Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział czterdziesty drugi


Pewnego dnia obudziłam się i zastałam na szafce nocnej kartkę z napisem: „Przy urwisku o 11:00, Mordal". Byłam zbyt zniechęcona do dalszych kłamstw, ale postanowiłam się tam wybrać. Ubrałam się i poszłam powoli na miejsce, bo była 10:43. Stał już tam i czekał. Schowałam się za najbliższym drzewem, by zobaczyć co zrobi lub powie. Co chwila sprawdzał zegarek, jak podglądałam. Nagle stanął przodem w stronę pałacu...

- Więc to naprawdę koniec. Straciłem swoją ostatnią szansę, którą mi dałaś. Może kiedyś się jeszcze spotkamy... - Mruknął, a następnie odwrócił się w stronę urwiska. Podniósł głowę ku niebu i po chwili skoczył. Przerażona wybiegłam tam, teleportując do siebie deskę. Skoczyłam za nim i wspomogłam się mocą deski, by go dogonić. W ostatniej chwili go złapałam i wlecieliśmy chwiejnie z powrotem na górę. Złapałam go mocno, gdy deska nas wywróciła. Przeturlaliśmy się, a gdy się zatrzymaliśmy, ja leżałam na nim. Spojrzałam na jego twarz przerażona, a on na moją. Wyglądał, jakby śnił albo nie wiedział, co się właśnie stało.

- Czyś ty zdurniał?! - krzyknęłam panicznie.

- Nie... Chciałem po prostu ci już nie przeszkadzać - mruknął zbolałym tonem.

- Idiota! - Ryknęłam, bijąc go w tors i nagle przypomniałam sobie moje zadanie. Miałam być jego powodem do życia. - Powiedz mi... Zawiodłam cię, prawda? - szepnęłam, patrząc mu głęboko w te piękne oczy.

- Nigdy. To ja ci nie pozwalam sobie pomóc. Miałaś rację, nie jestem tym, za kogo się podaję. Ale nie warto poznawać moje prawdziwe oblicze...

- No cóż, nie umiem tego teraz na pstryk zapomnieć. - Zaśmiałam się przez łzy.

- Co?... - czknął ze zdziwionym wyrazem twarzy. - Aida, ty...

- Tak, Loki, pamiętam wszystko, a szczególnie to: „Wtedy pojawiłem się tuż przed tobą i naprawdę chciałem rzucić wszystkie moje przekonania, pocałować cię i być szczęśliwy do reszty życia. Zobacz jak drobne rzeczy, zmieniają wszystko. Efekt motyla. Już nigdy tego nie zapomnę. Może gdybym to wtedy zrobił... Teraz byś żyła i grała mi na skrzypcach". Naprawdę temu nie zaprzeczę! - Zaśmiałam się i chwyciłam jego w twarz w dłonie. - Pokaż swe oblicze - szepnęłam i oparłam nasze czoła o siebie. Z moim dłoni wyleciała biała mgiełka, a przede mną po chwili się pojawił ten jedyny i najprawdziwszy Loki. Nie czekając dłużej, wpiłam się w jego chłodne usta, przyciągając do siebie. Mężczyzna oplótł mnie swymi silnymi ramionami i oddał pocałunek. Po chwili wdarł się do moich ust, rozpoczynając szczęśliwy taniec naszych języków. Chyba nigdy nie czułam tylu motyli w brzuchu, co teraz. Dodatkowo w końcu on miał już zostać ze mną na zawsze, a ja z nim. - Tak - odpowiedziałam, przerywając pocałunek.

- Co tak? - zachichotał z nierozumienia.

- Tak, wyjdę za ciebie! - Uśmiechnęłam się szeroko, czując, że pustka w sercu, która trzymała się mnie już od lat, w końcu mnie opuściła. Na dobre...

- To będzie zaszczyt - mruknął uroczo i znów mnie pocałował...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro