Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18

      Dylan przez kilka długich sekund wgapiał się w wyświetlacz, na którym widniała wiadomość. Nie miał żadnych wątpliwości, że jej nadawcą był Xawier.
Jednak tyle pytań na raz tłoczyło się w jego głowie, próbując przebiec siebie nawzajem.

Bez chwili zawahania wcisnął niebieską słuchawkę, by oddzwonić na numer, z którego przyszła wiadomość, ale jedyne co usłyszał po drugiej stronie to 'nie ma takiego numeru'.

Coraz bardziej sfrustrowany schował telefon do kieszeni i wbiegł szybko po schodach na górę do swojego mieszkania.
W środku, zastał Ellę siedzącą w salonie i od razu do niej podszedł. Jak najszybciej chciał ją poinformować o wiadomości od wujka Brodiego.

Jednak w ostatniej chwili zrezygnował ze swojego planu. Nie chciał by mama zaraz powiedziała o tym Marckowi.
Nie wiedział dokładnie czemu, ale miał dziwne przeczucie, że mężczyzna nie powinien się o tym dowiedzieć.
W dodatku, skoro Xawier miał dostęp do telefonu, to z pewnością widział setkę nieodebranych połączeń od ojca Brodiego.
A i tak zdecydował się skontaktować z nim, a nie z tą imitacją wzorowego ojca.

– Już późno, porozmawialiście? – spytała go mama, przywracając tym samym na ziemię.
Odchyliła się na kanapię i popatrzyła na niego tak, jakby jednym spojrzeniem chciała odkryć wszystkie jego tajemnice.

– Tak – wydukał jedynie. Nie chciał by Ella wyczuła po jego głosie, że coś jest nie tak.
Telefon w kieszeni lekko zawibrował i w tym momencie Dylan cały stężał. Za wszelką cenę próbował powstrzymać się od wyciągnięcia smartfona i natychmiastowego sprawdzenia wiadomości.

– Dobrze, że masz kogoś kto może cię pocieszyć – westchnęła. Dylan skrzywił się nieznacznie na te słowa. 'Ta, pocieszyć.'

– Pójdę do siebie, jutro jest szkoła – wyszeptał i zaczął wycofywać się z salonu.

– Tak, racja – Wzięła do ręki pilota i wyłączyła telewizor.
Dylan jednak szybko umknął do swojego pokoju i zamknął za sobą drzwi.
W pośpiechu wyciągnął telefon i drżącą ręką szamotał się z blokadą, po trzydzieści razy rysując ten sam wzór.

Gdy w końcu udało mu się złamać, ten jakże trudny rysunek kwadratu, od razu kliknął na nową wiadomość.

Zadzwonię jutro przed dwudziestą pierwszą. Będziemy mieć mało czasu. Wybacz, że piszę z innych numerów, ale Thommy mnie o to prosił. To dla ostrożności. Do usłyszenia.
                                                       X.
Wiedział, że próba odpisania, czy ponownego zadzwonienia na ten numer nic mu nie da.
Zostało jedynie czekać na następny dzień, by móc porozmawiać z Xawierem.

Dopiero po chwili doszedł do niego sens całej tej wiadomości. Wujek Brodiego, zawarł w niej wszytko co najważniejsze.  Z kilku krótkich zdań dowiedział się, że Brodie wciąż żyje skoro prosił Xawiera o dyskrecję, co więcej Brod pomyślał o nim, że może Dylan może się martwić i odchodzić od zmysłów.

Mało czasu na rozmowę? Ciekawe czemu?
Z każdym kolejnym dniem cała ta sprawa  zaczynała robić się coraz bardziej skomplikowana i tajemnicza.
Skoro Brodie był ostrożny, a Xawier był po jego stronie, to także Dylan postanowił na razie nic nie mówić Elli, ani Marckowi.
Nie był pewny też, co do tego, by zadzwonić do Minho.
Na razie jednak, powstrzymał się od tego, mimo że, czuł niebywałą chęć natychmiastowego podzielenia się z kimś tymi rewelacjami.

Odłożył telefon na stolik i rzucił się na łóżko, które zaskrzypiało lekko pod jego ciężarem.
Zakrył oczy rękami i leżał tak przez długi czas, dopóki nie stwierdził, że zaśnięcie w ubraniach to jednak zły pomysł.
Długo jednak nie mógł zapaść w sen, pomimo późnej pory i ogólnego zmęczenia.

Był tak bardzo podekscytowany, że serce waliło mu w piersi jak oszalałe.
Brodie żyje, nic mu nie jest. Zapewne jest z Xawierem.
A jeżeli jest z nim, to pewnie w Paryżu! Jak mógł nie wpaść na tak oczywiste miejsce!
Pewnie dlatego, że nikt dotąd nie brał wujka Brodiego pod uwagę...

***

     Następnego dnia Dylan chodził jak nakręcony. Od rana trzymał telefon cały czas przy sobie i co kilka minut sprawdzał, czy nie ma żadnych nowych wiadomości.
Będąc w szkole, nerwowo podrygiwał nogą co chwilę zerkając na zegarek i odliczając minuty do końca lekcji.

Wreszcie nadszedł piątek, co wiązało się z wieczornym koncertem w Peppers.
Tylko, że Dylanowi wcale nie uśmiechało się ponowne zastępowanie Brodiego na jego miejscu przy mikrofonie.

Chciał by jakimś cudem Thomas pojawił się w ostatniej chwili, i zajął należyte mu miejsce. By nie zmuszał Dylana do ponownego stawienia czoła z publicznością i narwanymi laskami, które dają mu swoje numery telefonów.

      Gdy był już przy szafkach i wrzucał ostatnie podręczniki do swojej, poczuł jak telefon wibruje mu w kieszeni.
Jak oparzony sięgnął po aparat i odblokował go, wchodząc od razu w wiadomości.
Jednak rozczarowanie, które malowało się na jego twarzy, musiało przykuć uwagę innych osób idących korytarzem, bo bezceremonialnie się na niego gapili.

Kiedy tylko przeczytał wiadomość od Minho, który przypominał mu o tym, że obowiązkowo musi zjawić się na koncercie, zatrzasnął drzwi od szafki i podskoczył z zaskoczenia.

– Oh, nie chciałam cię przestraszyć – Brenda popatrzyła na niego szeroko otwartymi oczami i przyłożyła dłoń do ust, jakby w obronie.

Dylan wgapiał się w nią nieco zdziwiony, nie mogąc wykrztusić ani jednego słowa.

– Dobra, nieważne – mruknęła pod nosem i wycofała się, idąc w kierunku drzwi wyjściowych szkoły.
Dylan potrząsnął głową, zdając sobie sprawę z tego, co się wydarzyło.
Chwilę mu zajęło zebranie wątków do kupy, ale w ostatniej chwili zerwał się i pobiegł za dziewczyną.

– Brenda, czekaj! – zawołał za nią, gdy wypadł na dziedziniec szkoły.

Brunetka odwróciła się w jego stronę, rzucając mu niepewne spojrzenie, ale on postanowił się lekko uśmiechnąć.

– Chciałaś o czymś pogadać? – spytał, gdy zrównał z nią krok. Dziewczyna szła powoli, przyciskając do piersi dwie grube książki. Torbę miała już po brzegi wypakowaną i zapewne bardzo jej ciążyła, ale Dylan nie był pewny, czy powinien ją od niej wziąć.

– Chciałam się tylko zapytać, czy wiadomo co z Brodiem. To nic takiego... – dodała, ale Dylan zatrzymał się nagle w pół kroku.
Dziewczyna popatrzyła na niego z wahaniem.

– Jak to nic takiego? Thomas zaginął, nie ma go już tydzień, a ty mówisz, że to nic takiego? – zbulwersował się.
Poczuł jak robi się cały czerwony na twarzy. Nie potrafił nad tym zapanować, po prostu jakoś instynktownie próbował bronić Brodiego nawet jeśli nie było go obok.

– Źle to zabrzmiało – zaczęła się tłumaczyć i gestykulować rękami.
Nagle Dylan jakby w sekundzie ochłonął.
Tak jakby, ktoś wylał na niego kubeł zimnej wody.

– To ja przepraszam, nie wiem co się ze mną dzieje – wymruczał i przetarł twarz dłońmi. Westchnął ciężko i opadł na ławkę na dziedzińcu szkoły.

– Po prostu za nim tęsknisz – powiedziała, jakby to było takie oczywiste, jednak Dylan tylko pokręcił głową.

– Nie wiem, czuję, że jakbym go teraz zobaczył to bym go uderzył – burknął.

– Tak jak rok temu? – Brenda próbowała się uśmiechnąć, ale kiepsko jej to wychodziło.

– Nie, mocniej – odrzekł i uniósł kącik ust do góry. Spojrzał na dziewczynę, która stała nad nim i zasłaniała nieco jarzące słońce.
W świetle jej włosy wyglądały niemal jak ceglastorude, ale w rzeczywistości były zwykłe, ciemnobrązowe.

Tak naprawdę Brenda mało się zmieniła przez ostatni rok. Nadal wyglądała jak dziewczynka z gimnazjum, nic nie urosła, a jej dziecięca uroda wcale się nie wyostrzyła.
Była tak samo ładna jak dawniej.

– Słuchaj Dylan, nie chcę wchodzić z butami w twoje życie – zaczęła spokojnie, ale chłopak od razu obdarzył ją bacznym spojrzeniem – Po prostu widzę jak snujesz się na korytarzu, prawie z nikim nie rozmawiasz i cały czas sprawdzasz telefon – westchnęła – Mimo tego że, ostatnio wcale ze sobą nie rozmawialiśmy, to trochę cię znam, i w sumie, jeśli nie masz z kim pogadać, to wiedz, że zawsze mogę cię wysłuchać – Ostatnie słowa niemal wyleciały z jej ust w tempie rakiety kosmicznej.

Dylanowi najpierw zajęło chwilkę przetworzenie wszystkich informacji, dopiero potem był w stanie w jakikolwiek sposób odpowiedzieć na jej wyznanie.

– Mam Minho – powiedział, ale sam nie wierzył w to co mówił.

– Przecież on się do ciebie klei! – jęknęła Brenda, na co chłopak popatrzył na nią lekko rozbawiony.
Jego uśmiech był całkiem szczery i w żadnym stopniu niewymuszony.
Dziewczyna popatrzyła na niego z wyrzutem – No nie mów, że nie zauważyłeś!

– Z Minho mam wszystko wyjaśnione, nie musisz się martwić – Mimo że nie chciał, to i tak ostatnie słowa wypowiedział z nieznacznym przekąsem, jednak Brenda wcale się tym nie przejęła.

– Mniejsza, jeśli nie chcesz to nie mów, ale pamiętaj, że zawsze mam telefon przy sobie, jakbyś chciał zadzwonić – powiedziała i zarzuciła torbę głębiej na ramię.
Bez żadnego słowa pożegnania po prostu odwróciła się plecami do Dylana i odeszła w kierunku głównej bramy.

Chłopak nie zastanawiając się dłużej zerwał się z ławki i pobiegł za nią, już drugi raz w tym dniu. Złapał ją za nadgarstek i odwrócił przodem do siebie.

– Chyba masz rację. Muszę się komuś wygadać.

     Zaprowadził Brendę do samochodu, trzy razy objechali całe miasto, by móc porozmawiać w samochodzie, po czym Dylan odwiózł koleżankę pod dom.

Może było to głupie, ale powiedział jej o wszystkim. Zaczynając od tego jak ostatnimi czasy Brodie źle go traktował, opowiadając o jego nagłym zniknięciu, przewodnikach, zachowaniu Minho i kończąc na wiadomości od wujka Thomasa.

– Nie chcesz powiedzieć o tym Marckowi? Myślę, że powinien wiedzieć – wyszeptała, gdy Dylan skończył swoją opowieść. Stali pod blokiem, ale pod klatką Brendy.
Chłopak zgasił silnik i z ulgą odchylił się w fotelu.

– Gdyby to było aż tak ważne, Xawier sam skontaktowałby się z Marckiem, a nie ze mną – wyjaśnił.

Tak naprawdę wiedział, że powinien komuś o tym powiedzieć. Mamie, Marckowi, czy chociażby Minho, który także był zaangażowany w całą sprawę, jednak przez cały czas coś go przed tym powstrzymywało.
Dlatego nie wiedzieć czemu, ze wszystkiego wyspowiadał się właśnie Brendzie.

     Gdy był już w domu, wszystko wydało mu się nagle jeszcze bardziej przytłaczające niż było do tej pory. Pożegnał się z dziewczyną pod blokiem i szybko pobiegł do swojego mieszkania.
Elli nie było, bo musiała zostać dłużej w kancelarii, a obiad był już przygotowany dla niego w lodówce.

Było już po szesnastej, a minuty leciały tak szybko, że za nim się zorientował była już osiemnasta.
Wiedział, że powinien szykować się na wieczorny koncert, ale wcale nie miał ochoty iść. Jednak był w pewnym stopniu zobowiązany, bo obiecał Minho, że przyjdzie, a nie chciał bawić się w Brodiego, który wystawia wszystkich do wiatru. Nawet własnego chłopaka.

***

     Gdy tylko wszedł do klubu od razu spotkał się z tłumem piszczących dziewczyn, które podbiegły do niego, otaczając ze wszystkich stron.
Z pomocą przyszedł mu Alby, który zeskoczył ze sceny, i torując sobie drogę, szedł jako prywatny ochroniarz Dylana. Odpychał od niego wszystkie nachalne nastolatki i bezpiecznie doprowadził za kulisy.

Minho już siedział na dużym piecu i przeglądał Instagrama na swoim telefonie.
W ręce trzymał mikrofon i obracał nim niedbale. Gdy tylko zobaczył bruneta, jego twarz rozjaśnił uśmiech, a telefon schował do kieszeni.

– Jesteś! – wykrzyknął entuzjastycznie i rzucił w jego stronę mikrofon. Dylan złapał go w ostatniej chwili, inaczej roztrzaskałby się na kawałki – Myśleliśmy już z Albym, że nie przyjdziesz – powiedział z lekkim wyrzutem.

Wyglądał dziś prawie jak nie on. Miał rozpiętą do połowy błękitną koszulę, a z włosów zrobił sobie sterczącego irokeza.
Przypominał trochę jednego wokalistę z koreańskiego zespołu BTS.
Nie żeby Dylan słuchał takiej muzyki...

– Jak widać, nie wystawiłem was. Możemy już zaczynać? Chcę to mieć jak najszybciej za sobą – mruknął niezbyt zadowolony.

Alby spojrzał na niego pytająco, ale gdy nie doczekał się odpowiedzi, jedynie wzruszył ramionami i wyszedł na scenę, by dokończyć ostatnie poprawki przy kablach.

Dylan został z Minho sam, i jakoś nie chciało mu się zaczynać rozmowy. Na szczęście wyręczył go w tym chłopak.

– Jako ostatnią piosenkę zagramy American Idiot – oznajmił i uśmiechnął się zadziornie, co nie było w jego stylu. Dlatego Dylan przygryzł policzek od wewnątrz, zastanawiając się co takiego zmieniło się w chłopaku, przez ostatnią dobę.

– Ostatnio nie graliśmy nic Green Day'a. To Brodie zawsze coveruje ich piosenki, ja chyba... – zaczął i podrapał się niezręcznie po karku.
Znał wszystkie piosenki na pamięć, ale jakoś nie uśmiechało mu się podkopywać Brodiego.

– Zawsze musi być ten pierwszy raz – powiedział zawadiacko i minął go, wychodząc zza kulis. Oczywiście nie umknęło uwadze Dylana, że Minho lekko się o niego otarł, a to na pewno nie był przypadek.

     Wszystko działo się tak szybko, że nawet nie był w stanie zarejestrować dokładnie, kiedy wyszedł na scenę. Od razu jednak oślepiło go światło, które było skierowane prosto na niego.

Bezmyślnie chwycił mikrofon i gdy zaczęli grać, słowa same wylewały się z jego ust.
Na chwilę zapomniał także o ciążącym w kieszeni telefonie, ale wszystko się zmieniło, gdy po godzinie grania, w końcu nadszedł czas na ostatnią piosenkę.

Z reguły spokojny cover, który miał w zwyczaju śpiewać Brodie, Dylan zinterpretował całkiem inaczej.
Sam narzucił reszcie zespołu rytm i melodię z jakimi zaczął śpiewać piosenkę swojego ukochanego zespołu.
Jego przeróbka przypominała bardziej lament, czy pieśń rozpaczy, gdzie czasami czuł jak głos mu się załamuje, jednak wcale się tym nie przejmował. Śpiewał dalej, dopóki nie poczuł przeszywających mu udo wibracji, które rozlały się po całym jego ciele.

W momencie zamilkł, ignorując muzykę. Nie zważając na protesty publiczności i zdezorientowane miny chłopaków, wyciągnął telefon z kieszeni i z ekscytacją spojrzał na wyświetlający się numer.

Mimo że w klubie było głośno, i nic nie słyszał, to i tak szybko odebrał połączenie i tylko krzyknął do słuchawki 'Nie rozłączaj się! Daj mi dwie sekundy!' Po czym jak oparzony zeskoczył ze sceny i popędził w stronę bocznego wyjścia, prowadzącego przez bar.

Raffe rzucił mu pytające spojrzenie, ale ten nie miał czasu, by mu się tłumaczyć. Czuł na plecach wzrok wszystkich ludzi, ale nie przejmował się tym. Teraz liczył się tylko Xawier.

– Jestem! – krzyknął zbyt głośno, gdy znalazł się na zewnątrz. Chłód powietrza uderzył go ze zdwojoną siłą, a uszy wciąż miał zatkane, przez decybele, które płynęły z głośników, bo zapomniał zabrać z domu słuchawek.

– Nie mamy dużo czasu – odpowiedział mu z drugiej strony Xawier.
Serce Dylana aż podskoczyło, gdy usłyszał znajomy głos.

– Ile? – spytał, choć to wcale nie było ważne.

– Chcę żebyś wiedział, że z Thomasowi wszystko w porządku – powiedział cicho, jakby szeptał – Bardzo chciał, bym do ciebie zadzwonił.

– Czemu sam tego nie zrobił? – spytał.

– Nie mógł – odpowiedział szybko – Słuchaj, Dylan, nie wiem jak to zrobisz, ale musisz tu przyjechać, on wariuje bez ciebie – powiedział, a na te słowa, serce Dylana zrobiło podwójnego fikołka i dwieście pompek. Nic na to nie mógł poradzić, że tak reagował na wieści o swoim chłopaku.

– To niech wraca – powiedział z nadzieją w głosie, jednak po drugiej stronie usłyszał tylko głębokie westchnięcie.

– To nie jest takie proste – wydukał do tego i Xawier.

– Gdzie jesteście? To przyjadę, nawet zaraz – powiedział. Nie potrafił powstrzymać swojej ekscytacji.

– Musisz iść do Marcka, w pokoju Thomasa, na półce leży taki stary przewodnik. Jest on po francusku, na pewno go znajdziesz – zaczął pośpiesznie tłumaczyć.

– Już go znalazłem – wtrącił, by nie przedłużać.

– Oh – westchnął mężczyzna – W takim razie, jedź po wskazówkach, które zostawiłem.

Kurde ten rozdział jest chyba najdłuższy. Ma ponad 2,4 k słów, joł mada faka, trochę zaszalałam 😎
Jak wam się podoba? To wiecie gdzie jest Brodie? Jak myślicie czemu właśnie tam?
Chcę poznać wasze teorie spiskowe 😄😄

Poza tym, muszę wam powiedzieć, że ostatnimi czasy bardzo brakuje mi waszej aktywności pod rozdziałami. Nie wiem czym jest to spowodowane. Może wam się nie podoba ta wersja dylmasa 😔. Chciałabym żebyście mi to napisali, jeżeli tak jest.
Szczególnie brakuje mi bardzo motywujących komentarzy od Ester_Silverman 😔😔😔😔

A teraz mam dla was kilka małointeresujących informacji.
1) Mam nowe hybrydy i są piękne.
2) Jestem już na 450 str lalki, więc mamy progres.
3) dostałam 5 z rozszerzonej biolki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro