Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XI

Walki trwały a kolejne wymiary odpadały z gry, został już nasz i piąty. Zaczęła rozstrzygać się ostatnia walka decydująca o pierwszym miejscu, jednak pole bitwy zostało lekko zmienione mianowicie połączono dwa obszary, a na końcu każdego z nich znajdowała się flaga z herbem uczelni. Zadaniem drużyn było przejęcie flagi przeciwnika za wszelką cenę dodatkowo aby pozbyć się wroga, trzeba było mu zabrać czerwoną wstążkę oplecioną wokół nadgarstka – osoba pozbawiona kawałka materiału odpadała, ułatwiając zadanie jednej z drużyn.

Walka się zaczęła a ja czułam jak zaczynam się stresować. Widok zmęczonych twarzy i śladu krwi doprowadzał mnie do oszołomienia, bałam się ze coś może wyjść spod kontroli, długo nie musiałam czekać. Chłopak z wymiaru piątego szybko wyeliminował Rare zabierając jej wstążkę, nasza drużyna słabła jednak nie dawała za wygraną, odbierając jedną wstążkę przeciwnikowi.

Wampir z przeciwnej drużyny o imieniu Harry wzbudzał we mnie dziwne podejrzenia, zachowywał się inaczej. Tomoe obrócił się plecami starając się powalić napastnika, Harry miał zamiar to wykorzystać. Zaczął zbliżać się do Tomoe wyciągając znienacka nóż schowany wcześniej pod rękawem bluzy. Nie myśląc o niczym innym niż o ostrzu wstałam jak poparzona z miejsca od razu znajdując się przed wampirem, on jednak nie zamierzał cofać swojego ruchu.

Ostrze spotkało się z moją klatką piersiową rozcinając materiał białej koszulki i skórę. Stałam tak świadoma tego co właśnie się stało, Harry oprzytomniał rzucając ostrze na ziemię głośno krzycząc, najwidoczniej z bólu spowodowanego moją trucizną, która zetknęła się z jego skórą. Nastała cisza na hali, nauczyciele zaczęli biec powalając chłopaka. Nagle poczułam czyjeś zimne dłonie na ramionach, które obróciły mnie o 180 stopni. Tomoe wyciągnął dłoń do mojej rany, co szybko musiałam mu wybić z głowy.

-Nie dotykaj! - krzyknęłam odpychając jego dłoń. Niebieska ciecz sączyła się z rany zostawiając dużą plamę na białej koszulce. Prawda wyszła na jaw?

-Ale ty krwawisz! - podszedł ponownie z zamiarem udzielenia mi pomocy.

-Nie rozumiesz tego, że nie możesz dotknąć ognia?! Poparzysz się! - krzyczałam przez łzy i zaciśnięte gardło. Czułam wiele spojrzeń osób skierowanych na mnie, które nie do końca wiedziały chyba co się dzieje, albo po prostu nie wiedziały kim jestem.

-Idziemy. - usłyszałam za sobą głos Aris, naszej dyrektorki, która chwyciwszy mnie za nadgarstek zabrała nas do jej gabinetu., poprzez wykonanie portalu. Wskazała mi palcem bym usiadła, a sama podeszła do szafki i wyciągnęła z niej kilka rzeczy.

-Niech pani nie dotyka.

-Spokojnie moje dziecko, wiem co robię. - ostrożnie rozcięła fragment koszulki ukazując dość głęboką ranę, która i tak po upływie kilku godzin się zaleczy. Ścierając lekko ciecz dojrzała bliznę rozciągającą się po mostku.

-Od dziecka masz tą bliznę, prawda?

-Tak…

-Wiesz dlaczego? - zapytała, patrząc mi w oczy. Lekko pokiwałam głową, wiedziałam dlaczego ją mam i skąd się wzięła.

-Czyli ty jesteś kolejną reinkarnacją Lisiej Bogini… - dodała po chwili odkładając wacik ubrudzony moim ogniem.

-Z prochu powstałaś, w proch się obrócisz, a mroczna strona Feniksa skąpanego w słońcu, obudzi się dziś w Twoim ciele, by móc posłużyć jako broń zniszczenia na następne tysiąc lat… - dokładnie wiedziałam czym jestem i do czego służę. Nie byłam istotą wypełnioną uczuciami i dobrem, a jedynie smutkiem i zniszczeniem.

-Nie wypowiadaj tego zaklęcia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro