PIĘĆDZIESIAT PIĘĆ
JASMINE
Dzisiaj jest impreza Walentynowa, na którą idę, co mnie cieszy, chociaż za razem śmieszy. Walentynki były prawie tydzień temu, ale impreza jest dopiero teraz, także trochę po czasie, ale co tam, zabawa na pewno będzie świetna. Ponad tydzień temu była z Trish i Florą na zakupach, wreszcie się ze sobą poznały, co mnie, cieszy, bo są dla mnie przyjaciółkami i dziwiło mnie, że jeszcze się nie poznały. Raczej się polubiły, ale najlepszymi przyjaciółkami raczej nie będą, w każdym razie ja się cieszyłam, bo pomogły mi wybrać sukienkę. Początkowo miała być na walentynki, ale jakoś tak wyszło, że kupiłam dwie, ale to tylko dlatego, że była promocja i się opłacało.
W walentynki zostałam zaproszona przez Finna do restauracji, stąd też potrzebna była mi sukienka. Postawiłam na czerwoną koronkową sukienkę, sięgała mi ona do połowy ud, dodatkowo była rozkloszowana, co bardzo mi się spodobało. Resztę walentynek, spędziliśmy siedząc i gadając w parku, co też było strasznie urocze.
Impreza szkolna zaczyna się dopiero o dwudziestej, więc nie musiałam się nigdzie spieszyć. Na spokojnie zajęłam się ogarnięciem swoich włosów, a także makijażem. Potem natomiast założyłam sukienkę i dobrałam do niej dodatki. Punktualnie pod moim domem zjawił się Finn, który na mój widok, chyba zapomniał języka w gębie, szybko jednak się zreflektował i naprawił swój błąd, co było urocze. Kilkanaście minut później byliśmy pod szkołą, po wejściu na salę od razu przyłączyła się do nas Trish wraz ze swoim partnerem. Sala była tak średnio udekorowana, większość dekoracji wyglądała jak sprzed dwudziestu lat i ograniczała się tylko do serduszek.
Początkowo była trochę drętwa, ale ktoś przemycił alkohol i wkrótce zabawa się rozkręciła. Chciałam się bawić, a nie stać jak kołek, szczególnie kiedy widziałam jak moja przyjaciółka podbija parkiet. Chciałam wyciągnąć Finna do tańca, ale uparcie mi odmawiał:
- No proszę, co ci szkodzi?
- Nie rozumiesz, że nie chcę. Nie za bardzo mam ochotę tańczyć przy bandzie nachlanych nastolatków.
- Nie możesz zrobić dla mnie wyjątku? – spytałam, bo chyba jeden taniec by go nie zbawił
- Po za tym wiesz, że nie lubię i nie umiem tańczyć.
- Przecież nikt na ciebie nie będzie patrzeć, skup się na dobrej zabawie, tylko ona się liczy.
- Wiem, ale ja się dobrze bawię. Powinnaś mnie zrozumieć, nie chcę tańczyć i tyle, ale nie zabraniam tego tobie, jestem pewien że szybko znajdziesz sobie partnera.
- Skoro tego chcesz. – powiedziałam będąc zła, czy naprawdę tak trudno jest zatańczyć. Wiem, że może do końca za tym nie przepadać, ale bez przesady, mógłby zrobić mi tą małą przyjemność. No, ale skoro nie chcę, to nie będę go zmuszać, znajdę kogoś kto chętnie ze mną zatańczy, a jemu może zrobi się wtedy głupio.
Początkowo tańczyłam z chłopakiem przyjaciółki, ciesząc się jak głupi do sera. Szkoda tylko, że Finn nie chciał ze mną zatańczyć, ale to jego strata. Chciałam podejść do niego i chwilę odpocząć, ale podszedł do mnie Zack, jeden z chłopaków z naszej klasy, poprosił mnie do tańca i zanim zdążyłam odpowiedzieć porwał mnie na parkiet. Nie chcąc robić afery, postanowiłam zatańczyć, bo jeden taniec mnie nie zbawi, a Zack jest z drużyny, więc Finn nie powinien mi mieć tego za złe. Wkrótce tańczyliśmy już drugą piosenkę, a ja miałam banana na twarzy, bo Zack naprawdę okazał się świetnym tancerzem. Chwilę później poczułam jak ktoś mnie od niego odciąga, a następnie usłyszałam głos swojego chłopaka:
- Już wystarczy, chodź. – zwrócił się do mnie, co postanowiłam uczynić, nie rozumiem jednak czemu jest zły, nic złego nie zrobiłam
- Może ona nie chce iść, po za tym stary nie robiliśmy nic złego.
- Zamknij się Zack, a ty Jasmine idziesz ze mną czy zostajesz z nim?
- Nie chciałeś ze mną tańczyć, więc nie miej teraz do mnie pretensji. – powiedziałam, chciałam dodać jeszcze coś, ale ubiegł mnie Zack
- Jak widzisz woli zostać ze mną.
- Tego nie powiedziałam. – skierowałam to do Zacka – Miło mi się tańczyło, ale teraz chciałabym pobawić się w gronie przyjaciół. – chwyciłam swojego chłopaka i chciałam odejść, ale nie było mi to dane. Zack uderzył Finna i wywiązała się bójka, chociaż to raczej za dużo powiedziane. Na szczęście ktoś pomógł ich rozdzielić i po chwili zostaliśmy staliśmy przed wejściem do szkoły. Ze względu na ten wybryk zostaliśmy wyrzuceni z imprezy – Boli cię?
- Bywało gorzej, przeżyję także się nie martw.
- To dobrze, teraz będę mogła z czystym sumieniem ci zajebać. Co to miało być?
- Nie widziałaś jak on się na ciebie parzył, po za tym myślałem, że chodzi ci o jedne taniec, a na parkiecie spędziłaś chyba z godzinę.
- Sam powiedziałeś, że mam sobie poszukać partnera. – rzuciłam z wyrzutem, bo sam kazał mi to zrobić, więc nie mam zamiaru czuć się winna
- Tak, ale przez godzinę stałem sam pod ścianą, kiedy ty się bawiłaś w najlepsze, a jako że przyszliśmy jako partnerzy, to chyba bawić powinniśmy się razem.
- Cóż, w takim razie już nie jesteśmy partnerami. – powiedziałam mając go już dość
- Co? - albo mi się wydawało, albo pobladł
- To co słyszałeś, to koniec. Nie dałam ci żadnego powodu do zrobienia awantury, po za tym ty sam wybrałeś żeby stać jak debil pod ścianą, więc teraz nie zwalaj winy na mnie.
- Żartujesz, prawda?
- Nie, to koniec, a teraz pozwól że wrócę na przyjęcie, bo na szczęście mam na nie jeszcze wstęp. – rzuciłam z przekąsem i weszłam do szkoły, zanim chłopak by mnie dogonił
- Gdzie Finn? – zapytała moja przyjaciółka
- Pod szkołą, rzuciłam go.
- CO? Czemu to zrobiłaś, jutro będziesz tego żałować.
- Może i będę, a może nie, na razie jednak podjęłam taką decyzję.
- Jesteś pijana, nie myślisz logicznie, lepiej żebyś wróciła do domu, zanim zrobisz coś czego będziesz żałować. A jutro pogadasz z nim i go przeprosisz, wybaczy ci bo cię kocha. – zgodnie z planem przyjaciółki, wsiadłam do auta i po chwili byłam już w domu, na swoim łóżku, udając się do krainy morfeusza
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro