Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział czterdziesty trzeci

 Po tym wydarzeniu jak strzała pognałam na posiedzenie rady. Wpadłam zdyszana do pomieszczenia i szybko podeszłam do stołu. Byli z lekka oburzeni, tradycjonalistyczny starcy...

- Panno Aido! Cóż się stało?! - zapytał jeden z brodaczy.

- Mam nasze rozwiązanie, ale najpierw stawiam pytanie. Czy gdyby drugi syn Odyna przeżył, to czy byście go ułaskawili i dopuścili do tronu?

- Omawialiśmy to i stwierdziliśmy, że to najlepsza opcja, ale jest problem...

- Nie ma problemu - powiedziałam prostując się dumnie, a tuż obok mnie pojawił się przyszły król Asgardu. Starcy aż wstali ze zdziwienia. Ich miny były piękne, jedynie Doran po prostu uśmiechnął się szeroko ze szczęścia.

- Miło to słyszeć z waszych ust - powiedział z tym swoim firmowym uśmiechem.

- Loki... -Patrzyli na niego jak na ducha. - Ale jak?... - zapytał najstarszy z nich.

- Jak zawsze - zaczęłam, spojrzawszy na niego z uśmiechem, który odwzajemnił - cwaniak oszukał wszystkich. No prawie wszystkich. - Zachichotałam i znów odwróciłam głowę do rady.

- Poczekajcie... - Jeden z nich mruknął i zaczęli się naradzać po cichu, a my staliśmy jak te słupy.

- Od kiedy wiedziałaś? - zapytał mnie po cichu narzeczony.

- Może kiedyś ci powiem, jelonku. - Uśmiechnęłam się cwaniacko. Chciał coś odpowiedzieć, ale nie zdołał.

- Myślimy... że Loki zasłuży na tron, gdy udowodni, że jest tego godzien.

- W jaki sposób? - zapytał obojętnie.

- Ożenisz się, by pokazać, że masz jednak uczucia. Myślimy, że to odpowiedni warunek. - Uśmiechnęli się z nutką kpiny.

- No, to z tym nie będzie problemu - odpowiedział tym samym uśmiechem, obejmując mnie. - Kiedy się pobierzemy, kochanie? - zapytał uroczo.

- Jak najszybciej! - Zaśmiałam się.

- Idealnie! - krzyknął Doran, który dotąd siedział cicho.

- Jeśli pozwolicie... Udam się z moją narzeczoną planować nasze zaślubiny - odparł Loki, obejmując mnie, a następnie wyszliśmy z pomieszczenia, zostawiając prawie nieprzytomnych ze zdziwienia starców.

- W sumie i tak chcieli zrobić ze mnie królową - mruknęłam ze śmiechem, gdy doszliśmy do salonu.

- Miło będzie mieć ciebie u boku. - Westchnął szczęśliwy, siadając na kanapie.

- Będzie przez jakiś czas spokojnie. W końcu zostanę mężatką!

- A ja się nie spodziewałem, że w ogóle się ożenię. Matka, by mnie pewnie z kimś zeswatała.

- Wybór byłby dobry. - Zaśmiałam się. - Byłabym to ja.

- No, co ty? - prychnął.

- Przed naszym wyjściem na miasto, tym pamiętnym, sugerowała, że chce mnie za synową. Widziała naszą miłość, zanim rozkwitła... - Wtuliłam się w niego.

- A kto powie mścicielom? - spytał wyraźnie rozbawiony tym tematem.

- Ty to lepiej zostań tu, bo jeszcze Tony cię wywali przez okno wieży! - Zaśmiałam się...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro