Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20

     Drżącymi palcami przerzucał kartkę za kartką, dokładnie lustrując każdy zakreślony fragment tekstu, czy obrazek.
Pośpiesznie wpisywał do notesu każdą miejscowość, park narodowy, numer krajowej drogi, czy zwykłych znaków drogowych.

Nagle w progu pokoju stanęła Ella i z szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w syna.

– Dylan, co robisz? – spytała, podchodząc bliżej i kucając przy nim na podłodze.

Chłopak odwrócił się w jej stronę, spoglądając z wahaniem w jej oczy. Walczył ze sobą, czy wtajemniczyć mamę w swój plan, czy dać sobie spokój. Nigdy nie miał stuprocentowej pewności, czy kobieta zaraz nie zadzwoni do Marcka i o wszystkim mu nie powie. A przecież chodziło tu właśnie o to, by ojciec Brodiego o niczym nie wiedział.

– Jadę po Thomasa – oznajmił. Postanowił zaryzykować.

– Wiesz gdzie on jest? – zdziwiła się Ella. Położyła rękę na jego ramieniu i nachyliła nad francuskim przewodnikiem, śledząc wzrokiem pozakreślane obrazki – To przecież Kanada – mruknęła do siebie pod nosem.

Dylan kiwnął głową i zacisnął usta w wąską kreskę. Zastanawiał się ile jeszcze może jej powiedzieć. Bo Brodie wcale nie był w Kanadzie, tylko na Alasce, a on musiał do niego pojechać, bo chłopak tego pragnął.
Tęsknił za nim i wariował bez niego.

– Muszę powiadomić Marcka – powiedziała i poniosła się gwałtownie z podłogi. Dylan nie zdążył chwycić jej za rękę, by powstrzymać od sięgnięcia po telefon, dlatego objął ramionami jej nogę, siadając na stopie mamy.

Ella spojrzała na niego z góry i zmarszczyła brwi.

– Nie możesz tego zrobić, rozmawiałem z Xawierem – powiedział i popatrzył na nią błagalnie.

– Podaj mi choć jeden powód, dlaczego miałabym nie powiedzieć Marckowi o tym, że wiesz gdzie jest jego syn, Dylan – powiedziała poważnie i podparła się pod boki.

– Bo jest coś o czym Marck ci nie powiedział – westchnął zrezygnowany – Mamo proszę, nie dzwoń do niego. Pojadę do Brodiego, zorientuję się co się dzieję i wtedy Marck będzie mógł przyjechać.

– Gdzie on tak właściwie jest? – spytała i potarła czoło wierzchem dłoni.

– Na Alasce u tej ciotki, o której mówił Marck. Xawier też tam jest. Mamo, tu się dzieje coś niedobrego. Najlepiej nie rozmawiaj z Marckiem – poprosił chłopak, a jego błagalny wzrok wywiercał dziurę w brzuchu kobiety.

– Nie mogę nagle przestać się do niego odzywać, skarbie. W dodatku nie wiesz na pewno...

– Mamo – wydusił i rozluźnił uścisk wokół łydki kobiety.

– Dobrze, nie zadzwonię do niego – powiedziała i usiadła przy nim na podłodze – Pokaż mi drogę, nie puszczę cię samego. Pojedziemy razem.

– Nie wierzę, że to zrobisz. Powinnaś zostać tutaj, przecież Marck... – zaczął, ale Ella uciszyszła go gestem dłoni.

– To moja decyzja. Wiesz, że zawsze stałam murem po stronie twojej i Thomasa. Zawsze tak będzie – Mama chwyciła go za rękę i ścisnęła mocno – A teraz pokazuj tu szybko. Nie mamy wiele czasu, skoro tak mówił Xawier. W dodatku sama podróż zajmie... No jakieś sześć dni samochodem – zamyśliła się na chwilę i podrapała po głowie.

W tej samej chwili rozległ się dzwonek do drzwi i oboje aż podskoczyli. Ella uśmiechnęła się do Dylana pokrzepiająco i wstała z podłogi, by otworzyć gościowi.

Chłopak został w pokoju sam z francuskim przewodnikiem. Do końca, zostało mu tylko parę stron, ale nie dane mu było dojść do ostatniego punktu podróży, bo nagle w pokoju pojawił się Minho.

– Hej, Dylan.

***

     – Martwiłem się po tym jak wybiegłeś z klubu – zaczął niepewnym tonem – Co się stało? – spytał, ale jego wzrok przeskakiwał jedynie z Dylana na przewodnik, leżący na podłodze.

– Nic, ktoś do mnie zadzwonił i tyle – odpowiedział zdawkowo i rzucił krótkie spojrzenie Elli, która przez cały czas stała w progu drzwi od pokoju syna i przyglądała się niezręcznie sytuacji.

Kobieta widziała, że Dylan raczej nie ma ochoty zwierzać się ze swoich planów Minho i całkowicie go rozumiała.
Nie umknęło jej, że chłopak, gdy tylko wszedł do pokoju od razu utkwił wzrok we francuskim przewodniku.

– Chcesz się czegoś napić, Minho? – spytała ze zwykłej uprzejmości. Tak samo jak Dylan, chciała jak najszybciej wyruszyć w podróż. A czas był tu najważniejszy, przynajmniej tak wywnioskowała z tego co mówił jej syn.

– Nie, dziękuję – powiedział szybko i przykucnął przy chłopaku. Ella wyszła z pokoju, udając, że oddaje się jakiemuś pasjonującemu zajęciu w kuchni.

Dylan czuł się nieswojo, nie podobało mu się, że Minho musiał przyjść akurat w tym momencie.

– Znowu ślęczysz nad tym przewodnikiem? – zagadnął ciekawie i przysunął książkę do siebie. Dylan zauważył jakiś dziwny błysk w jego oku, gdy jego wzrok padł na pozakreślane obrazki i francuskie frazy.

– Tak, nie daje mi spokoju – powiedział powoli, uważając na każde słowo.

– Myślę, że chyba czas, byśmy porozmawiali szczerze, Dylan – westchnął chłopak i zamknął przewodnik. Brunet zmarszczył brwi, podniósł wzrok na kolegę, ale w jego oczach dostrzegł coś dziwnego. Nie mógł odgadnąć, co zamierzał chłopak.

– Słucham? – spytał i sięgnął po przewodnik lecz Minho odsunął się od niego szybko, uniemożliwiając mu tym samym zabranie książki.

Dylan poczuł się jeszcze dziwniej, nie mógł zrozumieć całej tej sytuacji. Co właśnie działo się w jego pokoju?!

– Co robisz? – Jego głos zaskoczył nawet samego siebie. Brzmiał poważniej i ostrzej, niż by zamierzał. Posłał Azjacie pytające spojrzenie, ale ten przez cały czas utrzymywał pokerową twarz.

– Dobrze wiemy w co grasz, nie musisz już tego ukrywać – powiedział obojętnym tonem i wywrócił teatralnie oczami.

– To mnie uświadom i oddaj przewodnik – rozkazał i gwałtownie zerwał się z podłogi i rzucił na chłopaka. Ten zaskoczony jego nagłym ruchem przewrócił się na plecy, przyciskając książkę do siebie.

– Co robisz? – spytał Minho, przedrzeźniając wcześniejsze pytanie Dylana. Chłopak czuł narastającą frustrację. Nie dość, że znalazł się w mało komfortowej sytuacji, to jeszcze musiał znosić jakieś chore gierki Azjaty.

– Słuchaj... – zaczął, ale nagle chłopak mu przerwał.

– Dlaczego tak ci na tym zależy? – spytał, klepiąc książkę po okładce. Jednak było to pytanie retoryczne z jego strony, bo zaraz znowu kontynuował – Dlatego, że w środku znajdują się wskazówki, jak odnaleźć Brodiego? – To pytanie sprawiło, że Dylan cały zesztywniał, co na pewno nie umknęło uwadze Minho.

Czyli on wiedział. Ale skąd?
Odsunął się od chłopaka, przestając na niego napierać. Jednak w tym samym momencie Minho złapał go za nadgarstek, próbując przyciągnąć do siebie z powrotem.
Dylan nie zdążył zareagować na ten nagły ruch ze strony kolegi i poleciał prosto na niego, przyciskając go swoim ciałem do podłogi. Przy tym obtłuk też sobie żebra na twardej okładce książki, która utkwiła między nimi.

– Skąd o tym wiesz? – spytał, podpierając się na dłoniach i przez cały czas nachylając nad chłopakiem. Ich twarze dzieliły centymetry i Dylan był w stanie wyczuć ciepły oddech Minho, pomieszany z wonią alkoholu.

– Nie było się trudno domyślić – Chłopak uśmiechnął się złośliwie i także podparł na łokciach, jeszcze bardziej zbliżając twarz do Dylana.

– Co robisz? – spytał i odsunął się nieco w tył. Przerażała go ta bliskość. Tak bardzo utęskniona lecz wręcz niemożliwa.

– Nie jedź po niego – powiedział nagle chłopak i szybkim ruchem znów złapał Dylana za nadgarstek – Nie jedź, przecież jest dobrze tak jak jest. Naprawdę chcesz to wszystko zniszczyć? – spytał, patrząc mu prosto w oczy.

– O czym ty, do cholery, mówisz? – zdenerwował się Dylan. Z całej siły szarpnął ręką, wyrywając nadgarstek z uścisku.

– O nas. Nie kłam. Możesz oszukiwać Brodiego, matkę, nawet mnie, ale nie wmawiają sobie czegoś, co nie jest prawdą! – krzyknął, a jego głos wydał się nagle jakiś piskliwy. Dylan skrzywił się lekko i odsunął od chłopaka na odległość jednego metra – Nie odsuwaj się ode mnie. Już tyle razy to robiłeś – westchnął zrezygnowany.

– Minho, jesteś pijany – powiedział, ale sam dobrze wiedział, że mimo iż chłopak może trochę się napił, to był w całkowitym stanie trzeźwości.

– Nie jedź po niego. Nie zasługuje na ciebie – powiedział, a jego ton stał się poważniejszy.

– Gówno wiesz – sarknął Dylan, na co Minho nieco się skrzywił, ale wcale nie zrezygnował ze swojego stanowiska. Jeszcze bardziej przybliżył się do chłopaka.

– Pieprzyć ten głupi przewodnik, pieprzyć Brodiego – mruknął pod nosem i odrzucił ściskając książkę gdzieś w kąt pokoju. Na czworakach podpełzł do Dylana, który nie miał żadnego manewru ucieczki, bo znalazł się przyciśnięty do ramy łóżka.

– Zależy mi na nim, kocham go – powiedział, próbując zabrzmieć jak najbardziej ostrzegawczo, ale nic nie działało na tego chłopaka.

– Przestań wmawiać sobie te kłamstwa – mruknął i zbliżył się do niego. Dylan bezskutecznie napierał na jego ramiona, próbując go odepchnąć. Chłopak miał nad nim przewagę, bo znalazł się w o wiele lepszym położeniu od niego.

– Chyba musisz się leczyć – rzucił opryskliwie.

– Za to, co ci zrobił – rzucił i bez ostrzeżenia wpił się w usta Dylana. Chłopak zaskoczony tym nagłym obrotem spraw, mocniej odepchnął od siebie Minho.

– Co ty wyprawiasz! Przecież wszystko już sobie wyjaśniliśmy! – Już nie panował nad sobą. W jednej chwili zerwał się z podłogi, zostawiając chwilowo otępiałego Minho, sięgnął po przewodnik.

– On na ciebie nie zasługuje – powtórzył jeszcze raz chłopak.

– Ty też. Ani na mnie, ani na niego, a teraz wynoś się z tego pokoju, żebym nie musiał ci w tym pomóc – rzucił agresywnie i patrzył jak chłopak powoli się podnosi i otrzepuje spodnie.

Gdy ich spojrzenia się spotkały coś błysnęło w oku Azjaty. Było to coś w rodzaju niemego ostrzeżenia. A nikły, złośliwy uśmieszek pojawiający się na jego twarzy, nie zwiastował niczego dobrego.

– Nigdzie się nie wybieram. Chcę zobaczyć całe przedstawienie – powiedział i zaśmiał się złośliwie.

Dylan nagle ponownie stracił całą pewność siebie, która równie szybko się pojawiła.
Nie wiedział jak ma zareagować na słowa chłopaka. Czuł się jakoś dziwnie. Jakby przeczuwał, że zaraz stanie się coś naprawdę złego.
Spojrzał na chłopaka, który stał przed nim, przyjmując zawadiacką pozę i z przylepionym do twarzy złośliwym uśmiechem.

– W co ty grasz? – spytał.

– W co ty grasz? – odbił pałeczkę – Może Brodie nie chce, żebyś po niego jechał. Może dlatego uciekł aż na Alskę? Chciał się odciąć od tego całego życia, tego gówna. Nie pomyslałeś o tym? – Myślał. I to bardzo często.

– Nadal nie wiem czego chcesz – mruknął sfrustrowany, ale w tym samym czasie, całkiem niespodziewanie do pokoju weszła Ella.

– Ciebie – szepnął chłopak, tak że tylko Dylan go usłyszał.

– Marck dzwonił. Powiedział, że ty wiesz, gdzie jest Brodie i będzie tutaj za kilka minut – oznajmiła zdenerwowana i przyłożyła komórkę do ust.

Nagle do Dylana wszystko dotarło.
Minho po prostu grał na czas, przeciągał ich chorą zabawę, by dać czas Marckowi, by ten zdążył przyjechać i jeszcze zastać chłopaka w domu.

– Ty mu powiedziałeś – wysyczał przez zęby, a przez jego głos przemawiała czysta nienawiść.

***

    Minho wylądował za drzwiami, a Dylan sam dopilnował, by Ella nie wpuściła go spowrotem. Nie mógł uwierzyć, że chłopak posunął się do powiadomienia Marcka o swoim odkryciu i jeszcze miał czelność przychodzić do Dylana i udawać niewiniątko.

Chodził rozgorączkowany po pokoju, raz po raz zerkając na zapisaną kartkę, gdzie widniały wszystkie nazwy miejscowości przez, które miał przejechać, by dostać się do Brodiego.
Ella wcale nie była w lepszym stanie.

– Marck będzie tu lada chwila – jęknęła – Co mu powiem...

– Nic – powiedział i potarł ręką czoło – Muszę jechać.

– Dylan – zaczęła, ale chłopak spojrzał na nią błagalnym wzrokiem.

– Mamo, musisz mi zaufać. Wiem co robię – wydusił z siebie, jednak każde kolejne słowo przychodziło mu z trudem. Prawdą było, że nawet sam sobie nie potrafił zaufać.

– Zadzwoń do Alby'ego. Może on z tobą pojedzie. Nie chcę puszczać cię samego. To po drugiej stronie kontynentu! – zaoponowała i machnęła ręką. Przyłożyła telefon do ust i zacisnęła mocno wargi.

– Nie do Alby'ego. Do Brendy – powiedział nagle i sięgnął po telefon, szybko wyszukując numer do starej przyjaciółki.

Odebrała po kilku dłużących się sygnałach.

– Dylan? – zdziwiła się.

– Nie mam czasu, Brenda słuchaj. Musisz gdzieś ze mną jechać. Powiem ci po drodze. Bądź przy moim samochodzie za dwie minuty i weź pieniądze – wykrzyczał wręcz do słuchawki i bez niczego się rozłączył.

Wrzucił telefon do kieszeni spodni, sięgnął po swój plecak i włożył do niego zapisaną kartkę, oraz przewodnik ze wskazówkami. Wziął także portfel, w którym znajdowało się trochę ponad sto dolarów i stanął naprzeciw Elli.

– Naprawdę go kochasz – szepnęła kobieta. Przez chwilę wpatrywali się sobie w oczy, po czym mama Dylana odsunęła się, przepuszczając go do przedpokoju.

– Tak – powiedział, ubierając w pośpiechu buty. Sięgnął po kurtkę i w tym samym czasie oboje usłyszeli dźwięk parkującego pod blokiem samochodu.

Dylan rzucił mamie porozumiewawcze spojrzenie i rzekł:

– Ciebie też kocham, najmocniej na świecie – szepnął i pocałował ją w policzek. Kobieta uśmiechnęła się do niego smutno, mając łzy w oczach.

– Idź na górę, poczekaj aż wpuszczę go do mieszkania, a potem biegnij do Brendy – poradziła mu – No idź już – Niemal wypchnęła go z mieszkania. Chłopak słysząc zbliżające się kroki, jak najciszej potrafił, wszedł na trzecie piętro i wychylił się nieco za barierkę, by obserwować sytuację.

Marck wyglądał jakoś inaczej. Miał rozczochrane włosy i wymiętą koszulę. Z pewnością musiał w pośpiechu wsiąść do samochodu. Dobrze, że przynajmniej Minho zrezygnował z dobijania się do Dylana, po tym jak ten wyrzucił go za drzwi.

Tak bardzo było mu szkoda mamy, miał ogromne wyrzuty sumienia, że naraził ją na niepotrzebne przykrości i to jeszcze ze strony jej partnera.

– Marck – usłyszał przyciszony głos mamy, a po chwili trzask drzwi.

Nie myśląc dłużej, zerwał się i jak najszybciej potrafił zbiegł po schodach i wypadł na podwórko, rozglądając się w poszukiwaniu Brendy.

Już zwątpił w to, że dziewczyna się pojawi, dopóki nie zobaczył jej schowanej za samochodem.

– Dylan, co się dzieje? – spytała ze strachem, gdy tylko go zobaczyła.

– Nie mamy czasu, szybko wsiadaj – powiedział, i otworzył drzwi, by wskoczyć do środka – Zaraz ci wszystko wyjaśnię! – krzyknął by ją popędzić.

Brenda wsiadła za nim, i spojrzała niepewnie w jego rozgorączkowane oczy. Chłopak ruszył z piskiem opon.
Gdy skręcał na skrzyżowaniu, w lusterku zobaczył stojącego na chodniku Marcka i patrzącego za nim.

– Dokąd jedziemy? Mam tylko dwieście dolarów, nie wiedziałam ile ci trzeba, Dylan! – krzyknęła sfrustrowana i złapała go za nadgarstek, by oderwać kurczowo ściskającą kierownicę dłoń.

– Ja mam sto, musi nam wystarczyć, pojedziemy trochę – westchnął i głos mu się załamał.

– Dylan, powiedz mi! – żachnęła się.

– Jedziemy po Brodiego, wiem gdzie jest – wyszeptał i spróbował rozluźnić się nieco w fotelu. Czekała ich długa podróż, a on zostawił za sobą dom, a w nim bezradną Ellę.

– Czyli gdzie? – Dziewczyna zmarszczyła brwi i puściła jego rękę.

– Na Alaskę.

Następne rozdziały, zapoczątkują nieco inną historię, z perspektywy Thomasa, który pojechał na Alaskę. Mam ich już trochę napisanych, a wszystkie były tworzone przy słuchaniu Marmuru Taco Hemingwaya, więc nastrój jest taki ło.
Mam nadzieję, że wam się podoba i spodoba też następna część tego opowiadania.
Pomyślałam, że fajnie byłoby wrócić do Brendy, bo lubiłam ją jako postać, więc tak o to, wróciła do fabuły.

A tak z innej beczki, to u mnie po staremu, nie mam czasu na nic, na życie, myślenie o sensie istnienia, bo szkoła odbiera mi chęci do życia, a czasem też do pisania. I czekam na ten piątek by móc napisać rozdział, ale wtedy ogrania mnie takie zmęczenie całym tygodniem, że gdy siadam, by napisać ten cholerny rozdział, to mam ochotę walnąć się i spać.

Także do środy 🍕

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro