Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15


Najpierw przeczytajcie rozdział 14, który dodany był południu.

Luke

Nie wierzę! Kurwa nie wierzę! Co ona najlepszego zrobiła. Chodzę od jakiś pięciu minut w lewo i prawo na tym pieprzonym poboczu i nie mam pojęcia co się stało!

Akurat na milion samochodów, które tedy przejeżdżają musiała trafić na Marcusa. To nie możliwe. Dlaczego akurat ona?

Marcus to straszny typ, którego znam doskonale. Zadaje się z ludźmi pokoju Jakie. Kiedyś sprzedawał narkotyki. Teraz przerzucił się na wyścigi, które są dużo lepiej płatne.

Co jej odbiło? Niegdyś się tak nie zachowywała. Czy to ma być zemsta?
Fuck.

Co ja mam robić?

Zdenerwowany wyciągnąłem szybko telefon z kieszeni. Jedyne co przyszło mi do głowy, to zadzwonić do Liama.

Na szczęście odebrał po pierwszym sygnale.

-Halo.-powiedział na początek.

-Liam musisz mi pomóc.-powiedziałem pośpiesznie.

-Luke, ale co się stało.-przejął się.

-Vivian, Vi...ona...-zacząłem się jąkać.

-Kurwa Luke! Co się stało? Co z Vivian?-nuecierpliwił się.

-Ona pojechała z Marcusem.-powedxiałem na jednych tchu.

Po drugiej stronie zapadła cisza.

-Że co? Chyba sobie żartujesz. Jak to się w ogóle stało?-denerwował się.

Ale nie dziwię mu się to jest jeden wielki absurd.

-Chchciałem z nią porozmawiać. W samochodzie się posprzeczaliśmy zatrzymałem się na poboczu. Wysiadła z auta. I zatrzymała stopa. W samochodzie był Marcus. Próbowałem, prosiłem żeby nie jechała, ale do niej nic nie docierało.-glos z nerwów zaczął mi się łamać.

-Boże. Zaraz tam będę znajdziemy ich. Nic jej nie będzie. Gdzie jesteś?-zapytał.

-Yyy. Nie wiem. Wylotówka z miasta.-odparłem po chwili zastanowienia.

Liam nic nie mówiąc rozłączył się. Mam nadzieję, że będzie jak najszybciej.

Kiedy powiedział, że nic jej nie będzie... dopiero zdałem sobie sprawę, że ryzyko jest ogromne. Znalazła się w samochodzie z szaleńcem.
Kurwa! Jak mogłem do tego dopuścić?

***

Po dziesięciu minutach zjawił się Liam. Chyba dziesięciu. Nie wiem, ten czas przesiedziałem jak na szpilkach.

-Dobra. Musimy ustalić jakiś plan działania. Rozdzielamy się?-zapytał.

-Nie wiem cokolwiek. Musimy ją jak najszybciej znaleźć.-powiedziałem.

-Wiem. Dlatego to będzie najlepsze rozwiązanie. Ty pojedziesz w tym kierunku co oni, a ja w przeciwnym. Sprawdzimy wszystkie miejsca po drodze. Kluby, galerie itp. Okej to jedziemy.-oznajmił i wsiadł z powrotem do swojego Mercedesa.

Zdezorientowany również ruszyłem się z miejsca. Nie do końca wiem co się stało.  Ruszyłem z zawrotną prędkością śladami Marcusa i Vivian. Mam pustkę w głowie kompletnie nie mam pojęcia, gdzie on mógł ją zabrać. Mam nadzieję, że nie pokarze jej miejsca, które na długo zapamięta.

Pierwszym punktem zatrzymania był jakiś obskurny bar. Wszedłem tam z nadzieją, że ją zobaczę i cała historia dobiegnie końca, lecz nie widziałem jej tu. Ostatnią nadzieją był znudzony kelner stojący za ladą baru. Może coś wie.

-Ej. Była tu może taka ładna dziewczyna z ciemnymi i dużymi oczami?-zapytałem.

-Może była. Może nie.-kurwa w co on gra?

-Mów co wiesz, bo inaczej porozmawiamy.-zagroziłem.

-No nie wiem. Jeżeli mówisz o tej co była tu z Marcusem to...-przerwałem mu mówiąc pospiesznie:

-Tak to ona...

-Więc byli tu niedawno, wyszli dosłownie przed tobą.-nosz kurwa.

-Gdzie teraz są? Rozmawiali o czymś?-zapytałem po raz kolejny.

-Gosciu, a czy ja ci wyglądam na jasnowidza. Nie wiem gdzie są. Mówili coś o wyścigach.-rzucił od niechcenia.

Niemożliwe. Vivian nigdy by się na to nie zgodziła. Ten barman nie mówi o tej Vivian, która ja znam. Nie Vivian Clark.

Nic nie mówiąc, wyszedłem z tego obrzydliwego miejsca do auta. Jadę dalej. Muszę ją znaleźć.

Nim zdążyłem odpalić samochód odezwał się mój telefon. Byłem pewny, że to Limam. Może ja znalazł! Oby tak.

Nie patrząc na wyświetlacz telefonu, odebrałem.

-Wiesz coś?-spytałem.

Po drugiej stronie słuchawki zapadła dziwna cisza.

To nie podobne do mojego przyjaciela.

- Cześć tu Mike.-odezwała się ta parszywa gębą.

Westchnąłem po czym powiedziałem:

-Czego chcesz?

-Chodzi o Vivian.-odparł.

No nie szlak mnie zaraz trafi.

-Odczep się raz na zawsze od niej i ode mnie też. Po co w ogóle dzwonisz?-pytam go.

-Ona tu jest.-powiedział, lecz zagłuszała mi go głośna muzyka, prawdopodobnie jest na imprezie.

-Ehh. Gdzie jest?-czy to już jest jego pijackie majaczenie.

-Na wyścigach.-idparł poważnie.

Telefon wypadł mi z ręki. Spełniły się wszystkie moje obawy. Zabrał ją na wyacigiy. WYŚCIGI!

To nie może być prawda. Zaraz się obudzę,a to wszystko okaże się być koszmarem. Tylko złym snem.

Cholera, dlaczego oszukuje sam siebie?

Weź się w garść Luke!

Podniosłem szybko telefon i wykręciłem numer przyjaciela.

-Tak?-zapytał od razu.

-Znalazlem ja.-odparłem krótko.

-Tak. Uff. To kamień z serca. Nic jej nie jest?-dopytywał.

-Nie wiem.-zaczalem się denerwować.

-Jak to?-nie rozumiał.

-Ona jest z nim na wyścigach.-powiedziałem.

-Co? Luke? Natychmiast tam jedź. Wiesz jakie są zasady jeżeli ona wystartuję razem z nim...-nie dokończył, nie dopuszczał do siebie tej myśli.

-Jade tam.-powiwdzuałem i się rozłoczłem.

Vivian

Jest świetnie! Nigdy wcześniej nie czułam czegoś takiego. Jest cudownie.

Marcus jest cudowny. Jak ja się cieszę, że go poznałam. Najpierw pojechaliśmy do jakiegoś pubu na piwo, żeby się trochę rozgrzać przed pokazem. Tu jest tyle aut i ludzi. Powiedział, że nigdy wcześniej nie widziałam czegoś takiego i miał rację. Wcześniej widziałam jakieś tam wystawy w galeriach czy coś, ale to. Poza tym te drinki są pyszne. Dlaczego wcześniej nie zaznałam takiego życia?

-I jak ci się podoba?-zapytał Marcus stając obok mnie.

-Jest zajebiście!-krzyknęłam.

-Cieszę się, że dobrze się bawisz.-odparł.

-Ale chyba nie robisz tego często co.-stwierdził.

-Nie, właściwie to mój pierwszy raz.-powiedziałam.

-Wow, w takim razie świetnie ci idzie.-pochwalił mnie.

-Serio? Dzięki.-przytaknęłam.

-Chodź. Zaraz poczujesz się jeszcze fajniej.-powiedział i złapał mnie za rękę.

Zaciekawiona poszłam za nimi. Stanęliśmy obok jogo auta, Marcus zrobił coś czego się nie spodziewałam. Chwycił mnie w talii i przygniótł do maski samochodu. Okej, o co chodzi?

-Od kiedy cię zobaczyłem chciałem to zrobić.-w tym momencie jego usta znalazły się na mojej szi.

Co on robi? Chciałam go odepchnąć, ale jest zbyt silny.

Nie chcę tego! Niech on mnie puści!

Vivian...

-Ja nie mogę. Chcę wracać Puść mnie! Nie chcę!-zazadałam.

-Teraz?-spytał.

-Tak, teraz.-potwuerdziłam.

To nie miejsce dla ciebie.

-Nie ma mowy!-krzyknął.

-Zostajesz tu koniec. Rozumiesz to ?-zapytał.

Przestraszyłam się. W moich oczach zaszklily się łzy. Co ja zrobiłam? Jestem taka głupia. Chcę do domu.

-Idziemy.-powiedział i pociągnął mnie mocno za rękę.

-Dokąd?-zapytałam spanikowana.

- Do hali, dać zaliczkę.-odparł już spokojnym głosem.

Co to za człowiek?

Weszliśmy do jakiejś kanciapy, w której śmierdziało stęchlizną, papierosami i obrzydliwym alkoholem, które jeszcze nie tak dawno uważałam za wspaniały.
Co we mnie wstąpiło?

-Siema Blake!-powiedział Marcusa i zbił męska piątkę z jakimś chłopakiem.

-Cześć Marc, a to kto?-zapytał go i spojrzał na mnie.

-A to...to jest Vivi. Chodź przedstaw się.-wypchnął mnie do przodu i nazwał Vivi. Nie chcę tu być!

Sama chciałaś...

-Nie. Puść mnie.-powiedziałam zbyt pewnie.

-Grzeczniej.-ścisnął moje ramię.
Ała, to boli.

-Okej. Nieważne. Wchodzisz dziś?-zapytał ten chłopak Marcusa.

-Jasne. Stawiam całość i nią.-wskazał na mnie palcem.

O co chodzi? Jaka całość i co ja mam do tego?

-Dobra, tu masz kwitek i powiedzenia. Jest niezła.-uśmiechnał się nijaki Blake.

O czym i o kim oni mówią? A przede wszystkim na co te pieniądze?

-Stój tu zaraz wracam.-powiedział Marcus.

Świetne. Kiedy chłopak zniknął mi z pola widzenia. Ruszyłam przed siebie. Może uda mi się znaleźć kogoś tutaj znaleźć. Oczywiście że znajomych. Muszę z tąd uciec. Nie podoba mi się tu. I szczerze mówiąc zaczynam powątpiewać czy to faktycznie jest wystawa samochodów. Do tego boję się tego Marcusa, wcale nie jest taki super na jakiego wyglądał. Jest zdolny do wszystkiego. I do tego mnie pocałował bez mojego pozwolenia. Luke miał rację on nie jest kimś z kim chce się zadawać.

Szłam już jakiś czas. Rozglądałam się, ale nikogo tu nie widziałam. Wszyscy byli obcy. To straszne w co się wplatałam.

-Vivian?-usłyszałam pełen zdziwienia głos.

Odwróciłam się przerażona za siebie. Serio? To jest jakiś słaby żart. Mike. Tu jest Mike, który stoi sobie jak gdyby nigdy nic z jakimiś podejrzanymi typkami.

-Tak to ja.-powiedziałam i poszłam dalej.

Może i jestem głupia, bo to moja jedyna szansa na powrót do domu. Ale nie z nim. On jest kolejną osobą, która mnie zawiodła i oszukała. Co to to nie.

-Vivian, zaczekaj!-pobiegl za mną, wcześniej mówiąc coś do swoich kolegów.

-Czego ty chcesz?-zapytałam zdenerwowana.

-Ja, co ty tu robisz? Kto cię tu w ogóle przywiózł?-pytał.

-No mój... kolega. Chciałam pooglądać samochody.-skłamałam.

-Oczym ty mówisz? Jak to pooglądać samochody?-nie dowierzał.

-O Matko! No normalnie. Wystawa, samochody.-podpiwiadałam, bo kompletnie nie mogliśmy się dogadać.

-Zaraz, zaraz jaka wystawa? Vivian ty wiesz w ogóle gdzie jesteś?-zapytał.

-No tak. Na wystawie samochód sportowych.-odparłam pewnie.

-Nie. Vivian ty jesteś na wyścigach. Na wyścigach samochodowych.-powiedział, a mnie kompletnie odjęło mowę.

Ja się chyba przesłyszałam. To nie możliwe, że ja tu jestem. Nigdy. Nie...

-Co ty mówisz Mike?-niedowierzałam.

-Ehh. Wszystko będzie dobrze. Muszę gdzieś zadzwonić. Poczekaj.-odszedł kawałek.

Co mam robić? Jestem taka głupia. Przecież on płacił mu pieniądze! Tyle samochodów, a ja nie skojarzyłam faktów.

Wiecie co jest najgorsze. Ta cała ironia. Dziś dowiedziałem się, że coś takiego w ogóle odbywa się w naszym mieście, a wieczorem ląduje właśnie tu. Haha. Śmieszne, nie?

Też tak uważam...

-Miałas nigdzie nie odchodzić. A co robisz? Nie mam czasu cię szukać!-krzyknął Marcus, który pojawił się z nikąd. Choroba ciężka i co teraz?

-Dokad idziemy?-zapytałam.

-Nie interesuj się.-burknął nie miło.

Moim oczom ukazały się motory, które ustawione były w jednej linii. Coś mi tu nie gra! Na środek drogi wyszła skąpo ubrana dziewczyna z czarno biała horągiewką. Mężczyźni usiedli na motorach i włączyli silnik. Usłyszałam ogromny hałas. Dziewczyna wzniosła flagę do góry i licząc do trzech opuściła ją w dół w tym momencie rozbrzmiał straszliwy huk. Ktoś wystrzelił z pistoletu, aż się wzdrygnęłam. Motory z ogromnym piskiem ruszyły. Jestem tak zdezorientowana, że nie wiem co się dzieje. Ludzie krzyczą, piszczą, jakieś dziewczyny pląsają się na drodze. Marcus ciągnie mnie w kierunku jakiegoś motoru.

-Wsiadaj.-warknął.

Czy on chce mnie odwieźć do domu?

-Gdzie twój samochód?-zapytałam z nadzieją, że gdzieś jest. Nie chcę wsiadać na ten motor i tego nie zrobię.

-Jadę motorem, a ty ze mną!-krzyknął.

-Co dlaczego?-pytałam zdenerwowana i przerażona.

Chce jechać w wyścigu okej, ale dlaczego akurat że mną?

-Bo postawiłem za to kasę i to nie małą?-spytał głupio się uśmiechając.

-A teraz właź na ten pieprzony motor!-wrzasnął.

Nadzieja matką głupich...

Jaka kasę?

-Nie. Nie chcę!-próbowałam zaprzeczać, lecz na próżno.

Marcus zaczął się ze mną siłować, chciał siła wsadzić mnie na ten śmiertelny pojazd. Broniłam się jak mogłam. Kopałam, szarpałam i krzyczałam, ale tu nikt nie zwracał na mnie uwagii. Każdy był zajęty sobą. Kiedy już myślałam, że przegrałam i dziś zginę, usłyszałam głos osoby, której nigdy w życiu bym się nie spodziewała.

-Zostaw ją. Nie słyszysz, że mówi nie. Widać, że dalej się nie nauczyłeś.-powiedział Liam.

Odwróciłam się za siebie, tak samo jak  Marcus.

Moje zdziwienie było jeszcze większe, gdy u boku Liama dostrzegłam Luka. Co oni tu robią? Skąd wiedzieli gdzie jestem? A poza tym czy Liam też ma coś wspólnego z nielegalnymi wyścigami? Mam nadzieję, że nie! W końcu zadaje się z moją siostrą.

-Ooo. Kogo to moje piękne oczy widzą. Liam, przyjacielu. Kopę lat.-zaśmiał się Marcus, usilnie trzymając mija rękę w swojej.

Obrzydliwe.

Widziałam wzrok Luka, który na mnie spoczął. Wiem, że jest zawiedziony moim zachowaniem, ale ja jego też. I dobrze o tym wie.

-Daj spokój Marcus. Po prostu ją puść.-odparł Liam.

-Nie. Nie mogę tego zrobić. Jest mi jeszcze potrzebna.-uśmiechnął się do mnie.

W moich oczach zebrały się łzy. Nie chcę!

W ciągu jednej sekundy pojawił się obok nas Luke.

Oderwał mnie od Marcusa, a sam zadał mu bolesny cios w brzuch. Tak mocny, że chłopak zatoczył się do tyłu.

-Ty skurwielu. Nigdy nie waż się jej tknąć.-zawył Luke.

-Już i tak za późno. Jest moja Roberts.-usłyszałam, kiedy Marcus próbował odzyskać równowagę.

-Co ty pieprzysz?-zapytał tym razem Liam.

-Zobacz.-powiedział Marcus i podał Liamowi tą karteczkę, którą wydał mu Blake po zapłacie pieniędzy.

-O kurwa.-zaklął zrezygnowany Liam.

Zdezorientowany Luke podszedł do przyjaciela. Kiedy przeczytał co było na niej napisane krew odpłynęła mu z twarzy.

O co chodzi? Co tam jest napisane?

-Pojebało cię?-ryknął Luke.

-Co ona ci zrobiła?-dodał.

-Ona mi nic. Za to ty tak. A jak uderzać to tylko w czuły punkt.-odparł złośliwie Marcus.

-Chodź maleńka. Zaraz zaczyna się wyścig.-znów złapał mnie za rękę, próbując zaciągnąć mnie na motor.

-Nie chcę. Puść mnie! Luke!-krzyczałam.

Byłam tak bardzo przerażona, że robiło mi się słabo.
Czy  Marcus chce, żebym pojechała z nim w wyścigu?
Boże tylko nie to!

-Zaczekaj!-zatrzymał nas Luke.

-Biorę udział w wyścigu.-oznajmił.

Co? Nie!

Drugi rozdział dziś specjalnie dla Was😘.
Następny w przyszłym tygodniu.
Trzymajcie się cieplutko w te chłodne dni☀️☀️☀️☀️.
O co chodzi z kwitkiem/kartką, którą Marcus dostał od Blake? Co jest tam napisane? Macie jakieś pomysły? Piszcie w komentarzach. Jestem bardzo ciekawa Waszych pomysłów.  Zostawiajcie gwiazdeczki ✨😀.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro