Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 28

Maratonu ciąg dalszy!

     Thomas patrzył na Dylana jak ten powoli pochyla się nad nim i zagląda w jego szeroko otwarte oczy.

– Chciałbym by było jak dawniej – wyszeptał mu do ucha, muskając je lekko swoimi wargami, których ciepło tak bardzo rozpraszało chłopaka.

– Będzie, obiecuję, a teraz mnie pocałuj – westchnął z prośbą w głosie. Już dłużej nie mógł wytrzymać przyjemnego ciężaru Dylana.

– Nie tak szybko... – zamruczał i uniósł ramiona Brodiego nad jego głowę nadal mocno, trzymając go za nadgarstki. Przez chwilę czuł się tak dobrze, upajając się widokiem unieruchomionego chłopaka – ... Księżniczko – dodał po chwili z chytrym uśmieszkiem na ustach.

– Chcesz mnie ukarać, Dylan? – spytał z wyrzutem.

– Nie – zaooponował od razu ze zdziwieniem – Chcę ci tylko coś pokazać – powiedział tajemniczo i puścił do niego oczko.

Blondyn utkwił w nim zaciekawione spojrzenie, w którym można było też dostrzec iskierki obawy i strachu, jednak kiedy poczuł na swojej szyi delikatne wargi Dylana, cała niepewność uleciała z niego tak szybko jak się pojawiła.
Jego ciało przeżywało coś, czego już dawno nie czuło. Dotyk chłopaka sprawiał, że było mu tak bardzo przyjemnie, że najchętniej zostałby w tej pozycji już na zawsze.
Rozgrzane usta Dylana lekko skubały jego wrażliwą skórę, co powodowało ciche, niekontrolowane westchnięcia Brodiego.
Blondyn znów spróbował poruszyć rękami, jednak Dylan przez cały czas pozostawał czujny i trzymał go mocno, nie pozwalając na jakikolwiek ruch.

– Czemu to robisz? – wysapał akurat w momencie, w którym chłopak ugryzł go lekko na wysokości obojczyka.

– Tak jest ciekawiej, nie uważasz? – spytał, podnosząc się na wysokość jego oczu – Nie podoba ci się?

– To ty mówiłeś, że nie potrzeba nam dominacji w związku – rzekł. Czuł, że jest cały czerwony, ale nie wstydził się tego przy Dylanie. Jedynie z nim mógł być całkowicie szczery. Teraz już to wiedział.

– Tak uważałem, dopóki ty nie przejąłeś inicjatywy parę miesięcy temu – powiedział poważnym głosem i jeszcze mocniej ścisnął jego nadgarstki, na co chłopak lekko się skrzywił.

– Dylan – zaczął, ale on nie dał mu skończyć,  ponieważ jednym kolanem, po chamsku wtargnął między nogi chłopaka.

– Teraz rolę się odwróciły – westchnął, a Brodie popatrzył na niego z niemym przestrachem. Dopiero po kilku sekundach uścisk na nadgarstkach nieco zelżał, a Dylan odsunął się od niego, pozwalając tym samym podnieść się do pozycji siedzącej.
Thomas jedynie podparł się na łokciach i utkwił zdziwione spojrzenie w chłopaku.

– Dylan, do jasnej cholery wiem, że traktowałem cię jak szmatę, ale nie musisz mi teraz na każdym kroku... – zaczął, ale brunet znów mu przerwał.

– Nie o to chodzi, idioto – rzucił do niego, dość wymownym tonem.

– To o co? I przestań obrażać mnie za każdym razem – burknął.

– Kiedyś miałem chwilę zwątpienia – powiedział i zawahał się przez chwilę. Spojrzał na Brodiego, który przez cały czas obserwował go uważnie i zebrał się na odwagę – W to, że cię kocham – westchnął.

Brodie nieświadomie przygryzł dolną wargę i nic nie powiedział. Jedynie patrzył się na chłopaka tak jakby widział go po raz pierwszy. Wprawdzie Dylan powiedział mu, że go kocha całkiem niedawno w łazience, ale myślał, że było to wypowiedziane w emocjach i nieprzemyślane.
W takim razie czemu on nie mógł zrobić czegoś równie spontanicznego? Czemu nie mógł zaryzykować? Chyba nie dostanie za to w twarz od Dylana...

– Za to ja, nigdy nie wątpiłem w to, że cię kocham – powiedział i zamknął oczy. Nie chciał patrzeć w te wielkie i ciemne tęczówki chłopaka, które z pewnością przewiercały go na wskroś.
Dopiero gdy poczuł uginające się łóżko, pod wpływem ciężaru chłopaka, zdecydował się uchylić jedną powiekę.

– Już nigdy nie będę w to wątpił – wyszeptał tuż przy jego twarzy, a ciepły oddech osiągnął Brodiego i spowodował, że zakręciło mu się w głowie.

– Cieszę się, księżniczko – powiedział cicho i szturchnął lekko swoim nosem, nos Dylana – Do ciebie, pasuje to o wiele lepiej – westchnął, po czym złączył ich usta.

***

    Dylan powoli oddawał jego pocałunek, który z sekundy na sekundę stawał się coraz bardziej czuły i delikatniejszy. Lekkie muśnięcia warg znaczyły dla nich tak samo wiele jak pierwszy raz.
Pomimo ogromnej pewności siebie, która początkowo ogarnęła Dylana, teraz czuł się równie niepewnie jak Brodie. Wolał zachować ostrożność, nie chciał skrzywdzić Thomasa.

Mimo tego wszystkiego, co się wydarzyło, nie chciał mu sprawić krzywdy. Gdy na niego patrzył, widział bezbronnego chłopca, którym chce się opiekować, a nie sprawiać mu przykrość.

Z ogromną ostrożnością skubnął dolną wargę chłopaka zębami i wsłuchał się w jego przyśpieszony oddech.
Zbliżył się do niego jeszcze bardziej, napierając na jego, podsunięte pod brodę, kolana.
Brodie rozluźniał się z każdą kolejną chwilą przyjemności, gdy ich usta odnalazły się na nowo.
Powoli wyciągnął ręce przed siebie i położył dłonie na ramionach Dylana, przyciągając go jeszcze bliżej.
Chłopak zamruczał cicho, czując jak Brodie przejmuje inicjatywę i z własnej woli pogłębia pocałunek. Jednak nie chciał dać mu tej satysfakcji i próbował dorównać mu w tańcu, który odbywał się w ich ustach. Niepewność i nutka obawy wyzierały z ich obu, ale żadnemu z nich nie przeszkadzały lekkie otarcia zębów, oraz powtarzające się mruknięcia rozkoszy.

Dziwne, że zwykły pocałunek potrafił nieść za sobą tyle różnych i sprzecznych emocji, które burzyły się w nich już od dawna.

– Dylan? – wyszeptał Brodie, kiedy oderwali się od siebie. Chłopak popatrzył na niego, stykając ich nosy razem. Potarł lekko swoim czubkiem o jego i uśmiechnął się delikatnie.

– Hm? – zamruczał, a w jego oczach było widać ogromne szczęście, którym ze wszystkich stron chciał otoczyć blondyna.

– Mogę ci coś powiedzieć? – Jego głos nagle się zmienił. Dylan nieco spoważniał i trochę się spiął.

– Jasne – powiedział i popatrzył na niego pytająco. Już zaczął się zastanawiać, co takiego mógłby mu powiedzieć Thomas i jak bardzo będzie to straszne, że kiedy w końcu słowa wypłynęły z ust chłopaka, chciało mu się śmiać.

– Kocham cię – wyszeptał, ale jemu wcale nie było do śmiechu. Wyraz jego twarzy był poważny i widać było, że te słowa naprawdę wiele dla niego znaczą.

– Zawsze możesz mi to mówić – westchnął i chciał mu pokazać, że naprawdę mu wierzy, że też go kocha, mimo że już mu to powiedział. Chciał mu to mówić co chwilę, co sekundę, co minutę, już do końca życia.

– Dobrze – wyszeptał i chwycił chłopaka za koszulkę, ciągnąc do siebie i wpijając się zachłannie w jego usta, od razu pogłębiając pocałunek.
Pocałunek, który wyrażał całą jego osobę i uczucia, przepływajace między nimi.

Dylan od razu odpowiedział na czułość, którą obdarzył go chłopak i podsunął się, siadając mu na kolanach, ale uważając przy tym by nie być dla niego zbyt dużym ciężarem.

– Kocham cię – wyszeptał Brodie, czując jak Dylan nieśpiesznie ociera się o jego krocze i ostrożnie wsuwa ręce pod jego koszulkę, kładąc chłodne dłonie na rozgrzanej klatce piersiowej chłopaka.

– Ja ciebie też – odpowiedział, podsuwając jego koszulkę do góry. Naparł na niego nieznacznie, by delikatnie zasugerować mu, żeby się położył. Brodie powoli osunął się na poduszki i pozwolił Dylanowi usiąść mu na udach. Chłopak jeszcze bardziej podsunął jego koszulkę i pociągnął do góry, by ściągnąć ją z niego całkiem.

Thomas niezdarnie wydostał się z objęć materiału i ponownie opadł na poduszki.
Dylan utkwił w nim swoje spojrzenie pełne miłości i zachwytu. Jednak nie umknęło mu oczywiście, że chłopak bardzo się zmienił od wyjazdu na Alaskę. Zmarniał w oczach, schudł, a jego mięśnie przykryła tkanka tłuszczowa. Jednak dla niego nadal był piękny, nadal był ucieleśnieniem anioła, którego chciał dotykać w taki sposób, jak robił to za pierwszym razem. W sposób ostrożny, odkrywczy i powolny.

Leciutko przejechał opuszką palca po boku chłopaka, docierając aż do biodra.
Przy tym uważnie patrzył się w oczy Brodiego, które śledziły tor jego dłoni. Na jego skórze pojawiły się malutkie dreszcze, które również przeszły całe ciało Dylana, gdy pochylił się nad chłopakiem, by znów go pocałować.

– Kocham cię – szepnął mu do ucha Thomas,  przechodząc pocałunkami na szyję bruneta, który podpierał się rękami po obu stronach jego boków. Jedną ręką próbował wodzić po jego klatce piersiowej, jednak za bardzo rozpraszały go delikatne kąsania Brodiego, który próbował zostawić mu małe ślady od szyi, aż do obojczyka.

– Ja ciebie też – wysapał, przymykajac oczy. Czuł się tak dobrze, prawie tak samo jak za pierwszym razem.

Prawdą było, że nie lubił leżeć w tej pozycji, czuł się dziwnie, gdy ktoś pochylał się nad nim i w pewnym sensie osaczał. Jednak, Dylan był jedyną osobą, której na to pozwalał. On jako jeden, mógł robić z nim wszystko, co chciał, tak bardzo był mu oddany i tak bardzo go kochał. Sam nie do końca jeszcze rozumiał to uczucie, które przejęło nad nim kontrolę w dniu, w którym opuścił Harrisburg. Teraz, gdy Dylan był tak blisko niego, pragnął jeszcze większej bliskości, teraz, zaraz, natychmiast!

Zdecydowanym ruchem złapał za jego koszulkę i pociągnął ją w górę.

– W różu ci do twarzy, ale zdecydowanie wolę cię bez koszulki – wydyszał mu prosto w usta, po czym znów złączył je ze swoimi wargami w głębokim pocałunki, bawiąc się jego językiem.

Dylan odrzucił podkoszulek gdzieś na podłogę i znów skupił całą swoją uwagę na Brodiem, który wpatrywał się w niego z niemym uwielbieniem.

– Kocham cię – wyszeptał jeszcze raz, po czym Dylan przylgnął ustami do jego szyi, zasysając się na wrażliwej skórze i pozostawiając na niej zaczerwienione ślady.

– Ja ciebie też, ja ciebie też, ja ciebie też – powtarzał raz po raz, schodząc pocałunkami coraz niżej, w dół jego klatki piersiowej, zaznaczając swój tor mokrymi śladami.

Gdy dotarł do lini jego spodni, pociągnął lekko za szlówki mało zadowolony z ich obecności. Nie czekając na reakcję Brodiego, zaczął szybko rozpinać jego rozporek i siłą zsuwać materiał z ud.

– Kocham cię, ale nie śpiesz się tak – powiedział dość stanowczo i złapał go za nadgarstki, powstrzymując od dalszego szarpania za dżinsy.

– Ja ciebie też, ale chcę cię już – jęknął z wyrzutem i popatrzył na niego błagalnym wzrokiem. Thomas powoli uniósł kącik ust w lekkim uśmiechu i poczuł jak coś rośnie w jego sercu. Gdy przyglądał się chłopakowi, który całym sobą tak dobitnie wyrażał ogromne pożądanie, to chciało mu się skakać ze szczęścia. Jednak nie mógł się ruszyć, bo Dylan przez cały czas pochylał się nad nim.

Jednym sprawnym ruchem Brodie uniósł się na łokciach, by cmoknąć delikatnie chłopaka w policzek. Dylan parsknął śmiechem na ten czuły gest i popatrzył na niego z miłością.

– Jesteś moim oczkiem w głowie, wiesz? – spytał i posłał mu ciepły uśmiech. Na razie żaden z nich nie zwracał uwagi na to, że blondyn siedzi z do połowy opuszczonymi spodniami, ani na to, że Dylan ma na sobie jedynie obcisłe i krótkie spodenki, które z pewnością już go uwierały.

– Wiem, bo chciałem nim być – westchnął – Kocham cię – wyszeptał i powoli przejechał opuszką palca po jego policzku, zatrzymując się na łono ust – Już nigdy cię nie zostawię – Ton jego głosu był dla Dylana największym zapewnieniem. Wiedział, że chłopak mówi szczerze.

– Ja ciebie też kocham i zawsze będę z tobą – powiedział i całkiem niespodziewanie szarpnął za spodnie Brodiego, i ściągnął je aż do kostek.

– Umiesz odwracać uwagę – wyszeptał chłopak i poczuł jak ręce Dylana zaczynają krążyć po jego klatce piersiowej. Mruknął cicho pod nosem z zadowolenia i ułożył się wygodnie na poduszkach. Nie chciał się z nim szarpać. Skoro chłopak tak bardzo chciał mu dać przyjemność, to niech to robi. Nie będzie się przecież z nim o to kłócił...

– Uczyłem się od najlepszych – zamruczał, po czym bardzo leciutko skubnął jego ucho zębami. Znów bardzo dokładnie zaznaczył swoimi ustami ścieżkę prowadzącą od obojczyków chłopaka, po sam pępepk. Uwielbiał robić sobie przerwy, by przez chwilę skupić się na jego wrażliwych sutkach, których pieszczenie sprawiało, że czuł jeszcze większy dyskomfort w spodenkach.

Brodie w między czasie sam pozbył się niewygodnego materiału zebranego w kostkach. Pocierając nogą o nogę udało mu się całkiem zsunąć spodnie i odrzucić je gdzieś na bok.

– Kocham cię – wyszeptał, ale bardziej do siebie, bo nie był pewny czy Dylan go usłyszy, tak zajęty jego męskością, która wreszcie została uwolniona z uścisku bokserek.

Gdy blondyn poczuł na nim ciepłe wnętrze ust Dylana, chciał krzyknąć, ale przypomniało mu się, że w tym domu śpią również inni ludzie, a za ścianą jest Brenda, która z pewnością nie może zmrużyć oka, tylko cały czas ich podsłuchuje.
Dlatego jedyne co mu pozostało, to zaciśnięcie ust, powiek i palców na pościeli, by powstrzymać się od wydania głośniejszego dźwięku, niż cichy jęk.

Dylan widząc co dzieje się z jego chłopakiem, postanowił dać mu jeszcze więcej przyjemności. Dlatego językiem nadal pieścił główkę jego męskości, a jedną ręką zaczął bardzo delikatnie masować jego podbrzusze.
Kiedy Brodie czuł, że już dłużej nie wytrzyma, ten odsunął się od niego gwałtownie, jakby doskonale wiedział, że chłopak miałby mieć za kilka sekund chwilę spełnienia.
Blondyn spojrzał na niego pytająco, jednak zza jego zamglonego zmroku, który miał w sobie jeszcze ślady rozkoszy, można było jedynie wyczuć pretensje, z powodu tego, że Dylan nie dał mu skończyć, ale plan chłopaka był zupełnie inny.

Podsunął się wyżej niego, samemu ówcześnie zsuwając swoje za ciasne spodenki.
W momencie, w którym ich nabrzmiałe erekcję spotkały się, Brodie już dłużej nie mógł powstrzymać się od jęku. Z jego gardła wydarł się dźwięk podobny do ryku niedźwiedzia w okresie godowym, a on sprawił, że Dylan poczuł się jeszcze bardziej podniecony.

– Ja ciebie też – odpowiedział, przerywając na moment tą dogłębną pieszczotę. Spróbował złapać z nim kontakt wzrokowy i przez chwilę spoglądali sobie w oczy, mówiąc tym samym wszystko, czego jeszcze nie zdążyli sobie powiedzieć.
'Kocham cię, kocham cię, kocham cię'
To były jedyne słowa, które możnaby było wychwycić z tej niemej konwersacji, opartej jedynie na nieprzerwalnym spojrzeniu.

Jednak Dylan po chwili znów chciał powrócić do sprawiania przyjemności swojemu chłopakowi, ale niespodziewanie ten go powstrzymał, szybkim złapaniem za ramiona.

– Dylan, kochaj mnie tak mocno jak czujesz, proszę – wyszeptał, a to ogromne pożądanie w oczach zadecydowało ostatecznie o kolejnym posunięciu chłopaka.
Złapał go za ramiona i przyciągnął do kolejnego, głębokiego pocałunku.
Po kilku sekundach Brodie oderwał się od niego i przewrócił na bok, próbując położyć się na brzuchu.

Dylan obserwował jego poczynania ze zdumieniem, ale najbardziej zdziwiła go własną reakcja.

– Nie – powiedział i chwycił blondyna za włosy. Thomas spojrzał na niego zdziwiony. Niezbyt czuły gest, sprawił, że na chwilę zszedł na ziemię. Powoli położył swoją dłoń na palcach Dylana i oderwał ją od swoich włosów – Nie w ten sposób – wyszeptał chłopak i już, o wiele delikatniej pogłaskał go po głowie – Chcę patrzeć ci w oczy.

– Od kiedy stałeś się taki romantyczny? – spytał z lekką złosliwością, która tak bardzo do niego pasowała. Jednak posłusznie wrócił do poprzedniej pozycji i położył się, w miarę możliwości, wygodnie na plecach.

– Odkąd coś zjadłem, pamiętasz? Kiedyś mówiłem ci, że nie potrafię być romantyczny z pustym żołądkiem – prychnął, a Brodie wywrócił oczami – Przepraszam, nie chciałem – wyszeptał, ponownie głaskając go delikatnie po głowie.

Bardzo ostrożnie i powoli zaczął posuwać się coraz dalej. Z przykrością obserwował twarz swojego chłopaka, która co sekundę wykrzywiała się w bólu. Jednak Brodie próbował to zamaskować nieśmiałymi uśmiechami, które posłał Dylanowi, by choć trochę go uspokoić.
Ich serca biły tak mocno, a rozgrzane i spocone ciała, powoli się o siebie ocierały.

Ciche jęki i coraz głębsze ruchy, powodowały spięcie mięśni, tak bardzo przyjemne i bliskie.

– Kocham cię – wyszeptał Thomas przez zęby, z trudem hamując jęk, gdy Dylan wszedł w niego w całości.

– Ja ciebie też – odpowiedział mu, jednocześnie łapiąc go za włosy obiema rękami i zbliżając ich głowy tak, by stykały się nosami – Proszę, patrz na mnie.

Brodie za wszelką cenę starał się spełnić prośbę swojego chłopaka, choć było to bardzo trudne. Coraz szybsze pchnięcia i poruszenia wrażliwych miejsc, powodowały, że jego wzrok zachodził mgłą, a oczy Dylana, które były tak blisko, stawały się rozmyte i niewyraźne.
Obaj dyszeli sobie prosto w usta, pojękiwali w tym samym tonie.
Patrzyli sobie w oczy, gdy ich mięśnie spinały się, a z ich ust wydobywał się cichy okrzyk spełnienia.

Wtedy pierwszy, wzrok oderwał Brodie, który już dłużej nie mógł wytrzymać i zacisnął mocno powieki, by rozkoszować się chwilą uniesienia.
Przyjemne ciepło rozlało się po całym jego ciele wewnętrznie, jak i... Zewnętrznie. Niepewnie uchylił jedną powiekę i spojrzał na Dylana, który nadal uważnie mu się przypatrywał.

– Uh – wymruczał, bo tylko na tyle było go stać.

– Kocham cię – wyszeptał brunet i pogłaskał go po policzku. Jego spojrzenie wyrażało więcej niż tysiąc słów. Więcej niż 'kocham cię'.

– Ja ciebie też – odpowiedział cicho chłopak, po czym opadł zmęczony na poduszki, nie przejmując się tym, że jest trochę brudny, spocony i ogólnie rzecz biorąc, cholernie szczęśliwy. Chciał się teraz położyć, objąć swojego chłopaka i spędzić w jego ramionach resztę swojego życia.
I wiedział, że tak się stanie.

To macie niewyżyte świry... Tyle cukru, że można się aż rozchorować. Wiem, że ten rozdział trochę ssie, ale no musiałam, przepraszam. W tym opowiadaniu brakowało mi tej 'słodkości' i bardzo chciałam to gdzieś wcisnąć. Widzimy się jutro!

A wam jak idą przygotowania do świąt?
Macie zapieprz, czy jeszcze odreagowujecie szkołę, leżąc, nie ruszając się i nie wychodząc nigdzie? (#toja)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro