Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

46

Maraton 6❤️

________________________________

Vivian


-Proszę państwa. Jednogłośnie, po zsumowaniu wszystkich punktów...wygrywa drużyna z New York School.-krzyknął ktoś przez głośniki.

Na sali rozległy się krzyki i piski. Lucy, Bella i Ginny skakały z radości. Na boisko wbiegli rezerwowi wraz z trenerami, a ja stałam dalej stałam w miejscu jak słup soli.

Nie wiem... To po prostu do mnie nie dociera. Luke rzeczywiście wygrał, zdobył ten ostatni punkt tylko po to, żebym poszła z nim na ten bal absolwentów.

Nie wierzę...

-Viv, udało się!-krzyknęła moja przyjaciółka i złapała mnie mocno za rękę.

Spojrzałam na nią w dalszym ciągu nic nie mówiąc. Była bardzo szczęśliwa za to ja zaskoczona. Nie sądziłam, że tak bardzo będzie mu na tym zależeć.

Wróciłam mozolnie wzrokiem na boisko, na którym teraz cała zwycięska drużyna skakała e kółku wykrzykując jakieś hasła.

Po chwili w oczy rzuciły mi się znajome, brązowe tęczówki, należące do Luke'a. Uśmiechnął się do mnie zwycięsko, co odwzajemniłam.

-Nie mogę w to uwierzyć...-wydusiłam wreszcie.

-Zależy w co? W to, że pocałował cię i dał swoją bluzę na oczach całej szkoły, czy w to że wygrali?-zapytała moja siostra.

-W to, że zdobył ten punkt i idę z nim na bal.-odparłam patrząc w jego kierunku.

Jest teraz taki szczęśliwy, chciałabym go widzieć tak na co dzień.

Nagle z siedzenia obok poderwała się Gin i pobiegła na środek boiska.

-Ginny!-zawołałam ją zaskoczona, jednak ta nie reagowała.

Zamiast tego dziewczynka, rzuciła się swojemu bratu w ramiona, który nie czekając ani chwili podniósł swoją siostrę wysoko w górę. Ginny wyciągnęła swoje obie rączki w górę, ukazując tym samym zwycięstwo.

-Zawsze tak robi.-odezwała się do mnie Bell, wiedząc że przyglądam się zaistniałej sytuacji.

Uśmiechnęłam się do niej i dalej obserwowałam tą uroczą scenę. Teraz chłopcy z drużyny zaczęli ją podrzucać, wykrzykując co jakiś czas jej imię. Dziewczynka również wyglądała na szczęśliwą, bo śmiała się do rozpuku.

-Idę do Matta. Muszę mu pogratulować.-wyznała moja przyjaciółka i popędziła w kierunku chłopaka.

Rozejrzałam się do okoła i moge śmiało stwierdzić, że na sali jest coraz mniej ludzi. Wszyscy podnoszą się z miejsc i albo wychodzą, albo idą pogratulować zwycięzcą dzisiejszego meczu.

-Viv ja też pójdę. Idziesz ze mną?-zapytała moja siostra.

-Nie, zostanę.-odparłam i zpowrotem usiadłam na trybunach.

Bella za to podbiegła do swojego chłopaka i wskoczyła na niego. Liam objął ją mocno i pocałował w usta.

Natomiast ja siedzę sobie teraz sama. Nie chciałam iść z dziewczynami. Jak dla mnie jest tam za dużo ludzi.

Po około piętnastu minutach na sali było prawie że pusto. Zostałam ja, Luke, Liam, Matt, Bell, Lucy i jakiś pan, który kończył zamiatać porozrzucany popcorn.

Podnosiłam się powoli z miejsca i ruszyłam w kierunku grona przyjaciół, które z czegoś się śmiało.

-Hej, gratuluję wygranej.-powiedziałwm entuzjastycznie do całej trójki, grającej w drużynie.

-Dzięki.-powiedzirli zgodnie.

-Długo na ciebie czekałem.-powiedział mi na ucho Luke, kiedy reszta paczki zawzięcie o czym dyskutowała.

Po moim karku przeszedł przyjemny dreszcz, na co delikatnie się uśmiechnęłam.

-Było za dużo ludzi, wolałam poczekać.-wyznałam zgodnie z prawdą.

-Warto było. Teraz mam cię cała dla siebie.-mrugnął do mnie okiem.

I jak tu przed nim nie spalić buraka? To nie wykonalne...

-Ej słuchajcie.-powiedział z zaskoczenia Matt, odbywając się tym samym od rozmowy z resztą przyjaciół.-Może w ramach świętowania zrobimy jakieś ognisko...i tak mamy wolne.-wzruszył ramionami.

To prawda z powodu wygranej naszej szkoły dyrektor zarządził dzień wolny od zajęć i zwolnił nas do domu.

Wszyscy popatrzyliśmy na siebie, pierwszy odezwał się Luke, który miał nie zbyt tęga minę.

-No nie wiem, miałem trochę inne plany.-powiedział i spojrzał na mnie.

-Nie no co ty Luke. To wspaniały pomysł, zgódź się.-do rozmowy dołączył się Liam, jednak wszyscy patrzyliśmy na bruneta z przejęciem.

-Viv, chcesz...bo jeśli nie to...-zaczął jednak nie pozwoliłam mu skończyć.

-Chcę.-uśmiechnęłam się do niego pogodnie.

-No i załatwione. To co, na pomoście o dwudziestej?-zaproponował Matt, na co wszyscy przytaknęliśmy.

-No okej, to w takim razie lecimy zorganizować jakieś browarki.-zaczął poważnie Liam.-To co chłopaki, idziemy się przemyć, a wy dziewczyny poczekacie w samochodach?-spytał.

-Jasne.-odezwała się Lucy, która cały czas wpatrzona była w Matta i wraz z moją siostrą ruszyły w kierunku wyjścia z sali.

-My zaraz dołączymy.-stwierdził Luke, na co od razu na niego spojrzałam.

-Dobra.-usłyszałam powoli zanikający głos naszych przyjaciół, których po chwili już nie było tak samo jak pana, sprzątającego.

-Luke?-zaczęłam niepewnie.

Ten jednak stał jakby cały czas coś analizował, ewidentnie bił się z myślami.

-Czekałem na to cały dzień.-wyznał i bez ostrzeżenia wpił się w moje usta.

Naparł ma mnie tak bardzo, że o mały włos się nie przewróciłam. Pocałunek nie był spokojny, wręcz przeciwnie namiętny i długo wyczekiwany.

Minęło parę sekund zanim zaczęłam nadążać nad ruchami bruneta. Kiedy w końcu udało mi się to zrobić, zdecydowanie zwolnił i włożył ręce w moje rozpuszczone włosy, natomiast ja gładziłam jego kark. Oderwaliśmy się od siebie tylko na chwilę po to by złapłać powietrze, a zaraz potem wrócić do naszego wspólnego tańca uczuć. W tym pocałunku oddałam mu się kompletnie, przelałam w niego wszystkie uczucia.

Teraz rozumiem dlaczego na to czekał... Ja również, nieświadomie byłam spragniona jego warg.

Nagle poczułam jak Luke gryzie mnie w dolną wargę, na co od razu pisęłam. To bolało, ale był to przyjemny ból.

Nie mam pojęcia, ile czasu się całowaliśmy, ale trwało to z pewnością bardzo długo. Przestaliśmy dopiero, gdy usłyszeliśmy dziecięcy głos.

-Wiedziałam.

Natychmiast oderwaliśmy się od siebie z Lukiem. Z ogromnym przerażeniem spojrzałam w oczy małej Ginny, która stała nieopodal nas z założonymi rękami.

-Gin!-zaczął Luke.-Co ty tu robisz?-zapytał siostry.

-Przyszłam popatrzeć.-wzruszyła ramionami, na co się zaśmiałam.

Zważywszy na to, że ta sytuacja jest bardzo krępująca, Ginny potrafi świetnie rozluźnić atmosferę.

-A można wiedzieć na co?-dopytywał Luke.

-Na was.-pzyznała się.

Spojrzeliśmy na nią zdumieni, na co to powiedziała:

-No co wam tak szczena opadła? Myśleliście, że królewską parą u mnie można być od tak.-pstryknęła palcami.-Trzeba przejść testy i kasting...-odparła i zaczęła wyliczać na swoich małych palcach.-Ale nie martwcie się, zadaliście. Możecie być tytułowani na króla i królową Gumisiowej Krainy.-wyznała zadowolona.-To tyle, lecę. Pa. A i Luke, mama po mnie przyjedzie także się nie martw. Macie czas dla siebie. Buziaki.-zacmokała i w pod skokach wyszła.

Dobra, nie ogarniam co się stało...

Spojrzałam na bruneta, który również stał w niemałym szoku.

-Jest niemożliwa.-odezwałam się pierwsza.

-No... Jak ona tu w ogóle weszła, przecież słyszelibyśmy.-Luke podrapał się po głowie.

Wzruszyłam ramionami i powiedziałam:

-Nie wiem, ale jesteś tego pewien, że słyszelibyśmy.-uniosłam brew do góry.

Byliśmy tak bardzo pochłonięci i zaangażowani w pocałunek, że nawet gdyby obok szkoły spadła kometa, nie zwrócilibyśmy uwagi.

-Masz rację, ale nawet nie wiesz, jak bardzo czekałam.-powiedział i złapał mnie za biodra.

-Już się doczekałeś.-stwierdziłam.

-Takkk, ale chcę jeszcze...-powiedział wolno, akcentując każdy wyraz.

-Dzień jeszcze się nie skończył, a teraz idź do chłopaków. Na pewno się niecierpliwią.-powiedziałam do niego.

-Wiem i bardzo się z tego cieszę. Mam jeszcze w planach wiele pocałunków z tobą.-wyznał.

O. Mój. Boże.

-Idź.-zasmiałam się.

-Idę.-oburzył się i odszedł w kierunku białych drzwi.

-Luke!-krzyknęłam za nim, na co się odwrócił.-Bluza.-wyjaśniłam i zaczęłam ją z siebie ściągać, jednak przeszkodził mi w tym brunet.

-Nie ściągaj jej.

-Dlaczego?-zapytałam z niezrozumieniem.

-Dzień jeszcze się nie kończy.-odparł tylko i wyszedł z pomieszczenia, zostawiając mnie w osłupieniu.

***

-Ale nie będzie tam żadnego alkoholu, mam nadzieję?-zapytała podejrzliwie mama, kiedy gotowe do wyjścia stałyśmy pod drzwiami.

-Nie, nie będzie.-powtórzyła już trzeci raz Bella.

-No dobrze, to idźcie.-przytaknęła moja rodzicielka.

Zadowolone, że to już koniec niewygodnych pytań, wyszliśmy z domu, pod którym czekał już na nas Luke.

Obie szybko wsiadłyśmy do jego samochodu, ja zajęłam siedzenie pasażera, a Bell usiadła z tyłu.

-Hejka.-przywitałyśmy się z nim.

-Cześć.-odpowiedział i zlustrował mnie wzrokiem.

Długo zastanawiałam się co włożyć, aż w końcu padło na czarne dżinsy i szary podkoszulek, na który nałożyłam również bluzę Luke. W sumie byłyśmy z moją siostrą bardzo podobnie ubrane, tylko że ona zamiast czarnych spodni, założyła niebieskie.

Jeżeli godzin o bruneta, to miał na sobie beżowe spodenki przed kolano i białą opinającą bluzkę.

-To co, jedziemy?-zapytał, odpalając samochód, a my oczywiście przytaknęłyśmy.

Pewnie jesteście ciekawi, dlaczego jedziemy wszyscy w trójkę?

A no dlatego, że Liam jest już na miejscu i pomaga wraz z Mattem i Lucy w przygotowaniach, z tego właśnie powodu nie przyjechał po swoją dziewczynę. A Bell nie chciała jechać swoim samochodem, bo nie ma zamiaru pić, a ktoś musi potem odwieźć do domów pijane towarzystwo.

Oczywiście musiałyśmy okłamać mamę, żeby w ogóle nas puściła. Nie podobał jej się pomysł takich spotkań w środku tygodnia. W jej przekonaniu alkoholu tam nie będzie, no ale cóż...gdybyśmy powiedziały prawdę, na sto procent by nad nie puściła.

-Daleko stąd jest ten most?-zapytała Bella, po kilkunastu minutach jazdy.

-Jeszcze chwilę, już prawie jesteśmy.-odparł i oderwał wzrok od jezdni tylko po to, żeby na chwilę na mnie spojrzeć.

Uśmiechnęłam się do niego wymownie, co odwzajemnił i wyjrzałam przez okno, za którym zachodziło już słońce.

Tak jak mówił Luke nie minęło nawet pięć minut, kiedy dojechaliśmy na miejsce.

Wysiedliśmy w trójkę z samochodu i udaliśmy się w kierunku, z którego dochodziła głośna muzyka.

Przeszliśmy, krótka i wąska droga, prowadząca przez nie duży lasek, aż ujrzeliśmy piękny, drewniany pomost pod którym było jezioro.

Luke poszedł przodem i po chwili krzyknął:

-Kurwa, Matt. To miało być skromne spotkanie...

Nie za bardzo wiedziałam o czym mówi brunet, dlatego szybkim krokiem podeszłam do niego. To co zobaczyłam, trochę mnie przeraziło.

Na piasku było mnóstwo ludzi, których nawet nie znałam.

Spojrzałam na moją siostrę, która również nie wyglądała na zadowoloną.

Jednak wszyscy ruszyliśmy z miejsca i podeszliśmy do Liama, który wraz z Lucy piekł kiełbaski.

-Co tu się dzieje, stary?-zqpytał Liama, Luke.

-Nie wiem, jak przyjechałem to już tak tu było.-chłopak wzruszył ramionami.

-Matt zaprosił tych ludzi.-wyznała Lucy. -Spotkał, jakiegoś kolegę w sklepie i go zaprosił, a tematem zaprosił dwóch kolegów... no i teraz jest tak.-wskazała palcem na ludzi dookoła.

-Ja pierdole. Ten to zawsze musi coś odjebać. Liam chodź idziemy, trzeba coś z tym zrobić.-odezwał się Luke.

Chłopak mojej siostry podniósł się z miejsca i wraz z brunetem poszli do Matta, który swoją drogą wyglądał na nieźle wstawionego.

Bezradnie usiadłam tuż obok Lucy i Belli. Nie wiedziałam co począć w takiej sytuacji, która ewidentnie wydała się spod kontroli.

-O kurczę!-zaczęła z przerażeniem Lucy.-Chyba zostawiłam telefon w aucie.-dodała macając kieszenie.

-To idź po niego.-wzruszyła ramionami Bella.

-Sama? Oszalałaś, przez ten ciemny las!-krzyknęła.-Chodź ze mną.-zeróciła się do mojej siostry.

-O Juzu, dobra.-wedchbeła.-Poradzisz sobie Viv?-zapytała mnie, naco kiwnęła głową.

Dziewczyny pisały już jakiś czas temu, a ja dalej siedzę jak ten kołek. Liam i Luke też gdzieś znikneli.

Gdzie oni wszyscy są?

Nagle usłyszałam za sobą jakiś szelest, odwróciłam głowę i napotkałam ciemną i męska sylwetkę.

-No cześć.

___________________________________________

Cześć Kochani ❤️

Przepraszam, że rozdział dziś bardzo, bardzo późno, ale dzisiejszy dzień był jakąś wariacją.

Jak się podobał?
Kim jest tajemnicza postać?

A teraz jeszcze jedna wiadomość, dostałam dwie nominacje z czego jest mi bardzo miło, dlatego jutro  pojawią się na nie odpowiedzi (powstanie do tego osobna "książka")❤️❤️❤️❤️.

Komentujecie i głosujecie 🤩
Do następnego 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro