Rozdział 3
Następnego dnia Dylan obudził się z potwornym bólem głowy. Gdy podniósł się z łóżka, mało nie przewrócił się na bezwładnie leżącym ciele Brodiego.
Pierwsze pytanie jakie zrodziło się w jego głowie brzmiało: Czemu Thomas leży na podłodze?
A zaraz po nim pojawiło się drugie: Czemu Thomas jest w jego domu?
Wydawało mu się, że gdy wyszli z imprezy i przespali się na tylnym siedzeniu samochodu Dylana, chłopak odwiózł blondyna do domu, a sam pojechał do siebie.
Zdezorientowany spojrzał na budzik elektryczny, który wskazywał trzynastą czterdzieści. Było już po południu, także Ella wracała z pracy niedługo. Musiał ogarnąć i doprowadzić do porządku siebie i Brodiego, za nim jego mama wróci do domu. Zapewne wyszła do pracy zanim oni przyjechali, bo nie pamiętał dokładnie, która była godzina gdy obudzili się w samochodzie przed klubem. Może ósma?
– Ej, Brod – Szturchnął go lekko stopą, ale chłopak odpowiedział mu jedynie mruknięciem, dlatego postanowił szturchnąć go mocniej.
– Co? – wychrypiał niezadowolony, próbując po omacku odgonić go ręką – Daj mi spać, człowieku – westchnął i naciągnął na siebie koc.
– Czemu leżysz na podłodze? – spytał Dylan i zdarł z niego okrycie.
Brodie popatrzył się na niego spod półprzymkniętych powiek i zmarszczył brwi
– Może lubię? – burknął w jego stronę.
Dylan westchnął zrezygnowany i próbując ominąć porozrzucane po pokoju ubrania i jakieś graty, wyszedł z pomieszczenia.
Wchodząc do kuchni od razu zauważył wiszącą na lodówce kartkę. Zerwał ją, sprawiając tym samym, że magnes spadł na podłogę i poturlał się pod szafkę.
Będę dzisiaj później, w lodówce macie obiad.
Mama.
Uśmiechnął się pod nosem i rzucił karteczkę na stół. Sięgnął po kubek i nalał sobie soku pomarańczowego. Odwrócił się i zobaczył stojącego w drzwiach blondyna.
– Jednak raczyłeś się podnieść? – spytał, unosząc brew i popijając sok.
– Ale mnie głowa napierdziela – mruknął i usiadł na krześle.
Brodie nie miał na sobie nic oprócz bokserek i może w innej sytuacji, Dylan by się na niego rzucił, ale teraz miał ochotę mu jedynie przywalić.
– Przesadziłeś wczoraj – powiedział, siadając naprzeciwko niego.
– Mówisz jak mój ojciec – Brodie wywrócił oczami i westchnął z irytacją.
– Nie, serio, mówiłeś że kończysz z koką – Ton Dylana stał się bardziej poważny. Odsunął kubek na bok i chwycił chłopaka za rękę.
Blondyn zadrżał pod wpływem jego dotyku, ale gdy spojrzał na niego, w jego oczach było widać jedynie zniechęcenie.
– Wiem – powiedział w końcu i przymknął oczy – Chwila słabości.
– To przez ojca, czy Minho? – Na imię chłopaka, blondyn podniósł na niego pytający wzrok.
– Minho? A co on ma...
– Rozmawiałeś z nim wczoraj przecież i powiedziałeś mu, że nie ma mnie w klubie - wyjaśnił spokojnie Dylan.
– Nie muszę ci się z niczego tłumaczyć – burknął i wyrwał rękę z uścisku bruneta. Podniósł się od stołu i szurnął krzesłem tak, że Dylanowi zaskrzeczało w uszach.
– Jesteś zazdrosny – powiedział znów spokojnym tonem chłopak i oparł się na krześle, splatając ramiona na piersi.
– Wal się – burknął Brodie i wyszedł z kuchni. Drzwi od pokoju Dylana trzasnęły, co było w sumie trochę śmieszne, ale chłopak już dawno przyzwyczaił się do tego, że Brod zachowuje się jakby był u siebie w domu.
Po kilku minutach postanowił jednak iść do chłopaka i spróbować z nim porozmawiać na spokojnie.
Już sobie wyobrażał co by było, gdyby wspomniał mu o wczorajszym zachowaniu Minho. Dlatego właśnie pewne sprawy wolał przemilczeć.
Otworzył drzwi do pokoju i zobaczył, że chłopak jest już ubrany w swoje wczorajsze ciuchy i szykuje się do wyjścia.
Zatrzymał go w progu i chwycił za ramię.
– A ty dokąd się wybierasz? Wracasz do domu? – spytał.
– Nie, idę pod most – powiedział sarkastycznie blondyn i spróbował wyminąć chłopaka, jednak z marnym skutkiem.
– Hej – zagadnął i popchnął go bardziej do wnętrza pokoju.
– Nie lubię kiedy robisz się taki – Brodie spojrzał mu w oczy i Dylan już wiedział o co mu chodziło.
– Jaki? – spytał z lekkim uśmiechem i pchnął go jeszcze bardziej – A ja nie lubię, kiedy zachowujesz się jak zazdrosny czternastolatek i co? – Brodie posuwał się coraz bardziej w tył, aż zahaczył o ramę łóżka i musiał na nim usiąść, by się nie przewrócić. Dylan widział po jego twarzy, że robi się coraz bardziej sfrustrowany, ale tak naprawdę ten widok sprawiał mu tyle samo przyjemności co widok pożądania w oczach blondyna.
– Taki – Nagle Brodie chwycił Dylana za nadgarstki i pociągnął go w dół tak, że chłopak musiał oprzeć się rękami po jego bokach, by uniknąć upadku. Blondyn idealnie to wykorzystał i wyślizgnął się spod niego, przewracając go na plecy, a sam stanął nad nim – Tak jest o wiele lepiej – powiedział.
Dylan skrzywił się nieznacznie, ale zaraz na jego twarzy wykwitł uśmiech.
– Teraz możemy porozmawiać? – spytał i wyciągnął do niego rękę.
Brodie zamyślił się przez chwilę i zmrużył oczy, po czym sięgnął do brzegów swojej koszulki i szybkim ruchem ją z siebie ściągnął.
– Za chwilę – mruknął, opadając powoli na chłopaka.
Dylan już dawno przyzwyczaił się do tych dziwnych huśtawek nastroju Brodiego.
W momencie chłopak potrafił się na niego obrażać, a po chwili płonął z pożądania i rzucał się na niego jak oszalały.
Z jednej strony wcale mu to nie przeszkadzało. Ba! Nawet mu się podobało. Ale czasem miał już tego dość. No bo ile można wytrzymywać taki emocjonalny rollercoaster?
Jednak co miał zrobić? Nie miał ochoty zrzucać z siebie chłopaka i powiedzieć: Nie, nie dziś. Teraz chcę z tobą porozmawiać.
Wiedział, że byłby to kolejny powód do kłótni, dlatego po prostu ulegał chłopakowi.
No cóż, może porozmawiają później.
Z zamyślenia wyrwały go gorące pocałunki Brodiego, który obsypywał nimi jego szyję.
Instynktownie wyciągnął ramiona, by przyciągnąć go bliżej, co oczywiście spodobało się blondynowi.
***
– Hej stary, o czym tak myślisz? – Alby szturchnął Minho, który już od dłuższego czasu wpatrywał się w pustą ścianę.
Siedzieli w pokoju czarnoskórego i grali na konsoli w Fifę. Minho lubił przychodzić do Alby'ego, podobnie jak Brodie czuł się tutaj bardziej swobodnie niż w swojej ogromnej willi.
– Hm? – Chłopak potrząsnął głową i spojrzał w ciemne oczy kolegi. Alby zmarszczył brwi i odłożył na bok pada, wstając z podłogi.
– Co jest? – spytał, siadając na łóżku i biorąc do ręki puszkę pepsi.
– Nie wiem, Alb – powiedział ze zrezygnowaniem Minho i podążył za chłopakiem, przysiadając się obok niego na łóżku – Wczoraj chyba się trochę zagalopowałem – westchnął i opadł na miękką pościel.
Chłopak pokiwał głową ze zrozumieniem, bo Minho już wcześniej napomknął mu o incydencie z Dylanem.
– Masz przesrane u Brodiego, wiesz o tym? – spytał, ale dobrze znał odpowiedź – Jeśli Dylan mu o wszystkim powiedział to...
– Nie powiedział – zaooponował od razu.
– Skąd ta pewność?
– Bo gdyby tak było, Brod byłby u mnie już z samego rana i zdążyłby mnie zabić dziesięć razy – zaśmiał się pod nosem.
– Może daj sobie spokój, co? – spytał Alby, biorąc kolejną puszkę do ręki. Ten człowiek był jak jeden wielki zbiornik pepsi, niewiarygodne.
– Z Dylanem? Za bardzo mnie kręci – powiedział i zacisnął pięść.
– Jezu czuję się jak typowa dziewczyna – zaśmiał się Alby – Bawię się w pana dobrą radę, kiedy wszyscy moi przyjaciele to geje, a ja nigdy nie byłem w żadnym związku! Po prostu ekspert miłości! – Wzniósł ręce do góry rozlewając przy tym trochę napoju i śmiejąc się głośno.
– Weź się – parsknął Minho i kopnął go lekko stopą.
– Serio, stary może nie jestem dobry w tych sprawach, ale i tak uważam, że powinieneś odpuścić. Brodie tak łatwo nie zrezygnuje z Dylana – powiedział i wzruszył ramionami – Szczerze, to w ogóle go nie poznaje, ale taki Brodie bardziej mi się podoba.
Minho przygryzł dolną wargę i znów dał się pochłonąć swoim myślom. To co wydarzyło się w klubie tak naprawdę nigdy nie powinno mieć miejsca.
Jednak gdy wcześniej, kiedy czekał na Dylana, a zjawił się Brodie, coś w nim pękło. Był jednocześnie wściekły i zawiedziony.
Gdy wszedł do Peppers około dziewiętnastej w klubie nie było praktycznie nikogo oprócz Chucka, Cole'a - drugiego ochroniarza, i Raffe.
Od razu skierował się za scenę, tam gdzie zawsze przesiadywali przed koncertem.
Tak jak się spodziewał, instrumenty, które zostawili ostatnim razem nadal były w tych samych miejscach.
Przysiadł na startym parkiecie obok swojej gitary i przejechał po niej palcem. Nie był do końca pewny, czy dobrze robi. Może nie powinien prosić Dylana o szybsze spotkanie...
W dodatku nie chciał zrobić niczego takiego, czego mógłby później żałować.
Zależało mu jedynie na zwykłej rozmowie.
Chciał mu powiedzieć o tym, że Brodie jest o niego chorobliwie zazdrosny. Chociaż Dylan byłby prawdziwym głupkiem gdyby sam do tego nie doszedł, ale cóż...
W jego intencji było tylko wyjaśnienie pewnych kwestii. Przecież on sam nie chciał odbić blondynowi chłopaka. Przecież to jakaś bzdura.
Owszem Dylan mu się podobał, a czasem czuł, że nawet za bardzo, ale miał w sobie jakiś honor i wiedział, że takich rzeczy się nie robi. Nawet przyjacielowi, który wcześniej wykorzystywał go, a później kopnął w dupę.
Odetchnął głęboko, gdy usłyszał, że do klubu wchodzi ktoś nowy. Był niemal przekonany, że to właśnie Dylan. Podniósł się z podłogi i otrzepał spodnie z kurzu. Chciał to załatwić jak najszybciej.
Już miał wychodzić zza kulis, gdy nagle poczuł ostre szarpnięcie za ramię i poleciał do tyłu. Gdyby nie złapał się rury wystające jak ze ściany, spadłby na plecy.
Odwrócił się i wyrwał napastnikowi, i od razu spojrzał prosto w oczy Brodiego.
– Jezu, ale mnie wystraszyłeś – odetchnął kilka razy i oddalił się od chłopaka na bezpieczną odległość.
Blondyn stał naprzeciw niego z rękami w kieszeniach. Miał przy tym znudzoną, wręcz zniechęconą minę, co jeszcze bardziej wdrożyło w osłupienie Minho.
– Po co pisałeś do Dylana? – Jedno pytanie, prosto z mostu. Wiedział, że Brodie nie owija w bawełnę i choć zdawał sobie sprawę, że jego intencje nie były złe to i tak poczuł jak jego ręce zaczynają się pocić.
– Chciałem z nim pogadać – wyznał szczerze – Nie widzę w tym nic złego.
– Możesz z nim przecież rozmawiać przy mnie, czy przy Albym lub przy milionie innych ludzi – Jego głos stawał się coraz bardziej zaborczy, ale skośnooki nie dał się zastraszyć. Już za długo znał chłopaka.
– Nie musisz się we wszystko wtrącać, Dylan nie jest twoją własnością – burknął i uśmiechnął się złośliwie.
Nagle blondyn podszedł do niego i złapał go za koszulkę.
– Myślisz, że nie widzę co robisz? Że nie domyślam się co kombinujesz? – spytał i szarpnął za jego materiał.
Kiedyś Minho lubił jak tak robił, ale teraz jedynie poczuł do niego odrazę. Chwycił za jego nadgarstek i spróbował go od siebie odsunąć.
– Wybacz, ale nie rozumiem twoich chorych insynuacji. Chciałem tylko porozmawiać z Dylanem – westchnął – Jeżeli masz zamiar naskakiwać na mnie za każdym razem, gdy się na niego popatrzę, to sobie odpuść. Dylan ma swój rozum i w końcu zauważy, że traktujesz go jak przedmiot – 'Jak mnie' dodał w myślach.
Nie spodziewał się jednak takiej reakcji ze strony chłopaka. Brodie zrobił się cały czerwony i zmrużył oczy ze złości.
– Nie waż się pokazywać na imprezie w sobotę – wycedził przez zęby i wyszedł zza kulis.
Chłopak stał jeszcze przez chwilę bez ruchu i zastanawiał się co się przed chwilą wydarzyło.
– Łapiesz lagi, jak Dylan gdy widzi podwójnego cheeseburgera – Z zamyślenia wyrwał go głos Alby'ego – I to tego z McDonalda, bo te w Burger Kingu smakują jak wymiociny mojego kota.
Minho już miał się go pytać, skąd chłopak wie jak smakują wymiociny kota, ale w ostatnim momencie zrezygnował. Chyba wolał nie wiedzieć.
– Idziesz na imprezę w sobotę? – spytał, odwracając się do niego.
– Raczej tak, wszyscy tam będą. To znaczy wszyscy 'fajni' – Zrobił gest palcami, zaznaczając w powietrzu cudzysłów. Minho wywrócił oczami, ale wiedział o co chodzi Alby'emu.
Faktem było to, że na imprezach u Brodiego zawsze byli sami 'fajni' ludzie. Chłopak zapraszał tylko tych co cokolwiek znaczyli w szkolnej społeczności. Zwykły, szary uczeń ich liceum mógł sobie tylko pomarzyć o takiej domówce.
A teraz chyba on też dołączył do tych szarych uczniów. Bo sam Brodie nie pozwolił mu iść.
Słuchajcie, jestem tak przybita, już drugi tydzień ferii się zaczyna, a ja nie zrobiłam nic pożytecznego haha
W dodatku fangirluje Yuri On Ice. I Jezu kochany, nawet zaczęłam pisać ficka.
Szukałam na wattpadzie, ale nie ma nic porządnego i mi smutno 😓😢
Muszę iść w końcu na łyżwy, bo już całkiem wyjdę z wprawy XD
Rozdziały rozwijają się powoli, moi kochani i mam takie pytanko.
Czy chcielibyście przeczytać jakieś inne opowiadania mojego autorstwa? (Mówię tu o wyżej wspomnianym ficku)
❤❤❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro