Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XII

-Nie wypowiadaj tego zaklęcia!

-I tak kiedyś zostanie ono wypowiedziane, więc co za różnica czy dziś czy jutro? - spojrzałam w zielone oczy kobiety, która nie wiedziała co ma powiedzieć, jak ma mi pomóc – nie oczekiwałam pomocy, ani słów pocieszenia, już dawno pogodziłam się z tym co mnie czeka.

-Nikt nie widział tego zdarzenia poza polem, więc nie masz o co się martwić, że ktoś cię rozpozna. Uczniowie z innych wymiarów to zdarzenie mieli wymazane…

Kobieta dała mi na zmianę czerwoną bluzę, którą założyłam i wróciłam do swojego pokoju. Usiadłam wygodnie na parapecie opierając się o zamknięte okno, w które biły krople deszczu. Brzydka pogoda nie przeszkadzała mi, a jedynie pomagała w myśleniu i rozważaniu wielu kwestii. Chciałam zostać sama ze sobą, jednak to nie było możliwe. Ktoś zapukał do mych drzwi. Otworzyły się i cicho zamknęły.

-Jak się czujesz? - usłyszałam za plecami znajomy głos. W pomieszczeniu nadal panowała grobowa cisza, chłopak podszedł łapiąc mnie za rękę i przyciągając ją lekko do siebie. Moje niebieskie oczy spotkały się z jego, czerwonymi tęczówkami. Widziałam w nich ból i troskę.

-Nic mi nie jest i puść moją dłoń bo znowu się poparzysz…

-Nie chcę. - odpowiedział stanowczo.

-Puszczę dopiero wtedy, jak zejdziesz z tego parapetu i pójdziesz ze mną na bal. - zaskoczył mnie.

-Nigdzie nie idę, nie lubię takich imprez.

-W takim razie zostaję u ciebie. - spojrzałam na niego jak na idiotę.

-Jaja sobie robisz?

-W żadnym wypadku. - pokręcił stanowczo głową. Zeszłam z parapetu siadając tym razem na łóżku po turecku. Chłopak zrobił to samo.

-Przesadzasz. - szarpnęłam dłonią starając się ją wyrwać z jego uścisku. Widząc, że to na nic przewróciłam oczami i dałam za wygraną.

-Ale wiesz, że nie powinno cię tu być? Nocny jest po drugiej stronie. - nagle się położył zajmując większą część łóżka. Kompletnie mnie olewał. Postanowiłam czuć się jak ’’u siebie w pokoju’’, położyłam więc nogi na jego brzuch wiercąc się przy tym.

-Nie za wygodnie Ci? - dodał gdy ’’przypadkiem’’ walnęłam go w buzię.

-Ja jestem u siebie, to ty jesteś nieproszonym gościem, nawet nie znam twojego imienia.- lekko zachichotał podnosząc się do siadu.

-Myślę, że moje imię jest Ci dobrze znane.

-I jak, wygraliście? - zapytałam przykrywając się szczelnie kocykiem oraz pomijając jego odpowiedz dotyczącą imienia.

-Po tym jak Harry cię zaatakował, zostali usunięci przez co wygraliśmy. - eh musiał przypomnieć to zdarzenie.

-Zauważyłam że coś z nim jest nie tak, więc zareagowałam.

-Ryzykując życiem? Przecież mi by się nic nie stało, jestem wampirem rany się zagoją na moim ciele… - powiedział jak do idioty patrzeć się tymi czerwonymi oczami, przez które lekko się bałam bo panował półmrok w pokoju, jedynie oświetlał pomieszczenie księżyc zaglądający przez okno.

-Na moim też się zagoją, a też i tak przyjdzie czas, w którym zostanę zabita.

-Tak, widać jak się goją. - wskazał palcem na moją bluzę, która była już cała przemoczona przez ognistą ciecz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro