Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 26

Byłam szczęśliwa. Jedyne co teraz czułam, patrząc na moją żyjącą mamę, to szczęście.

Otarłam policzki z łez i przysunęłam do siebie rodzicielkę. To niesamowite. Przez chwilę... byłam demonem. Nie mam pojęcia co się ze mną działo, ale to nie było złe. Nie zrobiłam nic złego, oprócz tego, że popchnęłam Luke'a na drzewo.

O mój Boże.

Luke.

Obróciłam się 0 180 stopni i ujrzałam ciało bruneta. Mimo, że dzieliła nas spora odległość, widziałam, że nadal był nieprzytomny.

I to jest moja wina.

Ile sił w nogach, rzuciłam się biegiem w stronę chłopaka.

Przerażenie było coraz większe, z każdym zrobionym przeze mnie krokiem. Chciałabym, żeby ten dzień okazał się snem. Żeby nie było żadnego wypadku. Żebym nie musiała oddawać swojego drugiego życia. Żeby moja mama była zdrowa. Żeby Elizie nic się nie stało. Żeby nie miała połamanej ręki i nogi. Żeby nic się nie stało Luke'owi. Żeby to właśnie nie przeze mnie leżał pod tym drzewem nieprzytomny. Żebym nie zmieniła się na krótką chwilę w demona.

Dobiegłam do chłopaka i sprawdziłam mu puls.

"Kolejny raz w tym dniu" Pomyślałam, ale od razu odgoniłam tę myśl Od siebie.

To nie jest czas na użalanie się nad sobą. To jest czas, aby uratować tych, których kocham.

Puls był, i to całkiem mocny. Poklepałam bruneta po policzku, ale nie zauważyłam żadnej reakcji. Złapałam go za umięśnione ramiona i mocno nim potrząsnęłam. Jego oczy się zacisnęły, jednak dalej ich nie otworzył. Jakby był w jakimś śnie, z którego nie może się obudzić.

- Luke, otwórz oczy. Słyszysz mnie? Musisz otworzyć oczy. Proszę.

Ostatnie zdanie wypowiedziałam szeptem i zbliżyłam swoje usta, do jego. Pocałowałam go. To było ledwo muśnięcie, ale podziałało. Otworzył oczy. A to jest najważniejsze.

- Annabeth. - Wyszeptał, po czym niepewnie dotknął swoją zdrową ręką, mojego policzka, po którym znów zaczęły płynąć łzy. Otarł je, po czym uśmiechnął się lekko. Odpowiedziałam mu tym samym i wtuliłam się w jego ciało.

Doszedł do mnie jego jęk. Oderwałam się jak oparzona od chłopaka i spojrzałam mu w pełne bólu oczy. Na ten widok pękło mi serce.

- Przepraszam, ja nie chciałam. Przepraszam, Luke, przepraszam.

Mówiłam, powtarzając w kółko to samo słowo. Przepraszam. Ile razy w swoim życiu, będę je jeszcze musiała wypowiedzieć?

Kolejny raz dzisiejszego dnia to do mnie przyszło. Przypływ mocy. Zamknęłam oczy, rozkoszując się tym wspaniałym uczuciem. To jest niesamowite. Chciałabym to czuć już zawsze. Przez cały czas. Już nigdy się z tym nie rozstawać. Tyle, że to niemożliwe.

Możliwe, jeśli zamienisz się w demona.

Potrząsnęłam głową, chcąc odgonić niechcianą myśl. Nie będę się teraz nad tym zastanawiać. Aktualnie mam ważniejsze sprawy do zrobienia.

Otworzyłam oczy i napotkałam zdezorientowane liliowe tęczówki. Wszystko byłoby w porządku, gdyby to zdezorientowanie, nie zmieniło się w strach.

Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc o co chodzi. Luke zaczął się trząść, a ja chciałam go złapać za rękę, jednak w ostatniej chwili się odsunął. Co się do cholery dzieję?

- T-twoje oczy... znów s-są... czarne. - Wyjąkał.

Nie. To niemożliwe. Przecież demon nie zapanował nad moim ciałem. Nie czuję się też zamroczona, zahipnotyzowana, lub cokolwiek innego. Czuję się... normalnie.

- Luke. To ja. Ana. Jestem tutaj słyszysz? Demon nade mną nie zapanował. Wszystko jest w porządku. Musisz mi uwierzyć. To ciągle jestem ja. - Zrobiłam przerwę i wyciągnęłam dłoń w stronę chłopaka, jednak ten się od razu odsunął. Mimo wszystko, zasmuciło mnie to.

On mi nie wierzy.

- Nie wierzysz mi, ale trudno. Muszę ci pomóc. I zrobię nawet jeśli mi na to nie pozwolisz. Proszę... Zaufaj mi.

Chłopak chwilę na mnie patrzył, po czym niepewnie skinął głową. Bał się. Dało się to wyczuć na kilometr. Jednak ja wiem co robię i wiem, że nie zrobię mu żadnej krzywdy. Nigdy więcej.

Lekko chwyciłam jego złamaną rękę w obie dłonie i zamknęłam oczy, koncentrując się.

Nie mam pojęcia co robię. Wiem, że muszę skupić się na jego złamanej kości i wyobrazić sobie, jak się zrasta. Jednak to nie ma żadnego sensu. Nie mam mocy uzdrowiciela. Umysł podpowiada mi co mam robić, a moje ciało to wykonuję.

Więc tak zrobiłam. Wyobraziłam sobie złamaną kość, a potem jak powoli się nastawia i zrasta. Sekundę później usłyszałam pełen bólu krzyk Luke'a. Jednak nie przestałam i nie miałam zamiaru tego zrobić. Nie, dopóki wszystko nie będzie w porządku z jego ręką.

Coraz to nowe krzyki wydobywały się z ust bruneta, a już chwilę później nie było słychać zupełnie nic. Zapadła grobowa cisza, którą przerywały głośne oddechy chłopaka.

Otworzyłam oczy. Skończyłam.

Spojrzałam na Luke'a, który patrzył się na mnie z niedowierzaniem. Cały był we krwi i pocie, który skapywał z jego długich i czarnych rzęs.

Widziałam, jak w jego oczach pojawiają się iskierki szczęścia, a już chwilę później byłam w jego mocnym uścisku. Połączył nasze usta w pełnym przeróżnych uczuć pocałunku.

- Annabeth. - Szepnął, kiedy oderwaliśmy się od siebie. - Co jest... Co jest z moją mamą?

Przełknęłam ślinę i wstałam. Chłopak popatrzył na mnie, po czym również się podniósł. Popatrzył na mnie pytająco, a ja bez żadnych słów skierowałam się w stronę auta.

Czułam jeszcze adrenalinę, która przed chwilą buzowała w moich żyłach. Na nowo przywołałam do siebie moce, tyle że tym razem umyślnie. Został mi tylko jedna osoba do uzdrowienia.

Dotarliśmy do samochodu, a ja podeszłam do drzwi od strony kierowcy. Widok, nie wywołał u mnie wymiotów, lecz z pewnością był przerażający. Noga i ręka wykrzywione pod dziwnym kątem. Wzdrygnęłam się z obrzydzenia.

- Pomóż mi ją przenieść na zewnątrz.

Spojrzałam na Luke'a, który ze łzami w oczach wpatrywał się w swoją rodzicielkę. Położyłam ręce na jego policzkach i zwróciłam twarz w swoją stronę.

- Luke, wiem co czujesz. Pozwól mi jej pomóc. Mogę ją uratować. Tak jak uratowałam ciebie. Luke, kochanie... Przenieś ją na zewnątrz. - Wpatrywał się w moje, prawdopodobnie czarne oczy jak zaczarowany. - Zrób to.

Ruszył w stronę Elizy i wziął ją na ręce. Położył ją niedaleko mojej mamy i odwrócił w moją stronę. Kiwnął głową i oddalił się na kilka metrów. Mam robić swoje.

Tak jak kilka minut temu, chwyciłam nogę, oraz rękę Elizy i się skupiłam. Teraz było to o wiele prostsze, niż ostatnio. Teraz wiem, co mam robić.

Poczułam jak noga Elizy się porusza. Naprostowuje się. To samo zaczęło się dziać z ręką.

"Już prawię skończyłam" Pomyślałam, gdy w moją głowę uderzył okropny ból. Zachwiałam się, jednak utrzymałam równowagę.

Usłyszałam jak Luke woła moje imię, ale ja jedynie pokręciłam głową, przekazując mu żeby nie podchodził.

"Jeszcze chwila. Musisz wytrzymać jeszcze chwilę" Powtarzałam sobie w myślach.

Z każdą sekundą ból zwiększał się. Zaczęłam szybciej i ciężej oddychać. Kość się zrosła.

- Udało się. - Szepnęłam, po czym upadłam na ziemię.

Ból był nie do zniesienia. Ostatkami sił zobaczyłam jeszcze, jak Luke biegnie w moją stronę, krzycząc moje imię.

I już chyba trzeci raz tego dnia straciłam przytomność.

Tyle, że teraz nie obudzę się tak szybko, jak ostatnio.

+!+

Za bardzo was rozpieszczam. Nie mogę uwierzyć, że tak szybko teraz piszę rozdziały. No ale skoro jest wena, to muszę z niej korzystać !

Wczoraj spytałam się, czy nie zrobiłby ktoś dla mnie okładki. Dziękuję dwojgu dziewczynom, które się zgłosiły. Lecz mam jeszcze jedną prośbę:

Może wpadnie ktoś na pomysł lepszego tytułu !

Wiem, że strasznie dużo jest tych próśb, ale ja nie nadaję się do wymyślania tytułów, lub robienia okładek. Także... Jak ktoś będzie miał jakiś fajny pomysł, to niech się nim ze mną podzieli ! Ploooooooooose :D

Do następnego xxx

Ewoxxx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro