Chapter 7
Siedziałam na łóżku i rysowałam w szkicowniku. Na nowo przeżywałam to co stało się w szkole.
Luke był tak blisko. Czułam jego oddech na swojej szyi, gdzie pojawiła się wtedy gęsia skórka. Przejechałam palcem po tym miejscu.
Prawie mu uległam. Prawie mu o wszystkim powiedziałam. Prawie zdradziłam swoją własną rodzinę. Nie mogę dopuścić do tego drugi raz, ale co mam zrobić, skoro on tak na mnie działa ?
***
*Kolejny dzień*
Cały czas starałam się unikać Luke'a. Co jakiś czas przyłapywałam go na patrzeniu na mnie, lecz kiedy nasze spojrzenia się krzyżowały, jak najprędzej odwracałam wzrok. Często też próbował podejść do mnie na przerwach, lecz wtedy, zazwyczaj, uciekałam do łazienki, lub wtapiałam się w tłum.
Teraz wracałam do domu wsłuchując się w piosenkę Green Day "21 Guns", i nucąc ją pod nosem.
- Dlaczego mnie unikasz? - Spojrzałam w prawo na osobę idącą obok mnie. Jakim cudem go nie zauważyłam?
Wyjęłam słuchawki z uszu i wcisnęłam przycisk wyłączający muzykę. Nie odezwałam się do niego ani słowem. Tępo wpatrywałam się w drogę przede mną.
- Teraz to tak będzie wyglądać? - Roześmiał się bez grama wesołości. - Nie będziesz odpowiadać na moje pytania? Jakoś wczoraj byłaś bardziej skłonna do rozmowy. I pewnie, gdyby nie ten telefon to byś mi wszystko wyśpiewała.
Zgotowało się we mnie, ale mimo wszystko zostałam spokojna.
- Nie powiem ci nic więcej. - Warknęłam
- Nie tak ostro, kochanie. - Posłał w moją stronę łobuzerski uśmieszek, a ja zasznurowałam usta w cienką linię i przyśpieszyłam kroku, marząc tylko o tym, aby ta rozmowa jak najszybciej się skończyła - Co tak pędzisz, kochanie?
- Nie mów do mnie "kochanie" - Wysyczałam.
- Dobrze ... kochanie - Zacisnęłam pięści, po czym znów włączyłam muzykę, nie zważając na jego osobę. Nie wiedziałam, że jest takim dupkiem.
- Daj mi spokój, Luke. Czego ty, w ogóle, ode mnie oczekujesz? Prawdy? To tutaj jej nie dostaniesz. - Ostatni raz spojrzałam na bruneta, po czym puściłam się biegiem w stronę domu.
***
Czarne jak węgiel oczy, czarne jak smoła włosy, skóra, można powiedzieć, cętkowana, wyodrębnione kości policzkowe.
Tak właśnie wyglądał kolejny namalowany przeze mnie potwór. Jednak ten czymś się różnił. On miał postać człowieka. Wszystkie inne miały przeróżne kształty, kolory. Miał w sobie jakieś piękno, które trudno jest znaleźć ... ale jednak jest.
Spojrzałam na zegarek. Dopiero 20. Mama jeszcze nie wróciła. Zabrałam szkicownik, oraz bluzę i ruszyłam w stronę parku, poprzednio zamykając drzwi.
Gdy doszłam, usiadłam na huśtawce, po czym wyjęłam zeszyt i zaczęłam dokańczać potwora. Praca całkowicie mnie pochłonęła i nie zauważyłam, kiedy ktoś usiadł na huśtawce obok.
- Co rysujesz? - spytał chłopak, przeszywając mnie spojrzeniem liliowych oczu.
- Co tu robisz? - odpowiedziałam mu pytaniem, na pytanie.
Nikt już nie przychodzi do tego parku. Jedni uważają, że jest nawiedzony i omijają go szerokim łukiem, a inni po prostu o nim zapomnieli.
- Myślałem, że park jest dla wszystkich. - Odpowiedział z nutką ironii w głosie.
Spojrzałam na niego spod byka, po czym wstałam i zaczęłam kierować się w stronę domu.
- Poczekaj. - Poczułam na swoim ramieniu jego rękę, po czym odwrócił mnie do siebie. Patrzyłam na niego bez żadnej emocji, nie wypowiadając ani słowa. - Przepraszam.
Popatrzyłam w jego oczy, próbując wyczytać z nich prawdę. Nie mam pewności, czy naprawdę tego żałuje, czy też przypadkiem się mną nie bawi i nie kłamie prosto w oczy. Jednak w tych fioletowych oczach dostrzegłam skruchę.
- Skąd mam wiedzieć, że nie kłamiesz? - Spytałam.
- Nie wiem. Nie wiem jak ci udowodnić, że żałuje tych słów, które ci powiedziałem. Nie znam cię i nie mam pojęcia jakaś jesteś, ale już w jakimś stopniu mi na tobie zależy. Proszę, daj mi szansę. Daj mi te jedną szansę. Gdy to spieprzę, to obiecuje, że już nie będziesz musiała mnie znosić ... Proszę. - N ie potrafiłam odwrócić wzroku i ciągle wpatrywałam się w jego hipnotyzujące tęczówki.
No i co ja mam zrobić? Zgodzić się, czy nie? Zdradzić (przynajmniej w jakimś stopniu) swoją rodzinę, czy spróbować poznać chłopaka, który już namącił mi w głowie?
Po kilku minutach ciszy, wreszcie wydusiłam z siebie to jedno słowo:
- Zgoda.
+!+
Myślicie, że Ana dobrze zrobiła zgadzając się na ten układ ? Z pewnością przekonacie się w kolejnych rozdziałach.
Dziękuję wszystkim za gwiazdki i komentarze, które piszecie. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jaka jestem szczęśliwa, gdy widzę komentarz pod moją książką !
Kocham was <3
Ewoxxx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro