Rozdział trzeci
Poszłyśmy do komnaty. Korytarze były bardzo majestatyczne, oczywiście złote i zadziwiająco jasne. Po chwili kobieta skręciła, by otworzyć wysokie drzwi. Gdy weszłam za nią do środka, oniemiałam z zachwytu. Po środku jednej z dłuższych ścian, stało szerokie łoże, które było posłane jedwabną pościelą. Po jego lewej był balkon z oknami na całą szerokość ściany, oddzielone niezbyt szerokimi filarami, a po prawej stała ogromna szafa, a naprzeciw biurko, które w sumie było bardziej stolikiem. Przeszłam do drugich drzwi, za którymi była po prostu łazienka, która była w większości biała, ale miała srebrne dodatki. W końcu wróciłam się do kobiety, uśmiechając się szeroko, dalej nic nie mówiąc.
- Z tej miny wnioskuje, że sypialnia się podoba! - Zaśmiała się serdecznie.
- Jest idealny!
- Cieszę się. Kochaniutka, teraz mnie posłuchaj. - Pokazała, bym usiadła z nią na wielkim łożu. - Dzisiaj sobie odpocznij i zapoznaj się ze wszystkim. Jak coś byś potrzebowała, to służki ci przyniosą, a jakbyś chciała się gdzieś dostać, to naprzeciwko chłopcy mają komnaty, więc ci pomogą. Posiłki będziesz jadała z nami, ale jak będziesz głodna to zawołaj służkę, zawsze mają coś dobrego w zanadrzu. Coś jeszcze... Tak! Lekcję zaczniemy jutro, dobrze?
- Dobrze, dziękuję. - Uśmiechnęłam się ponownie.
- To ja cię zostawiam, a i ten koń, na którym jechałaś, będzie twoim wierzchowcem. Jakbyś się zgubiła, to spokojnie, on na pewno znajdzie drogę - powiedziała i wyszła.
Jak drzwi zostały zamknięte, podeszłam do szafy. Musiałam się przebrać, bo nie będę paradowała w tej krainie w bojówkach, trampkach i bluzie, no nie? Dobrze znałam tutejsze obyczaje. Wybrałam prostą, fiołkową suknię i białe baletki. Nawet nie przejrzawszy się w lustrze, poszłam na balkon. Akurat był zachód słońca. Był to bardzo piękny widok. Stałam tak, aż do momentu pukania. Krzyknęłam: "Proszę!" i osobą, która mnie odwiedziła była niska, miło wyglądająca staruszka.
- Moja pani, proszę ze mną na kolację.
- Oczywiście i proszę, mów Aida. - Uśmiechnęłam się do niej.
- Dobrze, Aido. - Odwzajemniła uśmiech i udałyśmy się do jadalni.
Poznałam tam przyjaciół Thora. Najlepiej dogadywałam się z Fandralem, mieliśmy podobne poczucie humoru. Loki siedział, jak to on, cicho i łypał na wszystkich groźnie. Myślałam, że po naszym poznaniu będzie lepiej do mnie nastawiony, ale chyba to, że dobrze się dogaduję z ludźmi, zmieniło jego zdanie. Trudny człowiek, naprawdę. Już czuję, że z nim będzie gorzej jak z babą w ciąży...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro