Rozdział 1
Rok później
– Hej, Dylan! – Chłopak słysząc swoje imię instynktownie odwrócił się w stronę wołającego go Alby'ego.
– Siema stary – Przywitał się z uśmiechem. Zatrzasnął za sobą drzwi samochodu i zbił pione z chłopakiem – Jak leci? – spytał.
– Będziesz dzisiaj w Peppers?
– Ja bym nie był? – zaśmiał się brunet i kątem oka zauważył zbliżającego się do nich Minho.
Odkąd nie cały rok temu, dołączył do Luka State, jego relacje z Azjatą bardziej się ociepliły. Chłopak już nie parskał na niego, ani nie dogryzał na każdym kroku.
Na jednej z imprez, już nie pamiętał na jakiej, nawet go przeprosił za ten incydent w poprzedniej klasie.
– Cze – Skośnooki kiwnął głową w stronę Dylana i stuknął ramieniem Alby'ego.
Stali na szkolnym parkingu, przy nowym samochodzie bruneta, który dostał od Elli na siedemnaste urodziny. Za trzy miesiące kończył osiemnastkę i zastanawiał się, co w takim razie dostanie od matki. Mniejsza o prezenty, już od tygodni planował imprezę roku, a był dopiero grudzień.
– Idziemy? Bounce urwie mi głowę, jeśli znów spóźnię się na chemię – westchnął zrezygnowany Minho i przeczesał ręką włosy.
– Jak chcecie to idźcie, ja zaczekam na Brodiego – powiedział Dylan i jakby jeszcze bardziej się ożywił. Alby wzruszył ramionami i powolnym krokiem ruszył w stronę szkoły.
Minho jeszcze przez chwilę stał bez ruchu, w końcu posłał Dylanowi krótkie spojrzenie i pobiegł za kolegą.
Brunet oparł się o maskę samochodu i poprawił na sobie swoją nową skórzaną kurtkę. Odkąd grał w zespole stać go było na coraz to lepsze i droższe ubrania. Tak naprawdę to dzięki Brodiemu, zaczął zwracać uwagę na to jak wygląda.
Rozbrzmiał pierwszy dzwonek na lekcje, a ludzie dotąd zgromadzeni na parkingu czy dziedzińcu, masowo zaczęli napływać do szkoły.
Dylan za to, jak zawsze, na spokojnie, czekał na swojego chłopaka. Bo Thomas był jego chłopakiem, przynajmniej tak sądził.
– Sorry, Dyl, musiałem zaparkować kilometr od szkoły bo jakiś debil zajął moje miejsce – Nagle za sobą usłyszał tak bardzo znajomy głos, który sprawiał, że od razu robiło mu się cieplej na sercu. Popatrzył na chłopaka, którego mina wyrażała jeden wielki bulwers i frustrację i roześmiał się szczerze.
– Nic się przecież nie stało, oprócz tego, że twoje włosy wyglądają okropnie – Brodie spojrzał na niego z pobłażaniem, ale i tak przeczesał palcami swoje rozczochrane kudły.
– Musiałem biec – wycedził przez zęby – Boże, co za idiota, pewnie jakiś pierwszak pozbawiony mózgu zaparkował na moim miejscu. Przecież wszyscy dobrze wiedzą, że to jest moje... – Nie dane mu było jednak dokończyć, bo Dylan niespodziewanie cmoknął go w policzek.
Był to tak szybki całus, że ktoś stojący obok, pewnie by tego nawet nie zauważył, ale Brodiego od razu przeszedł przyjemny dreszcz.
– Gdzie Alby i Minho? – spytał, próbując zachowywać się normalnie. Razem ruszyli w stronę szkoły powolnym krokiem.
– Już w środku, Minho pieprzył coś o narwanej Bounce – powiedział lekceważąco Dylan.
– Babka jest nie do zdarcia, uwzięła się na niego – prychnął blondyn i przez przypadek potrącił jakiegoś młodszego chłopaka.
– Ja tam ją lubię – uśmiechnął się Dylan i otworzył dwuskrzydłowe drzwi. Na korytarzu kłębiło się tyle ludzi, że gdy dotarli do swoich szafek było już po dzwonku.
Tak naprawdę nie mieli problemu w przepchnięciu się przez tłum, bo i tak każdy robił im miejsce i ustępował z drogi.
Tak, to było naprawdę wspaniałe uczucie. Dla Dylana, który zawsze trzymał się gdzieś z boku, był niezauważany przez innych, było to coś nowego, coś co tak naprawdę nigdy mu się nie znudzi, choć Brodie mówił, że idzie przywyknąć.
Co rusz zatrzymywali ich jacyś znajomi, którzy albo zapraszali na imprezy, albo na jakieś wypady.
– Co masz teraz? – spytał brunet, gdy zatrzymali się na schodach.
– Chyba fizykę – odpowiedział chłopak i zarzucił plecak na jedno ramię.
– Ja francuski – westchnął zrezygnowany.
– Ucz się ucz, może jeszcze kiedyś polecimy razem do Paryża – zaśmiał się Brodie.
– Jasne, prędzej twój ojciec mnie zabije, niż puści nas razem do Europy – prychnął i machnął w jego stronę ręką.
Ruszył w stronę schodów na drugie piętro, gdzie już zaczęła się lekcja. Ostatnio bardzo często spóźniał się na francuski, ale to dlatego, że zawsze był na pierwszej lekcji. Kto normalny układa tak plan? Zajęcia powinny zaczynać się od dziesiątej, albo od jedenastej. O tak, musi pogadać o tym z Sausage'em.
Chwycił za klamkę, ale w tym samym momencie drzwi otworzyły się i mało by go nie uderzyły, gdyby nie jego refleks. Odskoczył jak oparzony prawie się przewracając. Z klasy wyszła Brenda, trzymając w dłoni zakurzone gąbki.
Gdy na niego spojrzała w jej oczach było widać jedynie zwykłą obojętność.
Nie rozmawiał z dziewczyną odkąd rok temu wrócili z Paryża. Po jej ostatnim telefonie miał mętlik w głowie, ale nigdy nie udało mu się tego wyjaśnić.
Ich jedyną wymianą zdań było zawsze jedynie zwykłe 'Cześć'.
– Cześć – powiedziała cicho dziewczyna i wyminęła go w drzwiach, kierując się do łazienki dla, zapewne po to by wypłukać te cholerne gąbki.
Jakby nauczyciel nie mógł normalnie pisać markerem po tablicy, tylko trzeba było brudzić siebie i wszystkich dookoła tą zasraną kredą.
Wszedł szybko do sali, czując na sobie pytający wzrok nauczyciela, ale zignorował go, ruszając prosto na swoje miejsce z tyłu klasy.
– Nie ma mi pan nic do powiedzenia, panie O'Brien? – Głos profesora przeszedł po klasie, sprawiając że większość szeptów całkiem ucichła.
Dylan zacisnął usta, gapiąc się prosto na mężczyznę i krzyżując ramiona na piersi.
Wiedział, że powinien się w tym momencie odezwać, przeprosić za spóźnienie i może jeszcze trzy miesiące temu by tak zrobił, ale nie teraz. Czuł się wyższy niż wszyscy siedzący w klasie, nawet wyższy od profesora francuskiego. Jedyne co zrobił to posłał mu kpiarski uśmieszek i rzucił plecak na ławkę.
W tym samym czasie do klasy wróciła Brenda, kładąc gąbki na półce przy tablicy.
– Dziękuję – Mężczyzna zwrócił się do dziewczyny, zapominając już o tym, że Dylan go nie przeprosił i wrócił do prowadzenia lekcji.
Nagle chłopak poczuł jak telefon wibruje w kieszeni jego spodni. Przynajmniej miał wyłączony dźwięk, bo wtedy by już sor w życiu nie dał spokoju. Ukradkiem spojrzał na wyświetlacz i ze zdziwieniem zobaczył wiadomość od Minho.
Bądź w Peppers o 19.
Wydało mu się to trochę dziwne, bo umówiony był z chłopakami na dwudziestą. W dodatku Alby nie mówił nic o wcześniejszej godzinie imprezy. No cóż, musi powiadomić Brodiego, by ten był gotowy wcześniej.
Mimo zakazu Marcka i tak się spotykali. Chodzili razem na imprezy, a czasem kończyli je u któregoś w domu. Najczęściej w willi Sangsterów, dlatego, że tam było więcej miejsca.
Marck nie miał nic do gadania. Po tym jak zachował się w Paryżu już całkiem stracił w oczach Dylana. Chłopak nie rozumiał co takiego widziała w nim jego matka, która wiernie trwała przy nim.
Jednak najbardziej był wdzięczny Elli za to, że kobieta nie próbuje wnikać w jego relacje z Brodiem. Nigdy też nie wyrzuciła blondyna z domu, gdy ten zostawał czasem na dwie noce pod rząd.
Brodie po prostu nie cierpiał przebywać w domu w tym samym czasie co jego ojciec. Bo gdy tylko wchodzili sobie w drogę, od razu wybuchała kłótnia. Zaczynając od zwykłych spraw, jak uciekanie z lekcji czy gorsze oceny, a zawsze kończąc na kategorycznym zakazie spotykania się z chłopakami.
I tu jest najlepszy punkt. Marck zawsze mówił 'chłopakami'. Nie, z chłopakiem, nie, z Dylanem. Po prostu, chłopakami, jakby dokładnie wiedział o wcześniejszym, dość rozwiązłym życiu syna.
Dlatego Dylan tak bardzo kochał mamę. Za to, że kimkolwiek by nie był, ona zawsze będzie go wspierać.
Zastanawiał się też, czy ta cała chora sytuacja oddziaływała w jakikolwiek sposób na relacje Elli z Marckiem.
Zawsze starał się nie wchodzić im w drogę i bez potrzeby nie pokazywać się na oczy panu Sangsterowi, ale czasem było to nieuniknione, a wtedy czuł, że gdyby Marck potrafił zabijać spojrzeniem już dawno byłby martwy.
No cóż, tak czy siak musi powiedzieć Brodiemu, że przyjedzie po niego wcześniej.
Teraz odkąd miał samochód, mógł sobie pozwolić na wożenie swojego chłopaka, choć wcale mu nie przeszkadzało, gdy to blondyn zabierał go na przejażdżki swoim roadsterem. Wprawdzie już dawno nigdzie razem nie byli, chyba czas to zmienić.
***
Brodie siedział na lekcji fizyki, podpierając się na prawej ręce i ze znudzeniem gapiąc się w tablicę.
Słowa nauczyciela dochodziły do niego jednym uchem, a wylatywały drugim.
Gdy poczuł jak jego telefon wibruje, bezceremonialnie wyciągnął go z kieszeni i położył na ławce, nie przejmując się zirytowanym spojrzeniem profesora.
Będę po 18.
Wiadomość od Dylana sprawiła, że zmarszczył brwi. Byli umówieni później. Ciekawe co spowodowało, że jadą do Peppers wcześniej.
Już miał wystukać odpowiedź, gdy poczuł, że ktoś się nad nim pochyla.
Spojrzał w górę i natrafił na wzrok pana Jonesa.
– Proszę mi to oddać, panie Sangster – warknął do niego nauczyciel i nawet nie czekając aż chłopak zablokuje telefon, zabrał go z ławki i ruszył w stronę biurka, rzucając drogim smartfonem o blat.
Thomas zacisnął usta, modląc się o to, by szybka jego nowego iphonea się nie stłukła. I tak musiał ją wymieniać już dwa razy w ciągu ostatnich trzech miesięcy.
Dzisiejsza impreza w Peppers miała być tak zwanym Before Party przed oficjalną imprezą za tydzień, którą organizował on sam. Tak i do tego w swoim domu.
Już wszystko sobie zaplanował. Marck leciał do Francji na cały weekend w jakiejś bardzo ważnej sprawie, a on miał cały dom dla siebie. Wszystko było już ustalone, a Dylan pomógł mu ogarnąć ludzi.
Loise nie musiała o niczym jeszcze wiedzieć, powie jej w piątek, jak ojciec wyjedzie. Da jej wolne i może jakąś premię w wartości swojego kieszonkowego. Na pewno się ucieszy z wolnego weekendu i dodatkowej kasy.
Lubił Loise właśnie za to, że nigdy nie sprawiała żadnych problemów w oszukiwaniu jego ojca.
Ona także widziała jak zachowuje się Marck i jak traktuje swojego syna.
Na pewno ucieszy się, gdy będzie mogła przyczynić się do małego oszustwa.
W dodatku wiedziała też, że Marck by jej nie wyrzucił. Była za dobra w spełnianiu swoich obowiązków
No tak, do imprezy pozostał jeszcze tydzień, a jak na razie musiał skupić się na dzisiejszym before'ku.
Złapie Dylana po lekcji, bo nie był pewny czy Jones odda mu telefon.
Witajcie w 1 rozdziale! Johohohoho!
Piszcie mi koniecznie jak wam się podoba!
Ogólnie teraz gdy mam ferie to maniaczę w Skam. I jestem mega podjarana bo właśnie zaczynam 3 sezon 💕 (gejuszki ❤)
Nadal jestem chora, smuteczek, lepiej żebym wyzdrowiała do czwartku bo mam 🔞 koleżanki 🎁 także no... Piszcie mi tu, a ja lecę shipować Isaka z Evenem (+_+)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro