Rozdział IX
Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do walizki, w której również znalazł się strój kąpielowy lecz nie miałam zamiaru go nawet na siebie zakładać. Wyszłam z pokoju, zostawiając kluczyk sprzątaczce by mieć pewność, że go nie zgubię. Co do czego to nie był typowy wyjazd, wszyscy spotkaliśmy się – nawet nocni, co nie uszło krzykiem i piskiem dziewcząt – w holu gdzie dyrektorka otworzyła portal. Parami czyli tak by się nie zgubić wchodziliśmy do nich przechodząc od razu do hotelu wód termalnych. Gdy przekroczyłyśmy próg razem z Jiso ta zaczęła krzyczeć z zachwytu.
-Alie, mamy razem pokój! Nie uciekaj mi! - cóż to nie było takie łatwe. Po otrzymaniu klucza od pokoju od razu się do niego wybrałyśmy by rozpakować rzeczy. Było już późne popołudnie, więc by był lepszy efekt i lepsza atmosfera, godziną umówioną na wyjście do wód była 19:00 o tej porze w tym wymiarze było już naprawdę ciemno, choć było lato.
-Alie, zaraz 19 czemu ty jeszcze nie przebrana?! - zaczęła się drzeć.
-Mówiłam Ci, że ja nie mam zamiaru się kąpać. - prawdy nie mogłam jej powiedzieć, że tak na serio miałam już ubrany na sobie strój, jednak i tak nie miałam zamiaru zdejmować ubrań by się w nim pokazać. Przez całą drogę do skansenu marudziła jaka to ja jestem zdyscyplinowana, lecz mi to nie przeszkadzało miałam po prostu swoje powody by nie móc się rozebrać.
Z oddali było już słychać muzykę i bawiącą się młodzież, po części czułam się jakbym była w ludzkiej szkole, na zwykłej imprezie. Po przekroczeniu bramek dopadł mnie zapach różnych napoi, jedzenia i kwiatów, to ostatnie to nie były rośliny a jedynie olejek dodawany do parujących wód by móc się w nich zrelaksować, cóż było to coś niezwykłego dla mnie. Wszędzie pełno ludzi w strojach kąpielowych lub krótkich spodenkach i bluzkach na ramiączka, nie zabrakło oczywiście nauczycieli pilnujących przestrzegania zasad, wiecie byli tu wszyscy – dzienni i nocni.
Atmosfera była naprawdę miła i po raz pierwszy poczułam się choć trochę traktowana przez te stworzenia, poczułam że wiele się od nich nie różnię, że jest ktoś taki jak ja. Razem z Jiso zasiadłyśmy do okrągłego stolika, jednak nie na długo.
-Idziemy? - zapytała naglę wstając i zdejmując z siebie lekkie białe ponczo.
-Idź beze mnie, ja tutaj zostanę dobrze? - widziałam tą jej niechęć mnie tu zostawiania albo bardziej tego, że nie dałam się namówić lecz i tak poszła.
Zostałam sama przy jednym z kilkunastu zapełnionych przez innych stolików – nie przeszkadzało mi to. Miałam w końcu okazję posiedzieć i poobserwować. Elfy, nimfy, wilkołaki, hybrydy, wróżki – bez skrzydeł dla jasności - i wampiry, byli też przedstawiciele innych ras, których nie miałam jeszcze okazji poznać. Różnorodne postacie przewijały mi się przed oczami, niektórzy tańczyli a jeszcze inni korzystali z wód termicznych dla każdego coś innego.
Po upływie ponad dwóch godzin znudziło mi się takie siedzenie i nic nie robienie, wstałam więc i ruszyłam do zwiedzania pensjonatu. Wokół niego było też wiele innych wspaniałych atrakcji. Zasiadłam więc na huśtawce i zaczęłam się na niej delikatnie bujać. Lekki powiew wiatru otulał moje ciało – było to naprawdę miłe uczucie.
-Mogę się dołączyć? - mój spokój i moja cisza została przerwana.
-Ostatnio dość często się widujemy, nie sądzisz? - zapytałam dalej się bujając.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro