Rozdział drugi
- Witaj, Heimdallu! - Usłyszałam donośny głos nikogo innego jak Thora.
- Witajcie, dzieci Odyna - odpowiedział strażnik, a ja odwróciłam się do młodych mężczyzn.
- Czy to ta niewiasta, po którą mieliśmy przybyć?
- Tak, to ja. - Uśmiechnęłam się do nich i ukłoniłam się lekko.
- Jak brzmi twe imię? - zapytał blondyn, całując wierzch mojej dłoni.
- Aida, Thorze. - Wzięłam od niego rękę i zwróciłam się do, jak dotąd cichego, brata chłopaka. - Witaj, Loki. - Uśmiechnęłam się do niego szczerze, co go zdziwiło.
- Witaj - odparł, a raczej burknął.
- Odyn was już oczekuje, jedźcie - powiedział zapatrzony w pałac Heimdall.
- Oczywiście - odpowiedziałam i poszliśmy w stronę trzech wierzchowców. Loki wsiadł na swojego konia i też chciałam to zrobić, ale Thor mi zagrodził drogę.
- Pomogę. - Chciał mnie wsadzić na konia, ale go zatrzymałam.
- Umiem sama wsiąść na konia. Kobiety z Midgardu umieją więcej, niż wam się wydaje - odparłam pewnie i szybko oraz z gracją wsiadłam na czarnego jak smoła konia. Gromowładnego zamurowało, a magik nie powstrzymał śmiechu.
- Może w końcu wsiądziesz na konia Thorze, a może nasz gość ci pomoże? - Zaśmiał się do brata, który obudziwszy się, wsiadł na wierzchowca i pojechaliśmy.
- Przepraszam, ale jak on ma na imię? - spytałam się Asgardczyków.
- Gorgo - odpowiedział czarnowłosy. - Macie podobne charaktery.
- Skąd taki wniosek? - Podniosłam brew.
- Nie lubi, jak ktoś zachowuje się jak idiota - parsknął.
- Haha, bardzo śmieszne, bracie - powiedział zażenowany Thor.
- Oj, tylko się śmiejemy. - Pocieszyłam go. - Moim przyjaciołom mówiłam gorsze rzeczy, a oni mi, ale i tak się z tego śmialiśmy. Trochę dystansu.
Chłopcy się pogodzili, a dalszą drogę oglądałam Asgard. Był niesamowity, aczkolwiek jego styl był trochę przesadzony. Do sali tronowej dostaliśmy się szybciej niż sądziłam. O dziwo szłam na przedzie, więc musiałam sobie jakoś radzić, co trochę mnie zestresowało. Zobaczyłam Odyna na tronie, siedział w majestatycznej pozie, a na naszym poziomie wysokości stała uśmiechnięta Frigga. Przyklękłam na jedno kolano i skłoniłam głowę.
- Witaj, Odynie, władco Dziewięciu Światów - powiedziałam, mając nadzieję, że się nie zbłaźniłam.
- Witaj, Aido. Wstań, proszę - odpowiedział. - Jak pewnie nasz strażnik ci wspomniał, chcielibyśmy, by moja żona , Frigga - wskazał na kobietę, do której skinęłam głowę z miłym uśmiechem, co odwzajemniła - ciebie nauczała magii. Słyszałem też, że masz wielką wiedzę.
- Wiem tylko trochę więcej niż przeciętny Midgardczyk - skłamałam, bo wiedziałam przecież o wiele, wiele więcej. Nawet od samego Odyna.
- Rozumiem. Jakbyś chciała zgłębić jeszcze bardziej wiedzę, to zapraszam do naszej pałacowej biblioteki.
- Będę zaszczycona.
- Friggo, zaprowadzisz swoją uczennicę do komnaty?
- Naturalnie - odparła opanowana, ale w oczach miała iskierki podekscytowania. - Za mną, moja droga! - Wzięła mnie pod ramię i pociągnęła w stronę wyjścia.
- Tak, pani - odpowiedziałam szczęśliwa.
- Proszę mów mi Frigga, złotko - poprosiła matczynym tonem.
- Dobrze, Friggo - odparłam z uśmiechem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro