CZTERDZIEŚCI DZIEWIEĆ
JASMINE
W głębi duszy liczyłam, że może jednak nie podejdzie do nas, ale oczywiście było to na marne. Wkurwiony Tim podszedł do nas, a raczej do mnie, mając pretensje i głośno nie wygłaszając:
- Pojebało cię do reszty, czy ty wiesz co zrobiłaś z moim autem. – mówił podchodząc do mnie co raz bliżej
- Jezu zbiłam tylko szybę, zresztą na policji już powiedziałam, że pokryję tego koszty.
- Posłuchaj, jakim prawem ruszyłaś moje auto, ty głupia dziwko.
- Uważaj na słowa, bo zaraz ze mną będziesz gadać. – no i teraz jeszcze Finn się zdenerwował, co widziałam po jego zaciśniętych pięściach
- Nie rozmawiam z tobą. Co do ciebie to radzę ci znaleźć dobrego fachowca, który na jutro wsadzi mi szybę do auta, bo jak nie to przysięgam, że pożałujesz.
- Tim daj se siana, szybę będziesz mieć, ale w swoim czasie, a do tego momentu będziesz musiał jakoś obejść się do auta. Po za tym przestań mi grozić, bo jak dotąd ci nie wychodzi. Sprawa z autem jest zemstą za to, że się założyłeś o mnie, to naprawdę nie było miłe
- Cóż w takim razie ja za auto, także się zemszczę. A co zakładu to żałuję, że do niego doszło. – czyżby zrozumiał swój błąd? – zdecydowanie nie byłaś warta pieniędzy, które przegrałem.
- Przesadziłeś. – powiedział mój chłopak, a potem wszystko poszło już z górki
FINN
- Przesadziłeś.
Powiedziałem do niego, a następnie dałem mu w twarz, a następnie jeszcze raz. Naprawdę tym razem mnie zdenerwował, starałem się zachować spokój, żeby nie robić zamieszania i nie wpakować się w kłopoty, bo dziewczyna na pewno by tego nie chciała. Po tym jednak nie mogłem zostać dalej obojętny, musiałem coś zrobić, bo inaczej bym nie wytrzymał. Najgorsze jest to, że traktowałem go jak przyjaciela, a teraz próbuje mi zniszczyć życie. Tim zapewne nie spodziewał się, że dostanie, bo nawet się nie bronił. Jak potulny baranek odszedł, wiedząc że zrobił z siebie właśnie pośmiewisko. Po raz już nie wiem który, chociaż sam jest sobie winien. Rozpowiada wszystkim jaki to on nie jest lepszy i jak to by on mnie nie pobił, a jak przyjdzie co do czego, to dzieje się właśnie tak, jak przed chwilą.
Idąc na lekcje, sądziłem że ma na tyle honoru, że nie poleciał poskarżyć się dyrektorowi. Mniej więcej w połowie lekcji zostałem wezwany do gabinetu, wiedząc że nie mógł sobie odpuścić tego, żeby nie wkopać mnie jeszcze bardziej. Na szczęście ostatnim razem w sumie on na tym wyszedł gorzej:
- Znowu się widzimy, opowiedz jak to było z tym Timem, uderzyłeś go?
- Tak panie dyrektorze. - powiedziałem siadając naprzeciw niego
- Czemu tym razem, bo rozumiem że miałeś ku temu jakiś ważny powód.
- Przyczepił się do Jasmine, dodatkowo groził jej, ze się zemści, więc stanąłem w jej obronie.
- Za co chciał się zemścić?
- Nie wiem, mówił coś o jakimś aucie, chyba wybiła mu szybę, ale więcej nie wiem.
- Dobrze, jeśli chodzi o karę, to zostaniesz po lekcjach dzisiaj i na tym się skończy. Puściłbym się wolno, ale miałbym potem problemy, pasuje ci?
- Jasne, a z Timem co będzie.
- Dostanie naganę i zatelefonuję do jego rodziców, że dręczy Jasmine.
- Tyle chociaż, dziękuje panu bardzo.
- Spoko, dzięki wam dzieciaki nie nudzi mi się aż tak bardzo siedząc tutaj, po za tym nie lubię go. Mam wrażenie, że sądzi iż wszystko mu wolno, nieważne idź na lekcje.
- Taki mam zamiar. – powiedziałem wychodząc z jego gabinetu z uśmiechem. Tim dosłownie sam się wkopał, co cieszy mnie bardziej niż bym się spodziewał, szczególnie że dyrektor raczej jest po mojej stronie
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro