Rozdział czterdziesty siódmy
Oczami Lokiego...
Miesiąc później...
W końcu wszystko było skończone! Mogłem w końcu wrócić I zająć się odnalezieniem Odyna. Mam nadzieję, że współpraca z moją żoną pójdzie tym razem lepiej, bo ostatnio nie była sobą... Problemy o wszystko, roztargniona, prawie zginęła! I oczywiście to ja byłem tym złym. Oszaleć z nią można. Przeżyliśmy razem już dwa lata z wieczności... Nieźle. Na Bifroscie przywitał mnie jakoś dziwnie szczęśliwy Heimdall. Następnie udałem się tęczowym mostem do Asgardu. Ze mną oczywiście byli żołnierze, dowódcy, więc były wiwaty itd. Przed pałacem przywitała mnie rada, dworzanie oraz część służby. Zsiadłem z konia i przywitałem się ze wszystkimi, ale nigdzie nie widziałam mojej ukochanej. Bardzo to "miłe"...
- Loki, a gdzie Aida? - zapytała Sif.
- Problem w tym, że nie mam pojęcia... - mruknąłem troszeczkę urażony.
- Panie... - Podszedł do mnie najlepszy nasz medyk. - Pani Aida jest w skrzydle szpitalnym na badaniach.
- Słucham?! - ryknąłem przerażony. - Co z nią?!
- Spokojnie, królu - próbował mnie opanować łagodnym tonem.
- Co z moją żoną?!
- Nic poważnego, ale lepiej, by król sam z nią porozmawiał. - Wtrącił się Doran, który wie wszystko i wszędzie się wtrąca. - Radzę, to zrobić niezwłocznie.
Zdenerwowany odszedłem od tłumu i popędziłem do skrzydła. Czyżby miała jakieś rany, o których nie wspomniała? Może jakaś choroba, którą zaleczyli... I czemu koniecznie ona ma mi to powiedzieć?! Nie rozumiem ludzi. Po chwili stanąłem przed drzwiami szpitala, z których wychodziła właśnie leczniczka. Gdy mnie ujrzała podeszła i skłoniła się.
- Pani Aida zaraz wyjdzie. Prosi, by poczekać na nią w ogrodzie. - Uśmiechnęła się łagodnie i przepraszająco.
- Ale czemu nie mogę wejść?
- Pani sobie tego nie życzy.
- Ale jestem królem – mruknąłem władczo i już chciałem wejść, ale...
- A pani Aida królową. Muszę wykonywać jej rozkazy, panie. - Zatrzymała mnie.
- Przekaż jej... że będę czekał przy wyjściu do ogrodu. - Rozkazałem, ledwo powstrzymując się, by nie krzyknąć.
Nie czekając na odpowiedź, odszedłem. Na miejscu usiadłem na schodach i próbowałem się uspokoić. Kobiety mają wieczny problem. Nie mogąc wysiedzieć, wstałem i przechadzałem się w tę i z powrotem. Po chyba pół godzinie usłyszałem skrzypnięcie drzwi. Wyszła z nich piękna i rozpromieniona kobieta. Uśmiechała się szeroko i radośnie oraz była oczywiście ubrana w płaszcz. Normalnie jak za dotknięciem magicznej różdżki wszystkie moje wściekłości, zdenerwowania poszły w niepamięć. Po prostu podszedłem, przyciągnąłem do siebie i pocałowałem czule i bardzo namiętnie. Oddała pocałunek i nie wiem, ile tak staliśmy, ale stanowczo za krótko. Nie, tym razem nie Doran nam przeszkodził, a sama Aida. Ciągle stała w moich ramionach, ale odchyliła się lekko i spojrzała mi głęboko w oczy. Widziałem w nich nutkę zdenerwowania.
- Loki... Muszę ci coś powiedzieć – mruknęła niepewnie.
- Poważnie się zaczyna! - Zaśmiałem się, by rozluźnić sytuacje. - Spokojnie.
- No, bo... - Odsunęła się i zaczęliśmy spacerować. - Jesteśmy małżeństwem już trochę... I jesteśmy rodziną, ale bardzo małą...
- Do czego zmierzasz? - Spojrzałem na nią lekko zaskoczony, ale w tym dobrym sensie. - Chciałabyś mieć...
- Nie o to chodzi, Loki - powiedziała. - Marzyłam o powiększeniu rodziny w przyszłości, ale nie wiedziałam, co ty na to...
- Aida, jeszcze chyba nie było okazji, by o tym pomyśleć... O to chodzi? Chcesz powiększyć naszą rodzinę? - spytałem spokojnie, nawet cieszyła mnie wieść, że chciałaby mieć dzieci.
- Nie dokładnie. - To mnie zbiło z pantałyku... - Teoretycznie już się powiększyła. - Uśmiechnęła się do mnie i stanęła bokiem i... faktycznie miała lekko zaokrąglony brzuch.
- Aida... Naprawdę jesteś?... - Spojrzałem na nią z niedowierzaniem, a ona tylko przytaknęła. - To przecież... - Najwspanialsza wiadomość na świecie! - Podbiegłem do niej, podniosłem, okręcając wokół własnej osi. Kiedy ją postawiłem pocałowałem czule i mocno w czoło.
- Loki - zaśmiała się - to jeszcze nie wszystko! - Zatrzymała mój entuzjazm. - Nie przyszłam cię powitać, bo byłam na badaniach, po których okazało się... że zostaniesz ojcem trojaczków. - Uśmiechnęła się szeroko, a ja mocno ją przytuliłem. Nie umiem wyrazić tak wielkiego szczęścia.
- Aida... Kocham cię - powiedziałem szczerze, patrząc na jej radosną twarz.
- Ja ciebie również, Loki- odpowiedziała i pocałowała mnie w czoło, co nie było takie proste, bo jestem znacznie wyższy. - Chcesz dotknąć brzucha?
- No, jasne! - odpowiedziałem pewnie i jakby była z porcelany dotknąłem delikatnie jej brzucha. Skupiwszy się, poczułem leciutkie bicia serc moich dzieci... Mojego największego skarbu, który nosi pod sercem najwspanialsza osoba we wszechświecie. Królowa Asgardu i przede wszystkim królowa mojego serca...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro