CZTERDZIEŚCI OSIEM
JASMINE
Najpierw odwieźliśmy Trish, która zdecydowanie nie przejmuje się sytuacją z dzisiaj, co mnie nie dziwi, gdyż ona taka już po prostu jest. Następnie pojechaliśmy do mnie do domu, sądziłam, że czas upłynie nam na rozmowie o jakiś bzdetach, ale jak widać Finn miał na to inny plan:
- Tak właściwie to czemu wylądowałyście na komisariacie?
- A czy to takie ważne, przecież już na nim nie jesteśmy, swoją drogą jeszcze raz ci dziękuje, za to że po nas przejechałeś, jakby się moi rodzice dowiedzieli to miałabym szlaban do końca życia.
- Chcesz to przed nimi zataić?
- Wiem, że nie powinnam, ale zapłacę za szkodę i temat będzie zakończony, a oni jak zawsze to wyolbrzymią.
- Ale dalej nie rozumiem co chciałyście tym osiągnąć, to było głupie nawet jak na was. Ał. – dodał chwilę po tym, jak go walnęłam – Prowadzę auto jakbyś nie widziała.
- Uważaj bo sam wylądujesz na komisariacie. – obydwoje zaśmialiśmy się – Sama właściwie nie wiem, jakim cudem się na to zgodziłam, chyba chęć zemsty wygrała nade mną. W każdym razie chciałam znaleźć coś co go ośmieszy, wiem że to było głupie. – dodałam widząc jego wzrok – Miałyśmy pecha, bo ktoś wezwał policję, która nas zgarnęła. No, a ja powiedziałam pierwszą lepszą bajeczkę, która byłam mało prawdopodobna, ale jak widać wystarczyła. A teraz skończmy już ten temat. – zaproponowałam, bo nie jest to coś z czego jestem dumna, chociaż na pewno kiedyś opowiem o tym swoim wnukom
- Jestem za, ale postaraj się już nie wpadać w kłopoty.
- Chyba dam radę. – wysiadłam z auta, ponieważ byliśmy już pod moim domem – Dzięki jeszcze raz za pomoc i do zobaczenia. – dodałam dając mu jeszcze szybkiego buziaka
Następnie weszłam do domu, oczywiście chłopak cały czas stał i czekał nie wiem na co. Zapewne chciał się upewnić, że dotrę do domu, ale wątpię, żeby ktoś mnie napadł na moim własnym podwórku, w każdym razie było to słodkie. Po wejściu do domu od razu usłyszałam hałas, czyli nic nowego. Mój brat bawił się autami, robiąc przy tym taki hałas, że dziwię się jak sąsiedzi to wytrzymują. Dziwi mnie, że rodzice pozwolili mu jeszcze się bawić, bo jest dzieckiem, a jest już prawie dwudziesta trzecia, prędzej uwierzę w to, że sam się wymknął. W każdym razie po przywitaniu się z nim poszłam do swojego pokoju, gdzie zdałam relację swojej najlepszej przyjaciółce. Oczywiście ona też była w szoku, czemu wszyscy zachowują się jakbym kogoś zabiła. Przecież ja tylko włamałam się do auta i to tylko dlatego, że zostałam do tego namówiona, nic się nie stało, wiec jak dla mnie temat jest zamknięty.
Następnego dnia wstałam w o wiele lepszym humorze, szybko się ogarnęłam, a następnie zeszłam na dół, żeby zjeść śniadanie. Chwilę później najedzona wychodziłam już z domu. Będąc już prawie przy szkole dołączyła się do mnie Trish, która oczywiście już od rana musiała mnie męczyć swoim gadulstwem. Zazwyczaj mi to nie przeszkadza, wręcz cieszy, bo nie ma nie przyjemniej ciszy, tym razem jednak lekko bolała mnie głowa i jej zachowanie nie pomagało. Pod szkołą na szczęście zobaczyłam swojego chłopaka, więc miałam dobry pretekst, aby zmienić towarzystwo. Finn od razu poznał, że dzisiaj jestem jakaś w nie sosie:
- Głowa mnie boli, przez co mogę być trochę upierdliwa, za co z góry przepraszam. – powiedziałam opierając się o jego ramię
- Jesteś pewna, że nie wolisz zostać w domu?
- Nie, jak już tu jestem to jakoś wytrzymam. – odpowiedziałam uśmiechając się pod nosem, bo fajnie było wiedzieć, że się o mnie martwi
- Może skoczę kupić jakieś tabletki przeciwbólowe, po nich będzie ci trochę lepiej.
- Miło mi, że się martwisz, ale chwila spokoju mi wystarczy, nie ma tragedii na razie. Jak poczuję się gorzej to ci o tym powiem. – dodałam widząc jego minę, która zbyt mi nie wierzyła
- Tego chyba nie uda mi się spełnić, zobacz kto idzie. – wskazał mi głową kierunek i zobaczyłam, że ten dzień spokojny nie będzie
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro