Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XVII. Sen

       

Leżała na chłodnej kamiennej podłodze. Skuliła się gdy poczuła mocny ból w okolicach brzucha. Ból tak silny, że wręcz zaskomlała. Otworzyła mokre od łez oczy. Znajdowała się w ciemnym pomieszczeniu z jednym małym okienkiem pod sufitem. W pamiętnej dla niej piwnicy. Kolejne uderzenie i jeszcze gorszy ból. W tle słyszała przygłuszone dźwięki modlitwy i słowa które pozostaną z nią na zawsze.

- WIARA, UCZYNEK, POSŁUSZEŃSTWO – słowa rozprowadzone echem brzmiały dookoła niej – Powtórz głupia dziewczyno! – usłyszała chłodny głos pani Barey.

Przez ból nie miała tchnienia, nic nie powiedziała jedynie zwijając się z bólu. Kolejne uderzenie w brzuch.

- Powtórz WIARA, UCZYNEK, POSŁUSZEŃSTWO – powtarzała kobieta a obok niej stała jej córka modląc się na głos. Ona za to nadal milczała, wtedy ją podnieśli i przywiązali ręce do krzesła. Potem zobaczyła jedynie błysk nagrzanego do czerwoności pogrzebacza i palący ból w ramieniu. Zapach spalenizny był wszędzie a wrzask przez długi czas roznosił się echem, obie wierzące się modliły. Zemdlała cała mokra od łez wypełniona strachem i bólem

Obudziła się z krzykiem i poczuła że jej twarz jest mokra. Gwałtownie oddychając rozejrzała się i jak się okazało siedziała na jednym z foteli w bibliotece. Wszyscy się na nią patrzyli, bibliotekarka, kilku trzecioklasistów z ravenclaw i Riddle siedzący po przeciwnej stronie sporej wielkości pomieszczenia wypełnionego książkami. Zignorowała ich wzrok i zaczęła przeglądać swoje notatki nadal czując zimne poty po swoim śnie. Musiała zasnąć nad książkami a wszystko przez to, że ostatnio źle sypiała.

Ten sen ją przeraził, śnił się jej już jakiś czas temu kiedy powracały do niej wspomnienia. To było jedne z gorszych wspomnień, które zostawiło po sobie ślad na jej ramieniu. Dokładnie to wypalony krzyż który miał ją „chronić" przed „złymi mocami" dla jej dobra. To właśnie tam spędziła pierwsze lata dzieciństwa po tym jak stała się porzuconym przez rodziców dzieckiem z amnezją. Wierząca rodzina zastępcza, a raczej wdowa fanatyczka z córką która miała podobne podejście. Pierwsze dwa lata były normalne, podobało  się jej w Szkocji. Potem pojawiła się magia i wszystko zepsuła.

Po chwili zła na siebie, że wraca do ciemnych czasów które minęły odrzuciła od siebie te myśli i skupiła się na teraźniejszości i zajęła myśli szkołą. Tak minęła jej większość czasu.

Violet opowiedziała jej dziś nieco o chłopaku którym zasłoniła fakt, że myślała o Riddle'u a raczej o tym jak ją urządził. Jak się okazało Bentely jest pałkarzem w drużynie gryffindoru i jest sporym obiektem zainteresowań dziewczyn tak jak Riddle. Różnica między mini była taka, że gryfon nie był geniuszem zła i był zdecydowanie milszy.

Nie licząc listu na który tyle czekała to dzień minął w miarę dobrze. Jednak po scenie którą zgotował jej chłopak wszyscy nagle zaczęli ją o niego wypytywać, w szczególności Nott i Malfoy.

Dopiero wieczorem uświadomiła sobie, że przecież za dwa tygodnie spotka swoją matkę. Za to Riddle na swój dziwny sposób ostrzegł ją i nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Jeden ckliwy liścik. Z czasem im bardziej zagłębiała się w rozmyślania tym bardziej czuła, że on miał racje. Jej dzisiejszy sen jedynie to potęgował, bo pokazywał jak wiele przez to wycierpiała.

Musi być przygotowana na spotkanie z kobietą ale rzeczą której pragnęła bardziej niż pogrążenie chłopaka była odpowiedź na pytanie które sobie zadawała od dziecka. Dlaczego została porzucona? W ten sposób dotarło do niej, że dowie się najprawdopodobniej tylko w jeden sposób i to właśnie odpowiedź przesądzi o tym co wybierze.

Legilimencja

On był jedyną znaną jej osobą która to potrafiła. Pozostawało jej to przemyśleć. Czego on mógłby chcieć w zamian? Jeśli w ogóle stwierdzi, że mógłby ją nauczyć. Konsekwencje już ją nie obchodziły, liczyło się to by w końcu zobaczyła wspomnienia kobiety która ją opuściła. Chciała znać powód, chciała wiedzieć kiedy kłamie i czy udaje.

Tego dnia po kolacji miała zamiar go zapytać a raczej dobić z nim targu. Nie chciała się z nim umawiać, wolała zrobić to niespodziewanie by nie zdążył się wystarczająco namyślić z tym czego on mógłby od niej chcieć. Chciała to w miarę sprawnie rozegrać. Wyszła pierwsza i czekała aż on wyjdzie. Na korytarzu robiło się ciemno ze względu na fakt iż większość uczniów już wróciła do dormitoriów. Stanęła w cieniu a kiedy chłopak nic nie podejrzewając szedł w stronę lochów złapała go i przyciągnęła do siebie mówiąc.

- Stój, musimy pogadać – odparła kiedy chłopak odsunął się by był między nimi dystans.

- Nie będę z tobą rozmawiać – mruknął beznamiętnie odchodząc.

- Możesz na tym skorzystać – powiedziała a on zatrzymał się w połowie kroku po czym powoli się odwrócił w jej stronę z nieco kpiącym wyrazem twarzy.

- W jaki niby sposób? – mruknął udając nie zainteresowanego jednak ona wiedziała, że wszystko co mogłoby dać mu jakiekolwiek korzyści jest dla niego wielce interesujące.

- Dowiesz się w miejscu gdzie nikt nas nie usłyszy – odparła kierując się ku schodom. Była pewna że gdzieś zaraz pojawią się ludzie a ich wolała unikać będąc przy Riddle'u, tylko kolejnych scen jej brakowało.

Tak samo jak zawsze poszli do pokoju życzeń jednak tym razem chłopak nie chodził wzdłuż ściany myśląc o tym co chce w niej znaleźć więc kiedy weszli do środka, znajdowała się tam zwykła graciarnia. Było ciemno ale nie potrzebowali światła by rozmawiać.

- Czyżbyś po raz kolejny się czegoś o mnie dowiedziała i moją korzyścią miałoby być szantażowanie cię byś tego nie wyjawiła? – zapytał z ironią – Jeśli tak to z przyjemnością.

- Nie – mruknęła – Potrzebuje twojej pomocy – odparła a ostatnie słowo ledwo przechodziło jej przez gardło. Nienawidziła prosić o pomoc, proszenie o to było dla niej czymś innym niż wymaganie jej. Nie musiała się nad nikim płaszczyć tak jak teraz będzie musiała przed nim.

- Pomocy? – uniósł brwi i oparł się o ścianę czekając na rozwój wydarzeń.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro