Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział pierwszy

Niestety nie wydawał się być do sen... W ciągu dnia starałam się zachowywać normalnie, ale ta  dziwna moc... dawała się we znaki mnie i całej mojej rodzinie. Kompletnie nie potrafiłam nad nią panować. Jestem zdolnym samoukiem, ale magia jest trudniejsza, niż sądziłam. Moja rodzina uważała mnie coraz bardziej za dziwoląga. Po paru dniach zobaczyłam jakiegoś czarnoskórego mężczyznę w naszym salonie, który rozmawiał z moimi rodzicami, ich miny były nietęgie... Rozmawiali z Nickiem Fury'm. No, tak, on wie wszystko o wszystkim i wszystkich na tej planecie. Gdy dowiedziałam się, o czym rozmawiali, a konkretnie: na co się zgodzili moi najbliżsi, myślałam, że tonę w jakieś głębokiej rzece, a moje serce jest targane przez jej wiry.  W skrócie, miałam się wynieść z tego domu, bym nie zagrażała wszystkim i wszystkiemu. Dyrektor TARCZY wszystko mi wyjaśnił i praktycznie z marszu zabrał do siedziby za oceanem, na innym kontynencie, w innym kraju, w Nowym Jorku. Po raz pierwszy cieszyłam się z moich umiejętności, okazało się, że mam jeżyk angielski w małym palcu, który wcześniej sprawiał mi małe problemy. W sumie było mi dobrze u Nicka (kazał do siebie mówić po imieniu), uczyłam się, trenowałam, rozmawiałam z nim dużo. O dziwo się chyba do mnie nawet przywiązał i to z wzajemnością. Nie mówił tego, ale czułam to, ale od tygodnia miałam też przeczucie, że coś przede mną ukrywa. Pewnego dnia wezwał mnie do siebie i byłam przekonana, że właśnie to chciał mi wyznać. Kliknęłam kartę w czytniku i weszłam spokojna do gabinetu Fury'ego. Wbrew aurze, jaką roztaczał wokół siebie mężczyzna, było tu dość jasno, wiele światła wpuszczały okna położone na całej szerokości ściany przed którą miał biurko. Usiadłam na przeciwko niego i pomachałam mu, a on tylko zmierzył mnie tym swoim jednym okiem. 

- Aida... - zaczął poważnie po chwili milczenia.

- Nick - powiedziałam tym samym tonem co on, ale nie zaśmiał się. Sprawa chyba poważna.

- Musisz wiedzieć... No. Aida, nie wrócisz zbyt prędko do Polski.

- No, wiem. Do świąt jeszcze ładne dwa miesiące. - wzruszyłam ramionami.

- Nie... Nie wrócisz na święta, nie wrócisz już do rodziny...

- Co? Ale dlaczego?! - Głos mi się załamał.

- Twoi rodzice... Nie tolerują cię. Nie rozumieją, że jesteś wyjątkowa i... - Nie dokończył i spojrzał na mnie z wielkim żalem.

- I co? - dopytałam, ale nie odpowiedział. - Nick, co jeszcze?

- Przeczytaj. - podał mi list, zapewne od nich i go prędko przeczytałam w głowie. Gdy skończyłam, łzy zaczęły mi płynąć po policzkach. - Wydziedziczyli mnie?

- Tak, ale posłuchaj...

- O czym? Że nawet własna rodzina mnie nie chce? Że nie wiadomo, czy kiedykolwiek mnie ktoś zechce w rodzinie? Że nikt mnie nie kocha? - spytałam rozpaczliwie, żałując, że to nie jest zwykły sen, a raczej koszmar.

- Ja się tobą zaopiekuję - odparł łagodnie i złapał mnie za dłoń, ale wyrwałam ją delikatnie.

- Ja... muszę wyjść - oznajmiłam przez łzy i wybiegłam na dwór. 

Automatycznie skierowałam się do pobliskiego parku. Usiadłam pod jednym z drzew i płakałam. Nagle zaczął padać deszcz, prychnęłam na to ponurym śmiechem. Nawet pogoda chciała mnie dobić. Krople wody spływały po mnie, a moje poprzednie życie razem z nimi. Już nigdy nie będzie tak samo... Zostałam sama, moja rodzina mnie nie chce. Nick zaoferował pomoc, ale czułam, że robił to z żalu, jednak... został mi teraz tylko on.

Po chyba dwóch godzinach siedzenia postanowiłam wracać. Szłam powoli, już tylko zasmarkana. Patrzyłam pod nogi, lecz nagle coś w moim umyśle kazało mi spojrzeć na niebo. Ujrzałam jak przez chmury przebija się jakiś jasny promień mieniący się wieloma kolorami. Uznałam to za niemożliwe, ale dokładnie w tej samej chwili, gdy to pomyślałam wokół mnie pojawiły się tęczowe "ściany", a na ziemi wokół wypaliły się ogromne runy nordyckie. Nagle podniosło mnie i zaczęłam lecieć z niesamowitą prędkością w górę. Wiedziałam doskonale, gdzie lecę, ale nie wiedziałam czemu. Po chwili, jak się spodziewałam, znalazłam się pod majestatyczną i złotą kopułą przypominającą obserwatorium astronomiczne. Obróciłam się wkoło oszołomiona, póki nie ujrzałam na podeście wysokiego, czarnoskórego mężczyzny w złotej zbroi. Wiedziałam doskonale, kim jest i nie wiem czemu, ale gdy spojrzałam w jego oczy, od razu poczułam się spokojniejsza.

- Witaj, Heimdallu. - Skłoniłam się chwiejnie.

- Witaj w Asgardzie, Aido. - Przywitał mnie basowym głosem i podszedł do mnie.

- Czemu mnie sprowadziłeś? - spytałam zachrypniętym od płaczu głosem. - Przecież jestem tylko Midgardką.

- Obserwowałem cię już od jakiegoś czasu. Zainteresowałaś mnie, a szczególnie twa moc i wiedza. Na twoim miejscu większość Midgarczyków, by się miotała i nie wiedziała, o co chodzi, a ty, co nawet mnie zdziwiło, znałaś z marszu moje imię. - Zachichotał cicho.

- Powiedzmy, że wiem trochę więcej niż wszyscy. - Uśmiechnęłam się niewinnie, nie wiem, czemu tak swobodnie się tu czułam i czemu w ogóle mnie nie przerażało to miejsce.

- Rozumiem. Opowiedziałem o tobie Wszech Matce i Wszech Ojcu. Moja pani zapragnęła cię poznać i nauczać, bo wspomniałem jej o twoich problemach nie tylko z magią, ale i rodziną. - Na dźwięk ostatniego słowa zakuło ją lekko w sercu, ale nie dałam po sobie tego poznać. - Zgadzasz się?

- Tak - odpowiedziałam po chwili zastanowienia. - Ale co z Nickiem?

- My już się tym zajmiemy, nie martw się. - Uśmiechnął się pokrzepiająco. - Przykro mi z powodu twojej rodziny, może tu znajdziesz szczęście.

- Raczej tak, zawsze marzyłam, że tu trafię. W moim wymiarze było to niemożliwe, ale tu - wskazałam na miasto po drugiej stronie mostu - mogę spełnić marzenia.

- Wymiarze, moja droga?

- Tak, ale to długa historia. Może kiedyś ci ją opowiem. - Uśmiechnęłam się do niego tajemniczo.

- Może. - Odwzajemnił uśmiech. - Za chwile przyjadą po ciebie książęta Asgardu. Thor i....

- Loki. - Przerwałam strażnikowi.

- Tak. - Potwierdził, mierząc mnie wzrokiem. Chyba byłam dla niego niezwykłą zagadką. - Odyn chce się z tobą jak najszybciej spotkać. Oczywiście, Frigga również.

- Dobrze - sapnęłam przejęta. Teraz... nie chciałam, by był to sen.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro