Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 19

    Zbliża się koniec wakacji, a ja zastanawiam się właśnie w co ubrać się na rozpoczęcie roku.
Od rana siedzę w domu i nudzę się niemiłosiernie, błagając by już był wieczór.

Razem z całą paczką idziemy dziś na imprezę organizowaną przez Kayę i Rosę, specjalnie na zakończenie wakacji.

Stoję przed szafą i przeklinam w myślach, że ostatnią białą koszulę wyrzuciłem po tym jak Brodie rozerwał mi trochę kołnierzyk.
Nie powiem w jakiej sytuacji.
Ale dałoby się to przeżyć, i tak pewnie nikt by nie zauważył, a teraz będę musiał iść w czarnej.

Gdy mój telefon wibruje, leniwie zerkam na wyświetlacz i widzę na nim naburmuszoną twarz Thomasa. Uwielbiam to zdjęcie. Odbieram po kilku chwilach, a on od razu mnie zaskakuje.

– Niech zgadnę, gapiłeś się na moje zdjęcie? – pyta, a ja prycham cicho pod nosem – Mógłbyś je w końcu zmienić, tyle razy prosiłem – wzdycha z bezradnością.

– Co jest? – pytam. Nie przeszkadzałoby mi gdyby dzwonił po nic.

– Musimy zmienić plany. Jedź z Minho i Albym, ja dojadę później... – Urywa na chwilę jakby zastanawiał się nad następnym zdaniem – Muszę coś załatwić – mówi i mimo że brzmi dość tajemniczo, a mnie aż korci by zgłębić temat to tego nie robię.

Ufam mu i wiem, że nie zrobi nic głupiego.

– No dobrze – burczę i po moim głosie łatwo wywnioskować, że nie podoba mi się taki układ. Jednak on jakby wcale tego nie zauważa i rozłącza się bez słowa.

Jeszcze przez chwilę trzymam telefon przy uchu, nasłuchujac głuchego sygnału, mając nadzieję, że jednak się do mnie odezwie.

Kiedy już wiem, że nic z tego, odrzucam aparat na łóżko. Rezygnuję z kolejnego analizowania zachowania Brodiego, który już po raz kolejny zachowuje się w ten dziwny sposób. Jakby koniecznie chciał coś przede mną ukryć.
Cały czas czekam na moment, w którym szczerze ze mną porozmawia i o wszystkim mi powie.

Robię tak ja mi mówi. Dzwonię do Alby'ego. Nie do Minho, do Alby'ego i informuję go o małej zmianie planów.
Chłopak przyjmuje to do wiadomości i oświadcza, że przyjedzie po mnie razem z Minho przed dziewiętnastą, bo Rosa i Kaya chcą byśmy byli trochę szybciej i pomogli ze sprzętem.

     Czas do wieczora leci mi bardzo szybko. Elli nie ma w domu cały dzień, podobno jest u Marcka, ale Brodie nie wspominał nic o jego mamie krzątajacej się po jego domu.

Gdy stoję już ubrany i przeglądam się w lustrze w łazience, tańcząc do zmyślonej melodii, słyszę dzwonek telefonu.
Nie muszę patrzeć na wyświetlacz, by wiedzieć, że to Minho. Mam specjalnie ustawiony dzwonek na niego, by od razu rozpoznać kiedy do mnie dzwoni.
Może to trochę dziwne, ale wtedy wiem po prostu kiedy nie odbierać.
Dlatego, tak jak zawsze, nie odbieram.

Wrzucam telefon do kieszeni czarnej parki, którą narzucam na siebie, bo pomimo końcówki lata, ostatnie dni były nieco chłodniejsze.
Zamykam szybko drzwi i zbiegam po schodach na dół. Od razu widzę zaparkowany samochód Alby'ego i wskakuję na tylne siedzenie. Co dziwne, Minho też tam siedzi, pomimo wolnego miejsca z przodu.

Elo – mówi Alby i od razu rusza z piskiem opon. Muzyka grająca z głośników rozsadza mi czaszkę, ale mimo to i tak czuję jak ogarnia mnie uczucie kojącego szczęścia.

Widzę kątem oka jak Minho się do mnie uśmiecha i wbrew sobie, odwzajemniam ten gest. Na chwilę zapominam o Brodiem i jego dziwnym zachowaniu. Daję się ponieść chwili i chcę, by trwała ona jak najdłużej.

Gdy przejeżdżamy przez Maryl Street, na chodniku dostrzegam Brendę wraz z Tess. Przez chwilę zastanawiam się, czy może nie wybierają się na imprezę, ale zaraz uświadamiam sobie, że przecież ani ona, ani Teressa nie zadają się z takimi ludźmi jak Kaya, Rosa i ja.

***

     Dojeżdżamy na miejsce po dwudziestu minutach drogi. Dziewczyny urządzają imprezę w letnim domku Rosy na obrzeżach miasta.

"Domek" prezentuje się całkiem nieźle. Jest to okazała willa, z której aż wylewają się pieniądze. Czasami naprawdę zastanawiam się, dlaczego ktoś taki jak ja otacza się samymi bogatymi ludźmi.
Nie żebym uważał, że jestem biedusem. Po prostu przy tych ludziach czuję się, jak ostatni łachmaniec.

Wysiadamy z samochodu, Minho zamyka za mną drzwi i opiera się o nie, gdy w tym czasie Alby wyciąga sprzęt z bagażnika.
Obiecaliśmy dziewczynom, że zagramy na ich imprezie i będzie to najlepsza prywatka na zakończenie lata.
Bo każdy marzyłby by Luka State zagrało prywatny koncert właśnie dla nich.

Z tego co wiem, gramy za darmo, z czystej przyjemności. To Brodie zadecydował, że nie przyjmujemy zapłaty, ale chyba nikt szczególnie nie oponował.
Kaya i Rosa to moje najbliższe przyjaciółki i mimo że, wcale nie przypominają Tess i Brendy, dogaduję się z nimi tak samo dobrze.

– Hej! Chłopaki! – Podnoszę wzrok w kierunku, z którego dobiega wołanie i trafiam na roześmianą twarz Rosy, która stoi na tarasie i macha do nas.

Minho mnie wyprzedza i już idzie w jej kierunku, po czym łapie ją w ramiona i przytula mocno.

– Hej, ślicznotko – mówi. Zaraz obok dziewczyny pojawia się Kaya, z którą to ja mam przyjemność się pierwszy przywitać. Robię to samo co mój przyjaciel, nie szczędząc w słowa. Zawsze witamy się w ten sam sposób, jest to takie... Nasze.

– A gdzie Brodie? – pyta zdziwiona blondynka, wychylając się zza mnie i próbując dojrzeć chłopaka.

– On przyjedzie później. Miał coś do załatwienia – mruczę pod nosem, ale Kaya chyba dostrzega w mojej minie niezadowolenie. Jednak nic nie mówi, a ja jestem jej w duchu wdzięczny.

Alby dołącza do nas, niosąc nieduży piecyk. Dziewczyny prowadzą nas do środka, objasniając po krótce gdzie co się znajduje.

Muszę przyznać, że willa Brodiego przy tym, letnim domku, to nic. Nawet nie potrafię dokładnie opisać wszystkiego co się w nim znajduje. Przepych, przepych i jeszcze raz przepych.
Rozglądam się ciekawie po pokojach, przez które przechodzimy.
W końcu zatrzymuje się przy łazience i mówię, że dogonię ich później.

Zamykam za sobą drzwi i nie mogąc przestać gapić się na marmurowe płytki i ogromne jacuzzi na środku pomieszczenia, wyciągam telefon z kieszeni, wybierając numer do Brodiego.

Dzwonię raz i nie odbiera. Zaczynam chodzić niespokojnie w tę i spowrotem, przez cały czas rzucając okiem na swoje odbicie w ogromnym ściennym lustrze.

Gdy w końcu odbiera, jest zdenerwowany i mówi do mnie szybko.

– Zaraz będę – rzuca ostro, a ja czuję jak zbiera się we mnie gniew, bo jakim prawem on się tak do mnie odzywa. Przecież nic mu nie zrobiłem.

– Okej – odpowiadam tylko, nie mogąc wykrztusić nic więcej. Rozłączam się bez żadnego słowa pożegnania, ale to chyba mu nie przeszkadza. Zdecydowanie Brodie ma dziś gorszy dzień i już wiem co będzie chciał robić w nocy.
A dla mnie jest to żadna przyjemność, gdy jesteśmy w stanie niewypowiedzianej kłótni.
Już kiedyś miałem mu o tym mówić, jednak za każdym razem on przejmuje inicjatywę, a ja mu ulegam.
Tego dnia postanawiam jednak porozmawiać z nim na poważnie.

Jeszcze za nim zdążę nacisnąć na klamkę, do łazienki wchodzi Minho, prawie uderzając mnie drzwiami.

– Hej, gadałeś może z Brodiem? – Kiwam głową, a on kontynuuje – Na dole jest już parę osób, zaraz pewnie przyjdzie reszta. Chodź, musimy się przygotować.

– Thomas zaraz będzie – powtarzam jego słowa lecz chłopak spogląda na mnie zdziwiony.

– Thomas? – pyta z niedowierzaniem – Pokłóciliście się, czy co? – parska śmiechem, ale mi wcale nie jest do radości.
Bo chyba jesteśmy pokłóceni, a ja za cholerę nie wiem o co.
Wolę jednak jak najszybciej opuścić łazienkę, by Brodie przypadkiem nie zastał mnie w niej razem z Minho. Wtedy Azjata mógłby na tym ucierpieć, a tego bym nie chciał, bo mimo wszystko go lubię. Nawet, jeśli cały czas temu zaprzeczam i wmawiam Brodiemu, oraz sobie, że to nieprawda.

     Schodzimy na dół, gdzie w ogromnym holu zebrał się już mały tłumek ludzi i musimy przepchnąć się przez niego, by dotrzeć do ogromnej kuchni, gdzie aktualnie urzędują Kaya z Rosą, wyciągając przygotowane wcześniej, przystawki z lodówki.

Zamieram dokładnie na ułamek sekundy, gdy widzę przy nich uwijającego się mojego chłopaka. Gdy ten tylko mnie dostrzega, od razu przenosi swój wzrok na Minho. Nawet do mnie nie podchodzi, ani się nie wita. Jednak, gdy mijam go, by przedostać się na zewnątrz, gdzie mamy swoją prowizoryczną scenę, ten popycha mnie mało delikatnie na szafki i przyciska swoje usta do moich. W pocałunku wyraża całe swoje zaborcze ja, a ja nie mam wcale ochoty pogłębiać tej "pieszczoty". Dlatego wyślizguję się sprytnie z jego objęć i uciekam na dwór.

***

     Wszyscy skaczą, tańczą i śpiewają razem z nami, gdy gramy i robimy to co kochamy. Na imprezie jest o wiele więcej osób, niż byśmy się spodziewali, ale i tak wszyscy dobrze się bawią.

Po skończonym koncercie Kaya wraz z Rosą wchodzą do nas na scenę i zabierają głos.
Dziękują wszystkim za przybycie i przypominają, że jutro zaczyna się szkoła, na co wszyscy wydają okrzyk bólu i rozpaczy.

Gdy schodzimy ze sceny jeszcze parę osób okrąża nas ze wszystkich stron, prosząc o zdjęcie, czy autograf.
Bardzo chcę złapać Brodiego i porozmawiać z nim, ale ulatnia się gdzieś bokiem zostawiając mnie z Albym samego. Nawet Minho gdzieś znika, mając swoich fanów daleko w dupie.

Kiedy wreszcie udaje nam się uwolnić ze szponów natrętnych dziewczyn, które błagały nas o podpis na swoim biuście, rozchodzimy się w swoje strony.
Alby odchodzi do grupki swoich znajomych, którzy już grzeją mu wodę w basenie, a chłopak bez niczego, w ubraniach wskakuje do nich, chlapiąc przy tym dziewczyny siedzące na brzegu.

Wchodzę do domu, gdzie impreza także trwa w najlepsze i rozglądam się w poszukiwaniu Brodiego.
Przeczesując wzrokiem wszystkich zebranych w salonie ludzi, jednak nigdzie go nie dostrzegam.
Dlatego kieruję się na schody, zmierzając w stronę łazienki.

Nagle słyszę, przytłumione przez głośną muzykę z dołu, głosy dobiegające z jednego z zamkniętych pokoi.
Mimo że, wiem, że to może być każdy, to jakaś nadprzyrodzona moc każe mi zbliżyć się do drzwi i nasłuchać.
Po kilku sekundach, kiedy mój słuch przyzwyczaja się do przyciszonych głosów jestem w stanie rozpoznać Brodiego i Minho, którzy najwyraźniej o coś się kłócą.

Już prawie mam zamiar wejść na chama do pokoju i przeszkodzić im, w tej jakże z pewnością, interesującej wymianie zdań, kiedy ktoś mnie uprzedza i drzwi otwierają się z drugiej strony.
Staję twarzą w twarz z Minho, którego mina jedynie sugeruje, że jest nieźle wkurzony.

– Dylan! O dobrze, że jesteś, właśnie o tobie rozmawialiśmy! – krzyczy z wnętrza Brodie, a ja już wiem, że coś jest nie tak.

– Zajmij się swoim chłopakiem, Dylan. Bo jeszcze komuś zrobi krzywdę – rzuca opryskliwie Minho i wymija mnie, idąc prosto na schody. Patrzę za nim zdziwiony, a on ogląda się jeszcze, gdy już wchodzi na pierwszy schodek i widzę w jego spojrzeniu współczucie.
Tylko, że jeszcze do końca nie wiem, co chce mi przez to powiedzieć.

Brod, co ty wyprawiasz? – pytam go spokojnie, wchodząc do ciemnego pokoju i zamykając za sobą drzwi.

– Po prostu chciałem cię tutaj zwabić, byśmy mogli się zabawić – mruczy bełkotliwie. Patrzę na niego, nie ukrywając przerażenia.
Wszędzie rozpoznałbym te szkliste i puste oczy.

– Znowu brałeś? – pytam, ale dobrze znam odpowiedź. Ten jednak wzrusza tylko ramionami i uśmiecha się do mnie szeroko. W jednej chwili doskakuje do mnie i popycha na ścianę.
Nie zdążam zareagować i już jestem przyciśnięty jego ciałem.

– A czy to ważne? Ty też powinieneś spróbować – mruczy mi do ucha, a ja z całej siły odpycham go od siebie. Chyba wydaje się być urażony, bo posyła mi pełne wyrzutu spojrzenie.

– O czym rozmawiałeś z Minho? Nie wyglądał na zadowolonego – Zaplatam ręce na piersi i z kamienną twarzą czekam, aż ten łaskawie mi odpowie.

– Uświadomiłem mu, że nie powinien czepiać się tego co moje – mówi poważnym tonem, ale zaraz wybucha śmiechem i wiem, że to wszystko przez narkotyki.

– Masz na myśli gitarę? Wiem, że czasem ją pożycza, ale to chyba nie jest powód by... – Nie daje mi skończyć, bo znów popycha mnie na ścianę. Mam tego dość.

– Mam na myśli ciebie, głuptasie – mówi, a jego głos jest do bólu przesłodzony. Szkoda tylko, że nieszczery.

– Nie jestem twoją własnością – burczę i łapię go za nadgarstki. Chyba w końcu dociera do niego, że wcale nie żartuję i naprawdę nie mam ochoty po raz kolejny stać się jego zabawką do upuszczania emocji – Chciałem z tobą o tym porozmawiać, ale nie nadajesz się do tego w takim stanie.

– Nie idź sobie – Jego głos przypomina teraz łkanie małego chłopca, ale nie daję się na to nabrać. Kiedy widzi, że nic nie wskura, posyła mi mordercze spojrzenie, aż czuję jak przeszywa mnie dreszcz.

– Nie patrz się na mnie, jakbym zabił ci matkę – rzucam do niego, a on nagle cały tężeje. Zastanawiam się nad tym, co takiego właśnie powiedziałem...

– Moja matka żyje, Dylan – mówi, a jego oczy nagle nabierają wyrazistości i zdają się świecić w ciemności. Naprawdę się go boję. A gdy podchodzi do mnie, sam przyciskam plecy do ściany – Moja matka żyje, a ja wiem nawet gdzie.

To już OSTATNIE WSPOMNIENIE. Pewnie wielu z was miało nadzieję na dalszy rozwój akcji, ale cóż, jeszcze musicie poczekać do soboty 😌😏

W dodatku nie wiem czy są tu jacyś fani Billdipa, ale nachodzi mnie on po nocy i śni mi się ten ship, dlatego nie wiem, czy by nie napisać jakiegoś shota 🤔🤔, albo krótkiego opka. Nie wiem, piszcie mi tu 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro