Chapter 24
- O czym myślisz? - Spytałam, wpatrując się uważnie w bruneta.
Siedzimy w kawiarni i czekamy, aż moja mama i Eliza do nas dołączą. Od kilku minut panowała pomiędzy nami cisza. Przyjemna cisza. Każdy był w swoim, wyodrębnionym, świecie. Jednak Luke widocznie się nad czymś zastanawiał. I mam wrażenie, że chce mi o czymś ważnym powiedzieć.
- O życiu. Jaki ma ono sens skoro cierpimy. Niekoniecznie akurat w tej właśnie sekundzie, ale gdyby podejść do jakiejś przypadkowej osoby, i spytać się, czy choć raz była smutna, czy chodź raz w życiu cierpiała... Każdy powiedziałby, że tak. Więc, po co nam takie życie? Które składa się z chwili, z momentów, tych wartych zapamiętania, i tych, które człowiek, gdyby mógł wymazałby je ze swojej pamięci. Wiesz czym jest życie?
Spojrzał na mnie, tymi fioletowymi tęczówkami, które od samego początku naszej znajomości, mnie hipnotyzowały.
- Życie jest przekleństwem. - Jego oczy powoli zachodziły mgłą, a czerń pokrywała liliowy kolor. - Życie jest przekleństwem, dopóki nie znajdziesz swojego powodu do szczęścia. Wtedy stanie się najcenniejszym darem.
- Do czego dążysz, Luke? - Spytałam z lekką obawą.
- Annabeth... Ty jesteś moim powodem do szczęścia. Jesteś moim szczęściem. Jeśli nie uda nam się znaleźć rozwiązania... To moje życie straci sens. Każdy dzień, będzie przesiąknięty cierpieniem, spowodowanym brakiem ciebie. Każda minuta, będzie istną torturą. Jeśli jedno z nas będzie musiało zginąć... To wiem, że to będziesz ty.
Wziął mnie za rękę i, w tym momencie, jego oczy odzyskały naturalny kolor.
- Bo wiem, że nie dasz rady żyć, ze świadomością, że jesteś demonem. Wczoraj wieczorem, chciałaś mnie poprosić, żebym cię zabił. Żebyś nie musiała cierpieć... Żebyś nie musiała żyć ze świadomością, że mnie zabiłaś. Że zabiłaś kogokolwiek innego. Jednak mogę ci przysiąc. Jeśli ty zginiesz... To ja zginę również.
W moich oczach zbierają się łzy. Łzy wzruszenia. To jest niesamowite, ile ten chłopak dla mnie znaczy. Ile ja, znaczę dla niego.
Jednak nie mogę do tego dopuścić. Nie mogę dopuścić do tego, żeby zmarnował sobie życie. Przeze mnie. Wierzę mu. Wierzę, że mówi prawdę. Jednak on nie może się zabić. Nie przez taką dziewczynę, jak ja. Gdy ja zginę, on może jeszcze znajdzie miłość swojego życia. Może jeszcze będzie szczęśliwy.
Gdy już chciałam przedstawić mu, moje przemyślenia... Przyszły nasze matki. Czy zawsze ktoś musi nam przerywać, w najważniejszych momentach?!
- Jak tam, dzieci? Kupiliście coś? Ja i Amelia, znalazłyśmy bardzo fajne wyprzedaże.
Eliza usiadła koło Luke'a, a moja mama obok mnie. Zamrugałam powiekami, aby odgonić niechciane łzy i uśmiechnęłam się lekko do naszych rodzicielek.
- My też znaleźliśmy kilka fajnych rzeczy. Jedziemy już do domu?
- Tak. Myślę, że już wystarczająco długo chodziliśmy.
Wszyscy zgodnie pokiwaliśmy głowami i wyszliśmy z kawiarni, uprzednio zostawiając pieniądze, za nasze zamówienie. Chwilę późnej, również wyszliśmy z całej galerii.
- Ugh... Zaraz będzie padać.
Mama ma rację. Nadciągają czarne chmury, które zaraz przyniosą deszcz, lub, co gorsza, burzę.
Luke chwycił mnie za rękę, a ja popatrzyłam na niego. Prawie niezauważalnie się uśmiechnął. Prawdopodobnie chce mi przekazać, że jest tu ze mną. Tak bardzo cieszę się, że go mam. Nie wiem, co bym bez niego zrobiła.
Weszliśmy do samochodu i usadowiliśmy się wygodnie na siedzeniach. Eliza odpaliła auto i wyjechała z parkingu. Już kilka minut później dało się usłyszeć pierwsze grzmoty, a chwilę później lunął deszcz.
Wzdrygnęłam się, kiedy zobaczyłam błysk i odruchowo chwyciłam bruneta za rękę. Splótł nasze palce razem i uścisnął. Jak ja nienawidzę burzy. Kojarzy mi się ze... złem.
- Hej. Wszytko będzie dobrze, tak? - Luke szepnął mi do ucha, a ja pokiwałam, twierdząco głową.
Jednak ma złe przeczucie. Czuję, że zaraz wydarzy się coś, co niekoniecznie mi się spodoba. Tyle, że nie mam pojęcia co. I szczerze mówiąc, boję się tego.
Prawda jest taka, że boję się niewiadomej.
Zamknęłam oczy i spróbowałam się odprężyć. Przed oczami stanęły mi pewne obrazy. Palące się drzewo. Samochód. Wypadek. Martwe ciało.
Krzyknęłam, a wszyscy się na mnie popatrzyli.
Wtedy zobaczyłam, jak błyskawica podpala drzewo, stojące niedaleko drogi, a ono załamuje się i spada. Spada na ulicę. Ponownie krzyknęłam, a potem wszystko działo się bardzo szybko.
Eliza, próbuje wyminąć drzewo. Nie udaje jej się. Wjeżdżamy w nie. W jednym momencie widzę wszystko... a w drugim już nic.
Mignęła mi przed oczami jeszcze przerażona twarz mamy, która była cała we krwi.
Potem już tylko ciemność.
***
Obudziłam się i gwałtownie zamrugałam powiekami. Czułam straszny ból w całym ciele, a przede wszystkim w czaszce.
Powoli podniosłam głowę i zaczęłam rozglądać dookoła. Dalej byłam w samochodzie. Odpięłam pas i spojrzałam na osobę siedzącą obok mnie. W moich oczach stanęły łzy, które już chwilę później popłynęły.
Luke był cały we krwi, jednak nie zauważyłam jakiś poważniejszych obrażeń. Drżącymi palcami sprawdziłam mu puls i westchnęłam z ulgą. Żyje.
Nacisnęłam na klamkę, jednak drzwi nie puściły. Skupiłam się i wezwałam powietrze, następnie pokierowałam je na zamknięte drzwi. Udało się. Zawiasy odstąpiły i mogłam spokojnie wyjść na zewnątrz.
W szybkim tempie, udostępniłam sobie wejście do samochodu od strony kierowcy i ujrzałam tam przerażający widok.
Lewa ręka Elizy była wykrzywiona pod dziwnym kontem. Tak samo prawa noga. Jednak żyła.
To jest najważniejsze.
Na drżących nogach obeszłam samochód. Pozostała tylko jedna osoba. Mama.
Wywarzyłam jedyną oddzielającą mnie rzecz od mojej matki i krzyknęłam.
Ręka rodzicielki leżała pod jej nogami, które były obdarte ze skóry.
Łzy zaczęły jeszcze szybciej płynąć. Obiad podszedł mi do gardła, jednak nie mogłam zwymiotować. Nie, dopóki nie będę mieć pewności, że mama żyje.
Przyłożyłam dwa palce do miejsca, w którym powinna być tętnica i czekałam. Nic nie wyczułam.
Nogi się pode mną ugięły, a ja ponownie krzyknęłam upadając na kolana. Cała się trzęsłam. Ona musi żyć. Nie może odejść. Nie może mnie zostawić.
- Mamo... - Szepnęłam jeszcze, a później znów straciłam przytomność.
+!+
Ba dum tsss...
No widzicie jaka ja jestem genialna! Z pewnością się takiego obrotu spraw nie spodziewaliście, jednak ja was jeszcze (mam nadzieję) nie jeden raz zaskoczę!
Dodałam trailer. Jest w prologu. Zapraszam!
A tak btw... WESOŁYCH ŚWIĄT!!!!!!!!!!!!!!!!
Kochani...
Chcę wam wszystkim życzyć:
Najlepszych prezentów,
Szczęścia,
Miłości,
Przyjaciół,
Aby spełniły się wasze marzenia,
Dobrych ocen w szkole,
I ogólnie WSZYSTKIEGO CO NAJLEPSZE !!!
Więc jeszcze raz: wesołych świąt i do następnego ! xxx
Ewoxxx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro