Epilog
Rozejrzałam się dookoła szukając źródła głosu, nie widziałam nikogo kto mógłby wypowiedzieć te słowa. Postanowiłam iść prosto do szkoły jednak coś mnie zatrzymało, wręcz przyszpiliło do ziemi.
-Ty tu zostajesz. - te słowa doprowadzały mnie do skrajnego bólu, przez który nie mogłam się ruszyć. Upadłam zwijając się z bólu w miejscu nieistniejącego serca. Moja skóra zaczęła błyszczeń niebieską barwą, a ciało zaczęło płonąć od gromadzącego się we mnie ognia.
-Gdzie się panienka wybiera? - wielki cień staną przede mną, nie mogłam spojrzeć na tą postać, krzywda, która wpływała na moje ciało nie pozwalała mi na żaden ruch. Zapach mężczyzny przypominał mi smród psa, najwidoczniej był to wilkołak. Nagle złapał mnie za gardło i podniósł do góry sprawiając, że mój wzrok skierowany był prosto na niego.
-Musisz znać swoje miejsce, Lisico. - powiedział to z pogardą i nienawiścią w srebrnych oczach. Nie mogłam złapać oddechu, zaczęłam się wiercić i próbować dłońmi rozluźnić uścisk mężczyzny, jednak na marne.
-Puść ją! - głos rozbrzmiał na pustym polu, znajomy ton głosu. Upadłam z hukiem na twardą powierzchnię, chwytając się za gardło i łapczywie nabierając powietrza.
-Proszę, proszę kogo ja tu widzę…Synek Lorda I? Co ty tutaj robisz, co, idziesz w ślady ojca? - mówi o samobójstwie ojca? Czyli w taki sposób zginął jego tata...
-Weź mnie zamiast niej, chyba opłacalna oferta, prawda?
-Cóż, ty też się nadasz jako broń, to nie głupi pomysł...brać go! - chłopak został pojmany przez podwładnych wilkołaka, Tomoe padł na kolana, nie opierał się działaniom wroga.
-Ale ją też zabieram ze sobą. - mężczyzna wypowiedział kilka słów, a natychmiast pojawił się portal. Machnął ręką po czym przekroczył go wlokąc mnie za sobą i wampira. Nie spodziewałam się, że wilki opanowały magię, a przynajmniej ten wilk.
Miejsce to było puste, czarne i gdzieniegdzie pokryte lawą, czułam się jak w piekle, choć nigdy w nim nie byłam. Jeden z pachołków pchnął mnie pod kolana wodza, ten na mój widok zaczął się śmiać, to było naprawdę okropne.
(Perspektywa osoby trzeciej)
Lisica leżała tuż pod nogami wilka, ten podniósł ją, chwytając jedną ręką za gardło, a drugą kładąc na klatce piersiowej. Wampir widząc jego działania zaczął krzyczeć i wyrywać się z łap wilków.
-Z prochu powstałaś, w proch się obrócisz, a mroczna strona Feniksa skąpanego w słońcu, obudzi się dziś w Twoim ciele, by móc posłużyć jako broń zniszczenia na następne tysiąc lat. - wilk, a tak naprawdę mag, który jedynie zaklął swoje ciało w wilka wypowiedział zaklęcie rozpoczynając wielką wojnę prowadzoną w ciele dziewczyny.
Z ziemi wyrosły kwiaty, lecz nie takie zwykłe, przepełnione były chciwością i pożądaniem mocy Lisiej Bogini. Alie zaczęła krzyczeć, piszczeć i wić się z bólu. Lisi ogień zaczął być wręcz wysysany z ciała dziewczyny, krzyk jej był straszny, a z policzków spływały łzy. Może i był to moment trwający krótki czas, lecz nie dla Alie.
Nagle jej ciało stało się blade jak przezroczysta ciecz, wręcz nie istniało, zostało pozbawione ognia. Włosy stały się białe, pozbawione pasemek różowych i niebieskich, a oczy czarne pozbawione duszy. Mag puścił jej ciało, które upadło delikatnie na kwiaty. Leżała tak nie oddychając, nie ruszając się, nie dając najmniejszej oznaki życia.
Tomoe, widząc nieruchome ciało Alie, krzyczał a jego oczy stawały się czerwone, przepełnione wściekłością. Szybko powalił wilkołaki trzymające go, po czym udał się z wampirzą prędkością w stronę maga, który najwidoczniej nie spodziewał się takiego obrotu sytuacji. Nie wypowiedział żadnego słowa, lecz wbił z impetem dłoń w jego serce, wyrywając je bez żadnego problemu.
-Teraz...nie jesteś w stanie jej pomóc…to jeszcze nie koniec... - padł na kolana a następnie na plecy oddychając szybko. Podwładni maga widząc co z niego zostało zaczęli uciekać, starając się uniknąć śmierci.
Nagle dziewczyna uklękła chwytając się za głowę. Rozbrzmiał krzyk, a wokół niej szalał niebieski ogień. To wyglądało jakby była w środku prądu powietrznego, lecz z ognia lisiego, który jakby się wydawało został wyssany do ostatniej kropelki z jej ciała. Była zakłopotana, nie wiedziała co się z nią dzieje, nie panowała nad tym co w tej chwili miało miejsce, była jak w amoku, z którego nie potrafiła się wydostać. Podążała za tym co było jej przeznaczone – obrócić się w proch.
Wir szalał wokół Alie, zaczynając pochłaniać części ciała dziewczyny. Tomoe czół ból, nie chciał jej stracić, nie chciał popełnić błędu swojego ojca, który nie był w stanie pomóc poprzedniej Lisiej Bogini, nie był w stanie zatrzymać jej przy sobie, przy życiu. Chłopak nie wiedział co robił, po prostu szedł w jej stronę, mając gdzieś tam w głowie, że zginie dotykając jej ognia, tak jak niegdyś gdy starał się jej pomóc wyswobodzić się w amoku, lecz nie mógł się poddać, jeżeli ona zginie to on razem z nią.
Kroczył jak zaczarowany, zapatrzony w Boginią wszedł w wir, który zaczął palić jego ciało, mimo to wtulił się w dziewczynę, powtarzając jej, że ją kocha, że jej samej nie zostawi, nie potrafił spojrzeć w jej puste oczy, przepełnione czernią. Wampir czując, że zaraz zginie ucałował ostatni raz Alie w czoło wypowiadając słowa ’’Kocham Cię, pamiętaj o mnie’’.
Krzyk Bogini ustał, a wir rozproszył się jak wiatr, wszystko wokół ucichło. Ciało Tomoe przestało płonąć, a oczy Alie zaczęły nabierać fioletowej barwy. Włosy stały się długie i błękitno-niebieskie, pojawiły się białe lisie uszy i lisi puchaty długi ogon. Wampir usłyszał coś dziwnego - tak jak za pierwszym razem gdy był tego nieświadomy, gdy dziewczyna podarowała mu swoją krew, by uratować swojego ukochanego - usłyszał jej bicie wcześniej nieistniejącego serca, szybko odsunął się od niej patrząc prosto w pięknie lśniące oczy.
-Alie? - wywołał niepewnie jej imię, na które zareagowała unosząc wzrok na chłopaka. Lekko się uśmiechnęła, a po policzkach spłynęły pojedyncze łzy, które tym razem nie przemieniły się w kamyczki.
-Postaram się o Tobie pamiętać, ale proszę przypomnij mi o sobie, jak spotkamy się za dwa tysiące lat. - to były ostatnie słowa wypowiedziane przez Lisią Boginię, tym razem Lisią Boginię Słońca. Jej ciało obróciło się w proch, pozostawiając chłopaka samego, pozostawiając po sobie tylko nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkają.
______________
Ludziki dziękuję za waszą aktywność na tej książce, jestem dumna i wdzięczna osobom, które dotrwały do ostatniego rozdziału ❤️
Jeszcze nie wiem czy będę kontynuować tą książkę, ale jest taka możliwość jeżeli będziecie chcieli!❤️❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro