Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

●CHAPTER V●

Obudziłam się rano z wielkim bólem głowy obok smacznie śpiącego bruneta. Stwierdziłam że skoro śpi, warto zrobić mu na złość, więc po cichu podeszłam do jego szafki pod biurkiem i chwyciłam za czarny marker.

Potem podeszłam do niego i dzięki mojemu talentowi plastycznemu namalowałam na jego twarzy wąsy i brodę.

Zachichotałam cicho po czym poszłam do łazienki wziąść szybki prysznic.

Gdy już się ogarnęłam i zrobiłam lekki makijaż oraz rozczesałam moje rude loki ( i je zwiazałam bo nie miałam przy sobie prostownicy) wyszłam z łazienki, i ku mojemu zdziwieniu Mike jeszcze spał.

Popatrzyłam na zegarek.

O kurwa.

Jest za dwadzieścia ósma A on nadal śpi. Postanowiłam go obudzić I poinformować go o tym która jest godzina i że ma matmę na 1 lekcji.

- Co kurwa?- zaskoczył z łóżka z prędkością światła ubrał się I pobiegł do łazienki umyć zęby.
- Kurwa Mel!- usłyszałam. No cóż spodziewałam się tego I czuje się całkiem usatysfakcjonowana faktem iż nie zdąży zmyć teraz tego Z twarzy.

Chwyciłam na szybko zimny kawałek pizzy z wczoraj i jeszcze raz przejrzałam się w lustrze w jego salonie. Jako że zapomniałam wziąść więcej ciuchów mam teraz na sobie krótkie szorty z wczoraj. Cóż... lepsze one niż jakieś Za duże dresy. Na całe szczęście wzięłam drugą czarną długą koszulkę która zakrywała całe moje szorty I wyglądałam jakbym ich nie miała.

Razem z Mikiem wyszliśmy pod jego dom.
- Mel, ja wiem że ty nie lubisz nim jeździć , no ale będziemy szybciej jak pojedziemy moim motorem. Pozatym ja mam troche dalej od ciebie ciesz się że wogóle cie podwożę- powiedział zdeterminowanym głosem.

Z ponurą miną weszłam na tył z wielką łaską po czym założyłam kask i wystartowaliśmy jak torpeda.
Mocno wtuliłam się w jego plecy i zanim się obejrzałam byliśmy już pod budynkiem szkoły.

Zeszłam z motoru i szybko skierowałam się do szafki po książkę ( na całe szczęście moja była blisko sali matematycznej) do matmy i weszłam cicho do klasy przepraszając za spóźnienie.

Reszta lekcji minęła szybko I sprawnie. Jako że słabo się uczę przez to wszystko A jest początek roku szkolnego pani kazała zostać mi po lekcji żeby pogadać o moich ocenach.

- Zamiast poprawy proponuję ci dodatkowe lekcje u mnie w domu.- powiedziała miła nauczycielka.
- Dobrze zgadzam się. To kiedy mogę do pani przyjść?
- nawet dziś po południu. Masz tu jest mój adres- podała mi karteczkę- A i jeszcze jedno.
- słucham?
- nie wiem czy wiesz, ale jeden z twoich kolegów jest moim synem, nie przeraź się.
- Dobrze rozumiem. - po czym poszłam do szafki po resztę książek.

Całą historię myślałam o jakiego kolegę jej chodziło. O Willa? Może Andrew?
A ja wyglądam jak jakiś menel. No dobra, pewnie to jakiś kujon skoro ma matkę matematyczkę więc nie mam się czego bać.

Gdy lekcja się skończyła A ja wyszłam z klasy zobaczyłam że idzie do mnie Lilian. Wtedy przypomniałam sobie że w piątek jest impreza u Willa.

- Hej, Mel! - krzyknęła do mnie. - Co tam?
- w sumie spoko, wiesz co? Pójdę na tą imprezę do Willa.
- O! Właśnie miałam pytać. To super. Czyyyyli mogę do Ciebie przyjść przed imprezką? Powiedziała z nutką nadziei Lil
- Tak jasne. Napisze Ci adres. - powiedziałam ucieszona reakcją nowej koleżanki.
- A tak wogóle... Walker Cię obczaja. Odwróć się.- jak na zawołanie odwróciłam w tył głowę.

Tam był ON.

- yyyy, Walker? A jak ma na imię? Tak Z ciekawości pytam.

- Aaron Walker. - odpowiedziała ponuro. - ja już muszę lecieć na lekcję, do zobaczenia potem paa. -odpowiedziała szybko i odeszła do jakiejś koleżanki. Walker? Gdzieś już słyszałam to nazwisko. Podeszłam do szafki. Nagle, za plecami usłyszałam gwizdanie I ciche śmiechy jego kolegów. Nie wiedziałam o co chodzi. Odwróciłam się. Cała ich paczka patrzyła prosto na mnie i na moje nogi.

Aha.

Już wiem o co chodzi.

Przecież wyglądam jakbym nie miała szortów.

- idioci- prychnełam cicho. Już miałam odejść. Ale jeden z nich podszedł do mnie. Jego kojarzę. Ma chyba na imie Brian.
Zostałam popchnięta na szafki. Nieśmiało popatrzyłam na niego do góry. Był wysoki. BARDZO. Wyglądałam przy nim jak mrówka. Miał brązowe oczy i ciemno blond włosy.
- co ty Kurwa powiedziałaś? Powtórz.
- powiedział wkurzonym głosem.

Spanikowałam.

- J- ja p- prze- przepraszam.

$$$
No tak mam znowu wenę. Niedługo nstępny<33

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro