CZTERDZIEŚCI SZEŚĆ
JASMINE
Dojechałyśmy na komisariat i od razu zostałyśmy skierowane do pokoju, w którym mamy składać zeznania. Oczywiście poszłyśmy osobno, co powoduje że nie mam zielonego pojęcia co mam powiedzieć, zostaniemy aresztowane jak byk. No i po co mi to wszystko było, tego nie wiem. Poprosiłam o kubek wody i dostałam pozwolenie na to, żeby go wziąć, przy okazji minęłam się na korytarzy z przyjaciółką, szybko mówiąc jej wersję wydarzeń. Następnie wróciłam do pokoju, gdzie siedział już policjant:
- Radzę mówić pani prawdę, wtedy kara będzie łagodniejsza. – powiedział po wstępie, na to ja przytaknęłam głową – Co pani robiła obok samochodu?
- Byłam na imprezie, ale w pewnym momencie zrobiło się tłocznie, więc wyszłam i postanowiłam się przespacerować. Po chwili dogoniła mnie przyjaciółka, właściwie to nasza relacja jest skomplikowana. W każdym razie zaczęłyśmy gadać i z tego jakoś wyszło tak, że doszło do pocałunku przy tym cholernym aucie, a moja koleżanka wybiła okno. Jeszcze raz przepraszam w jej i swoim imieniu, ale był to wypadek. – tego to się chyba usłyszeć nie spodziewał
- Mam w to uwierzyć?
- Taka jest prawda, pokryjemy koszt naprawy, ale to był wypadek i nie powinnyśmy trafić za to do aresztu.
- To dziwne, bo świadkowie mówią co innego.
- Ci świadkowie, którzy są z imprezy. Nie chcę żeby to źle zabrzmiało, ale nastolatkowie pod wpływem alkoholu, nie wydają się być wiarygodnym źródłem informacji. – powiedziałam z uśmiechem, bo zagięłam tego policjanta, a jego mina była warta wszystkiego
- Panie też z niej jest to czemu miałbym pani wierzyć? – chuj myślał, że mnie zagiął, ale nic mylnego
- Nie piłam, w przeciwieństwie do nich.
- Tym bardziej mam uwierzyć, że była pani na imprezie i nic nie wypiła.
- Jestem kapitanem drużyny cheerleaderek i unikam alkoholu, tak samo jak moja koleżanka, która również do niej należy.
- Mogę prosić się na chwilę? – zapytał ktoś wchodzący do pokoju
- Jasne, a tą panią zaprowadź do celi, tak na wszelki wypadek – dodał patrząc mi w oczy
Pięć minut później oglądałam już świat zza krat, w towarzystwie Trish więc tyle chociaż. Po cichu spytałam jej się co mi powiedziała i po chwili byłam szczęśliwa, bo przynajmniej powiedziałyśmy mniej więcej to samo. Chwilę później dostałyśmy możliwość wykonania jednego telefonu jak w filmie, ja postanowiłam zadzwonić do rodziców, a raczej do mamy, która nie odebrała, więc cała nadzieja w mojej towarzyszce inaczej czeka nas tu spędzenie nocy. Naszą rozmowę przerwał, wchodzący policjant:
- Przyjechał was odebrać twój brat. – wskazał na przyjaciółkę, a ja spojrzałam ze zdziwieniem, bo od kiedy ona ma brata
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro