Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział V

Dziś był ten dzień, w którym powiem wszystko Matt'owi.

Stałam przed szafą i zastanawiałam się co dziś założyć. Wygodnie czy jednak bardziej elegancko.
Co ja pieprzę? Oczywiście, że bluza!

Zastanawiałam się jeszcze nad jednym.
Jak będzie wyglądała nasza rozmowa?

- Cześć Matt, to ja zamknęłam się z Tobą w windzie w szpitalu - wymamrotałam patrząc na lustro, które stało obok mojej szafy. - Słabe.

- Witaj Matthew, to ja jestem kobietą, którą nosiłeś do ubikacji, by ta mogła załatwić swoje sprawy - powiedziałam zarzucając włosami do tyłu. - Kuźwa.

- Seeeeksik - mruknęłam puszczając oczko mojemu odbiciu w lustrze. - Jestem chora.

Beznadziejnie westchnęłam i usiadłam zrozpaczona na ziemii. Niby łatwe, ale jednak trudne.

Dźwięk wibrującego telefonu na mojej szafce nocnej postawił mnie na równe nogi. Podeszłam do łóżka, a z wcześniej wymienionego przedmiotu wzięłam w dłonie telefon. Na ekranie zobaczyłam zdjęcie swojego towarzysza, więc wiedziałam już, że będę miała od niego opieprz.

Odebrałam telefon.

- Kurwa mać __! - wrzasnął David, po drugiej stronie słuchawki.

- O co chodzi księżniczko - wymamrotałam poprawiając swoje włosy.

- Czy ty do jasnej cholery wiesz jaka jest godzina? - zapytał.

- Godzina? - mruknęłam i spojrzałam na zegarek. - Ósma pięćdziesiąt dziewięć.

- Ósma... Ósma... Ósma kurwa pięćdziesiąt dziewięć. - burknął. - Gdzie ty jesteś?

- W domu? Gdzie miałabym być? - wymamrotałam.

- W pracowni dzbanie! - krzyknął. - Czekam na ciebie już godzinę!

- Boże! - wykrzyknęłam. - Myślałam, że mam na dziesiątą!

- Ruszaj dupsko i zasuwaj do pracowni - mruknął już spokojniej. - Oczekuję za takie spóźnienie coś ciekawego.

- Jasne - burknęłam. - Już idę.

~📷~

Wbiegłam do pracowni, a każda para oczu była skierowana w moją stronę.

- Nasza damulka nareszcie zawitała - powiedziała słodko Caroline, lecz można było czuć w jej głosie drwinę i lekkie obrzydzenie.

Wstrzymałam w sobie moją złość i usiadłam do swojego stanowiska pracy. David wpatrywał się we mnie obrażony.

- Zapomniałam - mruknęłam. - Wybacz, więcej razy się nie spóźnię.

Czarnowłosy tylko zadarł głowę do góry, by pokazać jego oburzenie.

Wyjęłam ze swojej torby batona i położyłam go przed David'em.

Chłopak popatrzył się na czekoladową rozkosz, a po chwili zajadał się nim ze smakiem.

- Wybaczam - wymamrotał zadowolony jedząc batona. - I jak? Myślałaś co powiesz?

- Trochę - powiedziałam kładąc moją głowę na biurko. - Jestem beznadziejna w rozmowy.

- Zauważyłem już to - mruknął. - Dobrze, że panujesz nad emocjami, ale... Także ich nie pokazujesz. Ja bym już wygarnął tej suce na dzień dobry.

- Bo ty jesteś mężczyzną i masz na imie David - oznajmiłam załamana sobą.

- Z tobą jest serio źle - wyznał i pogłaskał mnie po plecach. - Chodź, nauczę cię wyrażać więcej emocji.

- Jak chcesz to zrobić? - zapytałam.

- Mam swoje sposoby - powiedział podnosząc moją głowę. - Uwierz mi, __.

- Wierzę.

  ~📷~  

- Popatrz w Matt'a - powiedział, a ja spojrzałam w lustro, które miało oczy, nos, usta oraz kilka małych kropek podających się za piegi. - Teraz zacznij rozmowę.

- Umm, hej - mruknęłam, a David pokręcił niezadowolony głową. - No co?

- To brzmi jakbyś nie chciała z nim rozmawiać - oznajmił.

- Więc... Cześć Matt - zagadałam do lustra.

To jest takie głupie.

- Mów dalej - dodał David, który słuchał mnie uważnie. 

- Chciałabym powiedzieć, że - wzięłam mały oddech. - To ja jestem __, którą poznałeś w szpitalu. 

- Dodaj jeszcze więcej - oznajmił. - Pamiętasz go, takie sprawy.

- Nie mogłam o tobie zapomnieć od momentu, w którym wyjechałeś z miasta. Pamiętam cię bardzo dobrze. Nadal jesteś słodki, mimo, że minęło kilka lat...

- Dobrze ci idzie - mruknął David.

- I... Nie mogę być kurwa poważna, patrząc na tą krzywą twarz narysowaną markerem na tym lustrze - oznajmiłam, a czarnowłosy, który był przez ten czas poważny zarechotał.

- Masz już jego serce - powiedział. - Jesteś gotowa mu to wyznać.

- Mam nadzieję.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro