Rozdział 15
Otwieram oczy i pierwsze co widzę to pogrążona we śnie twarz Thomasa. Jest taki piękny, szczególnie nocą, gdy ubrania nie zakrywają jego idealnego ciała i nic już nie stoi mi na drodze do podziwiania go w całej okazałości.
Leżę nieruchomo, by nie obudzić go choćby najcichszym szmerem. Wygląda jak mały chłopiec, który po długich zmaganiach, w końcu zasnął. Uśmiecham się lekko pod nosem, gdy widzę, że zaciska mocniej powieki. Pewnie coś mu się śni.
Jesteśmy u mnie w mieszkaniu, korzystamy z nieobecności Elli i Marcka, którzy znów musieli odwiedzić Nowy Jork. Mimo że, to tylko kilka godzin drogi od Harrisburga, to i tak zdecydowali się zostać tam na jedną noc - Oczywiście.
Jestem ciekawy o czym śni Brodie. Może o gorącym seksie, który mieliśmy parę godzin temu. O tak, było naprawdę cudownie i w pewnym momencie byłem już gotów powiedzieć mu, że go kocham, ale pod koniec, jak zwykle, stchórzyłem.
Spoglądam na niego spod półprzymkniętych powiek i ze zdziwieniem dostrzegam, że on także ma otwarte oczy. Serce zaczyna mi szybciej bić, bo trochę się wystraszyłem.
– Długo nie śpisz? – pytam w końcu, próbując uspokoić nagłe palpitacje.
– Odkąd wyczułem, że się na mnie bezwstydnie gapisz – mruczy cicho, a mnie przechodzi niekontrolowany dreszcz podniecenia. No co ja poradzę, że ten chłopak tak na mnie działa. Zawsze wie jakich sztuczek ma użyć, bym całkiem mu się poddał – Która godzina? – pyta, ziewając i w tym momencie wygląda naprawdę uroczo.
– Po trzeciej – odpowiadam i również ziewam. To chyba jest zaraźliwe.
– Mam ochotę na przejażdżkę – mówi nagle cały w skowronkach. W przypływie jakiejś dziwnej energii, wyskakuje z łóżka i już stoi na nogach przede mną. Gdzie ja po prostu całkowicie go olewam i zakrywam kołdrą po sam czubek nosa – No chooodź, Dyyylaaan – jęczy mi nad uchem, a ja próbuję go odpędzić.
– Wracaj do łóżka, głupku – warczę na niego, ale Brodie nie wydaję się być tym, w jakimkolwiek stopniu poruszonym.
– No coś ty, popatrz jakie piękne niebo! – krzyczy mi do ucha, a ja jednym ruchem odrzucam na bok kołdrę i łapię go za ramię, przyciągając bliżej siebie. W jego oczach dostrzegam przeskakujące, złote iskierki, które nie zwiastują niczego dobrego.
– Kładź się, ale to już – mówię poważnym tonem i już wiem, że będę miał problem z ponownym zaśnięciem. Jestem i tak już dobrze wybudzony. Ten chłopak wie, jak skutecznie podnieść mi ciśnienie.
– A jak nie to co? – pyta i uśmiecha się do mnie złośliwie. Nie wytrzymuję i pociągam go w swoją stronę, tak, że spada na mnie.
Jego cichy śmiech wypełnia pokój, a zarazem sprawia, że wszystko w mojej głowie wiruje. Jednak próbuję oprzeć się narastającemu podnieceniu i popycham go na jego połowę łóżka.
-–A teraz dobranoc, a jak nie będziesz grzeczny, to dostaniesz w dupę – mruczę w poduszkę.
– Od ciebie mogę dostać nawet... – Jednak nie kończy, bo zatykam mu usta poduszką.
Znów się śmieje, a ja mimowolnie także wybucham niekontrolowaną salwą śmiechu.
– Będziesz cicho? – pytam, pochylając się nad nim. Kiwa głową, a ja w końcu odsuwam od niego poduszkę.
– Dylan?
– Co? – I przez chwilę mam dziwne przeczucie, że powie 'kocham cię', ale to tylko złudne nadzieję.
– Chcę zobaczyć gwiazdy – mówi i zsuwa się z łóżka. Patrzę jak powoli podchodzi do okna. Ma na sobie jedynie czarne bokserki, które i tak lekko mu się zsunęły. Światło księżyca, które wpada przez okno, oświetla go na tyle, bym mógł zobaczyć rysujące się na jego plecach mięśnie. Uwielbiam mu się przyglądać, jest taki piękny, taki idealny.
– Widzisz, przez okno – burczę w jego stronę, bo naprawdę nie mam ochoty na przekomarzanie się w środku nocy.
– Proszę, pojedźmy gdzieś – mówi i odwraca się w moją stronę. Tak bardzo chcę powiedzieć 'nie', ale z moich ust wychodzi 'dokąd?'
– Na Alaskę – mówi, a ja marszczę brwi. Przecież jest tyle, ciekawszych i fajniejszych miejsc.
– Dlaczego akurat tam?
– A dlaczego nie? Zawsze chciałem zobaczyć zorzę polarną. Podobno tam, wygląda ona jak wirujące płatki brokatu.
– Kiedyś cię tam zabiorę – parskam i opadam na poduszkę, ponownie zakrywając się kołdrą.
– Prędzej sam tam pojadę, niż uda mi się ciebie namówić do ruszenia, gdzieś tego leniwego tyłka – mruczy pod nosem, ale ja wszystko doskonale słyszę.
– Leniwego, ale jakże seksownego – odpowiadam mu niskim głosem, bo wiem, że lubi gdy tak robię.
Czuję jak łóżko ugina się pod wpływem jego ciężaru, otwieram jedno okno, by zobaczyć Brodiego, który leży naprzeciw mnie i wpatruje się we mnie, jakby chciał odkryć coś, co musiał przeoczyć, przy dokładnych oględzinach mojego ciała.
– O tak, bardzo seksownego – mruczy wprost w moje usta i czuję jak łapie mnie za pośladek. Wzdycham głośno, ale odsuwam jego rękę.
– Nie teraz, jestem zmęczony. Proszę, idź już spać.
– Nie ma tak dobrze, O'Brien – mówi, a ja znów jestem zmuszony do podniesienia na niego wzroku.
– Czego ty chcesz, jesteś jak czop, który wchodzi do dupy – burkam i dopiero po chwili zdaję sobie sprawę z tego co powiedziałem.
– Masz dwie możliwości – mówi, nie komentując mojej aluzji – Jedna, zostajemy tutaj i uprawiamy gorący seks, bo gdy na ciebie patrzę, po prostu nie mogę ci się oprzeć. A druga, zbieramy się szybko, wsiadamy do samochodu i jedziemy nad jezioro, oglądać gwiazdy.
– Seks pod gwiazdami, brzmi zachęcająco – mamroczę w poduszkę.
– Nie mówiłem nic o seksie na łonie natury – dziwi się – Ale to w sumie może być ciekawe doświadczenie – Mimo że, na niego nie patrzę, to wiem, że jego twarz wykrzywia złośliwy uśmiech.
– Nie odczepisz się, prawda? – pytam z ciężkim westchnięciem.
– Nie – odpowiada natychmiast, a ja wzdycham jeszcze głośniej i jeszcze ciężej – Co wolisz? Wybieraj, bo jak się nie zdecydujesz za dziesięć sekund, to marny los cię czeka – zamruczał mi do ucha.
– Dobra, to jedziemy – mówię i z ociąganiem wstaję z łóżka. Brodie jednak cały czas na nim siedzi i wygląda jak chłopiec, który jest bardzo rozczarowany – Co jest? Przecież chciałeś oglądać gwiazdy – jęczę bezradnie. Czasami nie wiem jak mam mu dogodzić.
– Myślałem, że wybierzesz seks – wzdycha smutno, a ja uśmiecham się półgębkiem.
– Wybieram, ale pod gwiazdami, a teraz ubieraj się, bo zaraz zmienię zdanie, i nie będzie ani seksu, ani gwiazd – mówię poważnym tonem i chyba to na niego działa, bo od razu ochoczo podnosi się na równe nogi i zaczyna szukać po pokoju swoich ubrań.
Jak dziecko, naprawdę jak dziecko.
***
Jest czwarta nad ranem, a ja siedzę na masce samochodu, ubrany jedynie w koszulkę i krótkie spodenki. Brodie stoi trochę dalej i już od paru minut wpatruje się w niebo.
– Możemy już wracać?! – wołam do niego, ale on nawet nie raczy odwrócić się w moją stronę.
– Dlaczego jesteś taki zniecierpliwiony? Popatrz jak tu pięknie – wzdycha, gdy do mnie podchodzi. Ma smutne oczy, a to od razu sprawia, że czuję napływające wyrzuty sumienia.
– Nie codziennie zdarza mi się jechać w środku nocy nad jezioro, by pooglądać gwiazdy, więc wybacz, że jestem trochę zmęczony – Mówiąc - 'trochę' miało to zabrzmieć sarkastycznie, ale Brodie jedynie się zaśmiał.
– Ciesz się z takich rzeczy, Dylan, bo nie wiadomo kiedy następnym razem będziesz mógł coś takiego oglądać – Ten chłopak zaskakiwał mnie coraz bardziej. Nawet wtedy, gdy byłem już w stu procentach pewny, że nie jest w stanie mnie niczym zadziwić.
– Przy tobie, z pewnością w najbliższym czasie. Nie wiem, jak nie jutro – parskam śmiechem, ale on nagle poważnieje, a ja zaczynam się zastanawiać czy nie powiedziałem czegoś nie tak.
– Tam widać Strzelca, widzisz? – Ignoruje mój komentarz i podnosi rękę, by wskazać mi gwiazdozbiór, którego oczywiście nie dostrzegam i jedynie kiwam głową, by potwierdzić, że jest piękny – Kłamiesz, głupku! – warczy na mnie i niespodziewanie daje mi kuksańca w bok – Nawet jak jesteś taki oschły, to mam na ciebie ochotę – mruczy tuż przy moim uchu, a ja na chwilę tracę poczucie rzeczywistości, gdy muska moją szyję swoimi delikatnymi pocałunkami.
– Uh, nie mogę z tobą – szepczę, przyciągając go bliżej siebie i usadawiając między swoimi nogami. Oplatam je wokół jego bioder, by poczuć go jeszcze bardziej.
Widzę jeszcze, że Brodie lekko się uśmiecha, za nim przyciska swoje usta do moich. Każdy nasz pocałunek jest dla mnie jak ten pierwszy. Niezapomniany i wyjątkowy.
Uwielbiam go tak bardzo, że mógłbym go całować przez cały czas. Coś w tym złego?
– Cieszę się, że dogadujesz się z Minho i Albym. Zwłaszcza po tym co działo się w zeszłym roku – mówi, gdy wreszcie odrywamy się od siebie.
– Ja w sumie też. I fajnie mi się z nimi gra, w ogóle to świetni goście, cieszę się, że nie ma między nami spięć – mówię i obejmuję go, łapiąc w pasie i przytulając do siebie.
– Nah, tylko ci się tak wydaje – cmoka z niesmakiem, a ja marszczę brwi. Czyżby kłócili się przeze mnie?
– Nie zauważyłem – mruczę pod nosem i od razu zaczynam analizować wszystkie dotychczasowe próby zespołu.
Na początku, muszę przyznać, było trochę dziwnie, szczególnie gdy Minho jak i Alby, zaniemówili, gdy Brodie powiedział im, że od dziś należę do zespołu. Pamiętam, że wtedy Azjata po prostu wyszedł z auli bez słowa, a Alby próbował obrócić to w zabawną sytuację.
Jednak po czasie wszystko się jakoś ułożyło, mimo zdawkowych wypowiedzi wymienianych pomiędzy mną, a Minho, z dnia na dzień było coraz lepiej.
A teraz, mogę powiedzieć, że nawet się kumplujemy, choć czasem łapię wzrok Minho, który gapi się na mnie. Wtedy nie wiem, czy myśli o mnie jako o przeszkodzie, czy po prostu, upierdliwym gostku?
– Bo się nie kłócimy, ja widzę co on robi. A on doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że ja wiem – Jego głos lekko drży, a ja zaczynam zastanawiać się nad sensem jego słów.
Czy on próbuję mi powiedzieć, że jest zazdrosny o Minho?
– Brod, co ty pieprzysz, chyba jesteś już zmęczony – wzdycham, przytulając go do siebie i pocierając czołem o jego.
– Nie jestem ślepy – mówi i odsuwa się ode mnie zdecydowanym ruchem. Patrzę na niego zaskoczony, ponieważ pierwszy raz tak się zachowuje.
Przez moment czuję się nawet nieco urażony.
– Nie rozumiem – tłumaczę i nieruchomieję, bo nie wiem czy wykonać jakiś gest, czy nie. Przecież Brodie znów może mnie odtrącić, a to byłoby dla mnie już żenujące.
– Boję się, że cię stracę – mruczy pod nosem, a ja znów czuję podskoki serca. Wyznania tego typu z jego strony, są niczym swoiste 'kocham cię', na które od tak dawna liczę.
Odruchowo szukam jego dłoni i delikatnie splatam wszystkie nasze palce. Czuję, że jego ręka jest zimna jak lód, ja także się trzęsę. Co za idioci jadą w samych T-shirtach w środku nocy nad jezioro, gdzie wieje tak, że może zamrozić.
Wiem, że mój dotyk od razu koi jego nerwy, bo zawsze tak jest. Wzdycha ciężko, a ja wchłaniam dwutlenek węgla, który on wydycha, sprawiam, by on mógł żyć, cieszyć się. Żeby żadne przeszkody nie stały mu na drodze.
Mam tak ogromną potrzebę chronienia go i robienia wszystkiego, by to on czuł się dobrze, a nie ja, że z czasem zaczynam zapominać o własnych potrzebach.
– Nie stracisz. Zawszę będę przy tobie – Podnoszę jego dłoń na wysokość ust i składam na niej delikatny pocałunek. On lekko się pochyla i opiera policzek na moim ramieniu. Siedzimy obok siebie na masce samochodu i każdy z nas chciałby, by ta chwila trwała dłużej.
Jednak po kilku minutach zaczynam się trząść, bo już nie panuję nad wszechogarniającym dreszczem.
Brodie zeskakuje z samochodu i ciągnie mnie do środka, otwiera klapę bagażnika i wchodzi do niego.
Stoję przez chwilę zdziwiony, posyłam mu pytające spojrzenie, ale on tylko przesuwa się kawałek, robiąc mi miejsce.
'Co ja robię?' myślę.
Uważając, by się nie uszkodzić wchodzę za Brodiem. W bagażniku jest tak ciasno, że siedzimy ściśnięci, opierając się nogami o zagłówki tylnych siedzeń.
– Co ci odbiło? – śmieje się.
– A tobie? Czemu za mną przyszedłeś? – wtóruje mi, a ja znów prycham śmiechem.
– Nie chciałem zostawiać cię samego – odpowiadam całkowicie poważnie.
– Zawsze, gdy czuję się źle, wchodzę do bagażnika.
– Czujesz się teraz źle?
– Nie, bo jesteś przy mnie – mówi cicho i łapie mnie za rękę.
Tak bardzo chciałbym go teraz pocałować, ale nie dane mi, z powodu małej ilości miejsca.
Nie wiem ile czasu mija, ale gdy w końcu otwieramy bagażnik, bo zaczyna nam brakować świeżego powietrza, na zewnątrz jest już jasno.
Trawa jest jeszcze trochę mokra. Trampki od razu nasiąkają mi wodą. Zaraz po mnie, wychodzi Brodie, mrużąc lekko oczy, wygląda uroczo.
– Jesteśmy nienormalni – szepczę pod nosem i kręcę głową z rezygnacją.
– To właśnie nienormalni ludzie, są najbardziej wartościowi – Patrzę na niego, a on tylko puszcza mi oczko, przeciąga się i otwiera sobie drzwi od strony kierowcy – To co, wracamy do domu? Czy chcesz popatrzeć na słońce?
Ogólnie, mam dziwną ochotę poodpowiadania na wasze pytania, dlatego jak macie jakieś nominację, czy LA, chętnie wezmę udział 🤔🙄
Mam dla was NIESPODZIANKĘ! Ponieważ jak wszyscy wiemy w środę przypada Dzień kobiet! Więc z tej okazji, pojawią się dwa rozdziały! Jeden rano, a drugi wieczorem. Mam nadzieję, że taki prezent wam się podoba!
Przyjemność sprawia mi pisanie tych wspomnień, są takie lekkie i przypominają o Brodiem 😔
Nie no, mam nadzieję, że dodanie szybciej rozdziałów, trochę przyśpieszy wam czas oczekiwania na pojawienie się naszego Thomasa 😏
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro