Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział X


-Ostatnio dość często się widujemy, nie sądzisz? - zapytałam dalej się bujając.

-Nie moja wina, że wszędzie gdzie mam ochotę pójść jesteś ty. - powiedział opierając się o belkę huśtawki. Zatrzymałam się.

-Rany się już zagoiły?

-Jak widzisz, tak. Nie wiem czemu się tak o to martwisz, chyba wiesz że wampiry szybko się regenerują.

-To dobrze, cieszy mnie to.

-Mogę cię o coś zapytać? - kiwnęłam głową.

-Zastanawia mnie jedna rzecz, mianowicie to że nie słyszę bicia Twojego serca. - te słowa zmroziły moją nieistniejącą krew w żyłach. Wiedziałam, że spotkanie z jakimkolwiek wampirem nie przyniesie nic dobrego.

-Wydaje Ci się. - huśtawka lekko nadal się bujała, zapadła cisza z którą sobie nie radziłam.

-Sądzę, że mam dobry słuch więc to nie może być pomyłka, dodatkowo zauważyłem, że Twoja krew nie ma barwy czerwonej, a niebieskiej. Dochodzi do tego jeszcze wręcz biała porcelanowa skóra, która rani. Jest coś o czym nikt nie wie, prawda? - trafił w sedno, zauważył wiele szczegółów w tak krótkim czasie, nie mógł być przeciętnym wampirem. Ścisnęłam łańcuchy huśtawki zbyt mocno przez co stopiły się a ja wylądowałam na równych nogach, całe moje ciało kipiało od niebieskiej cieczy, wręcz czułam to, że zaczynam niebezpiecznie świecić, zbyt wiele o mnie wiedział – zagrażało mi to.

-Nie interesuj się nie swoimi sprawami, rozumiesz? To może się dla ciebie źle skończyć ostrzegam cię, a kiedy dojdzie do konfrontacji Twoje wampirze zdolności nic Ci nie pomogą. - ostatni raz spojrzałam mu prosto w oczy, odwróciłam się na pięcie i wróciłam do pokoju. Nie miałam z czego mu się tłumaczyć, sytuacja tego nie wymagała, lecz dziwiłam się, że tyle zauważył. Miałam wrażenie, że stanowi jakiegoś rodzaju władzę wśród wampirów – świadczyło o tym nawet zdarzenie ubiegłej nocy, gdy wymusił na wampirzycy przeprosiny.

Ostatnie dni spędzone w pensjonacie minęły szybko, nastał czas powrotu do uczelni. Przez następny tydzień nie spotkałam się ani razu z Tomoe, dziwiło mnie to lecz i było mi na rękę – nie drążył tematu.

**
Rozpoczął się czas zawodów, o czym mowa? Uczniowie z innych wymiarów przybyli do nas aby dosłownie się naparzać. Wybrano trojga najlepszych uczniów ze szkoły, którzy mieli za zadanie współpracując ze sobą pokonać przeciwników w walce wręcz. Grup było łącznie z naszą uczelnią pięć więc zawody rozpoczęły się o świcie, aby wieczorem można było je uczcić zabawą do rana.

Miały się one odbyć w specjalnie przygotowanym pomieszczeniu, które przedstawiało normalną polanę, konkurs nie mógł być realizowany na świeżym powietrzu w słoneczny dzień z powodu ras uczestników, znajdowali się tam przedstawiciele wampirów. Z tego co powiedziała mi Jiso naszą szkołę reprezentowali Fergus Zamy (wilkołak), Rare Cebil (wróżka) i Tomoe co dziwiło mnie najbardziej.

Zasady walki ograniczały się jedynie do braku używanie narzędzi ostrych zagrażających życiu, reszta chwytów była dozwolona. Osoba, która padła na podłogę i po upływie pięciu sekund nie podniosła się była eliminowana z gry – drużyna przegrywała po stracie wszystkich uczestników. Pole walki było ogrodzone specjalnymi falami, które alarmowały o wyjściu spoza pola. Było ono na tyle duże żeby można było popisać się swoimi umiejętnościami.

Razem z Jiso zajęłyśmy wygodne miejsce tuż przed polami walki, aby mieć dobry widok na przebieg wydarzeń. Na dwóch polach zaczęły się pierwsze rozgrywki, na jednym z nich walczyli uczniowie wymiaru 4 i 3, a na drugim 1 i 2 czyli naszego. Wymiary nigdy nie były nazywane słownie, wiedziano o nich jedynie kiedy powstały – wymiar 1 był najstarszym, mającym już ponad siedem tysięcy lat, nasz natomiast powstał 2000 lat po wymiarze pierwszym.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro