliłam jeszcze większego buraka niż wcześniej.

-Aha. Zrozumiałe.

-Chodź, musimy pójść do gabinetu Slenderman'a. Kazał mi Cię przyprowadzić.

-No,dobrze.

Wstałam i syknęłam,poczułam spory ból w łydce.

-Co mi się stało?-spytałam się i spojrzałam na łydkę,która była zabandażowana zakrwawionym już bandażem.

-Ahh...No bo...Kiedy Cię usypiałem, nie zdążyłem odłożyć mojego noża,aby Cię złapać...i przez przypadek nadziałaś się na niego. Przepraszam!

-N-nic nie szkodzi.-zaczęłam skakać na jednej nodze w stronę drzwi.

Jeff podszedł do mnie i wziął mnie na ręce.

-Ale,nie musisz. Poradzę sobie. A poza tym jestem ciężka.

-Oj muszę,muszę. Jesteś lekka jak piórko. Mógłbym Cię nosić godzinami.

W tym momencie.nie byłam już burakiem,tylko mega burakiem. Mam nadzieję,że Jeff tego nie zauważy.

-Oho. Księżniczko,czego takiego buraka spaliłaś?-zaczął się śmiać.

-Ja...Nie wiem.

Przypomniałam sobie,że w kieszeni spodni,powinnam mieć telefon. Wyciągnęłam go i sprawdziłam. 46 nieodebranych połączeń od Marysi. Przecież ona mnie zabije.

-Księżniczko,już jesteśmy.-powiedział Jeff schodząc ze schodów...

Do next'a :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro