Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog


       Trzaśnięcie samochodowych drzwi wytrąciło Dylana z zamyślenia. Jego spojrzenie powędrowało od razu do brązowych oczu Brodiego, które tak bardzo przykuwały wzrok. Na jego widok od razu się uśmiechnął i podniósł się z ławki, na której siedział.

– Cześć – Przywitał się, podchodząc do chłopaka.

– Cześć – odpowiedział blondyn i cmoknął bruneta w nos – Wybacz, że tak długo musiałeś czekać, ale zaparkowałem daleko od szkoły, a teraz straszne korki...

– Weź zamilcz na chwilę – zaśmiał się Dylan i chwycił chłopaka za rękę, ciągnąc w stronę samochodu – Ważne, że już tu jesteś.

Brodie prychnął pod nosem i wywrócił oczami, dając się ciągnąć swojemu chłopakowi.
Ostatnia klasa była już za nimi, a co za tym szło, nowy etap życia był już na wyciągnięciu ręki.
Wszystko powoli nabierało sensu, zaczynając od powolnego naprawiania relacji z ojcem, przez naprawianie relacji z Dylanem, aż do zamknięcia jakichkolwiek relacji z Minho.

Brodie mimo wszystko myślał, że jego dawny przyjaciel dał już za wygraną, jednak jak zwykle, musiał się mylić. Bo kiedy tylko wrócili z Dylanem do Harrisburga, Minho razem z Albym czekali już na nich pod domem O'Briena. Nie mieli za złe Elli, że powiedziała im, że wracali, jednak była to dość niezręczna sytuacja. Zwłaszcza wtedy, gdy Minho rzucił się na Dylana zaraz po tym, jak ten wysiadł z samochodu.
Dlatego reakcja Thomasa była natychmiastowa i nie było w niej ani cienia zawahania. Bez słowa odciągnął skośnookiego od swojego chłopaka i przywalił mu w twarz, tak że ten cofnął się o kilka kroków.
Wymienili między sobą najgorsze obelgi, czemu przysłuchiwał się Marck, a i Ella stała gdzieś z boku. Przy okazji dowiedzieli się też o bardzo bujnej, seksualnej przeszłości Brodiego, ale ten miał to w dupie. Najbardziej cieszył się, że Minho już nie stanie na drodze jemu i Dylanowi i już nigdy nie będzie zagrażał ich związkowi.

    – O czym myślisz? – spytał brunet, gdy wsiedli do samochodu.

– O niczym – odpowiedział szybko Brodie i posłał chłopakowi pokrzepiający uśmiech.

– Martwisz się kolacją z moją mamą i Marckiem? Już to przerabialiśmy, Thommy – westchnął Dylan.

To była kolejna rzecz, która zmieniła się między nimi. Teraz to Thomas był księżniczką Dylana, a nie na odwrót. Poza tym wcale nie przeszkadzało mu to, w jaki sposób mówił do niego chłopak.
Role trochę się odwróciły, ale i tak blondyn często pokazywał dwoje dominujące usposobienie... Najczęściej w łóżku...

– Kolacja z twoją mamą i Marckiem to dla mnie pikuś po tym wszystkim co już przeszliśmy – zaoponował od razu – Pamiętasz jak zbiłem brytwankę z zapiekanką? – spytał.

Dylan zamyślił się na chwilkę, ale po kilku sekundach pokiwał głową.

– Byłeś wtedy bardzo wystraszony, prawdę mówiąc trochę mnie przerażałeś w tamtym momencie – zaśmiał się chłopak.

– Jakbym nie robił tego przez cały czas odkąd się poznaliśmy? – zdziwił się Brodie i uniósł jedną brew do góry.

– Już się przyzwyczaiłem, ale mam nadzieję, że dziś nie zabijesz brytwanki – parsknął.

– Nieźle mi się oberwało za tamtą. Od tego czasu ojciec nie pozwala brać mi do rąk żadnych naczyń – Brodie wywrócił oczami i spojrzał na drogę – Jedziemy?

– Mhm – mruknął Dylan i usadowił się wygodnie w fotelu.
Thomas spuścił dach roadstera, ponieważ na dworze było już o wiele cieplej niż jeszcze kilka tygodni temu. Miło było znów poczuć na policzkach powiew wiatru.

Ruszyli spod szkoły i w kilkanaście minut znaleźli się już pod domem Brodiego, który był teraz również domem Dylana i Elli.
Tak wiele się pozmieniało.

     Po powrocie z Alaski Marck i Ella przeszli ogromną próbę swojego związku, dali sobie kilka tygodni przerwy, jednak wszystko zaczęło się dobrze układać i wróciło do starego porządku.
Zamieszkali razem, bo tak było wygodniej. Mama Dylana miała bliżej do pracy, a chłopak był bliżej Thomasa. Razem, wspólnie próbowali naprawić to, co zepsuło się już dawno temu, ale jak na razie wychodziło im to świetnie.

– Uwierz mi czy nie, ale już czuję potrawkę twojej mamy – powiedział Brodie, kiedy wysiedli z samochodu na podjeździe willi.

– Wierzę, sam wyczuwam ją na kilometr, jest najlepsza – Uśmiechnął się Dylan i skocznym krokiem, dopadł do drzwi i bez ogródek wszedł do środka.

Z czasem nauczył się już zachowywać w willi Sangsterów, jak w swoim własnym domu i nikogo nie burzyło to, że bez pukania wpadał do domu, nie ściągając butów szedł do kuchni, i wyjadał potrawkę mamy z garnka.

Zmiany dotyczyły ich wszystkich, nie tylko chłopaków i Elli.
Prawdę mówiąc, największą przemianę przeszedł Marck, który nie tylko musiał pogodzić się z tym, że jego syn jest gejem i zaakceptować go takim jakim jest, ale też musiał nauczyć się na nowo okazywać mu miłość, której zabrakło po tym jak zmarła mama Thomasa.
Marck musiał również odnowić stosunki z Emily, gdzie Brodie jasno zaznaczył, że jeśli ojciec będzie utrudniał mu kontaktu z biologiczną matką, przeprowadzi się na stałe na Alaskę.

Poświęcenie, zmiana i nowe przyzwyczajenia były nielada wyzwaniem dla Marcka.

– Heej, mamo! – zawołał Dylan, kiedy zauważył, że w ogromnej kuchni nie było nikogo, prócz niego, zajętego wyjadaniem potrawki z garnka.

– Tutaj jestem! – okrzyknęła Ella, a jej głos dobiegał gdzieś z góry.

W tym samym momencie do kuchni wszedł Brodie, który spojrzał na Dylana z pobłażaniem i jedynie pokręciło głową z udawanym politowaniem.

– Jak dziecko – mruknął pod nosem i opadł na krzesło przy niskim stole.

– Zobaczymy kto będzie później wylizywał talerz – burknął na niego ofuczony i skrzyżował ramiona na piersi.
Nagle zauważył błysk w oku blondyna, a po chwili złośliwy uśmiech, który zawitał na jego twarzy.

– Wylizywać to ja mogę co innego – Thomas puścił do niego oczko, po czym wstał od stołu i wyszedł z kuchni, kierując się do łazienki. Oczywiście nie przepuścił okazji do tego, by jeszcze trochę podrażnić Dylana i dodatkowo zakręcił kilka razy swoim seksownym tyłeczkiem.
To była jedna z niewielu rzeczy, które kompletnie się nie zmieniły. Brodie dalej kochał wkurzać swojego chłopaka i próbować go kusić, przy każdej nadażającej się okazji.

– Byłam na górze – Nagle do kuchni wpadła Ella – Zamieszaj potrawkę, żeby nie przywarła do garnka – poleciła Dylanowi, a sama zajęła się wyciąganiem talerzy.

– Gdzie Marck? – spytał chłopak.

– Pojechał coś załatwić – powiedziała ogólnikowo.

– Mamy gości? Nic nie mówiłaś – zdziwił się chłopak, widząc jak mama wyjmuje dodatkowe dwa nakrycia.

– Um tak – westchnęła i uciekła wzrokiem gdzieś na bok. W tym samym momencie w umyśle Dylana rozbłysła lampka oświecenia.

***

      – Dylan! – Głos Brodiego rozniósł się po całym domu, w momencie w którym blondyn był w łazience i chciał umyć zęby swoją szczoteczką.

Godzinę temu zamknął się w toalecie, by wziąć szybki prysznic, który i tak skończył się długą, relaksującą kąpielą.
Teraz jednak, kiedy śpieszył się, by zdążyć na kolację, nie mógł znaleźć swojej szczoteczki, a było pewne, że Dylan doskonale wiedział gdzie ona się znajduje.

– Czego potrzebujesz? – zawołał zza drzwi chłopak po kilku długich sekundach oczekiwania – Skarbie? – dodał natychmiast.

Brodie przewrócił oczami i uśmiechnął się do siebie, widząc swoje odbicie w lustrze.
Sięgnął po ręcznik, by obwiązać się nim w pasie i wpuścić Dylana do środka, jednak po krótkiej chwili namysłu, doszedł do wniosku, że jest to zbędne.
Nacisnął na klamkę i szybkim ruchem chwycił koszulkę Dylana i pociągnął go do łazienki.

– Ło – sapnął brunet, kiedy mało co nie stracił równowagi na śliskiej posadzce.
Jeszcze nie zdążył zorientować się w sytuacji, a Brodie już na niego naskoczył.

– Gdzie jest moja szczoteczka? – spytał oskarżycielsko. Dylan spojrzał na niego spode łba.

– Skąd mam wiedzieć? Pewnie w kubku? – spytał rozkładając ręce z bezradności. Dopiero w tym samym momencie zorientował się, że Brodie stoi przed nim całkiem nagi.

– Już ci się robi gorąco? – zdziwił się blondyn z lekką drwiną w głosie.

– Proszę nie kuś – westchnął tylko Dylan i przymknął oczy.

– Nie będę jeśli powiesz mi gdzie jest moja szczoteczka – powiedział stanowczym tonem i stanął jeszcze bliżej niego z założonymi rękami.

– Ale ja naprawdę nie wiem – jęknął Dylan i otworzył oczy. Jednak to był wielki błąd bo jedyne co zobaczył, to złośliwy błysk w kąciku oka blondyna, który perfidnie przysunął się jeszcze bliżej, napierając na niego i sprawiając, że Dylan musiał cofnąć się o krok.

Ta psychiczna gra trwała do momentu, w którym brunet oparł się plecami o drzwi łazienki, a Brodie już całym ciałem napierał na niego.

– To jak będzie, powiesz mi gdzie jest ta szczoteczka? – wysapał wprost w jego usta, jednak nie pozwolił na to by ich wargi się zetknęły. Thomas uwielbiał pogrywać w ten sposób z Dylanem.

– Brod, ja jej ostatnio nie używałem – westchnął chłopak, próbując jakoś opanować oddech i palpitacje serca – Wiem, że czasem ją pożyczałem, ale tym razem mam własną, nie potrzebuję twojej – Na marne starał się tłumaczyć, jednak na nic się to zdało.

Brodie zachowywał się tak, jakby kompletnie nie słyszał wyjaśnień swojego chłopaka. Nadal próbując go drażnić, przejechał czubkiem palca wzdłuż jego ciała.
Mimo warstwy ubrań, które miał na sobie Dylan, to i tak poczuł przechodzące go dreszcze. To aż dziw, że aż tak działał na niego ten blondyn.

Jednak to uczucie minęło równie szybko jak się pojawiło, bo Brodie odsunął się nagle, sprawiając, że przestrzeń między nimi znów się pojawiła.
Stanął jakiś krok przed Dylanem i znów uśmiechnął się złośliwie. Brunet zmarszczył brwi nie bardzo rozumiejąc o co w tym wszystkim chodzi.

– Tak naprawdę wiem, gdzie jest moja szczoteczka – wyjaśnił – Po prostu chciałem cię tu jakoś ściągnąć.

– Ale... – zaczął Dylan, jednak Thomas nie dał mu dojść do słowa.

– Ostatnio mamy mało czasu dla siebie.

– Całe dnie spędzamy razem – zaoponował od razu chłopak.

– Ale wiesz o co mi chodzi – Brodie przewrócił oczami i spojrzał na niego wymownie.

Thomas miał rację, bo za każdym razem kiedy ten próbował się jakoś zbliżyć do Dylana, on nie chciał robić tego, kiedy Ella, czy Marck było w domu. Było to zrozumiałe, jednak na dłuższą metę trochę męczące i budujące w nich obu frustrację.

– Wiem, Thommy – westchnął smutno Dylan – Ale obiecuję ci, że dziś po kolacji będziemy kochać się jak nigdy, masz moje słowo.

Na twarzy blondyna od razu wykwitły szeroki uśmiech.

– Dobra, to daj mi tylko umyć te zęby i już schodzę na dół!

***

      Kiedy zeskoczył z ostatnich dwóch schodków na posadzkę, pierwsze co rzuciło mu się w oczy to o wiele więcej par butów stojących w przedpokoju, niż zwykle.
Zmarszczył brwi w zastanowieniu, ale bez słowa ruszył w stronę jadalni, skąd unosił się piękny zapach potrawki, którą zrobiła mama Dylana.

Głosy dobiegające z jadalni jeszcze bardziej go zaskoczyły, bo wydawało mu się, że słyszy Xawiera. Ale przecież to niemożliwe, prawda? Wujek został na Alasce razem z Emily.
I w tym samym momencie jego serce zabiło szybciej. Jak opętany wpadł przez drzwi do jadalni, gdzie przy stole siedział jego wujek, a obok mama...

Od razu rzucił się Emily na szyję i mocno uścisnął.

– Jak to? – spytał zdumiony, kiedy odsunął się na kilka centymetrów. Próbował znaleźć odpowiedź w twarzy Dylana, który uśmiechał się lekko na widok zadowolonego chłopaka, jednak nie mógł odczytać z niej nic – Wiedziałeś? – spytał, wbijając w niego świdrujące spojrzenie.

Dylan tylko pokręciło głową i wzruszył ramionami.

– Domyśliłem się – Uśmiechnął się szeroko i kątem oka zerknął na Ellę.

– A gdzie Marck? – spytał po chwili Brodie, kiedy zauważył, że jego ojca nie ma że wszystkim.

W tym samym momencie Emily złapała go za nadgarstek, zwracając tym samym jego uwagę.

– Usiądź, zaraz przyjdzie – powiedziała miło i Thomas usadowił się wygodnie na krześle, między wujkiem, a swoją mamą.

– Tak się cieszę, że was widzę – powiedział głosem przepełnionym czystą radością, ściskając również Xawiera.

Właśnie w tym samym momencie do jadalni od strony kuchni, wszedł Marck, niosąc w rękach brytwankę, dokładnie taką samą jaką rok temu stłukł Brodie podczas jednego z pierwszych spotkań w ich domu.

– Kupiłem ją podczas ostatniego pobytu w Paryżu, jest tutaj coś specjalnego dla Thomasa – Spojrzał na syna i posłał mu ciepły, wcale niewymuszony uśmiech.

– Dla mnie? – zdziwił się chłopak i sięgnął po przykrywkę, żeby szybko zajrzeć do środka. Jednak szybka reakcja Dylana, zaskoczyła go jeszcze bardziej. Chłopak w jednej chwili pacnął go w rękę i odsunął od niego brytwankę.

– Najpierw posłuchaj Marcka – powiedział stanowczym tonem, który wbrew pozorom spodobał się Brodiemu. Nie mógł nic na to poradzić, ale był napalony już od kilkunastu długich dni.

– Chcę ci powiedzieć coś bardzo ważnego, Thomas – oznajmił poważnie Marck, a Brodiego aż zmroziło. Grobowe miny wszystkich przy stole, napawały go niepokojem i czarne myśli zaczęły mu przychodzić do głowy. Bo niby czemu Emily i Xawier mieliby przemierzyć pół kontynentu tylko po to, by zjeść razem kolację? Wprawdzie nie widzieli się bardzo długo, jednak miał nadzieję, że pojedziecie do Anchorage za jakiś czas i zrobi tym wielką niespodziankę swojej mamie.

– Mów już, bo zaczynam się bać – wyszeptał i wtedy Marck całkowicie zmienił mimikę twarzy. Jego usta rozpostarł szeroki uśmiech.

– Emily przeprowadza się do nas, tutaj do Harrisburga! – zawołał radośnie, a chłopak aż zaniemówił z wrażenia. Po kilku długich sekundach przetwarzania i weryfikowania informacji, spojrzał w bok na mamę pytającym wzrokiem.

Kobieta jedynie uśmiechnęła się szeroko i objęła go mocno.

– Udało mi się sprzedać Eskildville dzięki Xawierowi, który czasem zajmuje się również nieruchomościami. Wiem, że kiedyś mówiłam, że nie będę potrafiła rozstać się z rodzinnym domem, jednak dotarło do mnie, że teraz ty jesteś dla mnie najważniejszy, Thomas – wyszeptała mu do ucha. Chłopak odwzajemnił uścisk i wtulił twarz w ramię Emily.

– Nie mogę uwierzyć, naprawdę – wyjąkał jej w rękaw koszuli.

– Ej, Brod, zobacz teraz co jest w brytwance – odezwał się nagle Dylan, sprowadzając chłopaka na ziemię.
Brodie wyplątał się z objęć i sięgnął po przykrywkę.

– Ugotowałem specjalnie dla ciebie – powiedział trochę zawstydzony Marck.

W środku bowiem znajdowały się mięsne roladki, zawinięte w naleśniki i polane sosem beszamelowym. Było to ulubione danie chłopaka, jeszcze za czasów gdy żyła Ann, jego mama.
Łza zakręciła się w oku Brodiego, jednak szybko ją otarł, bo nie chciał wyjść na jakiegoś frajera.

– Dziękuję – wyszeptał i posłał ojcu uśmiech, który był najbardziej szczery i prawdziwy że wszystkich, które udało mu się posłać w jego stronę, w całym swoim życiu.

Wiedział, że teraz czeka go nowy etap w życiu, wiedział też już wcześniej, że wszystko zaczęło się układać, jednak wiadomość o przeprowadzce Emily i zażegnanie niemej wojny pomiędzy Marckiem, a jego mamą dobiegło końca, ucieszyły go najbardziej.
W końcu był naprawdę szczęśliwy. Miał cudownego chłopaka, który siedział naprzeciw niego i pałaszował ogromną ilość potrawki. Chłopaka, którego kochał nad życie i wiedział o tym doskonale. Chłopaka, którego ma zamiar kochać dzisiaj w nocy tak mocno i tak długo, że ten będzie krzyczał bardzo, ale to bardzo głośno...

Jeżeli choć trochę szanujecie moją pracę, którą włożyłam w to, by napisać tą książkę, proszę napiszcie komentarz, wyrażający waszą opinię, może być nawet taki ogólny o tych dwóch częściach, bardzo chciałabym przeczytać co myślicie. Jeżeli nie komentowaliście do tej pory, proszę poświęćcie te parę minut...

Dobra skarbeczki, to już niestety ostatnia część tego opowiadania :'(
Mi też jest przykro, tak jak i wam, ale w sumie cieszę się, że udało mi się dobrnąć do końca. Ostatnio miałam takie rozkminy życiowe, że jeszcze kilka miesięcy temu, dodawałam dwa rozdziały na tydzień, a gdy spóźniłam się jeden dzień, potrafiłam pluć sobie w twarz. Teraz, kiedy nie dodaje rozdziału miesiąc, nie jest to dla mnie aż takie ważne. Bo zrozumiałam, że nie mogę poświęcać swojego całego życia i energii tylko po to, by w terminie się wyrobić.
Ale... Obiecałam wam, że epilog pojawi się jeszcze przed zakończeniem wakacji i pojawił się!

Teraz tak, wiele z was pyta czy będzie trzecia część. Jeszcze nie wiem, bo mam pomysł, ale zrealizuję go pewnie w formie one-shotu, pt. 'Byłeś moim oczkiem w głowie...'
Nie zrażajcie się tytułem, bo wcale nie musi być złe zakończenie XD
Nie wiem kiedy się to pojawi, ale się pojawi, za tydzień, miesiąc, czy za dwa.

Zaraz zaczynam 3 klasę liceum, więc będę miała jeszcze mniej czasu, proszę bądźcie wyrozumiali.

Jestem również w trakcie pisania Billdipa 'These diamonds are too small' jeżeli macie ochotę to zajrzyjcie. Już połowa za mną!

Jeżeli dalej nie zaobserwowaliście profilu, to bardzo proszę, pojawią się tu informacje o dodawanych częściach.

Żegnam was kochani i dziękuję za czytanie tego tworu. Cieszę się, że dotrwaliście do końca! Może jeszcze zajrzyjcie kiedyś do moich prac, nawet jeżeli nie będą to dylmaski :')

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro