Rozdział XXII
-To pamiętnik pisany przez Boginię Słońca, zgadza się? - zapytał patrząc prosto w moje oczy, nie sprzeciwiałam się.
-Bogini mieszkała na dworze jednego z wampirów, a dokładnie Karlo Vanse nazywano go również Lordem I, był moim ojcem. - Tomoe przerwał na chwilę, widać było, że w jakiś sposób boli go mówienie o przeszłości, ale dzięki jego słowom mogłam dowiedzieć się czegoś o mojej poprzedniczce.
-Czyli to ty jesteś dzieckiem opisanym w pamiętniku?
-Najwidoczniej tak, miałem wiele okazji by z nią się pobawić jako młodzieniec, byłem jej wdzięczny za odrobinę poświęconego czasu. Mój ojciec całe życie był zajęty wojną i wieloma innymi sprawami związanymi z państwem, przez co mało czasu mi poświęcał, jednak od przybycia Bogini Słońca ojciec zaczął się zmieniać na lepsze, stał się osobą rodzinną. Minęło paręnaście lat aż w końcu wyjawili sobie nawzajem skrywane wcześniej uczucia, jednak…
-Jednak nie mogli być razem i mieć dziecka. Bogini zaszyła się w swojej komnacie aż popełniła samobójstwo… - przerwałam mu by nie musiał kończyć historii, która w jakiś sposób go dotyczyła. Można powiedzieć, że moja poprzedniczka była dla niego matką, była ważną osobą w jego życiu.
-A co z Twoim tatą? - zapytałam niepewnie, chwytając za jego rękę.
-W tym czasie kiedy to się stało był na wojnie, a gdy się dowiedział o samobójstwie swojej ukochanej, poddał się w czasie wojny – dał się zabić. Cóż wojna została zakończona pomyślnie, lecz ja straciłem wtedy ojca, a wampiry króla. Nie miałem już czasu na dzieciństwo, a w wieku 14 lat zostałem ogłoszony tytułem Lorda II.
-Musiałeś cierpieć, nie dość, że straciłeś dwie ukochane osoby, to jeszcze Twoja młodość została zastąpiona dorosłością, przykro mi. - tylko tyle byłam w stanie mu pomóc, nie byłam zdolna do zmiany przeszłości.
Kiedy Tomoe udał się już do swojego pokoju wcześniej odprowadzając mnie do mojego, ja otworzyłam okno i usiadłam na parapecie przyglądając się gwieździstemu niebu, nagle usłyszałam wilcze wycie, które ostatnio było dość często słyszalne w wieczornej porze dnia. Jakiś czas temu rozmawiałam o tym z Tomoe, powiedział mi, że to nie wróży nic dobrego – może i nie żyjemy w złych relacjach z tymi istotami, ale ciągłe ich wycie może coś wróżyć. Sam się przyznał, że jego relacje z obecnym królem wilkołaków nie ma najlepszych relacji.
Nadszedł kolejny dzień, mianowicie nie taki zwykły, dziś zajęcia miały odbyć się na powietrzu z powodu lekcji z zielarstwa. Cała szkoła udała się więc w wyznaczone przez nauczycieli miejsce, czekając na nich. Nawet uczniowie nocni znaleźli się na świeżym powietrzu lecz pod specjalnym dachem by nic im się nie stało.
Przyszli nauczyciele i już mieli rozpocząć zajęcie kiedy nagle zrobiło się ciemno, a wszyscy uczniowie bacznie przyglądali się niebu i temu co wokół się działo, słychać było coraz głośniejsze odgłosy wycia wilków – to naprawdę robiło się przerażające. Czując dziwne uczucie gdzieś w środku rozejrzałam się mając nadzieję, że zobaczę znajomą mi twarz.
-Wszystkich zebranych na placu szkolnym, proszę o jak najszybsze zjawienie się w szkole, sytuacja jest wyjątkowo niebezpieczna. - te słowa rozbrzmiały się echem po całym parku, w mgnieniu oka wielu uczniów zaczęło kierować się do środka, czułam ponowny mocny ból w klatce piersiowej jednak mimo to starałam się jak najszybciej wejść do szkoły, zaczynałam odczuwać niebezpieczeństwo.
„To Twój koniec, nie wywiniesz się”
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro