Rozdział pięćdziesiąty czwarty
Tej samej nocy spaliśmy osobno, a raczej on spał. Ja ubrałam się w mój stary strój do walki, który o dziwo jeszcze był dobry. Zabawnie było znów go założyć. Te trampki były najlepsze! Przygotowana spakowałam parę przydatnych rzeczy do torby i poszłam po Gorgo, a następnie pogalopowaliśmy do Heimdalla. Podeszłam do niego z koniem na wodzy i oznajmiłam swoją prośbę. Powiedział mądre słowa o tym, że mogę nie wrócić, a ja odpowiedziałam, że najważniejsze jest dla mnie bezpieczeństwo królestwa i rodziny, nawet mogę za nich zginąć. Stanęłam naprzeciw przejściu i przytuliłam do siebie Gorgo. Baliśmy się oboje, a strach trzeba przezwyciężać. Wiem, do czego zdolna jest Hel i trzeba ją powstrzymać za wczasu, by nie zginęło jeszcze więcej stworzeń. Zamknęłam oczy i przejście nas wciągnęło. Podróż trwała dłużej niż do innych światów, bo świat Hel był naprawdę oddalony. Mieszkały tam duchy zmarłych, którzy nie umarli w wyniku walki lub tego typu rzeczy. Tu byli ludzie starzy, chorzy... Kiedy w końcu stanęliśmy na pewnym gruncie rozejrzałam się dookoła i... Wszędzie było ciemno i mrocznie. Gdzieniegdzie było widać smętne dusze. Chciałabym im pomóc, ale nie miałam jak. Wsiadłam na konia i pojechaliśmy do oddalonej siedziby Hel. Był to naprawdę przerażający zamek, z ciemnego kamienia. Był ogromny, a mieszkała w nim tylko jedna żywa osoba. Pani śmierci. Na miejscu zsiadłam z Gorgo i zostawiłam w miejscu wyglądającym na stajnię. Następnie zapukałam w wielkie wrota znajdujące się na drugim końcu dziedzińca. Przypominały heban. Nagle otworzyły się z głośnym trzaskiem i wkroczyłam do środka. Na wprost znajdował się tron na podeście, ciemny jak wszystko wokół. Było tu tylko parę ognisk oświetlających wszystko, ale i tak było mroczno. Wkroczyłam do środka, nie spuszczając z oka kobiety o bladej cerze, czarnych jak smoła włosach i równie czarnych oczach. Patrzyła na mnie z uśmiechem... Nie umiałam go określić, był jakby triumfalny, ale też miły, a jednocześnie szyderczy.
- Witam cię, moja królowo, Aido Stark, w moich skromnych progach! Nareszcie mogę cię poznać... - mruknęła przeciągle.
- Witaj, Hel, pani ciemności i śmierci.
- Myślałam, że zawitasz tu w innej postaci, ale ta bardziej jest... miła dla oka. - Zachichotała. - Mamy dużo do omówienia... - Znów się uśmiechnęła szeroko, a wrota zatrzasnęły się, a ja nie mogłam już wrócić. Moje życie zostało po ich drugiej stronie...
Oczami Lokiego...
- Aida! - Obudziłem się przerażony i cały w zimnym pocie.
Byłem na dziedzińcu Hel i spojrzałem na otwarte wrota. Stała w nich moja żona przerażona i patrzyła na mnie. Pani ciemności zaśmiała się tylko szyderczo i zatrzasnęła wrota. Tak się wystraszyłem, że aż podskoczyłem, a później wszystko zniknęło i została tylko pusta w ciemności. Klęknąłem załamany i zacząłem krzyczeć, znowu odeszła! Nie wiem, czemu wydało mi się to tak realne... Załamany schowałem twarz w dłonie i myślałem, co mam zrobić. Po chwili ktoś położył mi rękę na ramieniu. Podniosłem głowę i ujrzałem... Friggę. Uśmiechała się miło i szeroko, jak matka do swojego kochanego dziecka...
- Nie płacz, mój mały, spokojnie... - powiedziała kojąco i przykucnęła, by mieć oczy na wysokości moich.
- Mamo? - szepnąłem, nie dowierzając.
- Tak, kochanie. - Uśmiechnęła się szerzej i przyłożyła dłoń do mojego policzka. - Jak zmężniałeś i wyrosłeś...
- Już dawno...
- O, nie... Wtedy byłeś po prostu wrażliwym chłopcem, ale teraz jesteś prawdziwym mężem, ojcem. Doczekałam się wnuków, niemożliwe! - Zachichotała. - Co cię trapi, synku?
- Aida, ona odeszła... I jeszcze się pokłóciliśmy. Powiedziałem, że nie jesteśmy prawdziwą rodziną i ona... poszła do Hel, sama, by chronić nas...
- Zawsze za szybko wybuchałeś - stwierdziła z grymasem - ale ona tak samo powiedziała trochę za dużo. Jednak oboje tak nie myślicie.
- Skąd możesz to wiedzieć? - Spojrzałem na nią podłamany.
- Ja to czuję, tutaj. - Wskazała na serce. - Wiedz, że ona cię kocha i walcz o nią do końca, rozumiesz?
- O co?...
- Rozumiesz, kochanie?
- Tak, matko - odpowiedziałem.
- Proszę, pamiętaj, że zawsze będziemy przy tobie, w twoim sercu. - Łzy stanęły jej w oczach, a ja poczułem, jak bardzo mi jej brakowało.
- Będę pamiętał i kocham cię, mamo... - wyznałem, a pojedyncza łza spłynęła mi po policzku.
- Ja ciebie też, najmocniej na świecie – szepnęłam i pocałowała mnie w czoło, a zamknąłem oczy...
Obudziłem się zlany potem i pędem pobiegłem do sypialni, gdzie spała Aida. Otworzyłem je z impetem i... jej tam nie było! Ubrałem się na szybko i teleportowałem się do Heimdalla.
- Gdzie ona jest?! - ryknąłem wściekły.
- Przecież wiesz, Loki – odparł, spokojnie wpatrując się we mnie swoimi złotymi oczami.
- Zabierz mnie tam, szybko!
- Nie mogę, panie. Aida tego kategorycznie zabroniła.
- Jestem królem, to rozkaz!
- Moim zadaniem jest chronić Asgard, a bez króla nie będzie bezpieczny. Królowa ma swój rozum, wie co robi.
Nic na to nie odpowiedziałem, po prostu usiadłem nad bezkresnym kosmosem i wpatrywałem się obojętnie w przestrzeń, byłem załamany...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro