Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

     Dylan nigdy wcześniej nie śpiewał. Zawsze był słuchaczem, kimś kto gra sobie na keyboardzie gdzieś z tyłu za wszystkimi.
To Brodie był ich liderem i to on wzbogacał zespół o swój piękny głos.

To, że teraz został do tego wyznaczony wcale mu się nie podobało. Nie wiedział sam czy umie śpiewać. Chociaż kiedyś Ella mówiła mu, że ma ładny głos.

Stanął przed mikrofonem i zerknął przerażony na Alby'ego, który już usadowił się za perkusją. Chłopak posłał mu pełne obaw spojrzenie i wcale mu to nie pomogło.

Nie mógł śpiewać, nie mógł zastąpić Brodiego.
Przeleciał wzrokiem po tłumie zgromadzonym pod sceną i po tych co siedzieli przy stolikach w głębi sali.
Większość wydawała się lekko zdezorientowana tym, że to Dylan stoi na miejscu gwiazdy zespołu.

Sam miał jeszcze nadzieję, że Brodie wpadnie w ostatniej chwili. Zrobi wejście smoka i zajmie swoje miejsce, a po koncercie pójdą za kulisy i porozmawiają na spokojnie.

Jednak nic takiego się nie wydarzyło, Brodie nie przyszedł, a Dylan zaczął śpiewać gdy zabrzmiały pierwsze dźwięki instrumentów.

Śpiewał, nawet nie słyszał swojego głosu, próbował skupić się na czymś innym i nie myśleć o tym, że prawdopodobnie strasznie fałszuje.
Dobrze, że przynajmniej teksty piosenek znał na pamięć i czasami dla siebie mruczał coś pod nosem, gdy był sam w domu, albo jak jechał do szkoły.

Śpiewał, bo tylko to mu zostało. Czuł, że bez Brodiego obok, coraz bardziej znikał. To był pierwszy raz kiedy dzieliła ich tak długa rozłąka, a on nie potrafił odnaleźć się w nowej sytuacji.

Chwycił mikrofon i wyciągnął go ze statywu. Czuł się coraz pewniej na scenie, a otuchy dodawały mu głośne krzyki ludzi.
Chwilę mógł zaznać bycia 'gwiazdą'.
Co z tego, że na co dzień błyszczał razem ze swoją paczką w szkole. To było całkiem inne, nowe i fascynujące doświadczenie. Móc śpiewać, i to utwory swojego ulubionego zespołu, to było coś.

Otworzył oczy, jego wzrok spoczął na podskakującym tłumku z przodu sceny. Gdy Minho wchodził w solówkę, sam zaczął lekko podrygiwać do dźwięków gitary.

Nagle coś przeleciało mu przed oczami. Jakby jasno włosy chłopak. Zdezorientowany zaczął rozglądać się po ludziach, by znów natrafić na tę samą osobę.
Czy to możliwe, by Brodie przyszedł do Peppers?
Nie...

Nagle ta sama osoba znów przemknęła mu przed oczami. Chłopak był odwrócony tyłem i kierował się prosto do wyjścia.

W tym samym momencie też Minho zakończył grę i tym samym piosenkę.
Dylan od razu zerwał się do biegu, zapominając odłożyć mikrofon na miejsce. Zeskoczył z drewnianego podestu i zaczął przedzierać się przez tłum, który nie próbował współpracować. Za nim dotarł do wyjścia wydawało mu się, że minęło z dziesięć minut.

Wypadł na chłodne powietrze, po drodze minął w korytarzu ochroniarzy, ale nie kwapił się by się z nimi przywitać.

Zdyszany zauważył jak spazmatycznie wydycha obłoczek pary w przestrzeń. Zaczął rozglądać się wokół siebie, jakby był pewien, że Brodie czeka na niego przed klubem.
W sumie, to był tego pewien.
Wiedział, teraz już na pewno, że musiało stać się coś o wiele poważniejszego niż myślał na początku. Skoro Brodie nie pojawił się na koncercie Luka State z pełną świadomością, że jest jego liderem, to coś tu było nie tak.

Spojrzał na mikrofon, który cały czas trzymał w ręce i oparł się o ścianę budynku.

– Thomas, gdzie jesteś? – mruknął pod nosem i założył ręce za głowę. Będzie musiał powiedzieć Elli, żeby poinformowała Marcka, że Brodie jednak nie pojawił się w klubie. Dziwne, myślał, że zna go na tyle, by śmiało stwierdzić, że chłopak na pewno się zjawi.

Ale prawda była taka, że jak miał go znać, skoro on nigdy z nim szczerze nie rozmawiał. Może, gdyby się do tego przekonał, nigdy nie zaszłaby taka sytuacja, jak teraz.

– O, Dylan, tu jesteś – Nagle obok niego pojawił się Minho, który właśnie wyszedł z klubu - Co się stało? Czemu tak nagle wybiegłeś? – Brunet zagryzł policzek od środka. Wcale nie był zadowolony z obecności chłopaka. Jeszcze nie mieli okazji do szczerej rozmowy po tej nieszczęsnej imprezie w willi Sangsterów, a ten moment nie wydawał się na nią odpowiedni.

– Musiałem się przewietrzyć. Zrobiło mi się trochę słabo – skłamał, ale wcale nie czuł się z tym źle.

– Ale ten mikrofon mogłeś odłożyć. Zepsuje się na takim zimnie, daj – poprosił i chciał zabrać urządzenie z ręki Dylana. Przy tym lekko musnął swoimi palcami jego dłoń, a brunet nieświadomie zadrżał. Dotyk Minho był tak delikatny i subtelny, że wywoływał w nim nagłe skoki podniecenia, a sam tego bardzo nie chciał.

– Zimno mi, chyba wrócę do środka – Odsunął się od chłopaka i skierował w stronę wejścia.

– Ja też idę – powiedział zaraz po nim – Wiesz, świetnie ci poszło – Poklepał go po plecach, a Dylan musiał naprawdę się spiąć, żeby znowu nie zadrżeć. Nie chciał dać Minho do zrozumienia, że tak na niego działa.

To co zrobił na imprezie było głupie i całkowicie nieprzemyślane. Ale cóż, ludzie popełniają błędy i miał do tego prawo. Teraz żałował, ale co z tego... To co się wydarzyło już się nie odwydarzy.

– Dzięki – wychrypiał i weszli do klubu, gdzie ludzie tańczyli na parkiecie zbici w grupki, albo w parach. Cudem udało im się dojść do sceny, gdzie Alby już rozłączał sprzęt.

– Lepiej ci? Poszedłeś jak burza – mruknął czarnoskóry – Pomóżcie mi z tym piecem – poprosił i razem z Minho podnieśli duże urządzenie, by przenieść je za kulisy.

Dylan jeszcze raz spojrzał na bawiący się tłum, mając nadzieję, że znów ujrzy blond czuprynę.
Był niemal pewien, że to był Brodie. Tylko, co on by tam robił.
Dlaczego nie przyszedł zająć swojego miejsca?
Może to był rodzaj zemsty na Dylanie, za tą ostatnią imprezę?

Tylko, że brunet wiedział jedno. Nikt oprócz niego i Minho nie wiedział o incydencie w sypialni na górze. I nikt się nie dowie.

Zszedł ze sceny i podszedł do baru, gdzie uwijał się Raffe. Mężczyzna gdy tylko go zauważył, od razu uśmiechnął się promiennie.

– Co podać, panu O'Brien, nowo wschodzącej gwieździe? – spytał ze złośliwym uśmiechem, ale gdy tylko zobaczył markotną minę chłopaka od razu spochmurniał – Może coś na rozweselenie? – Sięgnął pod stół po szklankę do Whiskey.

Dylan jednak od razu podniósł dłoń w broniącym się geście.

– Dziś nie mogę, jadę samochodem – mruknął pod nosem i zamyślił się.

– Gdzie jest Brodie? – spytał, a brunet wzruszył ramionami.

– Nalej mi Pepsi – poprosił i popchnął lekko szklankę w stronę barmana. Ten kiwnął głową i odkapslował butelkę napoju, po czym wlał jej zawartość do naczynia.

– Nie masz z nim kontaktu? Myślałem, że jesteście dość blisko – Zrobił sugestywny ruch brwiami, a Dylan wywrócił oczami.

To, że był gejem i to, że tworzył z Brodiem parę nie było tajemnicą. Kto chciał ten wiedział, a ten kto w ogóle się tym nie interesował zapewne pozostawał w nieświadomości.

– Muszę porozmawiać z jego ojcem – powiedział bardziej do siebie, ale Raffe od razu podchwycił temat.

– Ciężki orzech? – spytał i skrzywił się. Na moment opuścił Dylana, by obsłużyć następnego klienta.

O tak, Marck był ciężkim orzechem i wiedział to doskonale. Dlatego jak wróci, od razu musi powiedzieć Elli, a ona już jakoś porozmawia ze swoim... Chłopakiem...

Nagle poczuł jak czyjeś ramiona oplatają go w pasie i przyciągają do siebie. Stał oparty o blat i to nagłe zachowanie wytrąciło go z równowagi. O mało, a by spadł, przewracając ze sobą ową osobę.

Gwałtownie odwrócił się i uderzył czołem w głowę Minho.

– Co robisz? – spytał zdziwiony i popatrzył na niego, jakby widział go pierwszy raz w życiu. Azjata wydawał się rozbawiony sytuacją.

– Wyluzuj się trochę. Spinasz się jak przy sraniu – parsknął śmiechem, ale Dylanowi wcale nie było zabawnie. Czuł się poirytowany i ogólnie zniechęcony do wszystkiego. Po jego głowie przez cały czas błądził Brodie, a właściwie jego brak.

Zaraz zeświruje jeśli w ciągu godziny nie zobaczy tego aroganckiego i zadufanego blondyna, który ostatnimi czasy był tak nieczuły i traktował go jak przedmiot, ale co tam. Nie mógł nic na to poradzić, że normalnie po ludzku tęsknił za tym popaprańcem.

– Napijesz się czegoś? – Minho znów wyrwał go z zamyślenia, przywracając do rzeczywistości.

– Nie, dzięki, muszę wrócić do domu samochodem.

– Mogę cię odwieźć - zaproponował ochoczo chłopak, ale Dylana jakoś nie ucieszyła ta wieść.

– Obejdzie się – burknął i wyminął chłopaka, by skierować się do wyjścia. Ten jednak miał inne plany i chwycił go za nadgarstek znów przyciągając do siebie – Stary, nie mam teraz czasu, muszę pogadać z Marckiem... – zaczął, ale Minho nagle przyłożył lekko dłoń do jego policzka.

Dylan nie potrafił zapanować nad dreszczem, który przeszedł całe jego ciało. Azjata oczywiście doskonale to wyczuł i spojrzał mu w oczy, po czym uśmiechnął się lekko.

– Spokojnie, Marck ci nie ucieknie – szepnął.

– Nie – wydusił z siebie Dylan. Ciężko mu było odzywać się przy chłopaku, kiedy ten był tak blisko. Zwłaszcza po tym co się wydarzyło ostatnio. Dziwne, że Minho nie czuł do niego jakiegoś wstrętu, czy odrazy. W końcu Dylan potraktował go jak śmiecia.

Wyplątał się sprawnie z uścisku chłopaka i ruszył przez tłum tańczących ludzi do wyjścia.
Gdy znalazł się na świeżym powietrzu, odetchnął głęboko z ulgą. Chłód szczypał mu policzki, ale było to przyjemne. Gdyby mógł, stałby tak jeszcze przez długi czas, ale wiedział, że Brodie nie może czekać.

Cała ta sytuacja była tak cholernie nienormalna, że w głowie mu się nie śniło, by coś takiego w ogóle miało, kiedykolwiek miejsce.
Z piskiem opon ruszył z parkingu, prosto do domu, gdzie powinna być jego mama. Im szybciej z nią porozmawia, tym prędzej zobaczy w końcu swojego chłopaka.

    Dojechał do domu i w pośpiechu, przeskakując po parę schodków na klatce, dotarł do swojego mieszkania. Było przed dwudziestą trzecią i Ella jak każdego wieczoru, siedziała w salonie i oglądała swój ulubiony serial.

Dylan wpadł do pokoju, czym śmiertelnie wystraszył mamę, która aż podskoczyła na kanapie, wypuszczając z ręki pilota.

– Jezu, Dylan. Kiedyś zawału przez ciebie dostanę – mruknęła, łapiąc się teatralnie za serce.

– Przepraszam – bąknął.

– Co ty dzisiaj tak szybko? – spytała i przyjrzała mu się podejrzliwie.

– Brodie nie przyszedł. Chyba powinnaś zawiadomić Marcka – powiedział szybko na jednym wydechu. Ella przez chwilę nie mogła zrozumieć o co mu chodzi, dopóki nie połączyła wątków.

– Nie było go na koncercie? – spytała zdziwiona i zmarszczyła brwi - Dziwne, Marck dzwonił do mnie jakąś godzinę temu, że Thomas wrócił do domu. Nie chciał bym się martwiła, myślałam, że od razu pojechał do Peppers.

– Czekaj – Przerwał jej nagle Dylan – Czyli Brodie jest u siebie w domu? – spytał powoli, uważnie patrząc mamie w oczy.

– Tak przynajmniej powiedział mi Marck – odpowiedziała – O co chodzi, synku? Coś się stało?

Dylan westchnął głęboko i usiadł na skrawku kanapy. Przymknął na moment oczy i zaczął opowiadać mamie co się wydarzyło w ciągu ostatnich kilku dni.

– Od rana chciałem z nim porozmawiać, ale nie dawał znaków życia od soboty – Wzruszył ramionami i zacisnął usta, gdy skończył relacjonować mamie ostatnie wydarzenie. Oczywiście sprawnie pominął wątek Minho, który przeplatał się przez całą opowieść.

Ella była bardzo tolerancyjną kobietą i bez trudu przyjęła fakt, że Dylan jest homoseksualny, ale sprawy zdrady, jekiejkolwiek, na pewno nie zostałyby pominięte.

– Może do niego pojedziesz? – zaproponowała, wysłuchawszy historii.

– Teraz? – zdziwił się chłopak. Zerknął na zegarek. Było po jedenastej, a Marck mógł już iść spać. Ostatni raz kiedy normalnie z nim rozmawiał to było rok temu, w Paryżu.
Od tamtego czasu, w ogóle nie miał z nim kontaktu. W dodatku parę razy robił mu na złość i pomagał Brodiemu w nocnych ucieczkach.

Na pewno nie wpuści go do willi o tak późnej porze. Ba, nie wpuściłby go nawet w dzień.

– Zadzwonię do niego i uprzedzę, że przyjedziesz – zaproponowała kobieta i uśmiechnęła się, po czym sięgnęła po telefon, leżący na stoliku.

– Nie, czekaj. Sam pojadę. Brod na pewno nie byłby zadowolony, że mieszam w to jego ojca – westchnął i podniósł się z kanapy.

– No dobrze – powiedziała Ella, ale nie wyglądała na przekonaną – Tylko jedź ostrożnie.

     Jechał, może nie ostrożnie, bo na złamanie karku, ale był już tak blisko. Jeszcze tylko kilkaset metrów, i zaparkuje przed willą Sangsterów.

Z piskiem zahamował na podjeździe ogromnego domu. Pierwsze co rzuciło mu się w oczy to brak roadstera, ale może Brodie zaparkował go w garażu. Choć rzadko to robił...

Spojrzał na okna, ale w żadnym nie paliło się światło. Zmarszczył brwi i przez chwilę myślał co może zrobić.

Nagle, całkiem niespodziewanie drzwi wejściowe otworzyły się na oścież i ze środka wypadł Marck Sangster. Dookoła było ciemno, bo na podwórku nie paliły się żadne latarnie, ale Dylan i tak widział, że mężczyzna jest zdenerwowany.

– Dylan? Co tu robisz? – spytał i co dziwne, jego głos brzmiał jakoś tak, przyjaźnie.

– Przyszedłem do Brodiego. Ja wiem, że jest późno proszę pana, ale bardzo zależy mi na tym, żeby z nim porozmawiać. Nie muszę wchodzić do środka. Może go pań zawołać? – Próbował brzmieć jak najbardziej potulnie i niewinnie,  żeby Marck mu ustąpił.

Jednak mężczyzna stał bez ruchu i tępo gapił się na Dylana.

– Ale Thomasa nie ma – powiedział nagle, a jego głos brzmiał chłodno i beznamiętnie.

– Mama mówiła, że wrócił do domu – zająkał załamany. Znów czuł jak cały jego świat osuwa mu się pod nogami.

– Zabrał samochód i... – Głos mu się załamał, a chłopak po raz pierwszy widział Marcka takim stanie.

– Jak to? Możemy chwilę porozmawiać, normalnie? – spytał cicho Dylan i podszedł do mężczyzny. Ten zacisnął usta i odsunął się trochę, dając mu sygnał, że może wejść do środka.

Brunet czuł się tak jakby po raz pierwszy wchodził do tej zasranej willi.

Mam ciebie tylko w głowie, i to wystarczy mi...
Ciebie mam tylko w głowie,
Mam zmyślony świat...

Pojawiły się teorie, że Thomas siedzi sobie nad Oceanem (nie do końca 🤔💞)
Trochę czasu minie, aż znów spotkamy go w opowiadaniu, aleeeeee zostanie wam to wynagrodzone i dowiecie się jak już w 11 rozdziale 😏😏😏 tak, kocham was.
Pamiętacie moje zmagania z Kordianem? (To już przeszłość, teraz przerzucam się na dziewczyny i umawiam z Lalką 💔💔)
Mam nadzieję, że rozdziały wam się podobają, nawet na małą ilość dylmasa. Po prostu jest to trochę inna historia, która ukazuje zmiany, zachodzące w chłopakach po roku, odkąd ich poznaliśmy.
Nie martwcie się jednak, dylmas jeszcze będzie i to sporo 😏😄
Cya!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro