Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 27

Przygotujcie się na końską dawkę cukru!

Dylan powoli schodził schodami, tam gdzie prowadził go Brodie. Czuł się jakoś dziwnie, nieco bał się zetknięcia z matką chłopaka. Jej, z pewnością, pytającym spojrzeniem, Brendą, która gdzieś się podziała i Xawierem.

- Są w kuchni - powiedział Thomas i szturchnął go, żeby się nie ociągał. Rana na jego wardze lekko się już zasklepiła, ale nadal było mu głupio, że nie potrafił pohamować swoich emocji.

Podążył za chłopakiem do dużych, wahadłowych drzwi i wszedł z nim do jasnego pomieszczenia, jakim okazała się przestronna kuchnia.

- Dzień dobry? - wydukał speszony wzrokiem trzech par oczu, które skupiły się jedynie na nim.
Brenda siedziała obok Xawiera, a naprzeciw nich Emily, której od razu uśmiech zszedł z twarzy, gdy weszli do środka.

Z troską popatrzyła na Brodiego i zerwała się z miejsca, by przyjrzeć się jego ranie na wardze.

- To nic takiego - Chłopak machnął ręką, dając jej do zrozumienia, żeby go nie męczyła. Kobieta popatrzyła na niego z powątpiewaniem, po czym jej wzrok przeszedł na Dylana.

Chłopak nie wiedział co ma wnioskować po jej przenikliwym i badawczym spojrzeniu, jednak po kilku chwilach poczuł się zbyt nim przytłoczony i pierwszy odwrócił wzrok.

- Ha! Jakieś kluchy z ciebie, Dylan. Słaby jesteś! - krzyknęła nagle kobieta, czym całkowicie zbiła z tropu chłopaka. Ten spojrzał na nią zdziwiony, a zaraz potem na Brodiego, który wydawał się tak samo zaskoczony jak on.

- Yy - wyjąkał i poczuł jak robi się cały czerwony na twarzy. Po chwili zauważył jak Xawier śmieje się pod nosem, a Brenda patrzy na niego szeroko otwartymi oczami, po czym wybucha śmiechem.

- Chyba nie sądziłeś, że cię zjem - żachnęła się kobieta i posłała mu szeroki, i zarazem ciepły uśmiech - Emily - powiedziała, wyciągając do niego dłoń. Chłopak przez chwilę gapił się na jej rękę, nie będąc w stanie wykonać żadnego ruchu, po czym niemrawo uścisnął jej drobną dłoń.

- Dylan - wydukał speszony. Nigdy nie czuł się tak zażenowany sytuacją, jak tego dnia.
Jeszcze raz spojrzał na Brodiego, który opierał się o blat i uciekał wzrokiem gdzieś na bok.

- Siadaj chłopcze, musimy porozmawiać - odezwał się Xawier, a on odetchnął z ulgą. Głos mężczyzny brzmiał znajomo i uspokoił jego galopujące ze zdenerwowania, serce.

- Cześć Brenda - przywitał się Thomas, skinając głową, nadal siedzącej cicho dziewczynie.

- Hej - Brunetka uśmiechnęła się nieśmiało i skupiła uwagę na energicznym ruszaniu łyżeczką w swojej herbacie. Chyba czuła się podobnie niezręcznie jak Dylan, który właśnie siadał do stołu obok Emily.

- Cieszymy się, że tu jesteś - zaczął Xawier, a chłopak poczuł jak dziwna gula staje mu w gardle i nie może przełknąć śliny. Sam nie wiedział, czemu tak bardzo się denerwował. Przecież był tutaj, na Alasce, razem z Brodiem - Thommy też się cieszy, prawda? - spytał słodkim głosikiem, patrząc na swojego bratanka.

- Po prostu chcemy wiedzieć, czy Marck wie o tym, że tu jesteś? Wie gdzie jest Brodie? - Emily nie bawiła się w owijanie bawełny, tylko spytała wprost. Dylan, nie mogąc wydusić słowa, skinął potakująco głową, na co kobieta przeklnęła cicho pod nosem.
Nagle do rozmowy wtrąciła się Brenda, która na moment odstawiła kubek z herbatą.

- Wie, ale wydaje mi się, że nie przyjedzie tutaj - powiedziała poważnym tonem, co spotkało się ze zdziwionym spojrzeniem czterech par oczu.

- Czemu tak myślisz, kochanie? - dopytywała zaciekawiona kobieta.

- Ponieważ wie, że Dylan jest z nim. W dodatku już ma pewność, że Brodiemu nic nie jest, a jego przyjazd tutaj byłby bezcelowy. Siłą nie zmusiłby go do powrotu, prawda? - spytała retorycznie i z dumnym uśmiechem, odchyliła się na krześle.

- Oczywiście - mruknął pod nosem chłopak, a Dylan poczuł się dziwnie urażony jego mało entuzjastyczną reakcją. Zwłaszcza po tym jak zachował się jeszcze kilka minut temu w łazience.

Xawier pokiwał głową i wyciągnął telefon z kieszeni.

- Prawdą jest, że nie dzwonił do mnie już od kilku dni - wyszeptał pod nosem, bardziej do siebie.

- Myślę, że gdyby Marck chciałby sprowadzić Brodiego w trybie natychmiastowym do domu, już mielibyście tutaj CIA i antyterrorystów na głowach, także żyjmy spokojnie, dopóki nic się nie dzieje - zaproponowała Brenda. Dylan szczerze zdziwiony jej bezpośredniością i odwagą, spojrzał na nią pytająco - No co? To ty wiozłeś mnie przez sześć dni bez przerwy na to zadupie, a teraz jeszcze masz ból dupy o to, że Marck za tobą nie przyjechał? Ogarnij się, Dylan - prychnęła i nagle w pomieszczeniu zapadła cisza.

Do chłopaka dopiero po chwili dotarł sens słów przyjaciółki. Brodie zacisnął usta w wąską kreskę, a Emily wymieniła porozumiewawcze spojrzenie z Xawierem, który jedynie bezustannie kiwał głową.

- Brenda chyba ma rację - odezwał się mężczyzna. Splótł przed sobą dłonie i westchnął głęboko, po czym jego twarz rozjaśnił szeroki uśmiech - Zostaje nam jedynie cieszyć się, że Marck nie nasłał na nas CIA.

- Ta - mruknął pod nosem Brodie i odepchnął się od blatu, i wyszedł z kuchni, pozostawiając po sobie ruch wahadłowych drzwi.

Dylan poderwał się z miejsca gotowy biec za nim, jednak powstrzymał go uścisk Xawiera, który złapał go za nadgarstek.

- Czekaj, on musi... Zrozumieć sytuację - westchnął, a jego głos wydał się chłopakowi przepełniony zmęczeniem.

- Chodźcie, może zaprowadzę was do waszych pokoi. Przecież musicie gdzieś spać, a wolnych miejsc u nas pod dostatkiem. Kiedyś było tu pełno mieszkańców, teraz zostałam tylko ja, Mauren i ogrodnik, który niewiele ma do roboty w zimie. A, że zima jest u nas dziesięć na dwanaście miesięcy to... - Dylan wyłączył się w pewnym momencie i jak otumaniony podążał za Emily, która prowadziła jego i Brendę na górę.

Rozmyślał nad tym, w którym z zamkniętych pokoi zaszył się Brodie. Chciał jak najszybciej do niego pójść i przytulić. Chciał dać mu poczucie bezpieczeństwa i pewności, której w ostatnim czasie w ogóle nie miał.

- Tu może być twój pokój - powiedziała Emily, przywracając go do rzeczywistości. Brenda weszła do dużego i jasnego pomieszczenia, rozglądając się ciekawie po starodawnym wnętrzu - Pewnie jesteście strasznie zmęczeni - kontynuowała.

- Tak, jedyne o czym marzę to położenie się w prawdziwym łóżku - westchnęła dziewczyna i z rozmażeniem rzuciła się na grubą pierzynę - Oh, jakie to miękkie - Zamknęła oczy i odetchnęła głęboko - Jak cudownie - Zachwycała się przez cały czas przewracając się na łóżku.

- To my już nie będziemy przeszkadzać - zaśmiała się Emily i wycofała z pokoju, pchają lekko Dylana. Gdy znaleźli się już na korytarzu, a kobieta zamknęła za sobą drzwi, zwróciła się do chłopaka - Ty pewnie chciałbyś iść do Thomasa, prawda? - spytała.

Dylan poczuł się dziwnie przejrzany przez kobietę, która swoją bezpośredniością potrafiła wywołać wielki rumieniec na jego twarzy.

- Um, chyba tak - wydukał speszony i podrapał się po głowie.

- Rozumiem, ale może na wszelki wypadek pokażę ci twój pokój - zaproponowała i otworzyła drzwi naprzeciwko tych od pokoju Brendy.
Gdy weszli do pomieszczenia, okazało się, że jest ono urządzone całkiem inaczej od tego, w którym spała dziewczyna.

- Ładnie tu - wyjąkał, nie wiedząc za bardzo co ma powiedzieć.

- U Brodiego jest ładniej. To ostatnie drzwi na końcu korytarza, tylko uważaj na niego. Ostatnimi czasy jest jakiś nadwrażliwy, jeszcze ten Chris... - westchnęła, ale Dylanowi w głowie nagle zapaliła się czerwona lampka.

- Jaki Chris? - spytał zdziwiony. Spojrzał na kobietę, która podpierała się o ramę drzwi i przyglądała mu się uważnie, omiatał wzrokiem swój pokój.

- Młody policjant. Jak dla mnie to dobry chłopak, ale zalazł za skórę Xawierowi, jak i Thommiemu - Wywróciła oczami i uśmiechnęła pod nosem.

- Uhm - mruknął Dylan - Gdzie jest łazienka? - spytał, by odsunąć od siebie temat Chrisa, który nie zabardzo mu się podobał.

- Tutaj, te drzwi - wskazała na znajdujące się w głębi pokoju, drzwi, których Dylan wcześniej nie zauważył.

- Czy w tym domu, każdy pokój ma osobną łazienkę? - zdziwił się chłopak i wszedł do mniejszego i o wiele jaśniejszego pomieszczenia.

- Prawie - zaśmiał się Emily - Dobrze, to teraz zostawię cię już byś mógł doprowadzić się do porządku. Jeżeli będziesz chciał pogadać z Thommym, to idź, ale musisz zrozumieć, że on teraz przeżywa dość ciężki okres. Musisz być...

- Wyrozumiały, tak wiem - dokończył za nią, choć wiedział, że nie było to zbyt grzeczne.

- Um, tak, właśnie - westchnęła kobieta.

- Byłem wyrozumiały dla niego przez cały ten czas. Teraz muszę z nim porozmawiać - powiedział, mimo że w głowie widział to całkiem inaczej.

Tyle razy wyobrażał sobie to, co zrobi, gdy zobaczy się w końcu z Brodiem, że kilka wersji ich pierwszej, wspólnej nocy przeleciało mu właśnie przed oczami.
Jednak nie wiedział, która z nich ziści się właśnie tej nocy.

- Dobrze, zrobisz jak uważasz - powiedziała i posłała mu ostatni, delikatny uśmiech, po czym wyszła z pokoju.

Dylan został sam w ogromnym, ciemnym i trochę przytłaczającym miejscu. Brązowe i grube zasłony zwisały z karniszy aż do ziemi, a ogromne łóżko z dużymi ramami zdawało się zajmować połowę pokoju. Tapeta w złote romby, która była na ścianach wcale nie powiększała optycznie pokoju, sprawiała jednak, że w oczach chłopaka zaczynało mienić się złotymi kształtami.
Musiał wyjść z tego pomieszczenia jak najszybciej, a jedną z możliwości była łazienka.

Wpadł do niej i szybko zatrzasnął drzwi, próbując skupić się białych ścianach, wyłożonych kafelkami. Odetchnął z ulgą, gdy podszedł do lustra i popatrzył na siebie. Sądził, że po tak długiej podróży będzie wyglądał trochę gorzej. Nie miał nawet podkrążonych oczu.
Wąski prysznic zachęcał do skorzystania z niego, a prawdą było, że Dylan ostatni raz mył się jakieś cztery dni temu na stacji benzynowej, gdzie musiał zapłacić pięć dolców za godzinę korzystania z łazienki.

Dlatego teraz myśl o wzięciu prysznica napawała go przyjemnym dreszczem. Bez wahania zdjął z siebie ubrania i wskoczył do kabiny. Jedyne czego mógł się spodziewać, był strumień zimnej wody, ponieważ myślał że w tak wielkim domu za nim ciepło dojdzie do jego łazienki to minie trochę czasu. Jednak zaskoczony poczuł na swojej skórze przyjemny dotyk gorącej wody.
Chwila odprężenia była mu potrzebna w tym momencie jak nic innego. I z przyjemnością oddał się cudownemu doznaniu, jakim było zwykłe wzięcie prysznica.

***

Brodie siedział po turecku na swoim łóżku i już od kilku minut gapił się w ścianę, na której wisiało ogromne lustro. W jego odbiciu widział jedynie gorszą wersje siebie, kogoś kim stał się i nie potrafił tego odwrócić.
Zamknął na moment oczy, by nie musieć znosić widoku swojej osoby, której tak bardzo się brzydził. Zwłaszcza teraz, kiedy Dylan był tak blisko niego. Pocałunek w łazience obudził w nim wspomnienia i dawne doznania, które zawsze towarzyszyły mu przy bliskości chłopaka.

Nie potrafił nawet do końca określić tego co czuł. Z jednej strony był w siódmym niebie, z powodu zobaczenia się ze swoim chłopakiem, ale z drugiej strony czuł pewne obawy. Tak jakby Dylan miał zaraz zniknąć i już więcej nie wrócić. Tak jakby nie był prawdziwy, był tylko jego urojeniem.

Ciche pukanie do drzwi wywołało w Brodiem nagłe podskoki serca, mimo że wiedział, że to może być każdy, a nie właśnie Dylan.
Powoli zsunął się z łóżka i podszedł do ogromnych, machoniowych drzwi.
Złapał ręką za klamkę, ale znów zawahał się przez chwilę. Przyłożył ucho do zimnej tafli drewna i zamknął oczy, oddychając głęboko.

- Chcę tylko porozmawiać - Głos chłopaka wypełnił całe jego serce, które już prawie wyrywało się z jego piersi.

Ostrożnie nacisnął na klamkę i uchylił drzwi, wychylając w szparze jedynie głowę.

- Hej - westchnął, patrząc na niego uważnie. Dylan roztaczał wokół siebie cudowną woń różanego mydła. Ubrany był jedynie w długą, różową koszulkę i za małe spodenki, które z pewnością nie były elementem męskiej garderoby. Brunet zauważył jak Brodie mu się przygląda i prychnął nieco zażenowany.

- Emily mi to dała, bo nie mieliśmy ze sobą żadnych ubrań - wytłumaczył i poczuł jak czerwień napływa mu do twarzy. Brodie nie mógł się powstrzymać od głębokiego westchnięcia na ten widok.

- Zaraz dam ci coś mojego - powiedział i otworzył szerzej drzwi, wpuszczając go do swojego pokoju.

Emily miała rację, że ten Brodiego jest o wiele bardziej przytulniejszy, i co ważne, jaśniejszy. Dylan wszedł do pokoju, po którym rozglądał się ciekawie. W końcu było to miejsce, w którym jego chłopak ukrywał się przez ostatnie tygodnie nie dając znaku życia.

- Nie musisz, podobam się sobie w różowym - powiedział i zaśmiał się cicho pod nosem. Spojrzał na duże lustro i zaczął się w nim przeglądać, udając, że jeszcze poprawia swoją koszulkę.

- Mi też się podobasz - odezwał się, odwracając w jego stronę i przerywając grzebanie w szafie w poszukiwaniu innej koszulki dla Dylana.

- No widzisz same plusy - parsknął chłopak i usiadł na łóżku Thomasa.
Blondyn przycupnął na jego krawędzi trochę dalej od Dylana, który czuł się dziwnie swobodnie w pokoju swojego chłopaka.

- Wiem, że musimy porozmawiać, Dyl, ale nie potrafię siedzieć spokojnie, gdy ty jesteś taki rozluźniony i w różowej koszulce, i tak bardzo obcisłych spodenkach wchodzisz do mojego pokoju, i oczekujesz ode mnie normalnej rozmowy - odezwał się Brodie na jednym tchu. Jego słowa uderzyły w bruneta ze zdwojoną siłą, ale na jego twarzy pokazał się jedynie nikły uśmiech.

- Więc czego chcesz? - zagaił chłopak, spoglądając na niego ukradkiem.

- Chciałbym znów cię pocałować, ale boję się, że znikniesz - wyszeptał, zerkając na niego niepewnie. Zacisnął wargi w wąską kreskę i czekał, aż Dylan wykona jakiś krok.

- Ja nigdy nie zniknę, nie tak jak ty - powiedział, a jego ton stał się nagle poważny i dziwnie oschły. Chłopak poruszył się niepewnie na łóżku, przybliżając do Brodiego, który cały się spiął. Nie podobała mu się ta obojętność w głosie Dylana.

- Dylan... - zaczął, ale chłopak nie pozwolił mu dokończyć, gwałtownie się nad nim pochylając i łapiąc go za ramiona. Brodie zaskoczony nagłym czynem bruneta, poddał się jego ciężarówi i opadł plecami na miękką pościel.

- Nie odzywaj się przez chwilę - warknął, a jego ton znów przypominał ten, którym uraczył go w pierwszej sekundzie spotkania. Był podobny do tego, kiedy pięść Dylana lądowała na jego twarzy, zostawiając po sobie szramę na wardze.

- Um - mruknął mało zadowolony blondyn, jednak poczucie, które w nim kiełkowało kazało siedzieć cicho. Dylan był tak blisko niego, a on znów poczuł się jak kilka miesięcy temu.

- Traktowałeś mnie jak najgorszą szmatę - wyszeptał chłopak, a jego głos był całkowicie pozbawiony emocji - Znosiłem to, zero protestów, zero rozmów - kontynuował, a Brodie czuł jak z sekundy na sekundę jego serce się kurczy. Czemu Dylan sprawiał mu tyle bólu? Przecież dobrze wiedział, jak się zachowywał - Nigdy mnie nie przeprosiłeś - dodał po chwili i spojrzał prosto w blade oczy blondyna.

- Dylan - Thomas chciał podnieść dłoń i pogłaskać go po twarzy. Tak bardzo chciał dotknąć chłopaka lecz ten sprawnie uniemożliwił mu ten ruch. Złapał jego nadgarstek i przycisnął do pościeli.

- Całowałem się z Minho na tamtej imprezie. Po prostu chciałem zaznać trochę czułości, na którą ciebie nie było stać. Teraz wiem, że było to najgorsze posunięcie z mojej strony - westchnął i odwrócił od niego na moment wzrok - Minho to parszywa gnida. Chciał mnie powstrzymać przed przyjazdem tutaj. Z początku próbował pomóc, szukał informacji na temat tych miejsc z Kanadzie i na Alasce. Później odpuścił. Zmusił mnie do zastąpienia cię w zespole - powiedział, a Brodie spojrzał na niego szeroko otwartymi oczami - Tak, umiem śpiewać. W dzień, w którym wyjechałem z Brendą, Minho przyszedł do mnie i chciał przekonać mnie, bym po ciebie nie jechał. Że wcale nie chcesz zostać znaleziony, że uciekłeś ode mnie. Nie chciałem mu wierzyć, dlatego, gdy mnie pocałował, odepchnąłem go od siebie i wyrzuciłem z domu - westchnął - Potem jednak przyjechał Marck - Dylan zamknął na moment oczy i zamyślił się.

Widok bezradnie leżącego pod nim blondyna przyprawiał jego ciało o przyjemne dreszcze, ale wiedział, że musi się opanować

- Chciałbym móc widzieć cię takiego jakim byłeś dawniej. Nie chcę Brodiego, który traktuje mnie jak przedmiot. Chcę chłopaka, który jest dla mnie czuły i okazuje to. Chcę Thomasa, który już nie ma przede mną żadnych tajemnic, potrafi normalnie porozmawiać, a nie uciekać na drugi koniec świata z myślą, że po niego nie przyjadę, rozumiesz?

- Dylan - odezwał się w końcu blondyn, który dalej nie mógł go dotknąć, przez uścisk chłopaka - Czy ty dajesz nam drugą szansę? - spytał ostrożnie.

- Dałbym ci ich jeszcze sto, idioto - prychnął i obdarzył go spojrzeniem przepełnionym pożądaniem i miłością, na którą odwagi nie miał Thomas.

Takie rozpoczęcie maratonu! ❤ Jak wam się podoba rozwój akcji? Jest w miarę okej, czy coś wam zgrzyta? Podzielcie się opinią, proszę bardzo 😄
Jutro następny!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro