Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział pięćdziesiąty szósty

 Po wszystkim, w miarę możliwości szybko mnie poskładali i ruszyłem na Midgard. Potrzebowałem pomocy, a w kwestii walki dobrze jest się polecić Thora. Zapukałem do małego domku w Australii, a otworzył mi nie kto inny jak mój brat. Uśmiechnął się szeroko i objął mnie tak mocno, że zabrakło mi tchu. W puścił mnie do środka i usiedliśmy w salonie.

-Co cię bracie sprowadza? Jak u Aidy? - zapytał wesoło.

- Wszystko jest ze sobą powiązane... Aida nie żyje, bo chciała powstrzymać Ragnarok, jak widać bez skutku – mruknąłem ponuro. Nie informowałem Avengers o jej śmierci, po prostu ich zbywałem. Załamałoby ich to...

- Nie żyje?! - Przeraził się. - A co z chłopcami?!

- Z nimi wszystko w porządku, ale potrzebujemy cię. Ragnarok się zaczął - powiedziałem poważnie.

- No, to, co tu jeszcze robimy?

Powróciłem wraz z nim do Asgardu. Postanowiliśmy zaatakować Hel w jej własnym domu. Zrobiliśmy to bardzo szybko, bo już dwa dni po mojej wizycie u brata. Heimdall opornie nas przeniósł do Helheimu i po chwili już tam staliśmy. Zmierzaliśmy pewnie do jej pałacu, nie wiem jak to możliwe, ale... czekała na nas przed bramą. Uśmiechała się miło, co było naprawdę dziwne.

- Och, witam moich gości! Niestety nie mogę się wami zająć, ale chętnie to zrobi moja sługa. Dood, słoneczko, spraw, by się nie nudzili - powiedziała „miło" do stojącej za nią kobiety. Była ubrana w długi czarny płaszcz z kapturem, który zakrywał jej twarz, kompletnie nie można jej było przypasować do nikogo. Z bliznami na dłoniach i bladą skórą, nie wiedzieliśmy kto to. Hel zniknęła w chmurze dymu, a kobieta stanęła w pozycji bojowej. Zrobiliśmy to samo i ruszyliśmy na nią. Gdybym nie był z Thorem, leżałbym już dawno martwy, on zresztą też, gdyby nie ja. Była zwinna, silna magicznie oraz inteligentna. Dla niej to była prawie zabawa, a my padaliśmy ze zmęczenia. Nagle wyczarowała niespodziewanie miecz i walczyła nim, bez magii. Myślałem, że będzie prościej... Nigdy tak się nie pomyliłem. Dawała nam rady bez większego wysiłku, nawet z Hel było prościej! Znała każdy nasz ruch, reakcję, przemyślenia. W końcu się naprawdę zdenerwowałem i wtedy dla niej pojawił się problem. Z Thorem nacieraliśmy coraz pewniej i mocniej, a ona słabła, tak ni stąd ni zowąd. Teleportowałem się za nią i podłożyłem haka, przez co się przewróciła, a Thor przyłożył jej miecz do gardła, nie mogła nic zrobić.

- No, dalej, zabijcie ją! - krzyknęła pani ciemności. Thor już się szykował, a ona obronnie zasłoniła twarz rękoma.

- Thor, poczekaj! - Zatrzymałem go. Nie wiem czemu, ale chciałem ujrzeć jej twarz. Przykucnąłem, zdjąłem kaptur i zamarłem...

Kobieta miała na twarzy wiele blizn, była trupio blada, zaniedbana, zmęczona, ale patrzyła na wszystko i wszystkich z wrogą siłą. Jej ślepia były całe białe, jakby była ślepa, ale nie była, bo zauważyła mnie i zaskoczyła się. Jakby mnie znała, ale nie wiedziała skąd, a ja w końcu zorientowałem się, kim ona jest, Thor również. Nagle zniknęła w kłębach dymu i nie wiadomo, gdzie się znalazła. Wstałem rozgniewany i spojrzałem morderczo na Hel.

- Co z nią zrobiłaś?! - ryknąłem wściekły.

- To samo, co ty dawno temu, ale u mnie podziałało! - Zaśmiała się. - Jej już nie ma, Loki, a Asgard niedługo zniknie tak samo jak ona. Powiem ci, że to będzie nawet jej robota - wycedziła zwycięsko, a ja chciałem się do niej teleportować i zabić, ale odepchnęła mnie i Thora za bramę, a sama się w niej pojawiła. - Przygotujcie, bo ostateczne starcie już blisko...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro