Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

29

Vivian

Czy ktoś może mi wytłumaczyć, co się tu stało? Dlaczego Luke to zrobił? W mojej głowie ciągle echem odbijają się jego słowa "Mnie interesuje teraz tylko jedna dziewczyna".  Najpierw mówi mi, że interesuje go inna dziewczyna, a dosłownie chwilę później mnie całuje. Po co w takim razie zabiera mnie na różne wyjścia, mówi czułe słówka... To nie ma sensu i logiki. W tym momencie potraktował mnie jak zabawkę, którą można przesuwać z kąta w kąt.

Vivian, ale o czym ty mówisz. Wasza relacja jest czysto koleżeńska...

Wiem, ale źle się z tym czuję...

Świadomość, że podoba mu się inna dziewczyna, a całuje mnie jest bardzo brutalna i bolesna.

Tylko dlaczego?

Swoją drogą ciekawe kim ona jest? Znam ją?

Nie. Wystarczy tego. Nie chcę o tym myśleć! To nie moja sprawa i nie będę się tym zadręczać...

Po prostu nigdy więcej nie dopuszczę do takiej sytuacji.

Tak, to dobra decyzja.

-Podać coś jeszcze?-spytała ta sama kelnerka, która obsługiwała Luke, podchodząc do naszego stolika.

Serio? Już bardziej tymi biodrami się nie dało kołysać.

-Nie dziękujemy. Chyba, że chcesz coś Viv?-zwrócił się do mnie brunet.

-Nie dziękuję bardzo.-spojrzałam wprost na tą dziewczynę.

-Dobrze, w takim razie bardzo dziękuję.-uśmiechnęła się szeroko do Luke i podała mu jakaś karteczkę.

Jeżeli to jest jej numer telefonu to padnę na ziemię i chyba nie wstanę.

Luke rozwinął swój podarunek i zaśmiał się cicho pod nosem.

Z tyłu kartki łatwo było dostrzec szereg liczb.

Czyli numer. Jezu jaka tandeta.

Chłopak zmielił w ręku kawałek papieru i ku mojemu zaskoczeniu wyrzucił go do pobliskiego kosza, na oczach dziewczyn, która zdążyła podejść z powrotem do lady. Jej mina wyrażała wszystko, jakby mogła zabiłby mnie w tym momencie  swoim wzrokiem.

Przepraszam moja droga, ale to nie ja jestem tego powodem. Na mnie nie patrz.

-Viv. Idziemy?-spytał chłopak.

Zrezygnowana i znaczona przytaknęłam i wstałam z krzesełka. Wzięłam swoj telefon, który wskazywał godzinę dwunastą i ruszyłam za Lukiem.

Na zewnątrz było jeszcze cieplej niż kiedy przyszliśmy do tej restauracji. Mam wrażenie, że zaraz się roztopie.

-Może przejdziemy się brzegiem morza?-zaproponował mój towarzysz.

-Okej.-odparłam szczerze.

Może chociaż tam będzie odrobinę chłodniej.

Poszliśmy z Lukiem wolnym krokiem w dół plaży po to by po chwili delektować się przyjemnym szumem morza.

Zastanawiam się dlaczego nie przychodzę na plażę częściej.

Kiedyś jako dziecko robiłam to tak często, że stało się to moja rutyną i tradycją. Wszystko zmieniło się po śmierci taty...

Ale teraz na pewno to zmienię. Zbliża się koniec roku i wakacje. Wtedy będę miała więcej czasu i z ogromną satysfakcją z niego skorzystam.

-Zagrajmy w dziesięć pytań.-po długiej ciszy w końcu odezwał się Luke.

A szkoda, bo ta cisza bardzo mi odpowiadała. W brew pozorom dalej chowam do niego uraz za tą sytuację z knajpy.

-Po co? Przecież i tak wszystko o mnie wiesz.-stwierdziłam.

Do tej pory pamiętam jego słowa, gdzie przekazał mi że wie o mnie wszystko, nawet to gdzie mam znamię.

-Racja, ale są rzeczy o których nie wiem.-zauważył zadowolony.

Westchnęłam ciężko i powiedziałam:

-Niech będzie.

Luke spojrzał na mnie z nieodgadnioną miną. Jezu chyba boję się usłyszeć pierwszego pytania.

-Miałaś kiedyś w ogóle chłopaka?-no i poszło od razu z grubej rury.

Przedszkole się liczy?
Dobra nie...

Tak właśnie myślałam, że to nie będą pytania o ulubiony kolor i zwierzę.

Ale w sumie sam sobie powinien odpowiedzieć skoro nigdy się nie całowałam to nie mogłam mieć raczej chłopaka.

-Nie.-odpowiedziałam krótko.

Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony.

-No co?-spytałam.

On tylko zaśmiał się cicho i pokręcił rozbawiony głową.

Co w tym śmiesznego?

-Teraz twoja kolej.-zwrócił się do mnie, kopiąc jakiś mały kamyk leżący na piasku.

Jezu, o co mam pytać? Nie wiem, mam kompletną pustkę w głowie.  Rzadko w to gram i nie mam zbyt dużego doświadczenia.

Vivian, masz niepowtarzalną szansę pytać go o co chcesz, więc po prostu to zrób...

Racja. Od kilku tygodni w mojej głowie rodzi się mnóstwo pytań, na które nie znam odpowiedzi, a to jest odpowiedni moment żeby je w końcu poznać.

Tylko że teraz nie wiem co powiedzieć.

-Jak poznałeś się ze swoimi kolegami?-spytałam w końcu.

Czy ja to naprawdę powiedziałam? Czy to tylko moja wybujała wyobraźnia?
Mam nadzieję, że to drugie.

To trzeba być mną żeby zadać tak dziecinne i bezużyteczne pytaniem. Przecież tak naprawdę ja to wiem.

Och Boże dopomóż!

- Hmm. Więc tak z Liamem znam się od małego, ale to już wiesz. Matta poznałem tutaj w szkole i po prostu się polubiliśmy, a chłopaków z drużyny na treningach. Choć tam nie wszystkich lubię...-powiedział z zaciśniętymi zębami.

Dobrze wiem do czego, a raczej kogo próbuje nawiązać. Toma, z którym zresztą się pobił. No właśnie...

-Dlaczego pobiłeś się z Tomem?-spytałam i spojrzałam na niego wyczekująco.

-To już drugie pytanie, a teraz moja kolej.-uśmiechnął się pod nosem.

O nie. Już się boje, a to dopiero początek.

-Ile miałaś lat jak zmarł twój tata?-spytał i od razu spojrzał na mnie badawczo, żeby upewnić się, czy przypadkiem nie wkracza na zbyt grząski teren.

Ale nie. Nauczyłam się z tym żyć, choć nadal nie mogę pogodzić się z faktem, że już nie ma go w moim życiu, to wiem że czuwa gdzieś nade mną i zawsze będzie obecnym w moim życiu.

Osoby, które kochamy na zawsze pozostaną w naszym sercu.

-Dwa lata temu. Miałam piętnaście lat.-odparłam poważnie.

-Przykro mi.-powiedział tylko.

-Dobra to teraz moja kolej.-stwierdziłam, żeby rozładować trochę atmosferę, która zrobiła się nieco smutna i przygnębiająca.

-To czemu pobiłeś się z Tomem?-zapytałam go.

Luke przez dłuższą chwilę milczał tak jakby analizując moje słowa.

-Nic szczególnego. Po prostu znam go i wiem, że nie zależy mu na dobru drugiego człowieka. Chciał się z tobą umówić, ale nie dla tego żeby lepiej się poznać czy coś w tym stylu. Prawdopodobnie dla swojej przyjemności. Omamił by cię, a później zostawił. Nie mogłem na to patrzeć, jak okręca cię w okol swojego palca.-powiedział przejęty.

-I tak by tego nie zrobił. Nie umówiła bym się z nim.-odparłam zgodnie z prawdą.

Teraz czas na moje pytanie.

O co go spytać?

O wiem.

-Co będziesz robił po ukończeniu szkoły?-zadałam mu podstawowe pytanie, które słyszał już pewnie nie raz.

Luke wciągnął głęboko powietrze i spojrzał przed siebie.

Czy to dla niego taki trudny temat. Coś obiło mi się o uszy, że chce grać w jednej z nowojorskich drużyn footballowych, ale nie mam pojęcia gdzie.

-Uważaj!-krzykną nagle Luke i odciągnął mnie na bok.

Dopiero teraz dotarło do mnie to, że jechał na mnie rozpędzony rower, którego wcześniej nie dostrzegłam.

-Przepraszam!-usłuszałam, nawet stłumione przez szum wody przeprosiny.

-Wszystko w porządku?-spytał zatroskany Luke, na co przytaknęłam ruchem głowy.

-Glupi gówniarz. Nie ma gdzie jeździć tylko po plażach.-oburzył się Luke.

-Daj spokój. Przecież nic się nie stało.-zauważyłam.

-Ale mogło, Viv.-próbował mnie uświadomić.

-Nawet się nie zatrzymał żeby sprawdzić czy wszystko okej.-kontynuował swój wywód.

O Jezu. Naprawdę? Teraz to będzie nasz temat do rozmowy?

-Luke odpuść ten temat. Nic się nie stało, a on przeprosił więc spokojnie. Wracając do tematu. Pytałam co masz w planach po ukończeniu szkoły?-powtorzylam pytanie.

-Mam fajny plan.-odparł.

-No to słucham, zaciekawiłeś mnie.-zachęciłam go do dalszego etapu jego wypowiedzi.

-Daj mi swój telefon.-powiedział i wyciągnął rękę w moim kierunku.

Co?

-Po co ci moja komórka?-spytałam zdziwiona, gdy Luke ściągnął z siebie bluzę i położył na piasku.

Co on chcę tu usiąść czy jak, bo nie wiem o co tu biega?

Miał mówić o studiach, a chcę mój telefon.
Okej to jest całkiem normalne...

-Po prostu mi go daj, Viv.-powiedział bez owijania w bawełnę.

Zdezorientowana jego dziwnym zachowaniem, wyjęłam komórkę z kieszeni spodni i mu podałam.

-Dziękuję.-odparł i położył ją na bluzie, uprzednio to samo robiąc że swoją.

-Luke? Co ty robisz?-spytałam go nieświadoma tego co się dzieje.

-Przepraszam, czy mogliby nam państwo pilnować chwilę rzeczy.-chlopak zwrócił się do jakiś starszych ludzie, którzy siedzieli we dwójkę na kocu. To chyba było jakieś małżeństwo, które o dziwo ochoczo się zgodziło.

-Dziękuję.-odparł Luke i wrócił spojrzeniem do mnie.

-Gorąco, prawda? Przydałoby się trochę schłodzić.-w tym momencie złapał mnie przez pas i przerzucił sobie przez ramię.

Co jest grane?

-Luke? Co ty wyprawiasz?-spytałam go nieświadoma tego co mnie zaraz czeka.

Niespodziewanie chłopak zaczął kierować się w stronę wody.

Nie on chyba nie chce do niej wejść.

O Boże Święty.

-Luke! Postaw mnie na ziemię! Słyszysz? Proszę nie. Ja nie chcę, ja nie chcę. Proszę!-zaczęłam krzyczeć w niebogłosy, gdy  byliśmy coraz bliżej morza.

Chłopak tylko się śmiał i w ogóle nie reagował na moje prośby.

-Luke, nie! Ja nie umiem...-i w tym momencie poczułam jak moje całe ciało styka się z taflą zimniej wody. Szybko zamknęłam moje oczy. To było ostatnią rzeczą jaką udało mi się zrobić.

Później moim organizmem wstrząsnął przerażający dreszcz. Znalazłam się cała pod powierzchnią chłodnej wody. Brakowało mi powietrza, nie miałam czym oddychać, gdy myślałam że to już koniec, poczułam oplatające mnie silne, męskie dłonie.

Wynurzyłam się z powrotem na powierzchnię. Pierwsze co zrobiłam. To wzięłam duży i głęboki wdech. Zaraz po tym wstrząsnęła mną fala kaszlu.

-Jezu Chryste. Vivian.-uslyszałam głos Luka.

Mój oddech powoli się normował. Otworzyłam swoje oczy i zobaczyłam nade mną przerażonego Luke. Dawno go takiego nie widziałam.

-Viv? Co to było? Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej, że nie umiesz pływać?-zapytał spanikowany.

-Próbowałam, ale nie zdążyłam.-odparłam zachrypniętym głosem.

-Boże co ja narobiłem. Chodź.-powiedział i wziął mnie na ręce.

Wyniósł mnie z tej wody i od razu posadził na bluzie, wcześniej zabierając z niej nasze telefony.

Dobrze, że jest ciepło.

-Przepraszam.-powiedział Luke i spojrzał na mnie.

-To moja wina. Nie wiem co mi strzeliło do głowy. Chciałem zrobić coś szalonego, myślałem że ci się spodoba, ale nie wiedziałem, że nie umiesz pływać. Jestem kretynem do kwadratu.-powiedział poważnie skruszony.

-Nie ma sprawy. Wielu próbowało mnie nauczyć pływać, ale im to nie wychodziło. A ty skąd mogłeś o tym wiedzieć.-wzruszyłam ramionami.

Szok powoli mija.

Nie jestem zła na Luke za to, że to zrobił. Szczerze gdybym umiała pływać sama wskoczyła bym do tej wody.

Nie mam prawa być na niego o to zła. Przynajmniej będę miała co wspominać i opowiadać wnukom na stare lata, bo za dużo to ciekawych historii w moim życiu nie ma.

-Nauczę cię. Jeszcze będziesz prawdziwą pływaczką.-zaśmiał się, co odwzajemniłam.

-Dobrze, może w końcu komuś się to uda.-powiedziałam do niego.

-Ale mi stracha napędziłaś. Pójdę po jakąś wodę do sklepiku. Zaraz wrócę.-odparł i poszedł w kierunku małej niebieskiej budki.

Ja za to zostałam sama z bluza męska i dwoma telefonami. Mokra od stóp do głów. Oj ciekawe, jak ja wrócę do domu. Mam nadzieję, że zdążę wyschnąć przez ten czas.

Luke ma szalone pomysły, na prawdę.

Ciekawa jestem czy jak ci starsi ludzie, którzy mieli pilnować naszych drobiazgów, patrzyli na tą scenkę, która pewnie z ich punktu widzenia wyglądała zabawnie mieli ubaw.

Myślę, że tak.

Wzięłam znudzona do ręki pasmo swoich włosów i wycisnęłam z nich jak najwięcej się dało wody. Może ziemi temu szybciej wyschną.

Teraz to naprawdę czuję się jak na prawdziwych wakacjach. Cudowny widok, ja mokra po kąpieli w wodzie, piasek który powoli zaczyna się do mnie przyklejać, to jest to.

-Proszę-usłyszałam za sobą, dla tego od razu odwróciłam głowę.

Przede mną stała ta sama starsza pani, o której przed chwilą mówiłam, że pilnowała nam rzeczy i trzymała w ręku welurowy, niebieski ręcznik.

Nie zabardzo wiem o co chodzi. Gdy już miałam pytać, nagle się odezwała:

-Weź go i okryj się.

-Ojej dziękuję uprzejmie.-odpiwiedzialam jej z ogromnym bananem na twarzy i przyjęłam jej pomoc.

Szybki narzuciłam na siebie materiał, który momentalnie dodał mi ciepła.

Wiecie, pomijając fakt że jest upał. To siedzę, mając na sobie mokre ubrania.

-Nie ma za co. Dokładnie pięćdziesiąt lat temu to samo zrobił mój chłopak, a teraz siedzi tam.-wskazała ręką na swojego męża.

-To bardzo urocze, ale to nie jest mój chłopak.-powiedziałam wskazując głową na Luke, który właśnie wracał z dwoma butelkami w reku.

-Skarbie. Nie potrzeba słów, liczą się czyny.-powiedziała i poszła z powrotem do swojego męża.

Nie potrzeba słów, liczą się czyny.

Nie rozumiem, co miała na myśli.

-Jestem.-powiedział Luke siadając obok mnie i podając mi jedną z butelek, z której od razu się napilam.

-Dostałaś ręcznik.-zauwazył.

-Tak. Bardzo miła i serdeczna ta pani.-piwiedziałam zgodnie z prawdą.

-To super.-stwierdził.

-Vivian. Czy jest jeszcze coś co może sprawiać dla ciebie zagrożenie?- spytał.

-Nie, czemu pytasz?-zdziwiło mnie jego pytanie.

-Żeby znów nie popełnić tego błędu co dziś. Naprawdę, nie wyobrażasz sobie jak bardzo się przeraziłem, gdy jak wypłynąłem, a ciebie nie było.Nie wyobrażam siebie, żeby cię stracić.-odparł smutno i zaczął przybliżać swoją twarz do mojej.

Chcę mnie pocałować!

W mojej głowie zapaliła się czerwona żarówka.

-Nie.-powiedziałam krótko.

Luke zdziwiony moja reakcja, od razu się odsunął.

-Co się stało? Zrobiłem coś złego?-zapytał.

Westchnęłam i powiedziałam:

-Jeżeli jesteś zainteresowany inną dziewczyną nie możesz mnie całować.-stwierdziłam z wyrzutem.

Ku mojemu zaskoczeniu Luke zaczął się śmiać.

-Bawi cię to?-spytałam.

Gdy w końcu przestał chichotać powiedział coś co bardzo zbiło mnie z tropu:

-Chodziło o ciebie głupku. To tobą jestem zainteresowany...




Cześć Kochani ❤️
Jak podobał się rozdział?
Koniecznie piszcie i głosujecie 🤩

Jeżeli chodzi o następny rozdział to prawdopodobnie pojawi się dopiero w przyszłym tygodniu w niedzielę. Piszę teraz pracę konkursową i będę potrzebowała na to sporej części czasu. Także na sto procent widzimy się w niedzielę, a później wracam do dodawania rozdziałów dwa razy w tygodniu. Tak jak było ustalone. Mam nadzieję, że rozumiecie 😊.

Kocham❤️
Trzymajcie się ciepło ☀️
Buziaki 😘❤️






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro